Z Piazza Duomo przeszłyśmy pod arkadami Palazzo Ragione na Piazza Vecchia, oczywiście wgapiając się zarówno w to co znajduje się pod arkadami, jak i w wieżę. Wieże we włoskich miastach to osobna bajka, budowano je namiętnie w czasach walki o inwestyturę, a także później. Takie domowo - militarne budownictwo, zresztą nie tylko w miastach je wznoszono. W pobliskim Lovere mła widziała wieże pochodzące z tego samego czasu co ta w Bergamo, a zbudowano je w tzw. ufortyfikowanej wsi. Ta konkretna bergamska wieża nazywana tu Campanone ( tak po prawdzie to Campanù w dialekcie bergamońskim ) powstała na przełomie wieków XI i XII, podobno wznieśli ją Suardi. Bergamończycy vel bergamonianie generalnie trzymali ze stronnictwem Gibelinów, sprzeciw wobec Gwelfów był tak powszechny że niemal każda licząca się w mieście rodzina czuła się w łobowiązku wznieść wieżę, im wyższa była jej wysokość, tym większy prestiż zyskiwała rodzina.
Ta wieża liczyła sobie początkowo 37 metrów wysokości ale postanowiono ją podwyższyć do 57 metrów. Już
w XIV wieku wieża należała do "urzędu miejskiego", mieściła miejskie
więzienie. Później gmina Bergamo umieściła tam dzwony. Oprócz
odmierzania czasu służyły one również do wzywania obywateli do
zgromadzenia się, zwłaszcza w czasach nieszczęść.
Z czasem przybył zegar ale dzwony dalej wykonywały pracę. Największy z nich, poświęcony w 1656 roku, zwany przez mieszkańców
Campanone, dzwonił sto razy każdego wieczoru o godzinie dziesiątej, aby
wskazać godzinę zamknięcia czterech bram
miasta. Zwyczaj ten jest nadal powtarzany dzisiaj na pamiątkę wydarzeń z
przeszłości, a także podczas posiedzeń Rady Miasta, procesji Bożego
Ciała lub koncertu wszystkich dzwonnic miasta 25 sierpnia,
organizowanego przez Federację Dzwonników Bergamo, dzień przed świętem patrona czyli
Sant'Alessandro. Dziś na wieży są trzy dzwony w dzień powszedni działające na prund. Żeby podziwiać widoki z wieży można na jej szczyt wjechać windą, takie teraz udogodnienia w średniowiecznych murach. Wież oczywiście w Bergamo więcej, jednakże ta miejska najbardziej znana.
Piazza del Duomo od Piazza Vecchia, zwanego dawniej platea magna nova, oddziela Palazzo della Ragione. Ratusz, bo tym jest Palazzo della Ragione, został zbudowany pod koniec XII wieku, gdzieś tak między 1182 a 1198 rokiem, w okresie, w którym zaczęły rozwijać się pierwsze samodzielne miasta w obrębie Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Bergamski ratusz zwany w dokumencie z 1199 roku Palatium Comunis Pergami jest drugim najstarszym włoskim ratuszem po Palazzo Senatorio, który jest siedzibą gminy Rzymu od 1144 roku. Funkcję ratusza Palazzo della Ragione pełnił aż do czasów weneckich, później robił za sąd. Wraz ze stojącymi obok Palazzo del Podestà i Campanone tworzył niegdyś polityczne centrum miasta, oddzielał je też niejako od duchowego centrum znajdującego się przy Piazza Duomo. Budynek wielokrotnie płonął ale szczęśliwie nigdy nie zgorzał do szczętu. Mła nie zwiedzała muzeum poświęconego XV wiecznej sztuce w budynku ratusza, ani też nie obejrzała dzieł Bramantego w Palazzo Podesta, to wszystko zostawiłam sobie na zaś, podreptałyśmy z Irenką przez Piazza Vecchia, czy jak go nazywają bergamonianie Piassa Ègia. Dziefczyny chciały pooglądać sobie solidniej Fontana Contarini, mła oblookiwała wszystko co przy placu pobudowano, łącznie z uroczymi XV wiecznymi schodami przytulonymi do fasady Palazzo Podesta prowadzące do dużej Sala delle Capriate w Palazzo della Ragione. Irenka została starannie obfocona na tle tychże schodów, fontanny, fasady ratusza ozdobionej płaskorzeźbą weneckiego lwa, oraz budynku Palazzo Angelo Mai, znajdującego się na przeciwko ratusza. Fontana Contarini znajdująca się w samym centrum Piazza Vecchio została zbudowana w 1780 roku, niejako na pożegnanie czyli zakończenie kadencji przez burmistrza Alvise Contariniego, przedstawiciela Republiki Weneckiej, który podarował ją obywatelom Bergamo żeby centralny plac miejski zyskał na urodzie. W 1858 roku fontanna została poddana niemal całkowitej renowacji, która, niestety, częściowo ją zmieniła. W trakcie Risorgimento, czyli walk o zjednoczenie Włoch, fontanna została rozebrana, aby zrobić miejsce dla pomnika Giuseppe Garibaldiego. Kilka dekad później, na początku XX wieku , kiedy patriotyczny zapał nieco się już przejadł, została ponownie złożona na swoim pierwotnym miejscu. Pomnik Garibaldiego zjechał do Città Bassa, gdzie zdecydowanie lepiej pasuje. Na początku tego millenium zrobiono ściepę i wykonano solidną renowację fontanny, przywracając jej pierwotną świetność.
Wylazłyśmy z Piazza Vecchia z lekka przestraszone tzw. hordą wycieczkową. Tym razem to nie były bambini ale stadko emerytów, bynajmniej nie cichych, którzy ćwierkali do siebie w nieznanym mła języku. Poszłyśmy via Bartolomeo Colleoni do Piazza della Cittadella, po drodze mijając knajpkę "Mimi" w której niegdyś obiadowałyśmy. Tym razem nie wlazłyśmy, bowiem nieco wcześniej dokonałyśmy pogromu w "Il Fornaio", gdzie dorwałyśmy się do foccaci sprzedawanej na kawałki. Hym... tak naprawdę to my się po tej via Bartolomeo Colleoni toczyłyśmy, wolniutko. Uważałyśmy że kontakt z dużą ilością foccaci usprawiedliwia zwolnienie tempa, zabytki nie zając i nie uciekną. Byłyśmy tak obżarte że wlazłyśmy do kościoła Sant' Agata nel Carmine, wcale nie po to by go podziwiać, czy w duchowości się potaplać ale po to by zwyczajnie odpocząć nieco po foccaciowych ekscesach. Co prawda Irenka rozważała zawracanie głowy świętej Agacie w temacie nie przytycia ani grama ale pocieszyłyśmy ją że przed nami jeszcze sporo do zobaczenia i przechodzenia. Niestety Irenka jako osoba z problemami z poruszaniem się, bardzo musi dbać o nieobciążanie dodatkowymi kilogramami swoich stawów. Chiesa di Sant'Agata nel Carmine też jest stareńki, pierwsze wzmianki o poświęconym budynku w tym miejscu datują się na 908 rok. Kościół był wielokrotnie przebudowywany, w skutek czego mła odniosła wrażenie że taki jest jakiś bezstylowy. Wnętrze ma jedną nawę i pięć kaplic po każdej stronie. W pierwszej z tych kaplic po lewej stronie, przy wejściu, znajduje się ołtarz Niepokalanego Poczęcia autorstwa Jacopina Scipioniego, pochodzący z klasztoru San Francesco. W innych kaplicach znajdują się ołtarze i obrazy najlepszych artystów Bergamo z XVI i XVII wieku. Musicie wybaczyć mła, byłam tak rozleniwiona po tym obżarstwie foccaciowym że nie zrobiłam zdjęć. Może i dobrze, bo będzie pretekst by do tego kościoła kiedyś wrócić. Za kościolem jest miejsce, które chciałabym zobaczyć - klasztor zbudowany w XIV wieku, przebudowany w XV z cud urody krużgankiem zwanym claustro.
W ogóle stare klasztory Bergamo to osobna bajka, dawny klasztor Sant'Agostino, który mła widziała podczas poprzedniej wizyty w Bergamo zrobił na mla duże wrażenie. Dziś w jego murach mieści się główna aula uniwersytetu ( uniwersytet rozpełzł się po wielu zabytkach Bergamo ). Zanim powstał w tym miejscu budynek regularnego zakonu, ten najdalej wysunięty na wschód fragment wzgórza, położony tak naprawdę pomiędzy Città Alta i Città Bassa, zamieszkiwało stadko pustelników. Wiem, wydaje się dziwne związek pomiędzy pustelnictwem a stadnością ale co mła poradzi na to że tak właśnie było. Bergamczycy vel bergamonianie odczuwali cóś silne pragnienie by zjednoczyć pustelników z różnych wspólnot w jednym zakonie w jednym miejscu. Postanowiono w XIV wieku wybudować klasztor i kościół. To miejsce pod koniec XIV wieku było jednym z najważniejszych duchowych centrum Bergamo i okolic. Na kazanie przeora przyjeżdżał tu biskup Mediolanu. Koniec luźnego pustelnikowania przyszedł wraz z nastaniem rządów Serenissimy, klasztor został oddany augustianom. Szczerze pisząc Wenecjanie coś musieli zrobić, bowiem braciszkowie wdali się w politykę i klasztor nieźle oberwał z powodu starć rodzin z Bergamo związanych z Gibelinami i Gwelfami. Klasztor przebudowano w XV wieku, kościół z lekka zmieniono w wieku XVI ale szczęśliwie cały zespół klasztorny przetrwał budowę murów obronnych. Dwudziestu czterem kościołom w Bergamo budowy murów przetrwać się nie udało. Po kasacie zakonu i występach Bonapartego, klasztor stał się więzieniem. Mieszkańcy Bergamo uważali że to dobry sposób na wykorzystanie klasztornych budynków, ten klasztor za kościołem Świętej Agaty robił za więzienie jeszcze w XX wieku. Mła pisząc o obejrzeniu Bergamo zaznacza że jej zdaniem klasztorów nie obejrzała jednak należycie. Hym... kolejny powód po foccaci by wrócić do Bergamo.
No dobra, koniec klasztornych dygresji, polazłyśmy do cytadeli Viscontich, zwanej też Ferma fides lub Hospitium Magnum. Musimy się cofnąć do początków zasiedlenia Bergamo przez Longobardów w VI wieku. Miasto na siedmiu wzgórzach, hym... skądś to znamy, stanowiło cenny łup, więc osiedlały się w nim longobardzkie rodziny szlacheckie, jedną z nich był ród Crotta. To członkowie tej rodziny osiedlili się na wzgórzu San Giovanni, wznosząc tam budynki na miarę znaczenia rodu. Crotta związali się czasem z Gwelfami, w XIII wieku tłukli się niemiłosiernie z gibelińskim rodem Suardi, w czym wspierały ich rodziny Rivola, Colleoni i Del Zoppo. Suardi byli szczwani, zgadali się z Viscontimi z Mediolanu, którzy wkroczyli do Bergamo i ród Crotta pożegnał się z terenami, na których Visconti postawili w 1334 cytadelę. To nie były dobre czasy dla Bergamo, rządy Suardich i Viscontich to był okres ucisku i nieustających nadużyć władzy, zarówno w mieście, jak i w całym regionie Bergamo. Źle to się oczywiście dla władzy skończyło, w 1428 przyszli Wenecjanie i pozamiatali ten bałagan. Przejęli kontrolę nad rodzinami, łagodząc ich spory, przeprowadzili wiele prac budowlanych, odrestaurowali istniejąca infrastrukturę, taką jak rzymski akwedukt, powiększając go o fontannę, z której czerpano wodę. Zbudowali place nazwane na cześć towarów, takie jak Piazza del Mercato delle Scarpe ( hym... Plac Butowy ). To było sprytne rozwiązanie bo podział miejsc handlowych wg. branż ułatwiał ściąganie podatków, które w państwie weneckim były wysokie. Cytadela się przydała, Wieża Adalberta, w której przetrzymywano uchylających się od płacenia podatków, nazywana była Wieżą Głodu , ponieważ uwięzionych za niepłacenie podatków pozostawiano tam bez jedzenia, dopóki krewni nie zapłacił należności dla państwa. Optymalizacja podatkowa nie wchodziła w grę, Wenecjanie byli bodajże najdoskonalszymi poborcami podatkowymi w historii. Oczywiście w posiadłościach Serenissimy, bo w samej Wenecji już tak sprawnie nie było.
Do cytadeli wchodzi się przez bramę w Wieży Campanella, wzniesionej przez Bernabò Viscontiego. Plac Cittadella, który niegdyś był dziedzińcem i placem apelowym, ma brukowaną nawierzchnię i przecina go stara rzymska droga.
Z okresu rządów Viscontich w Bergamo z ufortyfikowanej cytadeli z jedenastoma
wieżami, udokumentowanej jako 15 metrowa, z mostów
zwodzonych i fosy, ostały się jedynie: wieża Campanella,
wieża Adalberto i wieża Scaraguaita. Tak po prawdzie to nawet gotycka fasada z ostrołukowymi podcieniami nie jest gotycka, powstała w XVIII wieku. Wokół średniowiecznej cytadeli Viscontich zamiast trzech pasów średniowiecznych murów pojawiły się nowe fortyfikacje zwane Murami Weneckimi a na portykach nad bramami do miasta rzeźbiono lwa świętego Marka, herb Wenecji. Bramy Bergamo to taki obowiązkowy punkt dla turystów, którzy lubią dużo spacerować. Mury Weneckie opasują całe Città Alta i nie jest prostą sprawą wszystkie je zobaczyć. Ze względu na Irenkę oblookałyśmy te, do których nie trzeba było strasznie długo dreptać. Z daleka rzuciłyśmy okiem na Porta San Lorenzo, z bliska pooglądałyśmy porta Sant'Alessandro, a bez Irenki, która odpoczywała po trudach zwiedzania, polazłyśmy by zobaczyć przepiękną Porta San Giacomo, którą widziałyśmy też codziennie z naszego balkonu. Jakoś się nie złożyło i nie oblookałyśmy zwróconej na wschód Porta Sant'Agostino. Cóż, jest kolejny powód by wrócić do Bergamo.
Mury Weneckie jak już kiedyś wspominałam, to zabytek wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. To naprawdę imponująca konstrukcja, zwłaszcza kiedy się pomyśli ze powstała w XVI wieku. Mury są dobrze zachowane, ponieważ nie ucierpiały w wyniku działań wojennych na przestrzeni wieków. Mury te składają się z 14 bastionów, 2 pięter, kiedyś miały 32 wartownie ( z których tylko jedna się ostała ), 100 otworów działowych, 2 magazynów prochowych, no i 4 bram. Do tego wszystkiego
należy dodać niezliczoną ilość furteczek i przejść, schodów i podejść. To te mury czynią Bergamo tak malowniczym, widać je z lotniska, taki pocztówkowy widoczek. Z murów z kolei można zobaczyć w pogodny dzień wieżowce w biznesowej dzielnicy Mediolanu, mła widziała. Z zewnątrz te bastiony wyglądają na niezdobyte, ale tak po prawdzie zostały zbudowane w drugiej połowie XVI wieku, w czasach kiedy pojawiły się działa nowego typu i były właściwie łabędzim śpiewem dla tego typu budowli. Z Irenką udałyśmy się jeszcze wyże, dojechałyśmy drugą trasą kolejki do Castello di San Vigillio na wzgórzu San Vigillio, które góruje nad Città Alta. Do samego zamku nie doszłyśmy, Irenka już była solidnie zmęczona ale panoramy sobie pooglądałyśmy. Dobra, na razie to by było na tyle, w następnym wpisie pokaże Wam troszki fotek z Città Bassa, Dolnego Miasta, w którym też jest co oglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz