poniedziałek, 1 lutego 2021

Luty vel sieczeń vel strąpacz

No i mamy drugi miesiąc roku. Zastanawialiście się  kiedyś nad tym że nasze miesiące mają  insze nazwy niż w zachodniej części kontynentu, gdzie w nazwach  miesięcy łatwo znaleźć łacińskie  źródełko. U nas po słowiańsku, oryginalnie większość  miesięcy nazywamy.  Taka  w nas słowiańszczyzna niedobita. Zresztą  nie tylko w nas bo podobnie jest u innych Słowian, z wyjątkiem Rosji gdzie nazwy miesięcy zapożyczone  z łaciny zostały upowszechnione  dzięki cerkiewnej grece ( wiem że to zdziwne ale tak właśnie było ). Podział roku na dwanaście miesięcy upowszechnił się w Polsce wraz z przyjęciem chrześcijaństwa, ale  nazwy łacińskie miesięcy nie przyjęły się na polskim gruncie. Na początku  XVI wieku pojawiły się nazwy polskie, powstałe z przeobrażenia starosłowiańskich słów.  Podejrzewa  się  że wyraz luty pochodzi od praindoeuropejskiej formy leṷ-to-, będącej imiesłowem biernym oznaczającym coś odciętego albo posiadającego ostrą krawędź.  Znaczy czegoś ostrego i groźnego. Stąd późniejsze słowiańskie przeróbki  i wreszcie polski luty czyli  ostry, groźny, srogi. Nijak  się  to ma do  poczciwego łacińskiego Februarius, utworzonego od czasownika februare określającego czynność czyszczenia. W kalendarzu rzymskim luty był ostatnim miesiącem przeznaczonym na obrzędy oczyszczające. U nas co najwyżej zamawiano ciepło, coby prędzej nadeszło. Pierwotna słowiańska  obrzędowość przetrwała  pod   pokrywką katolicyzmu, wszak luty bywał nazywany gromnicznikiem  od obchodzonego  2 lutego święta Matki Boskiej Gromnicznej ( taa... Gromnica Perunica ). 

Zgodnie z obyczajem   chrześcijańskim nazywano też luty mięsopustnikiem, to od słowa mięsopust będącego końcem karnawału ( trzy ostatnie dni karnawału określane były w staropolszczyźnie mianem mięsopustu ) i zapowiadającego Wielki Post. Jednakże najpopularniejsze były określenia takie jak luty, sieczeń  czy strąpacz, wszystkie odnoszące  się do ostrej aury i wszystkie utworzone  od przymiotników. Luty nie zawsze był groźny, mamy i takie przysłowie czyli mundrość ludową "Czasem luty się zlituje, że człek niby wiosnę czuje; ale czasem tak się zżyma, że człek prawie nie wytrzyma". W  tym  roku zdaje  się nas  czeka wersja prawdziwie lutego lutego. Mła czyta prognozy i jej się zimno robi i koszty paliwka liczy. Oj, nie ma lekko!Kotom oczywiście wsio ryba  bo dla nich luty  to Miami ( dzielnica Caloriferos ) no i Święto Kota podczas którego odchodzi łasowanie  na całego,że tak sobie rymnę.

Dzisiejsze fotki są sukinkulentowe ( fascynacja widoczna  nawet na pierwszej foci )a w  muzyczniku cóś na rozgrzewkę ( w mieście Odzi rano było  koło  czternastu na minusie - nawet pieski nie chcieli za bardzo  wychodzić a kotowie udawali że śpio ).


8 komentarzy:

  1. Wcale się pieskom i kotkom nie dziwię. Też bym wolała nie wychodzić i udawać, że śpię.
    A styczeń to od czego? Może to on był sieczeń, jakoś mi pasuje.
    Z fascynacji, to tym razem trzeci od dołu najsłuszniejszy jako obiekt fascynacji, a i ustawka pokazująca różne przejawy zjawiska fascynacji. Wiosennie, zielono i aż mi milej 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już idzie to zapowiadane ocieplenie bo pod wieczór koty ruszyły doopska ( z pieskami mła dopiero wylezie ). Wszystkie z wyjątkiem Szpagetki która rozwaliła się na wyrze i chrapie z czterema łapami w górze ( Małgoś mi doniosła że Szapgetka stojąc w donicy z sukulentami obserwowała ptoszki i jakby powarkiwała czy cóś ).
      Styczeń podobno jest od styku starego roku z nowym, kiedyś nazywał się tyczeń. Taka kalendarzowa nazwa raczej, nie auralna.
      Trzeci od dołu na razie jest zagadką ( bo mła kupowała sukulent mix, tak to sprzedajo w marketach ).
      Za wiosną mła coraz bardziej tęskni, im bielej na dworze tym ona mocniej zieleni spragniona. :-)

      Usuń
    2. A ja gdzieś czytała, że tyczeń był, bo się wtedy tyki/tyczki w lesie wycinało. Ale nie pamiętam źródła, to się nie liczy...

      Usuń
    3. Liczy się, liczy. Koncepcje so różne. Jedno jest pewne - ni ma januarego, jest styczeń. ;-)

      Usuń
    4. Ten połyskujący zielony wazon... On malowany? Takiego połyskującego szukałam, ale same malowańce mi wpadały w oko. Różowość na nim widzę😀. Czy to Ty, wróżko Edno?

      Usuń
    5. Tu Edna, to ja w tym wazonie. :-) One nie połyskują, ani jeden ani drugi nie jest metalizowany. To zwyczajne chamskie szkło, tzn. jeden z nich ma bąbelki powietrza i to cała jego uroda. One tylko tak odbijają światło bo dzień był jasny i słoneczny. Jeden jest z Yózka, drugi z Home and You. Oba rzecz jasne uczciwie przecenione.

      Usuń
  2. Te piękne karczochy to świeczniki ? Cudna kompozycja w zieleniach. Sukinkulenty bardzo lubię, ale mam za mało parapetów, upycham je w łazience i sypialni, dobrze sobie radzą , mimo mojej niezbyt troskliwej ręki. U mnie nie aż tak mroźno , ale też biało - tęskniłam za taką zimą, więc na razie się nią cieszę, siedząc na zdalnej. Co prawda dostałam rachunek z gazowni, który przyprawił mnie o wstrząs i palpitacje, ale ponieważ innego nie spodziewałam się , płaczę i płacę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes, to świeczniki. Mła je cierpliwie uchodziła znaczy warowała aż raczą zrobić na nie 75% przeceny ( co trwało niemal dwa lata ). Mła jest cierpliwa bestia. Moje rachunki za paliwko powodujo u mła depresję, no ale co robić - pan Obajtek musiał te gazetki internety kupić, Kubicę zasponsorować, pieniędze na partię wyłożyć a to wszystko przekłada się na cenę opału. Mła jeszcze troszki parapetów ma ale musi uważać bo kotowskie, które parapety uważają za przestrzeń własną mogą się zbiesić. ;-)

      Usuń