niedziela, 24 listopada 2013

Aromatyczne rabaty czyli pochwała goździków

Ze wszystkich czerwcowych woni w Alcatrazie najczarowniejszy jest zapach goździków. Tylko jaśminowce są w stanie konkurować z goździkowymi aromatami. Goździków w Alcatrazie jest sporo choć nie od razu zdobyły moje serducho. Wszystko przez oficjalno - imprezowe konotacje. Dawno, dawno temu, w krainie zwanej Peerelem goździki obsługiwały wszelkie oficjałki. W zależności od okazji bywały czerwone jak rewolucyjny sztandar albo czerwone jak krew patriotów i białe jak pierś orła białego. Generalnie były kwiatami towarzyszącymi towarzyszom, często pozbawionymi zapachu i nudnymi jak przemówienia na zjeździe partii. W wersji mniej oficjalnej pojawiały się jakieś dziwne kolorki, podejrzane paseczki i niestety też często....brak zapachu. Goździki chińskie zniechęciły mnie do uprawy goździków bylinowych i gdyby nie moje lenistwo to kto wie czy w ogóle znalazłyby się takowe w Alcatrazie. Na szczęście jedna z paskudniejszych cech mojego charakteru okazała się w tym wypadku dla Alcatrazu wręcz cechą wymarzoną. Wizja niemal bezosbsługowych poduch spowodowała że zaczęłam sadzić goździki w dużych ilościach, licząc że uniknę dzięki nim ciągłego pielenia a Alcatraz natychmiast je pokochał. W swojej długiej historii mój ogród miał już do czynienia z goździkami brodatymi, zwanymi przez moją Babcię Wiktorię goździkami kamiennymi ale z tzw. "obwódkowymi" stykał się po raz pierwszy. Zaczęłam od niziołków, dość skromnie i niemal łąkowo.

Goździk kropkowany Dianthus deltoides




Po pewnym czasie okrutna różowiastość deltoidesków zaczęła mnie razić i pojawiły się w Alcatrazie odmiany tego wdzięcznego goździczka. Jak do tej pory najlepiej z odmian spisuje się u mnie 'Arctic Fire', biało kwietna odmiana rośnie niemrawo a karminowe nie są żywotne. Zbieram się do przenosin karzełków na nowe stanowisko, najprawdopodobniej wylądują na przyszłym żwirowisku w towarzystwie macierzanek i rozchodnika. To trio całkiem dobrze razem wygląda.

Goździk kropkowany Dianthus deltoides 'Arctic Fire'


Potem miałam pewien okres błędów i wypaczeń ( czytaj samowybaczeń ) bowiem postawiłam na Dianthus grantianopolitanus co okazało się gaszeniem ognia ogniem. Siwe listki tego goździka to jedyne co mi się naprawdę podoba, natomiast kwiaty okazały się jeszcze potworniej różowiaste, mimo zapewnień hodowców o karminowych odcieniach kwiatów nowszych odmian i tym podobnych bajkach. Mniej lub bardziej jarzący zimny róż, ot tak to wyglądało na moich rabatach. Odmiana 'Rubin' była w tym towarzystwie jedynym prawdziwie czerwono kwitnącym goździkiem sinym. Jedynym dobrym zakupem z tych czasów okazał się goździk piaskowy Dianthus arenarius. Nie było co dłużej szukać wśród najniższych goździków, trzeba było sięgnąć po te przypominające chińskie mieszańce. Na szczęście pamięć przyniosła obraz niskich, pełnych czerwonych goździków sprzedawanych w czerwcu na ryneczkach Łodzi, w czasach kiedy tzw. baby rynkowe nie brały kwiatów na handel z kwiaciarnianych hurtowni tylko z własnych ogródków. Wypytywanie środowiska babowego przyniosło ten rezultat że dowiedziałam się iż pełny czerwony był goździkiem bylinowym a nie "szabotkiem" pod którą to nazwą ukrywają się jednoroczne goździki Chabaud. I tak trafiły do Alcatrazu goździki pierzaste Dianthus plumarius. Te pierwsze były rzeczywiście solidnie pierzaste, mocno wycięte płatki na szczęście nie przypominały jakby skręconych z bibułki płatków goździka chińskiego.

Goździk pierzasty Dianthus plumarius 'Albus Plena'




Pierwszymi goździkami pierzastymi w Alcatrazie były te o białych kwiatach. Znacznie później przyszła kolej na inne kolory. Zaczęłam od spokojnego różyku ale w niedługim czasie zapragnęłam innych odcieni tego koloru.

Goździk pierzasty Dianthus plumarius 'Rosa Plena'


Goździk pierzasty Dianthus plumarius z grupy 'Spring Beauty', ta sadzonka miała świetny odcień. W tej grupie goździków różne barwy ciekawe się trafiają, warto zapolować na nie w porze kwitnienia.


W poszukiwaniu kwiatów o ciekawych barwach dotarłam do goździków przypominających budową kwiatu dawnych etatowych obsługiwaczy oficjałek. Cóż, po początkowym "może lepiej nie", jednak się zdecydowałam na sprowadzenie ich do Alcatrazu. Sprawę rozstrzygnął zapach, wszystkie moje nowe odmiany pachną, niektóre nawet obłędnie.

Goździk pierzasty Dianthus plumarius 'Ine'- niestety sfocony w czasie kiedy już przekwitał, stąd i układ płatków nie taki i kolor "błądzący", to znaczy sfociłam kwiat bez czerwonego znamienia, w dodatku rozwalający się już. W tle Dianthus plumarius 'Haytor White'


Goździk pierzasty Dianthus plumarius 'Fruhlingswonne'


Goździk pierzasty Dianthus plumarius 'Helen'


Specjalnie do tej odmiany kupiłam jedną z nowszych introdukcji - 'Coral Reef'. Introdukcja okazała się wrednym arystokratą, który nie raczył zakwitnąć. No cóż, mam nadzieję że choć zimę zechce jaśniepańsko przetrzymać. Nobles oblige.
Ostatnio zaczynam wprowadzać , mocne ciemne kolory. Zaczęły się nawet pojawiać wzorki, Mamelon określiła te goździki jako "radzieckie", nawet nie chcę za bardzo wiedzieć co miała na myśli. No dobra, odblaskowe są! Nadal poszukuję ciemnoczerwonego i pełnego goździczka jakiego pamiętam z łódzkich ryneczków kwiatowych. Coś w tym typie posadziłam w zeszłym roku, niestety niespecjalnie się rozrasta. Przeprosiłam się z goździkami sinymi, bo wśród ich odmian znalazłam takie, które bardzo mi odpowiadają. Są trochę wyższe i nie mają nic z paskudnej różowości takiej 'Feuerhexe' na przykład. Albo jeszcze okrutniejszej 'Tiny Rubies'.

Goździk siny Dianthus gratianopolitanus 'Spotty'



"Okrutny odblaskowiec" - tak, tak, sama to sobie zrobiłam. Też nie mogę wyjść z zadziwienia, zakupu musiałam dokonać w chwili zaćmienia umysłu ale o dziwo jarzeniowy całkiem dobrze wygląda na rabacie. Pełne zaskoczenie!


Dianthus 'Gran's Favuorite'


To nie wszystkie goździki Alcatrazu, kiedyś pokażę więcej pachnących skarbów z moich rabat, dziś przedstawione zostały najodporniejsze, choć może nie te najulubieńsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz