piątek, 12 czerwca 2020

Informacyjnik z powodu duchoty czyniony




Parno i duszno, mła po próbie ogrodowania jak najbardziej czynnego wróciła  do chałupy bo myślała że padnie na powietrzu. Nic to, czas wolny wykorzysta. Koniec tygodnia i mła  poczuła że długi czy niedługi weekend to trza się zapoznać z wersją rzeczywistości obecnie nam obowiązującej. No jest  jak było - lewicujące dziennikarstwo prezentuje  nadal lękowy obraz świata ( choroba, prawica , zamieszki rasowe ) i naiwną wiarą że na ocean ludzkiej głupoty istnieje tzw. proste remedium, prawicujące dziennikarstwo tyż nadal pokazuje lękowy obraz świata ( zamieszki rasowe czyli inni winni, lewica i te jej cholerne wartości ) i naiwną wiarę że na ocean ludzkiej głupoty istnieje tzw. proste remedium. Mła jest już naprawdę stara jak ten Matuzalem bo jej ta zbieżność postaw  nie dziwi, ale  szczęśliwie  jeszcze nie zgorzkniała od tego "różnienia się" niby odmiennych opcji.  Prezentowany obraz świata  nie tyle napawa ją smutkiem co śmieszy, nic na to nie poradzi.  Usiłują nas  straszyć i ci z prawa i ci z lewa, a nawet ci którzy uważajo że są pośrodku. Strach się świetnie sprzedaje i nie wymaga od  odbiorcy  żadnych refleksji bo w straszeniu nie chodzi o to żeby się zastanawiać tylko o to żeby się bać.  Rozrywka taka, mało intelektualna ale za to powszechna.  No więc klik, klik, dyzń, dzyń, płyń mamono.




Z newsów które się w tym tygodniu uplingły jej ulubionym został ten o wojnie kapliczkowej. Mła czytała parę razy na różnych portalach bo najsampierw  to myślała  że to fejk i któś redachcyjny sobie jaja robi. Jak się okazało robi ale nie redachcyjny, mła się mało  nie zesikała  ze śmiechu kiedy do niej dotarło że to jednak prawda. Dorównaliśmy poziomem znanej z wyszkolenia amatorskiej w zasadzie armii szwajcarskiej,  która lubi błądzić to tu to tam, w końcu wszędzie są te góry. Zajęliśmy Zaolzie, na razie  jedną kapliczkę. No ale za to w pełnym umundurowaniu ( niech widzą że to my, Lachy ) i z bronią. Żadna tam hybrydowa ustawka, oficjalnie, bez zielonych ludzików, my nie Ruskie!  Pogoniliśmy  Pepików w sile dwóch,   jednego co chciał kapliczkę  wyremontować i drugiego  co chciał  kapliczce robić fotki. Mła sobie wysnuła że to dlatego że  Pepiki to jak wiadomo ateiści a my tu z misją rechrystianizującą  Europę i właściwie to nieważne  na czyim terytorium  bo jak wiadomo chodzi o siłę Najwyższą co ma we władaniu Wszechświat a z Najwyższą  Szarżą  się nie dyskutuje. A poza tym jak byliśmy w poprzednim sojuszu to też ich w 68 nawiedziliśmy więc o co kaman? Taka  tradycja od 1938 roku, najsampierw  z nazistami a  potem z komunistami u sąsiadów bywaliśmy. No cóż tu można w tym wyborczym sezonie zaćwierkać - jaka Thatcher  takie Falklandy? Przydałaby się jakaś parada zwycięstwa z Wodzem Naczelnym w roli głównej, oddziały by przemaszerowały, w końcu   wiktoria pelhrymovicka.

A ludowi dla uciechy ściepa narodowa na mapy i GPSy dla naszej armii którą jeden  facet o niejasnych kontaktach z naszym największym sąsiadem wziął i rozbroił a drugi facet, wyznaczony po tym pierwszym,  nad nią nie panuje bo podobno ma problem z panowaniem nad sobą. Potem mła nie mogła utrzymać moczu ze śmiechu bo wyczytała że w ramach wolności sumienia różnych podmiotów gospodarczych ( mła odkryła chyba dopiero w zeszłym roku że cóś takiego jak  podmiot gospodarczy ma w ogóle sumienie ) ciężko wywalczonego nam przez prawicę, po raz kolejny platforma handlowa stwierdziła że ona nie będzie sprzedawać książki bo ta książka jest be i narusza jej dziewiczo czyste sumienie. Reklama dźwignią handlu, dziełek  autora utożsamiającego się z prawicą nie trawię  bo  z niektórych trafnych diagnoz  historycznych potrafi wyciągać nie tyle nielogiczne co alogiczne wnioski dotyczące teraźniejszości ale zastanawiam się czy nie kupić knigi żeby przeczytać o co ten hałas.  A tak w ogóle to powinnam chyba ponownie zapytać naszego Pana Szewca o to czy toleruje jeszcze  moje poglądy bo nie wiem czy zanosić  te kozaczki  do podflekowania. Śmieszy mła ta   klasyczna  samojebka prawych którzy zaczynają piać o cenzurze bo dotknęło ich prawo które sami wymyślili w pocie czółka. Sasinowanie na całego - napiendrolić a potem się dziwić że napiendrolone! A na marginesie, J. Sasin proszę mię oddać moje ponad 2 złote podatkowe z tych 70 baniek wydanych na nie wiadomo co!!!




A potem mła się z lekka wnerwiła. Po lekturze dotyczącej Hameryki uciśnionej mła się zastanawia czy nie zapiać o zwołanie w mendiach społecznych ściepy na wysłanie jednego ze znanych lewicowych redachtorów w ramach dogłębnych studiów nad problemami rasowymi współczesnej Hameryki,  do jakiejś miłej, czarnej dzielnicy w dużym  hamerykańskim mieście. Metoda poznawania świata   à la dziekan Zajączek, któren był w gniewie  kopnął samochód jednego chłopca z murzyńskiej dzielnicy i miał  z tego powodu coś w rodzaju wypadku,  zdjęłaby te łuski co na powiekach niektórym wyrosły i widzieć przeszkadzajo. Problem jest bowiem dość oczywiście nie rasowy a klasowy, czarna czy biała czy też w ciapki, hołota to zawsze hołota. A hołubienie hołoty żerującej na społeczeństwie może i dawać złudzenie lewicowości niektórym redachtorom ale w rzeczywistości uderza w tych porządnych, najciężej pracujących, nieraz  za bardzo małą kasę, za którymi lewica powinna się ujmować.

Państwo cywilizacji  zachodniej,  nawet tak mało opiekuńcze jak  Stany Zjednoczone, zajmuje się salonem odrzuconych jednakże w Hameryce, mimo akcji afirmatywnej i innych działań których nie podejmowano wobec każdej mniejszości,  to zajmowanie się Afroamerykanami  nie dało cóś rezultatów. Po mojemu to dlatego że  to  ułomna bo ułomna ale jednak demokracja i każdy może zrobić tam ze  swoją wolnością co chce ( np. handlować dragami bo edukacja zajmuje za dużo czasu i pochłania zbyt wiele wysiłku a korzyści z wykształcenia nie przekładają się szybko na zyski ) i twierdzić przy tym że wszelkie jego działania to konsekwencje   wielowiekowego niewolnictwa. Paskudne jest to że lewicowi politycy i dziennikarze jeszcze  nad tym pieją,  w gruncie rzeczy protekcjonalnie - "Tak,  jesteś biedne i skrzywdzone dziecko, biedny  Ty nasz Afrykoktośtam Bambo.".  Zamiast traktować amerykańskich murzynów tak jak traktuje się normalnych , dorosłych ludzi, niepotrzebujących opieki, którzy mają zarówno prawa jak  i obowiązki,  traktuje się  ich jak dzieci i to takie  które mają deficyt  intelektualny.  Co najgorsze jako remedium na  "rasistowski kryzys" padają jakieś propozycje przepraszania za biały kolor skóry z którym się człowiek urodził. Co to jest jak nie rasizm? Mła czasem odnosi wrażenie że lewica nie bardzo by chciała żeby Bambo  przestał być Bambem a został szanowanym panem Bambooksonem, bo kogo by wtedy mogli zapieszczać i o kogo walczyć zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy  jakie ludzie mają choćby z korporacjami  ( dotującymi np. takich hamerykańskich "lewicowych" demokratów ).  Jak  tu żyć bez Bamba czy też Bambego?  On jest  bardzo potrzebną figurą, zakrywa różne brzydkości. Mła się zastanawia a jednocześnie bardzo tego  obawia czy po erze nadpoprawności politycznej nie będziemy mieli okresu  "szczerości do bólu" i czy aby zamordyzm  nie  będzie się jawił większości obywateli  jako najdoskonalsza forma rządów.




A poza tym w informacyjniku jest jak zawsze - kult celebrytów, koronawirus w odsłonach i mnóstwo reklam. Czasem się jakaś  rzetelnie podana informacja zaplącze, chyba  przypadkiem  albo niechcący i przez nieuwagę bo sezon wyborczy i jakoś wszystko ma się kojarzyć. Felietonów mła obiecała sobie więcej nie czytać, wyraźnie jej szkodzą na nerwy jak te wypiski redachtora lewicującego, który pisze pod tezę  za to w oderwaniu do faktów ( spuścizna Marata czy co? ).  Tzw. prawica  śmieszy a lewica wkurza, mła się zastanawia czy nie odpuścić sobie doinformowania się w przyszłym tygodniu, zdrowie psychiczne jest ważne.




Za ozdóbstwo dzisiejszego wpisu robią prace  Fredericka Carla Frieseke . Głównie damy, parasole i sjesta. Jest nawet posiłek w wyrku, taki w sam raz na dzień w którym nie trzeba się zwlekać wcześnie z wyra. Damy  bardziej naturalne niż Czachórskie, jak dla mła to paszące  do czerwcowych ciepłych dni. Muzycznik zdrowo relaksujący, mła bardzo lubi ten nokturn Borodina, ma nadzieję  że Wam też przypadnie do gustu i nieco osłodzi to popluwanie jadem przez mła. A w ramach uszczęśliwiania pieśniami niewolniczymi tegoż samego Borodina część Tańców Połowieckich z opery "Kniaź Igor". Ulecieć na skrzydłach wiatru od tych cholernych Kumanów vel Połowców do słowiańskiej ojczyzny. W końcu łacińskie sclave  czyli niewolnik będące źródłosłowem dla  angielskiego slave miało być ponoć ( ponoć bo teorie są różne ) określeniem jakim obdarzono ludzi dziś zwanych Słowianami. Może by się obrazić albo co, slave a Slavic to cóś blisko. Już czuję się prześladowana, może się mną jaki lewicowy redachtor zaopiekuje i zrobi mię akcję afirmatywną pod tytułem dostęp do priorytetowych irysów dla   potomkini niewolnych?  A pańszczyzna? Te irysy to za mało, paproci rarytetnych chcę! I łóżka z baldachimem dla Szpagetki, ona jest czarna!



14 komentarzy:

  1. Dziś wąchałam i jaśmin i białe róże. Mieszanina tych zapachów jest niezła, ale tylko przez chwilę i wolałam nos wsadzić w pojedyncze kwiaty róży i jaśminu. Teraz idę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malarstwo sjesto-we nawet niezłe, aż mi się zachciało drzemki, tylko przypomniało mi się, że Gutek ma w planach jeszcze jeden spacer, a ja wraz z nim... Pozdrawiam

      Usuń
    2. Na szczęście koty takie bardziej samoobsługowe pod względem wyjść bo mła wczoraj po podlewaniu na momencik się przyłożyła. No i się obudziła cóś kole siódmej obudzona rykiem głodnych kotów ( Nawet Szpagetka się pultała choć przeca do niedawna każde pochłonięcie pokarmu przez nią to był wielki oddech ulgi dla mła ). Z wonią jaśminowca i róży to dla mła jest tak że albo jedno musi przeważać albo drugie. szczerze pisząc to mła lubi żeby zapach jaśminowców uzupełniał zapach róż a nie odwrotnie. Teraz jednak nadchodzi czas kapryfolium i ten zapach przebije wszystko. A z zupełnie innej beczki to mam nadzieję że z Gutkiem znosicie upały z godnością. :-)

      Usuń
    3. Upałom mówimy nie, ale niestety nie ma od nich ucieczki i z tego powodu dzienne spacery Gutka są skrócone do minimum, a tak by było fajnie, gdyby wyjazd doszedł do skutku. Las, prawie jezioro i doborowe towarzystwo...

      Usuń
    4. Upały są dodupne, mła zalega doma ale koty to opalanko na całego. Kąpiele słoneczne a potem wygrzane ciałko bach do cienia. Żyr to tylko wołowina surowa i to najlepiej do ust podawana. Ech... mła tyż się wyjazd marzy, taki z wodą ciepłą i falującą. Najlepiej to baaardzo dużą wodą, Ocean czy cóś. i żadnych info covidowo - wyborczych, tylko bryza. :-)

      Usuń
  2. Dzień duszny, ale za to wieczór... jak marzenie. Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Maksiu, przycięłam wzorcowego komara w ten słodki wieczór. :-) Ja wypoczęta ale to co miałam zrobić wieczorkiem robiłam dziś rano, lekko ni ma. ;-)

      Usuń
  3. Malarstwo bardzo ok. Część bym nawet chętnie ugościła. Obawiam się jednak, że nie doczekasz się ani dwóch złotych, ani reszty, zwłaszcza baldachimu dla cesarzowej Szpagetki. Może i dobrze, pomyśl, skoro przy składaniu zamówień za które płacisz są kiksy, to co byś dostała? Na pewno nie to co chciałaś, a kto wie czy nie z jaką zarazą. Mnie niestety puściły nerwy po środowych i dzisiejszych spacerach i musiałam spuścić parę. Trochę pomogło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że mła się nie doczeka zaczyna w niej buzować złością, charakter u mła taki niedobry. Po konsultacji ze Szpagetką oficjałka jest taka - z baldachimu nie rezygnujemy za to chcemy jeszcze wachlarz "za inwalidztwo". I nie życzymy sobie kiksów ani zaraz bo wyciągniemy konsekwencje ( tylko Pasiak robi jeszcze co uważa i nie słucha kiedy mła grozi konsekwencjami bo nie zapoznał się ze spryskiwaczem ). Co ja Ci po spacerku miejskim mogę napisać - toż ja z miasta Odzi piszę, he, he, he. ;-)

      Usuń
  4. Z wachlarzem ostrożnie, chyba że z obsługą w pakiecie. Co do spacerów i ich konsekwencji, to nadal mną rzuca. To jest śmierć całych starych dzielnic mieszkalnych, najnowszy spacer był tylko po dwóch, a w pozostałych dzieje się dokładnie to samo. A Katowice pięknieją i kwitną, co z zazdrością obserwuję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wachlarzem i ostrożnością to masz rację, mła by mogła graba ze zmęczenia odpaść po żądaniach Szpagetki. Co do miasta Twojego to mła może Ci tylko tyle napisać że ludzie którzy od czasu do czasu w mieście Odzi bywajo twierdzo że ona się zmienia i w ogóle. Mła cóś to słabo postrzega bo jej zdaniem zmienia się ale nie zawsze na lepsze i nie tam gdzie powinna. W Katowicach bywasz a w Częstejchowie mieszkasz, ta różnica między bywaniem a mieszkaniem może mieć duży wpływ na to jak miasto odbierasz. :-)

      Usuń
  5. O bryzie pisząc, Agniecha wróciła z tygodniowego pobytu nad pustym Bałtykiem, o pustych plażach po horyzont i bez dostępu do informacji. Ufff, co za ulga dla mózgu. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, a wszystko co mła ma zaplanowane na nadchodzący tydzień samo się zrobi jak mła będzie nad Bałtykiem wypoczywu robiła. Pora na wypoczynek dla mła to minęła wraz z końcem kwietnia, teraz to do września trza jej czekać. W związku z tym ona strasznie wypoczywu robiącym zazdraszcza.

      Usuń
    2. Ach nie masz co zazdrościć już. Wróciłam, liczę straty w ogrodzie, leczę psa i myślę sobie, że następny wypad też dopiero we wrześniu. Może.

      Usuń