niedziela, 24 października 2021

Rodzinne popołudnie


Mła wczoraj bawiła się z familią, szczęśliwa jak  prosię w błocie. Mieliśmy nawet  kurtulę, niestety taką hamerykańską. Byliśmy w kinie na nowym Ridleyu ( pozdrowienia dla karnie zamaseczkowanych przed wejściem do sali kinowej i swobodnie rozmaseczkowanych w niej zasiadłych, he, he, he ) choć pierwotna koncepcja była taka że pójdziemy na "Nuevo Orden". Może to i głupie ale poleźliśmy na ten konkretny tytuł bo w sali studyjnej kina w którym grali  film Michela Franco stoją krzesełka  a mój Tatuś ma swoje lata i lepiej żeby siedział przez  te dwie godziny na czymś  wygodniejszym. Hym... skutek był taki że nasz Tatuś stwierdził że fotele kinowe są do dupy i że nie wiedział że w XIV wiecznej Francji  już kursowało słówko libertyn a rycerze oświadczali że są "spłukani". Zdawa mła się że jedyne co się Tatusiu w filmie Ridleya podobało to zdjęcia. Mła rozumie bo i dla niej atrakcją było  piękne filmowanie rycerskiego pojedynku. Niestety chwyty typu wieczna zima w tym średniowieczu i ledwie  wiosenny promyk dla kobit na nią nie działają, mła zresztą nie przepada  za "historycznym" kinem  Ridleya bo jest publicystyczne. Tak to określam. Nic to, przynajmniej  się ponabijaliśmy z tzw. smaczków a że zdjęcia rzeczywiście cool więc bez specjalnego wstrętu można było oblookać. Nie wiem czy filmidło powtórzy sukces podobnie zrobionego "Gladiatora", przez te dwadzieścia lat,  które minęły od jego premiery publiczność się zmieniła. Mam wrażenie że zmarvelała. Prędzej ludzie  skojarzą z mrokami średniowiecza Daenerys Targaryen niż rzeczywistych królów Francji, czy ich wasali. W ogóle o kim, tfu, o czym ja pisze, co to jest wasal, he, he, he?


Później  był obiadek, Dżizaas postawiła na klasykę - znaczy ziemniaczki pieczone  z ziółkami, kaczka z sosem pomarańczowym i czerwona kapusta. Do tego wychlaliśmy czerwone wino  z Chile i Hiszpanii. Kawusia, ciastuńka i tzw. ożywiona dyskusja ( moja trójeczka żyje w bańce informacyjnej ). Koty szaleli i się popisywali, mła oglądała filmik ze zniszczenia przez Baltazara klosza od lampy ( zwisającej  z sufitu papierowej japońszczyzny - reakcja Jądrzeja, który ćwierkał  "Kto  to chodzi w pelerynce?" a potem się zorientował z czego jest pelerynka spowodowała u mła ból przepony ), widoczki ze Skopelos ( która jest chyba dlatego tak urocza bo jej  mieszkańcy  nie zgodzili się na zafundowanie im  lotniska ). Mła wyszła  od familii po pierwszej w nocy, kiedy  dotarła do domu koty  już na nią czekały z awanturą.  No bo Małgoś podkarmiła  kole czwartej i tyle godzin o suchym pysku  siedziały! Najbardziej pultał się Pasiak, mało nie pękł z oburzenia ( nadymał się operował taką skalą głosu jak Dimash )  Mła usłyszała na swój temat.  Na szczęście miała gościniec dla kotów, więc się obżarły rarytetną puchą i złagodniały. Szpagetka nawet łaskami obdzielała, starannie ocierając  się o mła w celu zabicia zapachów inszych kotów ( ona zawsze to robi kiedy przychodzę od kotów  Dżizaasa i Jądrzeja ). To była miła sobota, mła zadowolona bo Tatuś w formie a Dżizaas i Jądrzej po wakacjach też sobie radzą i nie chyrczą ( walić  covid, oni grypę potrafią przejść z przytupem ). Co prawda Jądrzej nadal walczy z kręgosłupem ale nie jest to  już to co było.  Poza tym wielkim sukcesem jest  to że mimo nieustających remontów, akcji ogródkowych jeszcze żywią, przeca ta dwójka potrafi podziałać.  Mła zawsze drży kiedy pomyśli o tym że  cóś chcą remontować bo nigdy nie wiadomo czy to tylko na SORze się skończy. Mła spotkała tyż Dorotę, u niej  że tak to określę stabilnie. Człowiek się cieszy tym co jeszcze jest i niech te dobre, choć nieczęste chwile trwają.

Dzisiejsze zdjątka to fotki z Alcatrazu niedzierlnego i efekt piątkowego przesadzania roślinków w nowe doniczki. Porozsadzałam niektóre kaktusy a takie eszewerie jednoodmianowe posadziłam  do jednej większej donicy. Kfioty z jedwabiu cóś się nie posuwają, więc nie ma czego focić. W muzyczniku kołyszące klimaty i tekst o radościach szklanki  do połowy pełnej.

16 komentarzy:

  1. Zatem weekend to była dla Ciebie pora kurtuly i reraksu :)
    Ja zaś napatrzyłam się na jesienne cuda z okien samochodu, szczęśliwie trafiła nam się na wyjazd słoneczna pogoda, więc wszystkie kolory liści i traw prezentowały się oszałamiająco. Pięknie było, mam nadzieję, że trochę jeszcze nacieszymy się taką jesienią, chociaż dziś rano szyby w aucie były podmarznięte i niebezpiecznie zbliża się konieczność wykonania D.O.G (Dorocznego Odgruzowania Garażu)._

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurtula jak kurtula ale reraks to mła był poczebny. Mła tyż się cieszy jesienią tym bardziej że zapowiadajo że ma być ładny tydzień. Ładny znaczy ciepły i przeważnie słoneczny. Przed mła tyż odgruzowanie pomieszczeń kotłownianych, dobrze że ona smętarnie się nie będzie zarobiona bo mła to chodzi na smętarz tak bardziej z potrzeby wewnętrznej niż w konkretnych dniach roku ( jak to określa Cio Mary mła zmienia naszym zmarłym dekoracje sezonowe, znaczy jesień idzie czas na wrzosy, he, he, he ).

      Usuń
  2. Jedzonko kotkom zamówione? Do północy jest ta promocja a zapłacić trzeba w ciągu 7 dni więc można zamówić i zapłacić na tygodniu. Ja właśnie wzięłam moim jeszcze chrupki na zimę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedziemy na oparach, cóś zamówiliśmy ale niedużo.;-)

      Usuń
    2. No ja zaklepłam i zapłacę z wypłaty dopiero. Potem będę polować na żwirek bo jedziem na oparach 😆

      Usuń
    3. U nas dopiero wczoraj lekko odetchnęliśmy finansowo. Lekkucho.

      Usuń
  3. Jaka fajna sobota! Coś mi się zdaje że taka właśnie, z rodzinnym relaksem to jest to! Pasiaczek tak już domowy że pyszczy?! Coś podobnego, przecież chyba jeszcze nie ma pełnego roku jego domowości, czy może już jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pasiaczek zaczął się pojawiać na poważnie w kwietniu zeszłego roku, latem został kotem domowym. Po tegorocznej zimie nie pamięta już że nie był kiedyś kotem domowym. On się własnych rytuałów dorobił i wogle, nawet Szpagetka go wylizuje. Hym... już bardziej domowym być chyba nie może. No, może jeszcze przełamanie się co do kuwety powinien zaliczyć, Pasiak konsekwentnie nie uznaje urządzenia i chce wychodzić za potrzebą na zewnątrz. Przymuszony okolicznościami skorzysta ale uznaje to za coś poniżej swojej godności.

      Usuń
  4. Dobra sobota w zacnym gronie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę była dobra, mła bardzo odpoczęła. Dawno nie widziała Tatusia, Dżizaasa i Jądrzeja tyż często nie widzi bo przeca oni zalatani jak i mła i też mają rodzinną geriatrię do obróbki i sąsiadów, którym pomagają bo dobrze z nimi żyją i własne kocie stado z dochodzącymi. :-)

      Usuń
  5. No to milutko. Trzeba se czasem dobrze zrobić. I kolory jesieni takie piękne...

    U na wczoraj było do podziwiania kolorowo od rana do wieczora. A wieczorem to już w ogóle był spektakl "Gry świateł jesieni". Łaziłam po ogrodzie, aż się zrobiło zupełnie ciemno, ale nawet jak już było ciemno, to żółte i pomarańczowe drzewa nadal były widoczne w mroku. Niesamowite. A dziś szronik. -2. Agniecha maszeruje po domu w czapusi, a na czółku ma posmarowane maśćką eukaliptusową, a coby się czapunia nie usmarowała, to na maśćce przykleiła chusteczkę higieniczną, więc spod czapusi wychyla się zachęcająco papierowa falbanka. A w uszka wkłada zwinięte liście geranium. Ogonki liściowe z uszek sterczą pod czapką po bokach. Tak Agniecha walczy z zatokami. Pracownik rano przyszedł, troszkę mu oczka się wybałuszyły na widok pracodawczyni.
    A w temacie popełniania samobójstw za pomocą remontów, to u nas w domu jeden taki, że nie wymienię imienia, próbował za pomocą zwykłego wkładania spodni od piżamy. Prawie mu się udało. Stwierdził, że mało brakowało, by sobie kręgosłup szyjny złamał. Tak więc uważać trzeba, psze Tabaazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeyku to z tego podziwiania ten rynsztunek poranny? Zbieranie się płynów w zatokach jest dodupne, może jakiś udrażniacz zakupisz, tak na wsparcie kuracji olejkowej. Cio Mary stosuje takie mało chemiczne ( oprócz smarowań eukaliptusowo -kamforowych ) płukanki, pomagajo tylko trza stosować zanim się rozbuja na dobre.
      W temacie samobójstw to u nas w familii największą sławą cieszy się siostra Wujka Jo. Nie wiem czy już o tym nie pisałam ale opowiastek z cyklu "Uważaj Jasiu!" nigdy dość. Kiedyś siostrze Wujka Jo zepsuł się samochód i poratować przyjechał ją bardzo miły i uczynny mąż bratanicy. Podpiął hak i holował. W pewnym momencie samochód siostry Wujka Jo zaskoczył i ona postanowiła dać znać że już OK. Przyspieszyła, wyminęła samochód holujący i starannie go zdewastowała wyrywając hak i okolice. Mąż bratanicy Wujka Jo kocha swój samochodzik, na szczęście żonę jeszcze bardziej. Wujek Jo twierdzi że jednak jego siostra igrała ze śmiercią bo maż bratanicy z tych ognistych. Dodał że w razie ubicia siostry byłby w jednak świadkiem obrony męża bratanicy, bo jeżeli jego sister wykonuje takie manewry to natentychmiast trza ją zdjąć z dróg dla bezpieczeństwa publicznego. Rodzina zresztą robi co może żeby siostra Wujka Jo nie poruszała się samochodem w charakterze innym niż pasażer. Jest to ciężkie zadanie bo ona bardzo lubi jeździć.

      Usuń
    2. Ależ.... daleko siostra Wujka Jo jeżdzi? 🤣🤣🤣😱😱😱🤣🤣🤣

      Usuń
    3. Ostatnio straszyła w okolicach Odzi, spodziewaliśmy się telefonu bo wicie rozumicie. ;-)

      Usuń
  6. U mnie też weekend nawet przyjemnie 😺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu cóś przyjemnego musiało być w tym październiku!

      Usuń