sobota, 14 grudnia 2019

Codziennik - ćwierćsprztąlnik


Ostatnie  malowanie   mebelka skończyło  się  tym że Mrutek  chodzi  w  subtelnej  oliwce od  ogona  po  uszy.  Na  podłodze  ciapki w  tym  samym coolorze, mebel  ponownie przeszlifowany  a  mła  wkarwiona,  Mamelon  zadzwoniła do  mła  w  porze  karmienia  stada i słyszałam  w  słuchawce  jej  rechot  kiedy  mła  dyscyplinowała  koty.  Nie  da się  ukryć że   kocia  paskudność  eskaluje.   Dziwne  zachowanie  Szpagetki którym  się  martwiłam okazało  się przygotowaniem do roli.  Szpagetka  gra  Mrutka  vel  Banasia, złapałam  ją  z  łapami  w moim   jedzeniu  i  mało  mnie żuchwa  nie  odpadała  kiedy  zamiast   Szpagetczynego  protestacyjnego skrzeku "Mami, mami" (  bo  rzuciłam  się  by  bronić  swojego ) usłyszałam  wydobywające  się  z  jej  gardziołka "Madka, to  jest  dobre!".  No  porykiwała  niemal  basem! Dwa  Banasie  z  możliwością  pozyskania  dwóch  następnych  to  za  dużo  jak  na  mła, tak  się  nie  da. Nawet  nie  chcecie  wiedzieć  gdzie  mła  ostatnio  była zmuszona  śledzika  spożywać (  pod  zamkniętymi  drzwiami  duo Banasie  ryczało  zgodnie "Dej!" ).  Mła  będzie  musiała naprawdę  się  wziąć  za  wychowanie  kotów  bo  sytuacja  robi  się  dla  niej  niewesoła a  wychowanie  kotów  to  zawsze  jest  rzecz  wymagająca  z  jej  strony  solidnego  samozaparcia (  bo mła  uwielbia  rozpuszczać i rozpieszczać swoją  żywinę ).  A  Mruciu  był  takim  grzecznym  kotkiem  kiedy   do   domu  przyjechał, no "ja  nie poznaję  kolegi" że  tak  sobie zacytuję.



Ciotka  Elka  jest  już  po  rozgrywkach  ze  służbą  zdrowia, szpitalne  badania ( uff,  wyniki ma  w  porzo ) kosztowały  ją hym... tego...  masę  zdrowia.  Na  ostatniej  prostej  Ciotka  Elka  wręcz  kipiała  mniłością  do świata.  Szczerze  pisząc  to  nie  powinnam  szaleńczo rechotać  ale  nie mogłam  się powstrzymać  kiedy  na  czule  kontrolny  telefon  Włodzimierza  chcącego  ustalić  na  jakim  etapie  badań   jest  Ciotka Elka - "Eluniu, gdzie  jesteś?" - moja zważająca  na  formy  Ciotka ryknęła - "K...a, w  prosektorium!!!".  Ciotka  z  lekka  się na  mnie obraziła  za  ten  rechot ale  poczucie  absurdu  wzięło  i  we  mnie  rechotem  wybuchło a  wybuch  jak  wiadomo  trudno  jest powstrzymać. Zaryczałam  mimo  tego  że  wiem  iż  nerwy  u Ciotki  Elki w  strzępach i  jeszcze  trochę przebieżki  po  szpitalnych  korytarzach mogło  się  dla  niej rzeczywiście  nie najlepiej  skończyć. Z  moją  drugą  Ciotką  zalegającą  w  szpitalu  też  jest  lepiej   bo o  drugiej  w  nocy  zadzwoniła  do  siostrzenicy  z  ciężką  pretensją o  stan  fryzury w  której musiała  się  udać  do  nemocnicy. Zażądała  wałków, szczotki   i lakieru, po  mojemu  idzie  znaczy  ku  wyzdrowieniu.  Badania  też  pozytywne a  Ciotka Basia  z  dnia  na  dzień  silniejsza, wymogła  nawet  ustawienie  parawanu przy  wyrku  z powodu  tego że  świat  ją  obserwuje  kiedy  nie  jest w  wyjściowej  formie (  jak  znam  życie  zaraz  będą  pretensje  że  odgradzają ją od  świata, he, he, he ). Tatuś  ma  spotkanie  chirurgiczne dopiero  w  styczniu, więc  będę  miała  króciutki  oddech  międzyszpitalny.



Mła  usiłowała  cóś  politycznego przejrzeć  ale   ją  znudziło.  Na  wszelki  wypadek  dopilnuje  tylko  by  sprawę jej sąsiada prowadził  sędzia z  właściwymi  uprawnieniami (  i po co  to durne ustawy uchwalać  jak  ludzie  i tak, pilnując  własnego  interesu,  będą chcieli  orzeczeń  wydanych w  sposób  prawidłowy, tzn. w  zgodzie  z nadrzędnym  dla nas  prawem  UE ).  Odnoszę   wrażenie  że  sprawa   nowej  ustawy  ma  niejedno dno  (  no niby  to  nie logiczne  ale   jak to  już  jeden  pan  zauważył "Kiedy  myślałem  że  jestem  na  dnie,  usłyszałem  pukanie  od  spodu" -  niby  cytat  nie  bardzo  o  tym  ale  o  tym ). W  GB koniec  hamletyzowania i  w  końcu zrobią wielkie  odejście  a  potem  wielką  reformę  u  się,  choć  mła  nie  wyklucza  sytuacji że z  tego  bicia  piany  będzie  formalne  wyjście   a  wszystko  zostanie  po  staremu  z   jednym  wyjątkiem -  GB  będzie  płacić  i  mieć  g....  do  gadania. Taa... im  więcej  zmian  tym  bardziej  się  nic  nie  zmienia. A  powinno.  O europejskim  szczycie  klimatycznym  i  naszym  na  nim  sromotnym  zwycięstwie   zmilczę bo  to  rzecz tak  oczywista  jak  milion  elektrycznych  samochodów. Dla mła  istotną  wiadomością   jest ta o  zaostrzeniu  fitosanitarnych  przepisów unijnych bo  oznacza problemy ze  sprowadzaniem  roślin ze  Stanów ( irysy ) czy Azji ( japońskie rarytasy, które  już  teraz  są  potwornie  drogie będą miały  ceny  zaporowe  dla  mła  ). Jednakże  mła  rozumie że  tak  być  musi, tylko dobrze  by  było żeby   badania  były  na  tyle skuteczne że  rzeczywiście eliminowałyby  patogeny  czy  szkodniki w  "zielonych" transportach  komercyjnych. Jak  do  tej  pory  to problemy powstawały  raczej  przy  okazji  wielkich  zamówień (  taka  sama  historia  jak  z  chińskimi składnikami  leków, przeca to  zamówienia  koncernowe a  nie prywatne ).



W  sprawie  ciasteczkuff to  mła   ma  w  lodówce parę  rodzajów  "piernych" ciast (  odpoczywajo i  nabierajo  mocy ), lodówka  w  związku  z  tym  podejrzanie  wonieje  cynamonem i goździkami ( nuta  gałki  muszkatołowej mniej  wyczuwalna ).  Przy  okazji  mła  sprząta sobie  kuchnię,  w  asyście  rzecz  jasna  bo  zawsze  cóś się  może  trafić na  ząb.  Jednak   ciepła  końcówka  tygodnia spowodowała   większe zainteresowania  stada  dziką  przyrodą  czyli  Podwórkiem  i  Alcatrazem i  mła  w  związku  z  tym  nie  musi  się oganiać aż  tak bardzo  jakby  musiała  to  robić  w  nudne,  zimne  dni kiedy  koci  tyłek najlepiej  przenieść    do  cieplejszego  domku. Dzisiejsze  fotki  to upieprzalnik świąteczny i  sprawozdawczość  z   "zielonych  słojów".

26 komentarzy:

  1. A jak koteczki? Nie nęcą je te bombeczki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okularia nadal dzielnie stróżuje, Mrutek próbował podgryzać brzozowe gałązki malowane na biało ale szybko mu się znudziło. Za oknem ciekawsze sprawy się dzieją. ;-)

      Usuń
    2. U mnie ozdoby z gałązek i za twoim pomysłem też wazony obciązyłam :D

      Usuń
    3. Obciążenie wazonów sprawą podstawową, ciężko potem takiemu wazonu wywrotkę zrobić. Mimo starań. ;-)

      Usuń
  2. Rozpusta na wierchuszce trwa w najlepsze i coraz to durniejsze wymysły są wdrażane , a lud łyka i,jeszcze sie łudzi, że to na dobre idzie. Tfu, cholerajasnapsiakrew.

    Cudnie się rozrastają zielonosci w szkle!

    Kotostwo nieźle sobie poczyna, tez lubię rozpuszczać moje niuniusie😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie że lud się nie łudzi tylko wyszarpuje ile może zanim karnawał się skończy. Bo to że się powoli kończy widoczne tak że trzeba wyjątkowego zaparcia i wyparcia żeby sobie tego nie uświadomić.
      Zieloności idą naprawdę nieźle, bardziej mnie martwią niektóre doniczkowce niż to co się dzieje we szkle.
      A koty to po to so żeby je rozbisurmaniać! :-)

      Usuń
  3. Jak Ty to robisz, że wytkniesz parę gałęzi w jakieś szkło, przyrzucisz bombkami tu i ówdzie i to wygląda nieziemsko pięknie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WETKNIESZ. nienawidzę, nie cierpię literówek.

      Usuń
    2. No bo ja to robię tak: biere szkło, biere gałązki i biere bombki, a potem to łączę wszystko ze sobą. Nie pekluję ani nie zapiekam. Chyba cała sztuka polega na tym że bombków nie może być ani za dużo ani za mało. :-)

      Usuń
    3. Już ty wiesz za co.
      By the way; 18.12., 18.00 mówi Ci to coś?

      Usuń
    4. Na razie mła nic nie mówi bo mła jest głucha a nawet ślepa. Znaczy uświadom. Powód dyszenia chęcią mordu nadal nieznany, jam niewinna przecie jak to dziecię. :-O

      Usuń
    5. Zamordować chcę z czystej zazdrości, że Ci te kompozycje tak lekko z ręki spływają.

      A ta data - ma coś z niezawisłością sądów i demonstrowaniem wspólnego.

      Usuń
    6. Jak z zazdraszczania to morduj, mła byłaby oburzona gdyby to zawiść z żółcią mord spowodowała. Zazdraszczanie podpada pod afekt, znaczy są okoliczności łagodzące. ;-)
      Ja mendialnie jestem w niebycie, po ostatnich produkcjach naszego zarzundu musiałam odpocząć bo mnie przepona bolała. Wiem że się powinnam obywatelsko zamartwiać ale mnie wzięło i zwinęło po występie tego Tercetu Egzotycznego z Ministerstwa Sprawiedliwości. Chłopcy to naprawdę odjechali z naszego puebla, może niebo za bardzo im poskąpiło tego... kropli substancji szarej i substancji białej. No i przewodnictwa lekstrycznego. Zejście ze śmiechu tuż przed świętami odpada, nie mogę tego zrobić kotom i rodzinie, abstynencję sobie zarządziłam mendialną. Ale teraz się dorwę do info bo jak cza dać głos to ja dam i to donośnie! :-)

      Usuń
  4. Lubię Cię czytać to już kiedyś zdaje się pisałam,lubię takie poczucie humoru i twoje podejście do tzw.całokształtu.Nie widzę kociambrów czyżby poczuły wiosenne powiewy.Muszę też poczynić skórki pomarańczowe myślę że nawet komuś ofiaruję jeden słoiczek.Piasek do wazonu to świetny pomysł na jego stabilizację chyba tak zrobię.Bardzo ładne masz dekoracje, klimatyczne i ładne szkło eksponujesz.Może i ja się zmobilizuję. W środę będę na działce możę pozyskam trochę materiałów florystycznych, myślę o gałązkach zimozielonych i pędach dereni.Pozdrawiam Cię. Życzę spokojnych Świąt oraz zdrowia i powodzenia w Nowym Roku 2020 (ale to wygląda o jej)Pisz,pisz Tabaazo.Wanda z Radogoszcza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na poważnie życia brać się nie da, człowiek po prostu depresją przygnieciony szybciutko by z tego życia wyskoczył. Przy wytwarzaniu skórek koniecznie sprawdź czy pomarańcze są bio i niekonserwowane tym świństwem grzybobójczym, którego zmyć się nie da. Piasek do wazonu to było wielkie odkrycie Mamelona parę lat temu, jak wazon nieprzejrzysty to zdaniem mła najlepsza opcja stabilizacji. Mła teraz sobie pozyska chujinkę w doniczce. I ja Tobie życzę najlepszego, nie tylko na święta ale tak w ogóle. I żeby nam się dobrze działo! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak,tak bio.Dziękuję .Żeby nam się dobrze działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do konfiturowania przystąp! Tak jest Panie Sierżancie! ;-)

      Usuń
  7. Świetne są Twoje świąteczne ozdoby i nie wiem, czy nie będę musiała iść w tym kierunku, bo małpiszon york, czyli Gutek, bardzo nie lubi zmian zachodzących w otoczeniu i pruje japę, jakby ktoś w niego walnął. Ostatnio tak pruł się na telewizornię, a później na syna, bo właził za telewizor, a psu tego nie wolno robić - zasłonięte wejścia za.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje kotostwo jest tresowane w dziedzinie zmian otoczenia ale tak po prawdzie to nowe zawsze oswajają. Czasem to wcale nie jest dobre dla nowego. Madka musiała zrobić wykład ostatnio na temat ostrzenia pazurów. ;-)
      A szczekliwość ( pyskowanie ) Gutka w sprawie telewizyjnej - no bo to jest niesprawiedliwe! Sama przyznaj że niesprawiedliwe. ;-)

      Usuń
    2. Bogusiu, boski jest Twoj Gustaw, mialabym z niego pol rew ke caly czas.Dzieciuch taki😀

      Usuń
    3. Bo Gustaw tak naprawdę jest ciągle Guciem. :-)

      Usuń
  8. Pazurki przycięłam pare dni temu, bo jak już przy miziankach odczuwam haczenie o me ubrania to nie ma to tamto, nożyce w ruch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mła tylko sięgnie po nożyczki to następuje zanik kotostwa. Taki cud! :-)

      Usuń
  9. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń