Usiłowałam czytać ale też cóś słabo poszło, zasnęłam nie wiadomo kiedy, nawet tego nie zarejestrowałam. Oglądanie czegokolwiek odpada z tego samego powodu co czytanie, zasypiam błyskawicznie i śpię jak ten cukrzyk na wysokich cukrach. Doszłam do wniosku że widać tak musi być, niemocna starość puka do drzwi i mła po prostu będzie się teraz regenerować jak stara opona - z dociskiem, długo i nie do końca zadowalniająco. Hym... duży przebieg wpływa na jakość bieżnika. Postanowiłam ostatkiem sił zadbać o resztki bieżnika i sporą część weekendu spędziłam w wannie, jedynym miejscu, gdzie mła powieka nie opada. Zaleganie w wannie jakimkolwiek pracom nie sprzyja, he, he, he, ale za to mogę snuć gryplany, bez groźby szybkiego zaśnięcia. Te gryplany nie dotyczą jednak spraw domowych czy ogrodowych, mła sobie snuje podróżnicze gryplany, czyli kombinuje co by tu mogła na wakacjach zobaczyć. Wicie rozumicie, mare to mare ale dwadzieścia cztery godziny moczyć się w słonych wodach przeca nie będę. Te godzinki w wannie da się podciągnąć pod pracę konceptualną, tak sobie miodzę to nierobienie weekendowe. A kocia sierść fruwa po chałupie!
Dobra, za ozdobniki dzisiejszego, leniwie sennego wpisu robio fotko - ilustracje do "Mistrza i Małgorzaty", nazwisko autora jakoś mła umknęło. A może operatora, bo mła się tak jakoś filmowo te foty kojarzą. Jest też kołysanka w Muzyczniku. Klimacik w jakiś sposób paszący do zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz