piątek, 3 września 2021

Codziennik - pomysł mła na jesienno zimowy czas

U mła zmiana w zachowaniu  kotostwa. Koniec wojenek wewnętrznych, towarzystwo  czuje zazdrość straszliwą o kotowskie Dżizaasa i się integruje! Mrutek i Szpagetka w jednym wyrze, wtulenie typu tyłek  - głowa, mruczenie i przednie łapki oparte  na cielsku mła. Mamy  cię, posiadamy, mruczymy, zylujemy i masz nas kochać!  Jak  mła się  przewróci  na  drugi  boczek to Sztaflik z Okularią   z mruczeniem i łapkami posiadającymi  już czyhają.  Pasiak obstawia  głowę mła. Dziś  w nocy mało nie poddusiły mła. Rano miłość do mła im nieco przeszła, po śniadanku zapodanym  tylko znikające ogony widziałam.  Wczesnym popołudniem mła zrobiła sesję Pasiakowi,  Mrutek określił ją jako żenującą, jego zdaniem  Pasiak pokazał się od  najgłupszej strony i nie było kogo  focić.  Co innego Mruciu, któren jest panterem i zawsze  samczo wychodzi na zdjęciach. Seksownie choć nieostro, yntelygętnie  i wyględnie, a Pasiaku ma otwartą paszczę i wygląda jak jeden poseł partii łobecnie przy władzuni. Po takiej  obrazie  to Pasiak oczywiście  wymiauczał że na zdjęciach to wcale nie on pochrapuje tylko Pantaleon!

 

Podczas wizytowania  kontrolnego Pabasi, która z walki z firmami telefonicznymi uczyniła hobby, mła wstąpiła  do sklepu w którym zauważyła  urocze doniczusie.  Na tyle urocze że zapytała sprzedającą z jakiej  to firmy takie fajności.  Okazało się że  kobitka sama toczy  i wypieka oraz szkli. No to mła natentychmiast wdała się w rozgawory na temat wyższości szkliwa proszkowego Valencia nad szkliwem Głębia  Oceanu czy Tigerlilie. No i tak od słowa do słowa o kolorze szkliwek  do ceramiki w ogóle i mła się umówiła na odbiór doniczuszki. Każdy ma swój  kawałek  Bolesławca. Mła jest cała happy bo jeszcze ją któś dokształcił w dziedzinie ceramiki.  Mła już ma wizję dużego  kominka aromaterapeutycznego, nie bździągwy ale czegóś większego. W ogóle mła  ma wizję i kto wie czy nie będzie musiała brać jakichś środków zwalczających halucynacje bo mła pomysły są rozliczne a wypiekanie jest kosztowne. A pani od wypiekania jest na etapie testowania możliwości  wypiekania form różnych i widać że chętna do testów, robi się niebezpiecznie.  Mła się troszki bała że zarazi ją entuzjazm Pani Ceramicznej i mła zamiast pracowicie a pieniężnie spędzać czas na papirzeniu, zacznie spędzać  czas na przyjemnym ale grosza nie dającym   lepieniu. Lepiej jej w to  nie wchodzić bo jeszcze nie wylezie. No i co z tego strachu?  Taa... bała się i dlatego mła zaczęła szukać kursów  wytwarzania ceramiki. Cio Mary dziś patrzyła na nią potępiająco, czas powiedział mła że teraz to już się tak schowa  że mła na pewno go nie znajdzie, koty są oburzone kosztami wypieków przekładającymi się na wołka i rarytetne puszki. No i dlaczego te pretensje? Mła tylko na cztery dni na wakacje pojedzie grzybowo - wędkowe  zamiast do Toskanii na prawie dwa tyźnie ,  to sobie ma żałować?! Nie wiem co z tego ceramiczenia  wyjdzie ale też chcę mieć przyjemność jaką w czas jesienno - zimowy. Co mam robić w tym listopadzie w którym bandyci na pewno będą kombinowali jakby tu uziemić ludzi i jeszcze goowno dającą   szprycę im wcisnąć?

W temacie sukinkulentów to poza wczorajszym zakupem przypadkowym zupełnie,  eszewerii w rewelacyjnej cenie złoty dziewięćdziesiąt  dziewięć za jedną dużą sztukę ( to ta widoczna  na fotce ) to kwitną po raz enty kaktusy. Mła nie wie co jest grane, nawozu nie dawała wiosenna porą akurat tym kaktusom co kwitną nieustannie, zagadką dla niej  jest dlaczego w tym roku jakby się  te biedactwa nakwitnąć  nie mogły do syta. Produkujo i produkujo te kwiaty.  Nie to że mła im żałuje, mła się cieszy, tylko zastanawia się czy aby tych swoich produkcyjniaków czymś nie nawieźć? No bo to jest kwitnienie z przerwami niemal przez cały sezon ( od czerwca tak dają ).  A jak one się tak wykwitną  że padną z wycieńczenia? Mrutek twierdzi że one kwitnieniem reagujo na jego cudowną obecność, ponoć wszystko co wyczuwa  Mrutka obok siebie natentychmiast zakwita, a ja mam być zdaniem naszego największego kota, czołowym przykładem tego stanu. Mruti twierdzi że madka  jest należycie gruba, tylko jeszcze nad jakością  i błyskiem sierści powinna popracować. Madka pracuje wcierając sobie odżywkę Jantar.

W temacie przypadkowych zakupów to mła jeszcze wczoraj nadwyrężyła swoją niezbyt głęboką  kieszeń i za całe oszałamiające sześć złociszy nabyła porządną rosyjską chustę. No wiecie,  Pawłowoposadskaja Manufaktura, wełenka którą mła musiała  prać ręcznie. Na zdechłym różu te delikutaśne kfiotki, pastelowo tak. Metka była, nówka sztuka nieśmigana, ciekawe kto to na wysortach przepuścił. Takie chusteczki w tym rozmiarze i  coolorach to coś kole  czterech stów chodzą.  Mła się zastanawia czy to wkładać na się czy  tylko  w domowym zaciszu podziwiać jako cenność ubabraniową. W ramach  radości z oszczędzania na ciuchach ( no butków niet ale za to jaka rarytetna chusta, he, he, he )  mła cóś na mózg wzięło i padło i nie wiadomo  po co kupiła kolejną szklaną pierdołę. Wewiórka biało złota ( to złote to chyba za rudość robi )  pasząca  do jej różowych szkiełek. Za ten zakup mła się skarciła i nie kupiła sobie loda ( właściwie   to sorbetu ) na który leciała  jej ślinka. No jakaś  kara za zakupoholizm  musi być! Mła się co prawda pociesza że taka Mariolka to na grzybobraniu komodę znalazła i jeszcze parę donic,  ale po pierwsze to stres przy robaczywym prawdziwku wymaga natentychmiastowego odstresowania, po drugie jak  grzybów niezbyt  wiele  to jakoś głupio do domu powracać z pustą ręką. No a mła  przeca nie grzybobrała!

W  ogrodzie życie rtoczy się po swojemu, znaczy po  ogrodowemu, z rzadkimi  ingerencjami mła.  W przyszłym  tyźniu może się uda i mła cóś  będzie mogła w ogrodzie wykonać popołudniami.  Może bo wiecie jaki czas jest złośliwy i jak mła nie może nic zaplanować bo skurczybyk się chowa. No cóż, ten  brak czasu dla ogrodu ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwym  minusem jest czekające mła odchwaszczanie, niewątpliwym  plusem jest to że nie niepokojone rośliny i zwierzęta całkiem nieźle sobie bez pomocy mła radzą, róże zaczęły jesienne kwitnienia ( niestety nie wyszło najlepiej, ale na ulewy rzęsiste nic się nie poradzi ). Anafalisy i rozchodniki dają teraz  czadu, powoli kończą  się jeżówki. Mła będzie musiała dopytać Mamelona jak to jest z cięciem hibiskusa  syryjskiego bo z tych deszczy niespokojnych to jej hibiskus  pięknie  bujnął. Mła się nawet zastanawia  czy jeszcze jednego nie posadzić gdzie na Suchej  - Żwirowej bo to długo a ładnie kwitnie i w sumie poza tym przycinaniem to takie  bardziej bezosbsługowe w warunkach ogrodu mła. Żywiny  robio co chco, niektórych mła woli unikać więc sobie poczeka aż  się nażrą przed zimą i dopiero w chynch wejdzie. Dziś fotki różniste a  w muzyczniku  piosenka już jesienna. Czesiu, Pan Julian, Alibabki i mimozy.


15 komentarzy:

  1. Właśnie bezwładnie siedzę trawiąc późna kolację. Wściekle głodna wróciłam z dziorgi i nieoczekiwanego grzybkobrania. Bobusiowo się wzbogaci o białego fiołka, pierwiosnka i szydlastego floksa. Nie znalazłam komody, donic, chusty, wiewióry, szkiełek, ani nawet zdolnej ceramiczki...buuu. Za to pod koniec posiłku kotuś Gacuś wziął i skoczył mnie na blat kuchenny, (Foty Pasiaczka pewnie powodem) zrzucając słoik z korniszonami i cukierniczkę. Mosiężną na szczęście. Siedzę sobie w cukrze i zalewie octowej (szkło wyrzuciłam, cudem pękło bez drobnych odłamków, te trzy ogóraski też), i za cholerę nie mam ochoty do ruszyć. Bezwład. Jeszcze pięć minut temu miałam w planach drobne zmywanie po kolacji i obieranie tych kilkunastu koźlarzy i trzech kań, teraz zapowiada się wieczór od którego ręce opadają. Dobranoc. A Pasiak i chusta śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, a mła zazdraszcza koźlarków zbieranych! Moje kotusie kombinują co by tu, a Mrutek to kombinuje tak że się dorobił ksywki Stirlitz. Najchętniej to by były skoki urządzane z drabiny na klosz papierowy, który mła z dużym trudem zawiesiła. Mła jest tyż wymęczona, dziś to już tylko jakie fylmidło, na którym pewnie zasnę. Jutro tyż dzień, ponoć ma być słonecznie. :-)

      Usuń
  2. Nie zazdrość. Robaki w nich rzadkie ale też rzadkiej straszności, jakby duże drutowce, ciemnografitowe. Jak małe żmijki, brrr. Kończę z tym, na szczęście kanie zdrowe. Nie napisałam, że foty dziś bardzo urodne. Zajęć sympatycznych a odkładanych na zaś, czyli zimę i jej okolice przednie i zadnie, to już nie szukam. Są. Liczne. Ale ceramika, super pomysł. Jeszcze trzeci raz umyje podłogę i idę spać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, naprawdę straszności. Kanie mam nadzieję pusty trzonek miały. ;-) Mła ma zajęć od groma stąd potępiające spojrzonko Cio Mary, jednakże mła jest kuszona wizją własnoręcznie wykonanych przedmiotów. Musze się chyba spinać bo zdaje się ilość miejsc na kursach jest ograniczona.

      Usuń
    2. Spinaj się odnośnie kursa, koniecznie. Żałuję że na razie w Cz-wie nic takiego nie ma, a kursy szkła weneckiego przegapiłam. Może kiedyś będą, może będzie mnie stać na nie pod każdym względem. Nadzieja jest 😀

      Usuń
    3. U nas cztery godziny lepienia to 150 złociszy, kurs toczenia na kole droższy bo 340 złociszy. Mła zacznie od tańszego, potem zobaczy jak jej to idzie.

      Usuń
    4. Koniecznie daj znać o efektach. Zacząć, to jest najtrudniejsze, dlaczego sobie dowalać dodatkowy stopień trudności?Więc słusznie, od rzeczy prostszych trzeba zaczynać 😀. I tym samym tańszych

      Usuń
    5. Hym... na razie się nie mogę dodzwonić.

      Usuń
  3. Ależ piękne są te Twoje szkła.
    Że też przy takiej kociej bandzie udaje Ci się tworzyć ciągle jakieś nowe kompozycje, to prawdziwy cud. Masz dookoła stołu fosę ??? A biedna Romana żadnego chabazia nie może ustawić, o ogórkach nie wspomnę... Chusta przepiękna , takie zdobycze potrafią uszczęśliwić za grosze :)
    Rozchodniki to moje ulubione jesienne kwiaty, niekłopotliwe, dobrze znoszą suszę i kwitną rekordowo długo. W wazonie też się nieźle prezentują.
    U mnie pracownia ceramiczna prawie po sąsiedzku, można się szkolić do woli, ale talentów plastycznych nie posiadam, niestety. A propos komody- parę lat temu wybrałam się matizem w pewne miejsce po sadzonki czosnku niedźwiedziego, ale w związku z remontem drogi zrobiony był objazd , więc postanowiłam dojechać inaczej - przez las, pomyliłam drogi i wyjechałam w zupełnie innej miejscowości, trafiając na zacną klamociarnię. I okazało się, że do matiza mieści się dwumetrowy nieskładany aluminiowy leżak ogrodowy :) To sobie ho przywiozłam na pocieszkę, zamiast czosnku. Tak więc mój K. jest przyzwyczajony, że z lasu wracam z różnymi niespodziankami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dużym trudem mła się udaje i tak od czasu do czasu ponosi straty a to prze rabladorowanie, a to przez złośliwość małpią. Rozchodniki kwitną na całego, ale w tym roku jakby mniej motyli się zlatuje,. Pszczoły i trzmiele się pokazują, natomiast pawich oczek jakby mniej. Niektóre matizy przypominają pewne rozciągliwe meganki, he, he, he. Z rozrzewnieniem wspominamy czułej pamięci megankę Mamelona, czegóż to ona nie pomieściła! Mamelon chyba zarażona przez internet, przyznawszy się mła że była zakupiła mebelek ze zrzutów. Hym... tak parę miesięcy po tym jak się zaklinała że never, co oczywiście mła przyjęła rechotem. Teraz czeka ją sprzedaż poprzednika nowego mebelka, dom nie jest z gumy.

      Usuń
  4. Grzybki. Zaraz idę.
    Ja tam chciałabym w sezonie zimowym wszystkie swoje czekające od nie wiem kiedy ubranka zakupione wew szmatlandach w końcu zwężyć, skrócić, doszyć i w ogóle. Zanim mole je zjedzą. Ale zobaczymy, co mi wyjdzię z tych planów. Na razie przygotowuję się psychicznie do pierwszej artroskopii wew środę. I fizycznie, do prowadzenia samochodu ze sztywną nogą lewą. Da się, sprawdziłam. Tak więc stresa nie mam.
    Wewióreczka ok.
    A ceramiczne przyjemności - czemu nie? Miło wspominam babranie się w glinie, co prawda jako opiekunka osób niepełnosprawnych, które się tą ceramiką zajmowały. W ramach warsztatów terapii zajęciowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To my się przygotowujemy razem z Tobą. Trza Cię fluidować bo sprawa mało przyjemna i w dodatku taka kaczyńska. ;-D Mła terapia zajęciowa się należy, właśnie spłynęło na mła za Twoją sprawą objawienie. Ciekawe co Cio Mary powie na potrzebę terapii u mła?

      Usuń
  5. Kot pogardliwie spoglądający na kaktusa - cudowny! To wskazuje gdzie koty maja nasze starania...
    Lubię migawki z ogrodu, działają na mnie kojąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nie patrzył pogardliwie, Mruti nie umie tak naprawdę pogardzać. Mruti się wgapiał zaklinająco i akurat w tym momencie to nie w kfiotka tylko w bzyczącego za oknem. Bzyczący szczęśliwie odleciał, nie miał pomysły na odwiedzenie kfiotka ( i dobrze co się będzie egzotami zajmował kiedy rozchodniki kwitną ). :-)

      Usuń