piątek, 14 listopada 2025

Weekendownik - poświęcie, pogrypie, pociemkizm i inne listoopadowości

Najważniejsze, Mruciu, po krótkiej przerwie znów zakraplany, co było do przewidzenia i na co mła była przygotowana. Stan ucha jest lepszy, kanał otwarty, wraca normalny coolor, wydzielina śladowa, ale jest. Ucho swędzi, w związku z czym Mruciu jest obrażony. Z tej choroby się Mrutku przytyło ponad 460 gram. Mruniu twierdzi że to opuchlizna i zarządził że żadnej diety nie będzie. Była awantura o podanie mięska indyczego, Mrutek uznał że "To jest twarde gówno, ma być perliczka wielkopolska!"  Madka mu ostro powiedziała że za brak szacunku dla indyka, który życie poświęcił żeby Mrutek mógł się obżerać, madka rozważy wprowadzenie Mrutku diety wegetariańskiej a jak będzie madce pyskował to nawet wegańskiej. Mrutku madce nie odpyskował ale udał się na emigrację wewnętrzną do pokoju Cioci Dany i Azy i to na sztywnych łapach żeby mła widziała że jest bardzo obrażony. To jeszcze nic, przy próbie podania leku Mruciu pokazał mła zęba, mimo że to nie zastrzyk a tylko kropelki, bezbolesne.  Nie że Mrutku coś się dzieje, on po prostu jest na mła wkurzony i to nie tylko o groźby dietetyczne a o tzw. całokształt. Mła nie pozwala Mrutku dominować mła, karcić dziefczynek przy ich własnych miskach  i ogranicza biegi za kotami odwiedzającymi nasz ogród. Boję się bitew i ewentualnych infekcji. Do Mrucia nie dociera że to dla jego dobra, wyzywa mła od utytej nietoperzycy, stawia opór i to wcale nie bierny i wogle pokazuje kto tu rzundzi. No niedobry jest.


Mła powoli dochodzi do się po niespodziewanym zagrypieniu, krótkotrwałym ale za to intensywnym. Wicie rozumicie, tylko dwa dni z życiorysu ale dochodzenie do się jakby dłuższe. Po wizycie z Mruciem  u Dohtorowej mła była oblana potem. Przyjechalim, zafutrowałam towarzystwo i na moment przyłożyłam się ubrana na kocyku na wyrku. Obudziłam się po dwóch godzinach, bynajmniej nie  jakaś świeżutka i wypoczęta. Takie typowe pogrypie mła obecnie przechodzi. Ugotowałam sobie tego maślanego kurczaka po indyjsku, znaczy butter chicken albo murgh makhani, bo i świeży imbir i mięsna siła dla mła wskazana. Mła w przeciwieństwie do Mrutka bardzo wdzięczna drobiowi, że ją w ciężkich chwilach własnym ciałem wsparł w chorobie, po jedzeniu wreszcie mła się lepiej zrobiło. Mrutek oczywiście miał pretensje że jemu się tak nie gotuje, no ale on ma teraz pretensje do mła o wszystko. Był tak nachalny w sprawdzaniu co mła ma na talerzu że zagroziłam że mu zaraz ten świeży imbir ustrugam i prozdrowotnie wsadzę i to wcale nie w uszko.  On teraz bezczelnie wykorzystuje swoją wagę i fizycznie się  znęca, nawalając się na mła, bijąc  łapami jak mu coś nie pasi, zasiadając na miseczkach i talerzach, czym uniemożliwia mła dostęp do pożywienia. Cholera, gdzie się podział mój kochany kotek?! Kim jest to wredne kocisko?! Mła musi mu przygrozić żeby oddał naszego Mrutka.

Pociemkizm listopadowy mła dobija, dzień dla mła jest zdecydowanie za krótki. Wolałabym po ciemoku wstawać ale za to dłużej po południu mieć jasno. Jestem częścią olbrzymiej masy luda, która też by tak wolała. Dżizuu, ludzie zróbmy cóś, bo mla tu na depresję pociemokową zejdzie. Z roku na rok mła z tą ciemnością gorzej, zaczyna to mła wkurzać, co nieodmiennie prowadzi mła do wniosku że polityków powinno się trzymać po szyję w gnojówce przez jakieś dwanaście godzin na dobę w ramach przypominanie że reprezentują chcenia elektoratu a nie korzystają z władzy żeby własne ego dopieszczać! W polityce wogle się teraz dzieje; u nas, na Ukrainie, w Rosji, w US i w Europie. Wszędzie się dzieje ale mła jakoś nie ma chęci o tym pisać, bo polityczne są męczące a mła jest rekonwalescentka. W weekend idę do teatru, więc muszę być doszła do siebie, w związku z czym żadnych politycznych rozkmin, bo mła nie może sobie pozwolić na to żeby jej zaszkodziło. Wystarczy że przed mła ostatnia rata podatku od nieruchomości do płacenia, dość tych nieprzyjemności. A teraz idę wabić Mrutka, czas na zapodanie kropelek. Dziś fotki wczorki, z ogrodu. Mła wyszła poszukać jesieni w Alcatrazie w towarzystwie kotowskich. W Muzyczniku muzyczka magiczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz