piątek, 6 maja 2022

Roma - dzień na Gianicolo

Spacer na Gianicolo najlepiej uskuteczniać przy pięknej pogodzie, dlatego mła była szczęśliwa że pierwszy dzień naszych Vacanze Romane okazał się być pogodnym. Wszystkie jaskółki Rzymu wcześnie rano wyfrunęły z palmy rosnącej na Piazza del Risorgimento, kopuła Bazyliki Świętego Piotra wydawała się odrealniona jak zawsze kiedy mocno świeci słońce, zakupy na Mercato Trionfale zostały zrobione ( z degustacją oliwy włącznie ) i nawet zostało odleżane po śniadanku - sprzyjał czas i okoliczności. No więc na Gianicolo! Szczęśliwie nie pokazałam Mamelonowi tej górki wyrastającej za Watykanem,  więc na wpół świadomie zgodziła się potupać na wzgórze, coby oblookać  tzw. tarasy Rzymu. Początkowo podejście jest dość łagodne, kudy mu tam do schodów  na Zamek Praski, później jednakże jak mawiał będący pod wpływem generał Wieniawa wjeżdżając konno na pięterko  "Adrii"  - "Żarty się skończyły, zaczynają się schody". Nie że bardzo, bardzo strome ale dające się paniom  starszym we znaki. 

Gianicolo to starożytne Ianiculum, wzgórze, które nie załapało się do grona owych  wzgórz ( siedem ich było jak wiecie: Awentyn, Palatyn, Kwirynał, Wiminał, Celius, Eskwilin i Kapitol ) na których rozłożył się starożytny Rzym. Te "prawdziwie" rzymskie leżą po lewej stronie Tybru, po prawej są wzgórza Watykan i Gianicolo. Nie wszystkie wzgórza po lewej stronie załapały się na starożytną rzymskość, takie wzgórze Pincio to była zdecydowana podmiejskość. Wicie rozumicie, willowe klimaty. Niektórych pomniejszych wzgórz już nie ma, jak np. wzgórza zwanego Welia, które łączyło Palatyn ze zboczami Eskwilinu. W XX wieku zostało ono rozkopane w czasie poszerzania drogi via dei Fori Imperiali. No mogło być, w końcu nie było zaliczane do "wielkiej siódemki". Gianicolo nikt by  nie rozkopywał, to jedno z najwyższych rzymskich wzgórz, o czym się osobiście z Mamelonem przekonałam. 

Tak po prawdzie to z tymi  starożytnymi rzymskimi granicami i liczbą wzgórz to jest niezłe kręcenie, niejaki Festus, pisarz rzymski, wspomina święto celebrowane 11 grudnia procesją, która obchodziła osiem wzgórz ( Palatinum, Velia, Fagutal, Subura, Cermalus, Caelius, Oppius, Cispius ). Hym... jak widzicie lista pagórków coś inna od tej klasycznej. Przyjęto że stanowi pozostałość jakiegoś dawnego rytuału, z czasu kiedy Rzym dopiero się rozrastał. W każdym razie do żadnego Septimontium Ianiculum się nie załapało. Tak nie moglo być z  jeszcze z jednej, jakże istotnej przyczyny - w V wieku p.n.e. wzgórze należało do etruskiego miasta Weje, z którym Rzym prowadził swoje pierwsze wojny. W latach 406-396 p.n.e. Rzymianie oblegali Weje, co zakończyło się zdobyciem i zburzeniem miasta. Jedna z bitew stoczona została na stokach Ianiculum. Zatem na wzgórzu siedzieli Etruskowie, lud który cywilizacyjnie i bardzo niepoprawnie politycznie stał wyżej od Rzymian. To od nich Rzymianie przyswoili sobie zarówno system wierzeń jak i pismo. Znaczy dreptałyśmy po starożytnościach należących do czasów przedrzymskich, po dawnych terenach państwa  miasta Weje. 


Legenda snuje że nazwa wzgórza pochodzi od imienia rzymskiego boga Janusa i to jemu zostało ono poświęcone. Rzecz niesprawdzalna, mła przypuszcza że wątpi. Ot, takie dorobienie opowiastki. W okresie republiki i cesarstwa Ianiculim  nie należało do tzw. dobrych dzielnic. Zamieszkane było przez ludność rzemieślniczą, dopiero w III w. n.e.  znalazło się w obrębie nowych murów Rzymu, znaczy tych wzniesionych wzniesionych przez cesarzy Aureliana i Probusa. Część  wzgórza stanowi Złota Góra - Montorio. Według tradycji  w tym właśnie miejscu został stracony św. Piotr, dlatego też wzniesiono na pamiątkę jego  śmierci kościół zwany San Pietro in Montorio. Budowla prawdopodobnie pochodzi z XV wieku.  Na dziedzińcu kościoła   stoi też wymieniane w każdym podręczniku historii sztuki Tempietto, kaplica którą na życzenie Ferdynanda Aragońskiego i Izabelli Kastylijskiej wzniesiono wg. projektu samego Barmantego w 1502 roku. Niestety kościół był zamknięty, nieliczni chętni oblookania cudu odchodzili od drzwi, co jest ponoć normą.  Także ani tej perły architektury ani znajdującego si w niej   malowidła Sebastiana del Plombo ukazującego  Biczowanie Chrystusa, powstałego w roku 1518 nie widziałyśmy, znaczy jeszcze przed nami.

Gianicolo pełniło ważną rolę w systemie obronnym miasta. Dlatego właśnie tam znajdują się pomniki Giuseppe Garibaldiego i jego żony Anity Garibaldi.W 1849 roku na wzgórzu toczyły się zacięte walki między wojskami Garibaldiego a armią francuską. Pomnik z białego marmuru naprzeciwko kościoła stanowi wyraz hołdu dla poległych w bitwie. Garibaldi był tzw. postacią barwną ale Anita to był dopiero odjazd. Matka Italii i czwórki dzieci wcale się w Italii nie urodziła, przyszła na świat jako Ana Maria de Jesus Ribeiro w dalekiej Brazylii w sierpniu roku 1821. Jej rodzina pochodziła z portugalskich Azorów ale mówi się też o indiańskiej krwi w żyłach Anity. Byli tzw. tropeiro, kimś podobnym do gauchos czy kowbojów. W wieku 14 lat Anita została zmuszona do poślubienia Manuela Duarte Aguiara, który porzucił ją, aby wstąpić do armii cesarskiej. Niech Was nie dziwi ten młody wiek, w brazylijskim interiorze to była norma, ludzie pobierali się bardzo młodo bo rzadko kto dożywał tego co my dziś nazywamy wiekiem średnim. Anita nie należała do osób wyczekujących na męża, nic z tych rzeczy, kiedy spotkała marynarza za którym wlokła się legenda europejskiego rewolucjonisty to poczuła się jak ta ryba w wodzie, znaczy mężczyzna był właściwy. Bardzo "nie po bożemu" wsiadła na statek Garibaldiego, bynajmniej nie po to by opuścić Amerykę Południową. Co to to nie. Garibaldi to był taki Che Guevara swoich czasów, rewolucjonista eksportujący rewolucję. Anita wpadła jak ta śliwka w kompot bo miała cóś podobną  naturę,  kobita z niej była w typie sienkiewiczowskiej Basieńki Wołodyjowskiej. W  bitwie pod Curitibanos Anita dostała się do niewoli z której zwiała na skradzionym koniu, którego w czasie pościgu zastrzelono. Anita pieszo dotarła do Rio Canoas, przez której wody się przeprawiła. Pościg się zatrzymał bo uznano że Anita z tych wód żywa nie wyjdzie, pomylono się.

Anita spędziła cztery dni wędrując po lesie bez jedzenia i picia, dopóki nie znalazła grupy ludzi, którzy zaoferowali jej jedzenie. Wreszcie udało jej się skontaktować z rebeliantami i ponownie połączyła się z Garibaldim w Vacaria . A wszystko to zrobiła będąc przyszłą mamuśką, kilka miesięcy później urodziło się  pierwsze dziecko Anity, Menotti . Urodził się chłopaczek z deformacją czaszki w wyniku ciosu, jaki otrzymała Anita, kiedy  spadła z konia podczas ucieczki z brazylijskiego obozu (  Menotti po tych płodowych przejściach nie miał wyjścia i tyż został tzw. bojownikiem o wolność  ). Anita i Garibaldi mieli jeszcze troje dzieci urodzonych w Montevideo: Rositę , Teresitę i Ricciottiego. W Montevideo bo kiedy nie udało się zrobić szczęśliwości w stanie Rio Grande do Sul w Brazylii to rodzina nie mając za bardzo wyjścia wyemigrowała w 1841 roku do Urugwaju, gdzie zresztą za długo w spokoju nie pożyli. Giuseppe Garibaldi pracował jako kupiec i nauczyciel, zanim w 1842 przejął dowództwo floty urugwajskiej i powołał "Włoski Legion" biorący udział w  wojnie  z argentyńskim dyktatorem Juanem Manuelem de Rosas. Anita brała udział w obronie Montevideo przez Garibaldiego w 1847 roku przeciwko Argentynie, byłemu prezydentowi Manuelowi Oribe. Taa... to właśnie wtedy  czerwień stała się coolorem rewolucji. Ludzie Garibaldiego założyli po raz pierwszy czerwone koszule, bowiem takie otrzymali jako swoiste umundurowanie Legionu Włoskiego od właściciela fabryki w Montevideo, który uszył je dla pracowników argentyńskich rzeźni. Te koszule wkrótce stały się symbolem Garibaldiego i jego wojska, zaś czerwień kolorem rewolucji. Także  zanim rewolucja zabarwiła się od krwi robotniczej to  najsampierw była unurzana w krwi bydlęcej. W Montevideo Anita i Garibaldi usankcjonowali swój związek, dość burzliwy ponieważ Garibaldi był kobieciarzem a Anita nie z tych pokornego serca.  Prawda jest taka że ​​trzymali się razem, to była  namiętna miłość.

Anita, Garibaldi i jego legioniści w czerwonych koszulach ruszyli z powrotem do Włoch, by przyłączyć się do rewolucji 1848 roku, gdzie walczyli z siłami Cesarstwa Austriackiego. W lutym 1849 Garibaldi przyłączył się do obrony nowo proklamowanej Republiki Rzymskiej przed neapolitańską i francuską interwencją mającą na celu odbudowę Państwa Kościelnego.  30 czerwca 1849 roku Rzym został oblężony przez Francuzów. Doszło do bitwy i trzeba było uciec przed wojskami francuskimi i austriackimi, by się przegrupować.  Ciężarna i chora na malarię Anita tym razem nie dała rady, zmarła 4 sierpnia 1849 roku  w ramionach męża na farmie Guiccioli w Mandriole koło Rawenny. Jej ciało musiało zostać pospiesznie zakopane, potem były jazdy bo pies wykopał i wogle.  Anita pozostała obecna w sercu Garibaldiego do końca jego życia, w końcu była naprawdę nietuzinkową osobą. Być może z myślą o jej pamięci, podróżując po Peru na początku lat 50. XIX wieku, odszukał wygnaną i pozbawioną środków do życia Manuelę Sáenz , legendarną towarzyszkę Simóna Bolívara .W 1929 Watykan nieoficjalnie zażądał usunięcia posągu Garibaldiego ze szczytu Gianicolo, z którego wyżyn ten cholerny mason spogląda na Watykan, he, he, he.  No ale z takimi akcjami to nie do gościa typu Mussolini, który czym prędzej  odpowiedział że nie tylko nie usunie posągu kochanego Giuseppe, ale także wzniesie nowy posąg Anity na tym samym wzgórzu. I tak się stało. Dla mła Anita Garibaldi ma twarz Anna Magnani, która ją grała w takim filmie  o  Czerwonych  Koszulach gdzieś tam  w latach pięćdziesiątych. 

Złażąc z górki w ten ciepły dzień natknęłyśmy się na zjawisko - starszą uroczą panią okutaną w cud urody naturalne futro. Popatrzyłyśmy po sobie  i z ust nam się jednogłośnie wyrwało "Hrabina! ". Pani z tórebeczką naturalnie a wdzięcznie upozowana na ławeczce na tle inszych wokół rozsiadłych w t shirtach wyglądała tak surrealistycznie  jak postać z filmów Felliniego.  Mła zrobiła zdjęcie  niby Mamelonowi ale Hrabinę wyłuskała z tła, taka  była rzymska i arystokratyczna. Podkoszulkowców nie zamieszczam, nie byli ciekawi bo są wszędzie, Harbina ciesząca się słoneczkiem co inszego. Unikat, echo  świata który już zniknął.  Po chwili odpoczynku w obecności Hrabiny potuptałyśmy w kierunku dobrze zachowanej fontanny  z XVII wieku - Fontana dell'Acqua Paola,  nazwanej  tak  na cześć  papieża Pawła V Borghese. Nazywają ją też il Fontanone, Wielką Fontanną czy  raczej Fontanną Fontann, choć nie robi takiego wrażenie  jak Fontana di Trevi. Fontana dell'Acqua Paola została wzniesiona gdyż papa Borghese  pozazdrościł papie Perettiemu.  Fontana dell'Acqua Felice  zbudowano w latach 1585-88, na polecenie  papieża Sykstusa V, cieszyła się ona popularnością. Wicie rozumicie, sztych i inne widoczki.  Papież Paweł V postanowił odbudować i rozbudować zrujnowany akwedukt Acqua Traiana zbudowany przez cesarza Trajana w celu stworzenia źródła czystej wody pitnej dla mieszkańców wzgórza Ianikulum, którzy zmuszeni byli czerpać wodę ze źródeł słonawych lub z zanieczyszczonego Tybru Zbierał fundusze na swój projekt po części poprzez nałożenie podatku na wino, co wywołało skargi wśród mieszkańców, he, he, he.  Fundusze z tego podatku i innych źródeł pozwoliły mu na zakup praw do wody ze źródła w pobliżu jeziora Bracciano, niedaleko Rzymu, jako źródła do fontanny.

Fontannę zaprojektował Giovanni Fontana, którego brat pracował przy Fontana dell'Acqua Felice i Flaminio Ponzio . Użyto do jej budowy  białego marmuru, jak to od zawsze w  Rzymie korzystając ze  "złóż"  w pobliskich ruinach  rzymskiej świątyni Minerwy na Forum Nerwy.  Zbudowano potężną "bramę" z pięcioma łukami w których świetle napływa woda,  na szczycie fontanny znajduje się papieska tiara i klucze, nad herbem rodu Borghese z orłem i smokiem podtrzymywanym przez anioły. Jest też  napisik stosowny chwalący chwali papę Pawła poetycko za dostarczanie wody mieszkańcom dzielnicy. W przeciwieństwie do Fontana dell'Acqua Felice, która miała mnóstwo posągów o tematyce biblijnej, tematem Fontana dell'Acqua Paola była li tylko woda. Pięć obfitych strumieni wlało się przez łuki do pięciu marmurowych basenów. W 1690 roku Carlo Fontana zaprojektował dodatkowy półokrągły basen na wodę, która spływała z marmurowych basenów. Ustawiono marmurowe słupy, aby  nie pojono  zwierząt w fontannie, ale basen kusił wielu okolicznych mieszkańców, którzy kąpali się w wodzie co mła wcale nie dziwi. W 1707 roku, na lata przed fontannianą ochlapką Anity Eckberg z Ciemnookim,  wydano zarządzenie zabraniające mieszkańcom kąpieli w fontannie. Forma fontanny była inspiracją dla późniejszej Fontanny di Trevi .

Mury opasujące wzgórze zostały zbudowane w XVII wieku  przez Urbana VIII Barberiniego, a właściwie to nadbudowane  na starszych konstrukcjach. W przeszłości te mury miały ogromne znaczenie bo Rzym stanowił ulubione miejsce najazdów Austriaków jak i Francuzów.  Oczywiście to nie jest wszystko co można zobaczyć na Gianicolo, nie skręciłyśmy do Bel Respiro czyli Villa Doria - Pamphij, bo trza by dalej pójść po śladach starożytnej  via Aureliana. Niby nie daleko bo byłyśmy tuż obok ale tam jest sporo zielonego do przedreptania, to jest  miejsce do oblookania następnym razem.  Grunty  Villa Doria Pamphilj, rozciągające się na nie w stronę miasta zwróconym  zboczu Gianicolo to największy i najmłodszy z parków w Rzymie, założony w 1650 roku i zakupiony przez miasto w latach siedemdziesiątych naszego wieku. Nie lazłyśmy też  po śladach  Torquato Tasso i  słynnego obumarłego już dębu nazwanego jego imieniem, to też jest zahaczenie o kościół kościół Sant’Onofrio, który jest czynny tylko przed południem, klasztor z celą Tasso. Rzecz godna osobnego dreptania. Znaczy Gianicolo oblałyśmy tak mniej więcej w połowie. Teraz o tym że ociężałość posrovidowa  przeszłościo jest. Mamelon skrzypiała na lotnisku podczas karnego odsiadywania strajku kontrolerów lotu że hardcore  zwiedzaniowy a ona  biedna bo się  przez ten srovid mało ruszała i że teraz to tylko odpoczynek i wogle. Przedwczoraj Mamelon ćwierka do mła  - "Kiedy następnym razem pojedziemy do Rzymu to minimum ten tydzień musi być bo wiesz, nie pojadłyśmy aż tak i w ogóle to  ja się muszę przestawić na ten ich czas żeby prowadzić bardziej nocne życie". Hym... mła zaczyna optymistycznie patrzeć w przyszłość podróżniczą.


18 komentarzy:

  1. Jaka optymistyczna puenta😀!!!!! Znaczy, wzgórze pokonane z godnością, i wyprawa udana😀. I zostało jeszcze do oglądania na następny pobyt. Hrabina w futrze, hmmmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jako tako godnościo, my są jednak coraz większe próchna. Jednak nie aż takie żeby atak był konieczny - ATAC to je ichnie MPK. Bo na pagórek można tyż podjechać atakiem coby jakiego ataku nie dostać.;-D

      Usuń
    2. Ale znów nowiny. Nie miałam pojęcia o Anicie oraz że Garibaldi był aż takim psem rewolucji. Geneza czerwonych koszul natomiast gdzieś kiedyś obiła mi się o uszy😀

      Usuń
    3. A był, biografie ma taką że mógłby z tuzin spokojnych ludzi obdzielić. ;-D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. To był miły spacerek, słoneczko grzało, ptoszki pituliły, hrabiny występowały i dużo ławeczek stało.

      Usuń
  3. No pięknie, i jeszcze Hrabinia!
    Kompletnie nie na temat, czy chadzacie w jakiś super butach, że Wam stopy taś taś nie wołają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpinam się do pytania o buciki

      Usuń
    2. Mła łazi w swoich trepkach, Mamelon w adidasach. Hym... Mła nie narzeka choćby stopy krwią ociekały, Mamelon ubolewa nad każdym pęcherzykiem. ;-D Jednakże zarówno w mła przypadku jak i Mamelona te obuwia się sprawdzajo. Insze nie. Pamiętam jak Mamelon wykombinowała że espadryle jako szmaciaczki zapewnią jej szczęście, mła wtedy zobaczyła pierwszy raz pęcherz który zajmował całą podeszwę stopy. 8-O

      Usuń
    3. No ale Tabko, malo konkretow, trekkingi masz? Ja wciaż poszukuję , przy kazdym zakupie mam obawy , a stare juz 10 letnie skorzane się rozpadly,,no i na lato szukam czwgos lzejszego, bo ja pracuję w tych butach i musze jeszcze wkladke ortopedyczną wkladać do, musza być w miare szeroki i glebokie, ech...

      Usuń
    4. Jakie trekkingi, o czym kaman? Mła chodzi w skórzanych trepkach firmy Luków bo musi mieć luzik. Wszystkie się z niej śmiejo bo mła w tych trepkach wszędzie ale to nie mła sobie nóżki uszkadza na stokach. Mła wie że to nie jest typowe ale tak ona ma. Na wyprawy typu opasła kozica na skałkach mła ma takie bezmarkowe buty sportowe, w których jej stopa dobrze leży, cóś z osiem lat je ma i o nie dba bo dla niej but do takiego chodzenia niełatwo znaleźć. No i ma jeszcze klapeczki otwarte, na gorąc i kaloszki ogrodowo - grzybowe. Raz na dwa lata mła kupuje kozaczki. To jest jej całe obuwie. Mamelon jest obuwniczo abnegacjo mła załamana. ;-D Raczej mła Tła Dorko za dobrego doradcę obuwniczego nie posłuży. :-/

      Usuń
    5. 😀😀dziękuję, no trekkingowe, to takie wlasnie butki do wszelakiego chodzenia.Ja kupuje w sportowych sklepach jka trafie na wygodne i znaszam az sie wykonczą. Cslorocznie uzywalam te skorzane, teraz kupilam jesienia fajne na zime, ale w lato sie nie nadaja, bo jednak sa inaczej robione i cieplo w nich, to latem nie dam rady. No nic w czeskim sklepie nic nie upolowalwm, jeszcze pojde do jednego, oststnia deska ratunku.Inaczej przyjdzie mi szukac wsrod jakis adidasow .

      Usuń
    6. Będę czymać kciuki, dobry but to podstawa. Dla mla poszukiwanie buta to jakby nieco mistyczne jest - mła i ten właściwy obów. ;-D

      Usuń
  4. Miło tak pospacerować z Wami po Rzymie, nawet tylko wirtualnie. Warto było wdrapać się na wzgórze, widoki stamtąd niezwykłe. A Hrabina ! Zdaje się, że żywcem z kadru Felliniego zeszła (raczej nawet zstąpiła), cudowne zdjęcie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto poleźć na Gianicolo zarówno dla widoków jak i tego co się na nim znajduje. Poza tym poza paroma punktami jest to miejsce mniej ludne niż reszta Rzymu, spokojniej tam. :-D

      Usuń

  5. Hrabina mnie zachwycila na rowni z wasza kondycja 👌👌👌Wiem twraz, ze na Rzym to juz sie chyba nie porwe, wole popatrzec z bezpiecznej odleglosci😂 Ale zescie sa nie do zdarcia i Mamelon tyz👍 Najlepsze buty do chodzenia na lato jakie mam to japonki na specjalnie amortyzowanej podeszwie : leciutkie, puchate i moge w nich schodzic caly dzien bez obtarcia. I w nich schodzilam inne miasto na siedmiu wzgorzach polozone - Rzym Polnocy czyli Edynburg 😍Nota bene polecam wam serdecznie - jest to wg mnie najpiekniejsze miasto UK ... Warte oblazenia wzdluz i wszerz jako i Rzym 👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, bez przesadyzmu - to nie Arktyka czy tam inna dżangel tropikalna. Japonków nie naszam bo mła przestrzeń międzypaluchowa boli ale w klapeczkach popylam. Nieodbytą wycieczkę do Edynburga to mła do dziś Mamiemu wypomina, z naszego lotniska się latało. Ech... to byli czasy. ;-D

      Usuń
    2. No mowie, ze klapeczki najlepsze👍😁

      Usuń