czwartek, 20 marca 2025

Brugia - wycieczka kościółkowa - część druga

Następny kościół zasługuje na  swój osobny wpis,  mła  zdecydowała się na dłuższy post na jego temat, bo chce Wam jeszcze, zanim znudzicie się  Brugią, napisać nieco o władcach Burgundii w tymże kościele pochowanych. Dziś słabo zdajemy sobie sprawę jak wielkie piętno odcisnęło na naszej kulturze, państwo nieistniejące od ponad 500 lat.  Dobra, zacznijmy od kościółka. Onze - Lieve - Vrouwekerk czyli kościół Najświętszej Marii Panny, Mariacki znaczy, ma historię sięgającą czasów karolińskich. Pierwszy kościół w tym miejscu, kaplicę karolińską, zbudowano około 875 roku. W archiwach kościelnych fundację datowano na rok 741 i przypisywano ją Bonifacemu, ale twierdzenie to jest wątpliwe, ponieważ najstarsze imię patronimiczne wywodzi się od jego towarzysza Hilarego. Według aktualnej tezy kaplica została ufundowana jako kościół jako tzw. filialny kościoła Świętego Marcina w Sijsele, który z kolei był własnością katedry z Utrechtu, znaczy  utrechckiej diecezji. W 1116 roku kaplica oderwała się od Sijsele i stała się głównym kościołem niezależnej parafii. Można przypuszczać, że budynek został przebudowany i rozbudowany za panowania Karola Dobrego, choć dokumentów na to nie ma. Po prostu Brugia za jego panowania zyskiwała na znaczeniu i wyglądzie, że tak  rzecz ujmę. Budowę obecnego kościoła rozpoczęto około 1230 roku. Najstarsza część, nawa , została zbudowana z kamienia z Tournai, stylu gotyku skaldzkiego typowego dla tej części Flandrii. Najbardziej widoczny to jest ten typ gotyku  na fasadzie frontowej i zachodniej, gdzie znajdują się dwie typowe wieżyczki schodowe oraz widać coolor słynnego błękitnego kamienia, kontrastującego z ceglanym murem, który to z kolei murek jest charakterystyczny dla tzw. gotyku nadmorskiego. Tak nawiasem  pisząc to po tym się gotyki różniste odróżnia,  np.  przeciwieństwie do ceglastego gotyku flamandzkiego, późny gotyk brabancki wykorzystuje biały piaskowiec. Pamiętacie koroneczki z Brukseli.

Część chóru i apsyda, zbudowane w latach 1270 - 1280, wyglądają jak zerżnięte żywcem z klasycznego gotyku francuskiego, lecz w całości zbudowane są z cegły. Północny portal dodano w 1370 roku, a południowy w roku 1450. Portal główny został zbudowany w stylu gotyku brabanckiego około 1465 roku. Portal powstał w celu odciążenia portalu głównego elewacji zachodniej na wąskiej ulicy Mariastraat, ze względu na rosnący ruch uliczny. Nazwę ma piękną bo zwą go Bramą Raju. Nazwa mogła pochodzić z błędnego tłumaczenia francuskiego "parvis"  -  takiego bardzo wieloznacznego w średniowieczu. Niektórzy uważają, że nazwa Brama Raju została nadana dlatego, że podczas nabożeństwa pogrzebowego zmarli byli przenoszeni do grobu przez tę bramę na otaczający cmentarz, a chór śpiewał: "In paradisum - Do raju aniołowie cię poprowadzą…" Wieża kościoła Mariackiego licząca sobie 115,6 metrów, lub jak podają inne źródła 122,30 metrów,  jest najwyższą budowlą w Brugii. Ba, trzecią najwyższą wieżą z cegły na świecie ( po kościele Mariackim w Lubece i kościele Świętego Marcina w Landshut). Pierwsza wieża zawaliła się w 1163 roku i została odbudowana około 1270 - 1340 roku. Iglicę dodano dopiero w XV wieku , niestety przebudowano ją w XIX wieku. Mury kościoła wspierają przypory zbudowane w latach 70 i 80 XIII wieku. Kościół ma pięć naw. Skrajne nawy boczne zbudowano w stylu późnogotyckim w latach 1344 i 1462,  posiadają  duże okna z wyszukanymi maswerkami. Nawa główna posiada sklepienia krzyżowe i czarno - białą podłogę z płyt kamiennych W środkowej części naw  znajduje się przegroda, składająca się z trzech części, dzieląca kościół na dwie części: tzw. chór wysoki i nawy. Chór jest długi, gdyż wynika to ze zwyczaju chowania koronowanych głów w tym  miejscu. Rzeźby apostołów na gotyckich podporach  nawy głównej pochodzą z XVII wieku, konkretnie to z roku 1618.  Barokowe są ale  nie zgrzyta jakoś  z tym gotykiem. Styl barokowy króluje w wystroju wnętrza w nawach bocznych i prezbiterium. Może to rozsianie baroku po bokach świątyni powoduje że barokowe wtręty w nawie głównej mła odbierała jako nierażące przy gotyckiej konstrukcji? Sama nie wiem, ale mła się  kościół zapisał w pamięci jako solidnie gotycki po całości, choć przeca tak w rzeczywistości nie jest.

Troszki o kaplicach tego kościoła, mła już pisała o jednej z nich przy okazji opisywania dworu Lodewijka van Gruuthuse. Jego kaplicę w kościele zbudowano w roku  w 1482.  Taka kaplica była osobistym miejscem kultu, sprawowano w niej nabożeństwa zamówione przez rodzinę fundatora. Przez oratorium w prezbiterium można było przejść do dworu Gruuthuse. W kościele  prywatną kaplicę miał też Pieter Lanchals, naczelny komornik Brugii. który w roku 1488, podczas powstania antyhabsburskiego, został ścięty przez mieszkańców Brugii za swoją lojalność wobec Burgundii i Maksymiliana Austriackiego. Jego głowę wystawiono zatkniętą na pice przy Bramie Gandawskiej. Jego nagrobek częściowo się zachował. Ciało radnego spoczywa za imponującym barokowym nagrobkiem, który dominuje nad kaplicą między dwoma oknami. Znajdują się w tej kaplicy również trzy groby o średniowiecznym pochodzeniu, które świadczą o zwyczaju panującym w Brugii od około 1270 roku, kiedy to ceglane wnętrza grobowców były malowane. Malowidła kolorowe co cud i dość schematyczne i proste przedstawiają święte postacie, krzyże i kwiaty. Ta prostota obrazów wynika z tego że przedstawienia te były wykonywane w wielkim pośpiechu, ponieważ w średniowieczu zmarłych często chowano tego samego dnia, w którym zmarli, zmuszając malarzy do pracy w wielkim pośpiechu i kucania w grobowcach, gdzie wykonywali rysunki na mokrym wapnie. Z Lachnalsem związana jest legenda,  która tak naprawdę pochodzi XIX wieku. Otóż arcyksiążę Maksymilian, wzruszony wiernością Lachnalsa ( mła usiłuje w sobie wywołać zawierzenie że Maksymilian posiadał był cóś takiego jak uczucie wdzięczności ) i zdegustowany egzekucją do uczestnictwa w której go zmuszono, nakazał miastu na stałe utrzymywać 52, symbol wierności i pozwolić im pływać w kanałach. Wierność wydawała się mła pływać po kanałach w liczbie większej, więc może mieszkańcy Brugii wzięli sobie mocno do serca słowa Maksa.

W kościele łabądki są też reprezentowane, mła sfociła przedstawiciela gatunku wyrzeźbionego na jednej z podpór. Szyja wygięta w piękne S nie zostawia wątpliwości że ptaszyna to łabędź. Jednakże to nie nagrobek Lachnalsa  jest tym najważniejszym w kościele Mariackim, została w nim pochowana Maria Burgundzka. No ale o tym troszki później, bo teraz mła przeżyje drewienko. Rzeźbioną drewnianą ambonę z tego kościoła mła uważa za jedną  z najpiękniejszych, jaką kiedykolwiek widziała. Po prostu oszałamiająca snycerkaMła usiłowała dociec w necie, kto wyrzeźbił tę niesamowitą ambonę ale okazało się to zadaniem z tych cięższych. Nie jest to bowiem  ambona  tak znana jak ta z  kościoła Świętej Anny, znacznie mnie info na jej temat. Tak moi Mili, Flandria w snycerkę bogata i to taką na najwyższym poziomie i stareńką w dodatku. Wicie rozumicie, kraj w którym tworzyli Artus Quellinus I,  Pieter Verbrugghen I, Hendrik Frans Verbrugghen, urodzony w Niemczech Jan Pieter Baurscheit i rzesze innych rzeźbiących w drewnie twórców, naprawdę ciężko mła ustalić, który z nich odpowiada za wyrzeźbienie ambony kościoła Mariackiego w Brugii. W końcu jednak mła doszła do  tego kto i kiedy ambonę wyrzeźbił. Została wykonana w latach 1739 - 1743 przez Jana Garemijna, który bardziej znany jest jako... malarz. Nie bardzo znany al znów nie taki najgorszy, ceni się go jako dobrego kolorystę. Do ambony Jan podszedł tradycyjnie,  stworzył  jedną rzeźbiarską całość. To bardzo typowe zarówno dla Flandrii, jak i Brabancji.

Podobnie wysoką jakość jak ambona mają konfesjonały wyrzeźbione  w dębowym drewnie przez Jacoba Bergera, znanego też jako Jacques Bergé i Ludo Haghemana,  Jest to jeden z najważniejszych kompleksów rzeźbiarskich w Brugii, późnobarokowy. Mła obfociła namiętnie ten pokaz kunsztu w dębie, mało kto przechodzi obojętnie koło tych konfesjonałów. Program  ikonograficzny to chyba personifikacja cnót chrześcijańskich pospołu z przedstawieniem świętych. Mła wyłapywała niektóre atrybuty świętych ale wszystkich postaci nie potrafiła jakoś przypisać do imion. Hym... spowiadanie się w takim otoczeniu może być troszki rozpraszające, tu ta mea culpa a w głowie czy to aby nie  święta Katarzyna Aleksandryjska nam w wyznawaniu grzychów towarzyszy. No i to w szacie tak udrapowanej  że dom mody Fortuny y Madrazo by się nie powstydził takiej kreacji.  Także bardzo piękne są rzeźbione stale wysokiego chóru, tego miejsca w nawie oddzielonego przegrodą chórową, często będącego prezbiterium, czyli przestrzenią wyłączoną dla duchowieństwa.  Sorry że mła tak łopatologicznie  pisze w naszym niby katolickim kraju ale mła się orientuje że znajomość przestrzeni świątynnej to cóś u Polaków szwankuje. Nie że architektoniczne zagwozdki, po prostu rola określonych części świątyni nie wszystkim jest znana. Wicie rozumicie, grunt jak się wie gdzie jest ołtarz a gdzie zakrystia. Hym... tak na wszelki wypadek, stalle to siedziska.  chóru. Wielki lichtarz dla świecy procesyjnej został  wykonany w 1618 roku, mła odnotowuje, choć zachwytu szalonego u mła nie wzbudził.

Na tzw. z niderlandzka hemelgat, czyli skrzyżowaniu nawy z prezbiterium, znajduje się otwór z zachowanym mechanizmem podnoszenia. Za pomocą tego mechanizmu wierni mogli oglądać  Wniebowstąpienie. Najczęściej  wiernym przedstawiano ten  cud poprzez podniesienie obrazów. Ostania konserwacja odbyła się w roku 1762. Wiemy to dlatego że ostatni konserwator,  Eugenius Goddyn, zostawił własny podpis wraz z datą na ramie "niebiańskiego otworu". Dobra, przejdźmy teraz do ruchomości, ten kościół wypełniony jest licznymi skarbami, w końcu oddziałem muzeum zostaje się z jakiegoś powodu a nie tak na piękne oczy. Ogromne zainteresowanie budzą liczne obrazy i dossale rozrzucone po całej przestrzeni muzeum, z których, jak twierdzą zgodnie przewodniki,  najbardziej godna uwagi jest "Adoracja pasterzy" namalowana przez Pietera Pourbusa w 1574 roku. Obraz został zamówiony przez prawnika z Brugii, który jako donator  znalazł się na obrazie - zgodnie z najlepszą flandryjską tradycją jest przedstawiony ze swoimi synami na lewym panelu, podczas gdy jego żona i córki są uwiecznione na prawym panelu. Na czołach niektórych osób z rodziny można zauważyć czerwony krzyż, oznaczał on ze przedstawione osoby  nie żyły już, gdy malarz tworzył dzieło. Pędzel Pourbusa widoczny jest również w tryptyku "Przemienienie Chrystusa" ,  takim zdziwnym malarskim  kolażu tworzonym na przestrzeni  stu lat. Tryptyk  został zamówiony u Gerarda Davida, holenderskiego malarza, który wzorował się  na pracach Hansa Memlinga. Jego dzieło, datowane na początek XVI wieku, to malowidło w panelu centralnym, podczas gdy dwa panele boczne zostały namalowane przez Pourbusa około siedemdziesięciu lat później. Składanka warta uwagi, hym....  widać że  dostosowaniu się do stylu Davida niw przychodziło Pourbusowi łatwo.

To nie ostatnie malowidło pędzla Pourbusa w tej świątyni,   monumentalna "Ostatnia Wieczerza" daje po oczach, choć  do mła jakoś nie przemówiła. Już bardziej podeszło mła malarstwo Adriaena Isenbrandta, takiego malarza, który działał w Brugii na przełomie wieków a którego malarstwo tkwi tak gdzieś pomiędzy tzw. prymitywistami flamandzkimi a sztuką renesansu. Jak dla mła to w kościele wisi jego arcydzieło, "Matką Boską Siedmiu Boleści", kontrowersyjne mocno, bo historycy sztuki od ponad stu lat spierają się czy autorem to aby na pewno jest  Isenbrandt.  Wicie rozumicie, obraz nie jest sygnowany, najsampierw przypisywano go tzw. mistrzowi Matki Boskiej Siedmiu Boleści, potem autor nazywany był Pseudo Mostaertem. Te kłopoty z przypisaniem nazwiska do obrazu to przez to że Isenbrandt powielał motywy z prac Gerarda Davida i nie tylko jego,  często też współpracował przy tworzeniu malowideł z takimi malarzami jak  Albert Cornelis i Ambrosius Benson. Jakby było mało to  powszechną praktyką wśród znanych i cenionych  artystów, takich jak Isenbrandt, było malowanie tylko najważniejszych  części obrazów, takich jak twarze i części ciała postaci. Twarze i obszary ciała autorstwa Isenbrandta są oddzielone brązowym pigmentem. Tło było następnie wypełniane przez asystentów. Końcowa jakość dzieła zależała w dużej mierze od jakości wykonania i kompetencji asystentów, co prowadziło do nierównej jakości jego prac. No i spróbujcie w takiej sytuejszyn przypisać twórcy konkretne dzieło. 

"Matka Boska Siedmiu Boleści" nie jest jedynym obrazem w Onze - Lieve - Vrouwekerk,  w którego przypadku były problemy z atrybucją. Miła dla oka "Wieczerza w Emaus" była niegdyś przypisywana samemu Michelangelo Merisi da Caravaggio, jednakże z czasem historycy sztuki doszli do wniosku że "Wieczerza w Emaus" jest obrazem autorstwa Terbrugghena, znanego holenderskiego artysty, który jest tzw. caravaggionistą utrechckim.  Caravaggioniści z Utrechtu to była taka grupa malarzy, która po zetknięciu się ze sztuką Caravaggia podczas pobytu we Włoszech, coś się nie mogła otrząsnąć. Hendrick Jansz  Terbrugghen nie otrząsnął się do końca życia. Szczęśliwie dla niego, katoliccy zleceniodawcy prac, mieli swoje przyzwyczajenia,  Terbrugghen sięgał do tradycji późnośredniowiecznego malarstwa niderlandzkiego i łączył motywy i typy przedstawień ze stylistyką włoską. Tym pięknym, barokowym nadświatłocieniem -  chiaroscuro. Mła doceniła że ogląda obraz in situ a nie w muzealnych salach, to jest zupełnie insze eksponowanie. Mła kocha muzea ale obraz na swoim miejscu to jest obraz na  miejscu właściwym.

Kolejnym  malarskim "wielkim nazwiskiem" na jakie natykamy się w kościele  jest Antoon van Dyck,  którego "Ukrzyżowanie" wisi sobie tak, że jakoś nienachalnie szuka naszego wzroku.  Przynajmniej młowego za bardzo nie przyciągnął, być może dlatego że insze obrazy bardziej  ją kręciły. Zresztą jak dla mła nie jest to najlepsze "Ukrzyżowanie" pędzla Antoona, dosłownie parę dni  później mła opadła szczęka w kościele Świętego Michała w Gandawie, przed tamtejszym "Ukrzyżowaniem" van Dycka. W prezbiterium znajduje się jedno  z najwspanialszych dzieł w tym kościele, nad ołtarzem głównym zawieszono "Tryptyk Męki Pańskiej" namalowany przez Barenda van Orleya i Marcusa Gerardsa w 1534 roku. Barend van Orley był nadwornym  malarzem Małgorzaty Austriackiej, córki cesarza Maksymiliana Habsburga i Marii Burgundzkiej, namiestniczki Niderlandów. Był zdolnym artystą, docenianym zarówno w swoich czasach, jak też i dzisiaj. O jego znaczeniu świadczy choćby  to że dwukrotnie podejmował w Brukseli  Albrechta Dürera. Dzieło Barenda van Orleya wiszące w Onze - Lieve - Vrouwekerk uchodzi za najbardziej monumentalny obraz, jaki ten malarz stworzył. Po otwarciu skrzydeł dzieło ma 7 metrów szerokości i 4,30 metra wysokości. Środkowy panel przedstawia Ukrzyżowanie, a po jego lewej stronie widać Biczowanie, Drogę Krzyżową a po prawej stronie  Zejście do Otchłani i Lamentację. Tryptyk został zamówiony przez Marię Węgierską, następczynię Małgorzaty Austriackiej  na stanowisku namiestniczki Niderlandów, w 1532 roku. Zamawiając ołtarz  Maria Węgierska jako wykonawczyni testamentu Małgorzaty Austriackiej z polecenia cesarza Karola V, wypełniła ostatnią wolę swojej ciotki. Intencją było, aby ołtarz zdobił kaplicę grobową Małgorzaty Austriackiej i jej drugiego męża Filiberta II Sabaudzkiego w Brou Burgundii. Tę z ciałem. 

Małgorzata Austriacka miała bowiem życzenie znaleźć się po śmierci w trzech miejscach: ciało w Brou, jelita w Mechelen i serce w Brugii w klasztorze Anuncjatek  ( to ostatnie polecenie udało się zrealizować dopiero w 1550 roku, dzięki synowi bratanka  Małgorzaty, Karolowi V, który ufundował kaplicę ). No ale nie pykło z tą kaplicą w Brou,  Barend van Orley zmarł w 1542 roku, pozostawiając dzieło niedokończone. W 1550 roku Karol V postanowił zabrać szczątki swojego pradziadka, Karola Śmiałego, z Nancy i pochować je w mauzoleum w Brugii, a Małgorzata Parmeńska, nieślubna córka Karola V i jego krótkotrwałej fascynacji, Johanny van der Gheynst, kolejna namiestniczka Niderlandów,  w 1558 roku postanowiła, że ​​tryptyk powinien zostać dokończony przez Marcusa Gerardsa Starszego i  umieszczony w kościele Najświętszej Marii Panny w Brugii, gdzie miał zdobić ołtarz główny w pobliżu mauzoleów Karola Śmiałego i Marii Burgundzkiej, Znaczy prapradziadka i prababki Małgorzaty Parmeńskiej . Jak widzicie skomplikowana sprawa, Habsburgowie mieli różne pomysły co do  tego tryptyku. Dobra, zanim mła przejdzie do Habsburgów i ich praszczurów, co jest swoiście dla mła fascynujące, jak to historie rodzinne, to mła jeszcze nadmieni o takich niemalarskich skarbach w tym kościele, np. monstrancji, która jest dziełem złotnika Jean Beaucourt ( zrobił ją w 1725 roku ). Jej centralnym motywem jest korona ozdobiona wspaniałymi diamentami. Relikwiarze też są z  tych na których warto zawiesić  wzrok. 

W prezbiterium, tuż za wielkim chórem znajdują się grobowce ostatnich władców Burgundii, kraju, który w późnym średniowieczu był potęgą. Jak to z wielkimi potęgami bywa zniknął z mapy dziejów dość niespodziewanie. Dziś Burgundię kojarzymy głównie z Francją, jednakże w XV wieku Burgundia oprócz Burgundii  zajmowała nie tylko Franche - Comté ale też Niderlandy. Nad stallami chóru wisi trzydzieści herbów rycerzy Złotego Runa. Pierwsza tarcza po lewej przedstawia Karola Śmiałego i znajduje się dokładnie naprzeciwko tarczy jego szwagra Edwarda IV,  króla Anglii. Herby upamiętniają kapitułę Zakonu Złotego Runa, która zebrała się w tym kościele w 1468 roku. Jak już wiecie w 1563 roku roku dokonano przeniesienia szczątków ( czy "czegóś tam" ale o tym poniżej ) Karola Śmiałego, ostatniego księcia z rodu Valois, syna  mądrego Filipa III i jego żony, Izabeli  Aviz, królewny portugalskiej.  Karol słabo przypominał tatusia, głowę miał gorącą, nad dyplomację przedkładał  rozwiązania militarne, nad kulturę gromadzenie ziem i przywilejów, nad księżniczki francuskie, te z drugiej strony kanału  La Manche. Jednakże to francuska księżniczka a nie ukochana Małgorzata z Yorku, obdarzyła go potomstwem. To Izabela de Bourbon, córka Karola I, księcia Burbonii i Owernii i Agnieszka Burgundzkiej, córki Jana bez Trwogi, powiła Karolowi  jedyne dziecko, córkę Marię. Karol zajmował się w życiu głównie wojowaniem, podporządkował sobie na chwilę Lotaryngię, by zaraz przerżnąć ze Szwajcarami. Po klęsce wyprawy szwajcarskiej ruszył ponownie do Lotaryngii, by zdyscyplinować takich, którzy poczuli słabość Burgundii. Zginął tam w 1477 roku, w sumie przez głupi zbieg okoliczności. Karol uciekał przed wrażymi wojskami na zamarznięty staw, ale lód nie wytrzymał ciężaru jeźdźca i konia, no i zbroi. Tonący Karol zauważył na brzegu rycerza i się wydarł by ratować księcia Burgundii, pech chciał że rycerz  był głuchy.  Nie usłyszał że wysoki okup za księcia  tu trza ratować, tylko wziął Karola za  zwykłego burgundzkiego żołnierza i zrobił mu  kęsim. Na tyle dokładne że nadworny medyk rozpoznał Karola po ranie odniesionej przed  laty w bitwie pod Montlhéry oraz po paznokciach u rąk, które książę zwykł nosić w stylu tipsy nastolatki. Te dwa dni, które Karol przeleżał w stanie nieboszczyckim na polu bitwy też tej identyfikacji nie ułatwiły.

Jak już wiecie z grobowca w Nancy Karol trafił za sprawą prawnuka do Brugii, choć chyba nie od razu do tej kaplicy, w której pochowano w roku 1482 jego córkę, Marię, księżnę Burgundii, Brabancji i Luksemburga. Maria była najlepszą partią swoich czasów, nie należy się zatem dziwić że wydano ją za przyszłego cesarza, Maksymiliana Habsburga, ku wielkiemu niezadowoleniu króla Francji, Ludwika XI, który usiłował wcisnąć Marii własnego syna, Karola, o 13 lat młodszego od księżniczki. Podczas gier około małżeńskich ugrano tzw. Wielki Przywilej.  10 lutego 1477 roku stany miast niderlandzkich miast wymusiły go na Marii. Przyznawał on znaczną autonomię prowincjom i miastom Flandrii, Holandii, Hainaut i Brabancji. Skończyło się książęcenie, kultura warstwy mieszczańskiej stała się oficjalną kulturą tych krain, zbudowano podstawy demokratyzowania się władzy, które doprowadziły do powstania Republiki Holenderskiej w XVII wieku. Wicie rozumicie, mówimy o praprzyczynach  kapitalizmu, feudalny, pięknie rycerski burgundzki dwór, stał się pieśnią przeszłości.  Zniesiono większość urzędów centralnych, m.in. Parlament z Malines. Maria zobowiązała się również nie wypowiadać wojny, zawierać pokoju, czy podwyższać podatków bez zgody Stanów a  urzędy miały być obsadzane tylko miejscowymi obywatelami. Całe następne stulecie miasta niderlandzkie będą się tłukły z Habsburgami o  ten Wielki Przywilej. Małżeństwo  z Maksymilianem I, będącym wówczas  arcyksięciem, hamowało zapędy  Ludwika XI, mającego wielką ochotę na burgundzkie ziemie ale nie mającego ochoty na wojnę z Niemcami.  Maria i Maksymilian mieli troje dzieci: Filipa zwanego Pięknym ( męża Juany Wariatki, ojca cesarza Karola V ), Małgorzatę Austriacką i Fraciszka, który zmarł jako niemowlę. Maria żyła ledwie 25 lat, odeszła w tragicznych okolicznościach. Od zawsze uwielbiała jazdę konną, podczas konnego polowania  z mężem, koń potknął się, a Maria spadła i to tak nieszczęśliwie że złamała  kręgosłup. Zmarła kilka dni później i nie była to łatwa śmierć. Razem z nią zmarło nienarodzone dziecko.

Na życzenie jej męża Maksymiliana Habsburga,  zlecono wykonanie okazałego grobowca. Drewniany model został stworzony przez rzeźbiarza Jana Borremana z pomocą Reniera van Thienena, a później pozłocony i emaliowany przez złotnika Pierre'a de Beckere'a. Wykonano go  w latach 1490 - 1502. To przepięknym  późnogotycki pomnik nagrobny, przedstawiający leżącą na wznak damę z rękami złożonymi do modlitwy. Twarz Marii Burgundzkiej została przedstawiona z wielką szczegółowością, jest wzorowana na masce pośmiertnej księżnej. Choć Maria  odchodziła ciężko, jej twarz jest pełna spokoju, otwartymi oczami patrzy w wieczność. Jej korona obsypana klejnotami, czepiec, bogato zdobiony  płaszcz stanowią naturalistyczne do bólu dzieło sztuki. Grobowiec jest nadal całkowicie gotycki pod względem koncepcyjnym, formalnym a także duchowym.  To tren po rycerskiej Burgundii.  U  stóp znajdują się dwa małe pieski symbolizujące cnotę kobiecej wierności. Mła przypomniały psich towarzyszy z grobowców prababek portugalskich Marii, które mła oglądała w Se w Lizbonie. Czarny marmurowy sarkofag poniżej realistycznej rzeźby, ozdobiony został  miedzianymi drzewami genealogicznymi  matki i ojca Marii. W prezbiterium archeolodzy odkryli kilka oryginalnych grobów z XIII i XV wieku a w jednym z nich  przechowywane w ołowianej skrzyni szczątki Marii wraz z zamkniętym w osobnej puszce  sercem jej syna, Filipa Pięknego. Szczątki zidentyfikowano w 1979 roku.  Groby pod posadzką są ozdobione typowymi malowidłami grobowymi w stylu XIII wieku. Mauzoleum Karola Śmiałego jest młodsze o pół wieku. Jest to dzieło Jacques'a Jonghelincka, który  studiował we Włoszech w warsztacie rzeźbiarza Leone Leoniego. Projekt jest częściowo gotycki, częściowo renesansowy, wicie rozumicie - te  nimfy trzymające tarcze, ta typowa dla XVI wieku zbroja, ten miniaturowy lew, symbolizujący siłę. Poniżej rzeźby postaci sarkofag ojca przypomina ten córki, genealogia po całości. Ze szczątkami  Karola Śmiałego jest zdziwnie, tak po prawdzie to zachowało się tylko mauzoleum. Przypuszcza się że został pochowany w nieistniejącej już katedrze św. Donaasa na Burg. Co przeniesiono w takim razie do Onze - Lieve - Vrouwekerk? Oto jest pytanie.

No a teraz o ołtarzu i pewnej rzeźbie, która wydaje się zupełnie nieproporcjonalna do ogromu ołtarza, a jednak  to dla niej a nie dla znajdujących się obok  dwóch  gigantycznych alegorii, przychodzą tu ludzie. Zacznijmy jednak od początku, od historii pojawienia się tu Madonny siedzącej na tronie,  znanego typu przedstawień z bizantyjskiej ikonografii Sedes sapientiae  i matki z dzieckiem - hodegetrii. Rzeźba Michała Anioła, Madonna z Dzieciątkiem, jedyna rzeźba, która za życia mistrza opuściła Italię, przeznaczona była do Ołtarza Piccolominich w katedrze w Sienie.  Michał Anioł  w 1501 roku przyjął zlecenie od kardynała Francesco Todeschiniego Piccolominiego, przyszłego papieża Piusa III, na stworzenie piętnastu posągów do Ołtarza Piccolominich w katedrze w Sienie. Projekt ten, przerywany i wznawiany pięć razy, nigdy nie został naprawdę ukończony przez rzeźbiarza, który stworzył tylko czterech świętych, Coś Buonarrotiemu nie szło to rzeźbienie. W 1504 roku uznał że dość tej zabawy. Rzeźbę z niedokończonego zamówienia nabyli za 100 złotych dukatów ( co mniej więcej odpowiada półtorarocznej pensji naprawdę dobrego rzemieślnika z tamtych czasów ) Jan i Alexander van Moeskroen, którzy należeli do bogatej rodziny kupców tekstylnych z Brugii, za pośrednictwem braci Baldassare i Giovanniego Balduccich z Florencji, bankierów, którzy dbali o interesy finansowe zarówno rodziny Mouscronów, jak i Michała Anioła. Pierwszą wpłatę w wysokości 50 dukatów  zanotowano w księgach rachunkowych w 1503 roku. Druga wpłata w tej samej kwocie została odnotowana w październiku następnego roku. Rzeźbę  podarowano kościołowi w 1514 roku, jako część ołtarza z tabernakulum. Posąg z marmuru karraryjskiego jest niemal naturalnej wielkości, mierzy 128 cm wysokości. a waży prawie 750 kg. To rzecz jasna nie jedyna rzeźba na ołtarzu Mouscronów. Na osi poziomej znajdują się cnoty teologiczne: wiara, miłość i nadzieja, natomiast na osi pionowej tematem jest Eucharystia.  Grobowiec rodziny darczyńcy znajduje się u stóp ołtarza, przed posągiem. Posąg został usunięty w 1794 roku przez okupantów francuskich i w 1944 roku przez okupantów niemieckich, ale zawsze powracał do Brugii. To nie jest radosna Madonna, niby z dzieckiem ale to przedstawienie ma dużo z Piety, którą Michał Anioł  wyrzeźbił przed zleceniem Piccolominiego. No dobra, to by było na tyle kościółkowego z Brugii, znów wyszedł mła kilometrowy wpis.

9 komentarzy:

  1. Rany, to jeden kościółek! Jeden. Jestem w szoku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak to jest, mła nie dała rady oblookać wszystkiego kościelnego w Brugii. Mła w ogóle ma wrażenie że mimo starań, mnóstwa ciekawych miejsc w tym mieście nie zobaczyła. :-/

      Usuń
  2. To powinna być powieść w odcinkach, a nie opis kościoła jako jeden wpis.
    Piszę, w tle mając zwierzątko zakołnierzowane, i bardzo z tego powodu nieszczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń