Miał być mniej zapchany tydzień. Taa... miał być, ale cóś nie był. Padam na twarz w związku ze związkiem. Koty na mła strasznie obrażone, choć kiedy tylko się pojawiam w chałupie to natentychmiast usługuję i dopieszczam. Ręce mła mało nie odpadno a im wylinienie miejscami od młowych głaskań zagraża, ale obraza jest niezmienna, bestie so zatwardziałe i to okazujo. Kasiuleńka na ten przykład nie wchodzi do domu, mła musi posiłki serwować jej na dworze i tamże dopieszczać. No i to nie wszystko, do sposobu w jaki Mruciu Carewicz mła karci to nawet wstyd się przyznać, no niedobre koty so i mła ma wyrzuty sumienia że ta ich niedobroć względem mła to tak jakby uzasadniona, zasłużona i wogle. Cio Mary na wywczasie, dzwoniła do mła z jeziora, stojąc po kulanka w wodzie, bo tylko tak zasięg mogła złapać. Cio zadowolniona a to najważniejsze. Żmije nie były widziane. Martwię się Małym u Kocurrka, qurcze, zawsze cóś. Trza trzymać kciuki za młodocianego kociszka, dużo mła w tym roku ma tego zaciskania kciuków, ech... jutro skrobnę więcej, teraz chyba walnę się spać. Idzie zmiana pogody i taka jestem coś senna. Sorry za taki króciutki wpis, jutro się rozwinę.
O! Ale trafiłam! Dobrych snów ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDzięks Ninko. Kąpiółka już uszykowana, zaraz po ablucjach się walnę, bo ziewam jak lwica w senne, gorące południe.
OdpowiedzUsuńKciuki za Małego trzymam mocno.
OdpowiedzUsuń