sobota, 4 maja 2019

Kronika kryminalna

Słodko, mimo chłodku  roznosi się zapach lilaków, kwitną esdebiaczki, luzik bo weekend majowy. Ale w tej słodyczy się czai i jak tylko stracę z oczu to niszczy, ryczy i robi wstyd wśród sąsiadów domagając się od wszystkich napotkanych żarcia. Na początek Okularia - nie dość  że przyprowadza chłopaków ( często niewychowanych )  to jeszcze się uwzięła na moje nieuczulające rękawiczki do "ciężkiego grzebalnictwa". Nówki jej nie interesują ale rękawiczki które zdejmę z łapy to już jak najbardziej. Staram się  używać rękawiczek z tworzywa   jak najdłużej, nie traktuję ich  jak jednorazówek  bo i grubsze i droższe. No i nie zawsze można je dostać a nie uśmiecha się mła robić takowe zakupy przez net. Dla Okularii rękawiczki mła są z zasady jednorazowe, zdjęte z moich łap trzeba czym prędzej rozdrapać i odgryźć przynajmniej jeden palec. Nie wiem o co kaman w tym wszystkim i czemu ma służyć rytuał rozdrapywania i odgryzania kawałków tworzywa ( dobrze przynajmniej że nie żre tylko zadowala się niszczeniem ).  Zaczęłam nosić  upieprzone  rękawiczki w kieszeni ( upieprzając ją przy okazji ) bo odłożenie rękawiczek wyczarowuje natychmiast Okularię ( nie ma koty, nie ma i nagle jest ).

Szatflik zaczęła jeść więcej ale jej zdaniem ma być wkarmiane.  Jak  Felicjan był karmiony tak teraz ona musi ( oczywiście jak Felicjan widzi wkarmianie to staje nad michą i sam żarcia   nie ruszy ). Wczoraj się zbuntowałam i schowałam jedzenie, wieczorkiem  krnąbrna dwójka karnie samodzielnie zjadła z misek porcję dzienną po czym weszła do pokoju i usiadła przede mną "tyłkami do przodu". Taa, obraza była okazana, jeszcze dziś były słane w moim kierunku tzw.  ciężkie spojrzenia ( Sztaflik nauczyła się ich  od swojego  guru dopiero niedawno, trenuje na mnie zapamiętale ). A w ogóle to  już nie mam szans  na obejrzenie kwiatuszka irysowego na którego kwitnienie  oczekiwałam dwa lata. Kłoszący się irys został rozwalony przez  Felicjana ganiającego dziewczyny  po  Suchej  - Żwirowej.  No bo po cholerę  po trawce się ganiać w Alcatrazie jak można rośliny poniszczyć na rabacie! Cała czwórka  brała udział w tym strasznym dziele zniszczenia, nawet  Szpagetka  którą jeszcze  z samego rana nazywałam najgrzeczniejszym aniołkiem mamusi!




12 komentarzy:

  1. Rozróba na całego,banda futrzana chyba oszołomiona wiosennie stąd ten dziki szał po delikatnych iryskach, a fe, niedobroty!
    Za kare natura zeslala deszcz i beda sie kisic na poduchach i innych piernatach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się kiszą bo chłodno. Naniszczyły, naniszczyły i do wyra! :-/

      Usuń
  2. Ja tu widzę obyczajówkę a nie kryminał :P
    Mam pytanko z natury tych dziwnych... ale jako spec ogrodniczy może będziesz umiała mi pomóc. Od razu napiszę o co chodzi nim się rozpiszę aby było wiadomo na co zwrócić uwagę. Kiedy grzebię z mojej ziemi to po niej mam okropnie suchą skórę na dłoniach a nigdy tego nie było. Więc...
    Ziemię biorę z kompostownika. Wpada tam: liście, odchody zwierząt ze ściółek (kozy, drobiu, świnki morskiej) stara ziemia z donic. Dwie kwaterki, jedna robi się druga jest gotowa i tak na zmianę, jak się jedna zrobi, to druga jest już wybrana i tak w koło. Nigdy nie miałam problemów ze skórą, nie używałam rękawiczek bo mnie drażnią. Ale widzę, że teraz bez nich się nie da. Ale... może to rozchodzi się o wodę, w której często moczę ręce? Czy to możliwe że ta ziemią, którą mam jest jakaś zła? W końcu sadzę w niej rośliny... może ma jakieś złe składniki? Nie ma szans na to aby sprawdzić... jesteśmy zbyt dużymi sknerami finansowymi, ale może bh jest złe i dlatego tak niszczy moje ręce? Mam nadzieję, że uda Ci się tę zagadkę może nie kryminalną ale rozwiązać a przynajmniej trochę rzucić na nią światła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy rozwiążę zagadkę ale napiszę o moich przejściach rękawiczkowych. Zacznę od tego że nie znoszę gmerać w ziemi w rękawiczkach. Lubię ziemię czuć a rękawiczki mła w tym przeszkadzają. Natomiast wiek robi swoje, radosne kontakty z glebą które kiedyś nie robiły skórze dłoni specjalnej różnicy teraz kończą się tzw. krokodylem na łapach. Mam uczulenie na lateks więc najtańsze jednorazówki nie wchodzą w grę, straszliwości się odbywają czyli przesypywania mąką kartoflaną, wciągania powolne a staranne na paluchy tych cholernych w miarę cienkich a jednak mocnych ( czytaj drogich i to jest kryminał ) rękawiczek . Moje dłonie wymagają więcej oliwki i kremu do rąk niż kiedyś, nawet bez grzebalnictwa w ziemi, kiedy zdarzy mła się grzebnąć bez zabezpieczenia dłonie znacznie dłużej dochodzą do jako takiego stanu. Po mojemu to jest zatem nie wina gleby tylko coraz starszej skóry. No nie wiem czy dedukcja mła Cię satysfakcjonuje ale pocieszające dodam że ten wiek skóry to u mła ma znaczenie, może w Twoim wypadku insze czynniki wpływają na problemy ze skórą dłoni. :-)
      Kryminalni dziś zalegają, kotony nażarły się i w domu siedzą bo chłodnawo.

      Usuń
    2. Kiedy nie grzebię w ziemi to nic się z rękoma nie dzieje. Dobrze trafione z tym krokodylem. Myślę sobie, że gdyby to był wiek to tak by się robiło przy zetknięciu z wieloma innymi rzeczami a tak nie jest. Może jednak ta gleba za ostra? Muszę zakupić normalnej ziemi i wsadzić w nią ręce i zobaczymy co się zdarzy :D
      Dzięki.

      Usuń
    3. zgodziłabym się z Tabaza, to kwestia wieku, skóra coraz suchsza wszędzie. o tej porze roku moje dłonie przypominają tarkę, mogę trzeć ziemniaki. wystarczyłoby, żebym pojechała teraz na wywczasy do mamusi, czytaj miasto i zero grzebalnictwa, byłyby gładziusieńkie.
      moje sposoby to mycie sokiem z cytry ewentualnie przy strasznym brudzie kwaskiem cytrynowym, mydło klasyczne, żadne syfy w płynie i smarowanie masłem shea oraz wewnętrznie hektolitry wody (z tym idzie mi najgorzej ;P)

      Usuń
    4. Ha, kiedy mła nie grzebie w ziemi to tyż się jej nic z łapami nie dzieje. Mła może nawet prać ręcznie bez rękawiczek ale gleba mła wyraźnie daje znać że skóra rąk już wiekowa. Co do wewnętrznych hektolitrów to mła tyż ma z tym problem. Ta zalecana norma spożycia jest dla niej ciężka do osiągnięcia. czasem nawet bardzo ciężka. ;-)

      Usuń
    5. Dzięki :)
      Zrobiłam wspomniany eksperyment i pogrzebałam w kupnej ziemi ogrodowej uniwersalnej do roślin i nic się ze skórą rąk nie stało. Grzebię nadal bo jestem w fazie siania do donic i ciągle nic. A wtedy też wsadzałam do doniczek, tworząc mieszankę i ręce ,,krokodyle" :/

      Usuń
  3. Taaaa... kotecki słodziusieńkie taka ich mamusia psiakrwie jedne! Cały, calusieńki mój żagwin został wyprasowany tłustymi zadkami - głównie Łazanki (5kg koty, która ma nie więcej jak 25cm wzrostu w kłębie!) i równie efemerycznej Jojo! Amsonia walczy ubrana w kołnierze z butelek po napojach po tym jak kocury się po niej walcowały, wystawiając futro do słońca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efemeryczne i Sylfidy znaczy wysiadują roślinne poduchy? Norma, u mnie jedna kępka floksa szydlastego ledwie zdzierżyła "opalanko" w wykonaniu Okularii ( ta to wręcz puszek unoszący się na wietrze - prawie sześć kilo jak u dorosłego kocura ). A trawsko w Alcatrazie odłogiem leży i jest be!!! tam się tyłka kociego nie kładzie. :-O

      Usuń
  4. znaczy koty w formie :P u mnie pierwsze wyściubione kwiaty irysów zostały oberżnięte w połowie przez slimory, wiec nie wiem co gorsze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie skorupki tyż grasują, wyniosłam pod kasztanowiec to zaczęły katować hosty. Chyba mła czeka tradycyjna wycieczka z wiaderkiem na łąkę. :-/

      Usuń