sobota, 7 grudnia 2019

Codziennik - nudnik, zwyczajnik i lekki dodupnik ( a niby adwent i oczekwanie )


Mamy  grudzień, znaczy  czas  na  świąteczne upieprzalnictwo. Mła  postanowiła   nie  sprzątać bo  jej  się  nie  chce, za  to  zamierza  ubabrać  chujinkę. Oprócz  chujinki  to mła postanowiła ustroić  jakiś  słój albo  inny  szkieł, zamierza wyciągnąć bałwanka  i  pozytywkę  i  będzie  robiła  nastrój. No i  robienie nastroju  ma  wystarczyć  bo  mła  czuje się zmęczona  życiem  i cóś  nie bardzo jej  się chce bawić w jakieś  wielkie  akcje sprzątalniczo - świąteczne (  wystarczy że  kładzie  kolejną  warstwę  farby  na  kolejnym  mebelku a  w przerwach  doszlifowuje czy cóś ). W  co  mła  chujinkę  będzie  ubierać  to  jeszcze  trzeba  przemyśleć  bo  bombki  chyba  odpadajo,   Mrutek  przy  przeglądzie  bombkowych  pudełek   pokazał że  czuje  magię świąt i  chce  być  czrodziejem. Słoje  w  dużej  ilości  też odpadajo  bo  zajęte  zieleniną a z pozostałych  szkieł  łatwo   łapą  cóś  wyjąć  i nie ma   że  nie  ma, trza  czekać ze  świątecznym  hurtowym szkłem   aż  Mrutek  wydorośleje. Na razie wygląda na  to  że madka  Mrutka na pełną  dojrzałości  postawę   życiową  najmłodszego kota  sobie dłuuugo  poczeka (  Dej  bombkę  madka, będę  turlał! ).  Mła w związku  z  tym tylko  dwa  szkła  urządziła świątecznie (  próbnie )  i  podgląda reakcję  Mruta.   Jak  zobaczy  łapę  sięgającą  to   te  szkła  zacelofanuje  i   zakończy tegoroczne świąteczne  ustrajanie szkieł i  nie  tylko  szkieł ze  względu na  młodzieńczą  niedojrzałość Mrutiego. W  ostateczności Dziefczynki  i  Mrutek będą  mieli  chujinke  sauté, w  polskim  rozumieniu  tego  słowa!

Mrutek  banasiuje na podwórku i  jego złodziejstwo  staje się sprawą powszechnie znaną. Przeważnie kradnie  pieczywo  (bułeczki  chrupiące ), które  traktuje  tak  jak   koty  traktują upolowaną zdobycz.  Hym... kot  cywilizowany? Dziefczynki w związku z niskimi temperaturami mają   nieco  schłodzone  temperamenty, za to uczucia  rodzinne   w  nich  się  wzmogły. Mrutek  został dopuszczony  do  wspólnego  zalegania  na  poduchach ( do tej  pory  mógł  zalegać  na  kocyku ) a on  ze swej  strony nie  rzuca  się  na  cudze  miski podczas ładowania  w  nie  żarełka  tylko  szanuje  kolejność  dziobania. Szpagetka  doszła  już  do  siebie  po  tej  przygodzie z wątróbkowym  obżarstwem i  teraz  usiłuje  wyżerać  w  nadmiernej  ilości wszystko  inne  kocie.  Muszę  tym   "odbijaniem  sobie"  sterować  coby znów  cierpiąca  się  nie  zrobiła. Sztaflik  i  Okularia  namiętnie  patrolują  teren  ale  po  ostatnim  Grunwaldzie fabryczne majo  gdzieś zabawy.   Ze  swoich  budek  fabryczne przeniosły  się    do  strażniczej budki i  wychodzą  z  niej niechętnie, bo  wszystko  przegrywa  z  budkowym  grzejnikiem. Żadne  ryki  zachęcające  Sztaflika  i  popiskiwania  Okularii   tego  stanu  nie  zmienią.  Dziefczyny  wracają  z  patrolu  wyraźnie  rozczarowane. Szpagetka   i  Mrutek  olewają  patrolowanie, w  domu  są  ciekawsze  rzeczy  do  zbrojenia, znaczy  się  do  robienia.

Z okazji blackfridaya mła  uskuteczniła zakup  biletu obustronnego na  Sycylię i  to  był  jej  jedyny  zakup z  tejże  okazji.  Tak  po prawdzie  to  ona  nawet  nie  zamierzała się  w  tłumie  spragnionych przecen  ściskać    ani  po  internetach  szlajać, choć  po prawdzie  powinna  polować  na  dwie  rzeczy: smartfona  i trepki. Ale  miała  to  gdzieś  i  słusznie bo  trepki  wyśledziła  Mamelon  a  smartfon  zostanie  zakupiony  ze świąteczno - noworocznym  rabatem. Tak, tak, mła   musi  się  niestety zasmartfonować  w  związku  z koniecznością  bezstresowego odprawiania się  na lotniskach,  poruszania  w  miejscach  nieznanych  i.t.d. . Mła   ogląda  Samsungi  bo  Huajhuje ponoć  mogą  donosić  na  nią  do  Pekinu (  ciekawe  czy  Samsungi  donoszą  do  Seulu?  ).  Rodzina  i  przyjaciele  z  tej  konieczności  zasmartfonowania  mła  zadowoleni, mła   jakby  mniej  ale cóż  robić? Technologia zmienia  nam   życie.

Oprócz  technologii to życie   usiłują  nam  zmieniać  durni  politycy wszystkich  szczebelków  swoimi  nie  mniej  durnymi  przepisami. Klasyka - jak  obciążyć  obywatela  obowiązkiem  który  spoczywa  na  państwie? Znowu  gramy  w  śmieci  ale  tym razem  ludziska uzbrojeni  w  smartfony  (  tak, technologia  czasem  się  naprawdę  przydaje ) filmują  jak  te posegregowane  śmieci  lądują  w   śmieciarce  posiadającej  jedną  komorę.  I to  nie  są jakieś  pojedyncze  ekscesy, dzieło  wielogodzinne  można  by  z  tych  filmików  zmontować! Któś  cóś  wspominał  o  jakiś  karach  dla obywateli? Taa... niech  najsampierw  państwo  czy samorząd wypełnia  swoje obowiązki  względem  tychże  obywateli i  zlikwiduje   łamanie przez  się  przepisów.  I  przede  wszystkim  niech  zatrzyma  import  śmieci do  Polski! Mła  jakoś  przywykła do  tego że nasze  państwo kartonowe, ale  za  cholerę  nie  może  przywyknąć  do  tego  że  karton  jakby  zawilgotniał, pleśnieje   i zaczyna  się rozpadać. Kuźwa, płacę  i  wymagam! Od  tygodnia  walczę  z  efektem zarządzania  służbą  zdrowia i guzik  mła  obchodzi że  to przez  wieloletnie  kretynizmy  rzundzących jest  jak  jest.  Pretensje  mam  do  obecnie  zarzundzających  bo  mieli  cztery lata  żeby  cóś  z  tym  zrobić  a  takiego  burdelu jaki  obecnie mamy  w "zdrowotnictwie"    to ja  od  czasów  złej  pamięci  komuny  nie  oglądałam. Jak  efektów  nie  będzie  to  w końcu  naprawdę przestanę  płacić  i  przeniosę  się  do  Szarostrefii  albo  do  innej  Portugalii ( co  obecnie  zdaje  się  stawać   dość  powszechną  praktyką tzw. byznesu ).

Te  wszystkie  Banasie - Srasie  to  piccoletto przy  radościach  codziennego  życia  jakie nam się  codziennie  funduje, ot ropiejący czubek  solidnie  nabrzmiałego  wrzodu. Na razie  paciorki  zmawiam  w  intencji  lekkiej  zimy, może  smog nie  zadusi  Dżizaasa a  ja  nie pójdę  z  torbami z  powodu  ceny opału. Opowieści  zarzundzających nami dyletantów  staram  się  nie  słuchać ani  ich  nie  czytać,  oni  prawie  wszyscy  są   stabilnymi  emocjonalnie  geniuszami.  Większość  nawet  gminami o liczbie  1000  mieszkańców  nie  powinna  zarządzać a  na  normalnym  rynku  pracy  nie  miałaby  czego  szukać i to  nawet  w  dobie   braku  pracowników (  która to doba  zdaje  się  długo  nie  potrwa,   w  mieście Odzi, przynajmniej  i  dla  tych  mniej  wykwalifikowanych  ).  Jedno  co  dobre  że  lud  pińcetplus cóś  jakby  wyczuł że El  Dorado  się  kończy,  kochane  podwyżki wyraźnie  robią  pozytywnie  na tzw. rozsądek. Opowieściami  o  dumie  narodowej  miski  się  nie  wypełni a pińćet  to teraz  w  rachunki  wchodzi  aż  niemiło. Dobra,  koniec  tego  bo  się  jadem  własnym  zaplwam!


Mła  chyba  popełni na  osłodę  życia  Linzertorte. Jako posiadaczka sporej ilości  starszych  ciotek  zdanych  na  naszą  tzw. służbę  zdrowia, mła  ma  prawo  do  osłody życia.    Mła  wie  że jej  kręgosłup  się  z  tym  nie  zgadza  i nawet  usiłuje   gniewnie  tupać  kręgiem ale  mła  po prostu  czuje  że  musi  i że  nie ma  że  nie ma.  A  poza  tym  jest  paskudnie  i  deszczowo, koty  tylko  czekają żebym  położyła   nową  warstwę  farby  na  mebelku (  zabawa  w  ślady, druga  z  ulubionych  zabaw  Sztaflika i  Mrutiego  zaraz po katowaniu   Burczysława ) a pieczenie  ciasta  załatwia  dwie  rzeczy.  Po  pierwsze  to w  kuchni  jest   rozleniwiająco  ciepło a po drugie to  po  domu  niesie  się  zapach (  i  nie jest  to  zapach perfum " Coco" które  Mamelon  nabyła  w ramach  powalania  siebie  i  otoczenia  czymś co jest  skondensowanym  do  bólu odpowiednikiem  "Być  Może" -  Mami  znów  dała  się  nabrać  sklepu  internetowemu, a  mówiłam coby poczekała  z  nabywaniem  pachnideł na  włoskie  wakacje bo i  taniej  i  oryginalnie ). Ciepło  koty  uśpi   i  mła  będzie  mogła  w  spokoju  poczytać książkę, co  jej  się  słusznie  należy. Amen.


P.S. Mikołaj  w  tym  roku  bardzo  dziwny, kazał  spadać  mła  po  dotację  a  nie  się  naprzykrzać roszczeniami.  Sławencjusz  za  to normalny, doniósł  był  że   "niemnieckie ciemiehrniki" zakupione  dwa lata  temu zaczynają  kwitnienie. Jak  przestanie dżdżyć  to  mła  pójdzie  sprawdzić  jak  się  jej  ciemierniki sprawują w  Alcatrazie.

25 komentarzy:

  1. Kup bardzo duże akwarium. Postaw na sztorc. Wsadź do niego chuinkę. Ozdób niezmiernie. Odwróć dziurą do ściany. Ciesz się obserwacją kociołów szturmujących pancerne szkło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym, no to prawie wymarzona szklarenka mła. Zakup dużego akwarium byłoby chyba możliwy jedynie z pomocą dotacji z Eurolandu. No bo jak nie stamtąd to skąd? Mikołaj się wziął i wypiął! A mła wyluzowana z kasy po tej lekstryczności. Z kolei małe akwarium odpada bo i chujinka się nie zmieści i Mrutek przestawi bezproblemowo. Jest jeszcze opcja oglądania chujinki na łobabrazku. :-)

      Usuń
    2. Masz wysokie pomieszczenia? Podłaźniczka byłaby następną wyrafinowaną prowokacją. Już widzę jak skaczą, nie dolatują i spadają. Pytanie tylko, na co spadną.

      Usuń
    3. Zawszs można wstawić chujinke do kabiny prysznicowej, o ile sie ma przeźroczyste scianki w owej .Będzie oryginalnie😀😀😀

      Usuń
    4. Pierwszą która by skoczyła, nie doleciała i rymnęła była by mła! Już widzę drabinę, jodełkę i siebie instalującą. Od razu mła się przypominają porządki przedświąteczne w łazience sprzed paru lat i jej górna czwórka ( cześć jej pamięci bo stracona w sprzątalniczym boju ). Podłaźniczka zdecydowanie odpada. :-)

      Usuń
    5. I to są durne skutki posiadania wanny. Owszem, cielsko można wymoczyć ale chujinki się nie zainstaluje. :-)

      Usuń
    6. Ty się zając śmiej ale chujinka w kabinie to wcale nie jest zły pomysł. Masz pretekst by się myć przez całe święta. no prawdziwie świąteczna atmosfera i bożonarodzeniowy ciepły luz. ;-)

      Usuń
    7. 1. A kto Ci każe osobiście podłaźniczkę mocować, Zosi-Samosiu?
      2. Kiedyś widziałam akwarium na ulicy na wystawce. Może w mieście Odzi też by się znalazło? Poszukaj.
      3. Chuinka w wannie - to bardzo nowatorskie rozwiązanie - możesz ukrywać pod nią żywe karpie, a po Bożym Narodzeniu uwolnić do natury.
      4. Chuinka w kabinie - tak, ale musi mieć miętkie igiełki.

      Patrz, ile ciekawych opcji.

      Mam koleżankę, która jest choinkowo i nie tylko kreatywna.
      Kiedyś namalowała sobie choinkę na ścianie, a innym razem - to było piękne bardzo - z sufitu zwisały bombki na żyłkach tak zgrupowane, że wyglądały jak powieszone na niewidzialnej choince.

      Usuń
    8. Rzeczywistość skrzecząca mnie tę podłaźniczkę każe samodzielnie montować, chłopy nam się rozpełzły do zajęć pozadomowych.
      Bardzo duże akwaryjum bardzo dużo kosztuje a kto elektrykowi za robociznę będzie w ratach płacił? No ja się pytam kto?
      Chujinki łazienkowe to pieśń przyszłości, w tym roku mła nie ma siły na pluszcząco - ćwierkające karpie i tannenbauma w wannie.
      Na pomysł z żyłką odchodzącą od haczyka w suficie to wpadła Mamelon, ale jej uświadomiłąm że są tacy którzy potrafią się odbić z drzwi i karnisza i lotem niemalże lotopałanki pokonywać powietrzne przestrzenie ( Szpageton ). Pozostaje mi przemawiać do kotów czule i stymulować ich poczucie odpowiedzialności ( niektóre osobniki cóś takowego posiadajo). :-)

      Usuń
  2. Nagadasz się, nagadasz a i tak ozdóbstwa masz piękne! Zastanawiam się tylko, gdzie Ty masz miejsce na ozdóbstwa nie będące aktualnie w użyciu...?
    Mnie z kolei wzięło na porządki w tym roku. Nie wiem czemu, ale taki wewnętrzny imperatyw. Choinki, nawet naściennej w tym roku chyba u nas nie będzie. Tylko szopka, bo od kilku lat bez szopki sobie nie wyobrażam. No i jakieś gałązki i drobne zawieszki tu i tam.
    Maluj, maluj te mebelki, bo czekamy tutaj chyba wszyscy, żeby zobaczyć końcowy efekt :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mebelki to sobie poczekacie, oj poczekacie. Mła spała prawie całe popołudnie zamiast mebelkować czy piec. I to mimo pobierania połówki preparatu z żeńszenia. No snuj po całości!
      Ja się w tym roku nie zamartwiam porządkowo bo się muszę martwić czym innym i mi sił martwialniczych cóś nie staje. Szopka to jest dobry pomysł, mła też posiada ale nie wyciąga bo ona papierowy zabytek a koty szaconku nie majo. Ale można przyszopkować, tylko że trza o tym mła było myśleć w sierpniu! na bombki mła ma szafę ( nie szafkę ), taki jest pożytek ze starych kamienicznych mieszkań "z odpowiedniom wysokościom". :-)

      Usuń
  3. a ja mam generalnie w odwłoku tegoroczne świętowanie, 23go ląduję w Polszcze i z braku czasu na cokolwiek oddam się natychmiast lenistwu. cieszy mnie to niezmiernie i jakoś mi lżej na jestestwie w tym roku. a potem byle do 2 stycznia i można zapomnieć.
    w ogrodzie mieliśmy trzy dni w okolicach zero ale za to nie padało, nie wiem co lepsze, krokusy już wystawiają dzioby, chyba letko przesadzają. a kotostwo niestety zapada, polowa z nich to oddział geriatryczny, dziś wróciłam od weta z naręczem tabletków. zaczynam się bać.
    z racji zaposiadywania progenitury w wieku smartfonowym, jestem na bieżąco. młode rekomendują xiaomi i nie tylko one, pan naprawiacz w Polsce, który wymieniał mi szybkę mało się nie porzygał na widok marki mojego smartfojna i tez polecił. seria MI, ósemka albo dziewiątka lajt albo nie lajt tylko drożej. poza tym nazwa do wymówienia a nie jakiś huiwie. smartfojn to takie diabelskie urządzenie, którego chętnie bym się go pozbyła ale bez niego jak bez reki. pół życia mam w nim, zwłaszcza w podróży. onegdaj zachciało mi się przypomnieć serial ze słusznej epoki, 07 zgłoś się. pierwsza scena, porucznik wychodzi z więźnia, staje za brama, wkłada rękę do kieszeni, a pierwsza myśl jaka mi do głowy przychodzi to taka, ze wyjmie telefon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty masz w tym roku dziecinne świętowanie, a wiadomo dziecinne to prawdziwe. :-) U nas krokusy też wystawiajo łebki, zdaje się że tylko moje lodówkowe na pędzenie są zapóźnione. Co do "wiekowych" chorób kocich, przyuważyłam że Szpageton ma wrażliwy ogon, nie daje się dotykać i podgryza. Cóś czuję następną wizytę vetową i też się trochę boję.
      A gdzie donosi Xiaomi? Ja po ostatnim podejściu rozpoznającym zalety i wady sprzętu zaczęłam marzyć o szumiących lasach w których brak zasięgu. Na moje oko to srajfony niedługo zaczną same stepować, potem nami zarządzać a na końcu nas w nocy uduszą w wyniku wielkiego spisku srajfonowego. Zgroza! No ale wyjścia nie mam, choć tak naprawdę to ten srajfon do szczęścia mi nie potrzebny i tylko procedury go na mnie wymuszajo.
      Porucznik Borewicz też by nienawidził srajfona bo pułkownik z Zubkiem by go śledzili GPSem. :-)

      Usuń
  4. jeszcze nie wiedza gdzie donosi :D
    u nas często występuje brak zasięgu :D
    jeśli nie srajfony to Chińczycy na zjedzą, pałeczkami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła się po południu wyspała i teraz bez zmęczenia cieszy się swoją ulubioną porą na życie towarzyskie. :-) Niemożliwe że nie donosi, musi gdzieś klepać w mikroprocesory. Co to za srajfon, któren nie donosi? Wybrakowany?! U nas zasięg jest, niestety. Mła to głównie jest świadoma tego zasięgu zasięgu bo uczestniczy ( choć nie chce ) w życiu srajfonowym współpasażerów w komunikacji miejskiej. Łeee! Chińczycy nas nie zjedzo pałeczkami bo się z Azji nie ruszo, jak zwykle zapadno się pod wpływem wewnętrznych sprzeczności ustrojowo - społecznych, pod wpływem których to państwo zawsze zapadało się po cudownych okresach prosperity przez całą swoją historię. To co może nas naprawdę zeżreć to rodzi się w Afryce, ale w tym wypadku pałeczki odpadajo.;-)

      Usuń
    2. Z Afryki przyszliśmy (ponoć) no to znowu przyjdziemy. Nihil novi. Panie tentego.

      Usuń
    3. Tzw. nowa fala, mła się tylko boi żeby to nie było tsunami. ;-)

      Usuń
    4. nie napisałam, ze wogle nie donosi tylko, ze jeszcze nie wiadomo komu. zresztą, sramsungi, huiwie czy inne to one i tak wszystkie skośne i po jednych piniondzach, wiec nie ma co kombinować. zresztą gugle tez śledzą i wszystko inne tez, olał.
      o tych z Afryki napisał już w 1973 Jean Raspail, Obóz świętych, żadna wiec to nowina ;)

      Usuń
  5. Gratuluję zakupu z blekfajdeja! leć na Sycylię, potem wszystko napisz, a ja sobie poczytam... Ja już wiem, ze nigdy tam nie polecę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie należy nigdy używać słowa nigdy. ;-) Człowiek myśli że czegoś nie zrobi a potem się budzi na jakimś dziwnym lotnisku w Hameryce Południowej. :-)

      Usuń
    2. Ha. A u nas smartfonuje mój, ja natomiast niby mam takie ustrojstwo ale wyłączyłąm mu internet i się zastanawiam, czy jak ja mu wyłączę, to on sam se włącza w cichości i sekrecie i donosi czy taki mundry jeszcze nie jest?

      Usuń
    3. Ponoć donosi cały czas bo z niego pytla i kabel. Wyłączanie neta nic nie daje bo i tak Matka Smartfonów z Pekina potomstwo namierza. ;-)

      Usuń
  6. Nie powiedziałabym że ,,nudnik" Nawet nie wiesz jaka jesteś szczęściara, że umiesz stworzyć taki klimacik :D. Obleciałam wczoraj dokładnie...5 sklepów w poszukiwaniu jakiejś... jakiejkolwiek ozdoby pod tytułem - świąteczny wystrój do domu i klapa. Owszem, było tego mnóstwo! Ale... ale... nie umiem powiązać ze sobą rzeczy :/. Wyszłam z niczym... nie, ze świadomością, że inna osoba, która umie to coś, to by wyszła z załadowanym pół koszykiem jeśli nie całym... Jesteś szczęściarą :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W tym roku moje ,,najcenniejsze" bombki również pozostaną w pudełkach. W zeszłym roku ze względu na Czarnosia, który nawet nie interesował się choinką w tym na dwie baby w tym kociakową wariatkę, która jako pierwszy kot w naszym stadzie lata po wszystkim. Wcześniej było to tylko w sferze usłyszanych informacji, że kot tak potrafi. Przywiążemy choinkę ale obawiam się, że może to być za mało.
    Świetny prezent świąteczny - myślę o podróży. Bardzo podoba mi się, ze tak o Mła dbają i mają rację. Szczęśliwej podróży i pobytu i szczęśliwego powrotu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mła się wydaje że to jest tak "po wierzchu", świąteczny klimacik tak naprawdę tworzy cóś zupełnie inszego. To moje bombkowanie to raczej takie upiendralctwo i upieprzalnictwo sklepowe. Muszę Ci napisać że w zalewie świątecznictwa które nam się po sklepach rozpełza już w listopadzie to mła tyż się poruszać ( a może pływać bo to zalew ) nie potrafi. Za dużo i w ogóle. Mła sobie kupiła myśki z drogerii, saneczki z Leroja i upieprzyła słoik ze starych pomarańczy i anyżu gwiaździstego z tymi myśkami i słojem. Z drugim słoikiem obyło się bez kupowania nówek ( no dobra, jedna szklana wewióreczka ). Co do podróży to ona kupiona teraz ale odbędzie się dopiero w marcu, mła przedtem musi pospłacać co ma do pospłacania a nie tyłek po świecie wozić. :-)

      Usuń