niedziela, 25 stycznia 2015

I zasypało na biało!

W nocy prószyło i mamy wreszcie  prawdziwą zimę tej zimy.  Niebo szare, z  tych ciężkich, ale co tam kiedy dookoła wszystko inne jest pobielone. Jasność w oczy  kłuje a w uszy jak ten wiertarkowy świderek wwiercają się radosne piski dzieciaków z sąsiedztwa.  Karzełkowata, młodociana społeczność gromadnie wyległa z sankami i radośnie usmarkana opanowała okolice. Oczywiście same sanki nie wystarczą do szczęścia,  trzeba jeszcze obrzucać się śnieżkami rycząc  przy tym jak messerschmitty.  Normalnie dziecięce wrzaski to nie jest muzyka dla moich uszu ale te piski na powitanie zimy są tak radosne że jakoś wcale mnie nie drażnią. W końcu okolicznym bachorom należy się choć trochę zimowego szczęścia. Koty zareagowały na śnieg w sposób zróżnicowany -  Lalek jest ciężko obrażony na rzeczywistość i postanowił nie schodzić z kaloryfera, Felicjan  poświęcił całe przedpołudnie na badanie głębokości zasp na  podwórku, chyba po to by po  południu  pruć okrutnie paszczę że jako zasłużonemu polarnikowi należy mu się  lalkowe miejsce na kaloryferze ( bo żadne inne nie jest tak dobre ). Dziewczynki zaniknęły z domu błyskawicznie i był problem z dowołaniem się ich na żarciucho. Ha, niech cieszą się zimą bo ponoć długo ta śnieżna radość nie potrwa.

Dżizaas i ja wbrew otoczeniu cieszymy się z zapowiadanej krótkotrwałości śnieżnej zimy. Nie uśmiecha nam się odśnieżanie naszego podwórka, bezczelnie przedkładamy zaleganie fotelowe z herbatką czy kawencją nad zabawy odśnieżające. Miło jest siedzieć w ciepełku i słuchać np.  "Carmina Burana"  Carla Orffa, szczególnie zaś "Tempus es iocundum". Uwielbiam ten fragment kantaty, refren zaczynający się słowami "Oh, oh, oh, totus floreo" jest miły memu jestestwu zaatakowanemu ogrodniczeniem permanentnym. Niby to o uczuciach ale mnie  zdecydowanie wiosennie ogrodowo  się kojarzy, w końcu mowa o rozkwitaniu. A o niczym tak się przyjemnie w zasypany śniegiem zimowy wieczór nie marzy jak o zakwitającej wiośnie.

2 komentarze:

  1. Echhh, żeby i mnie tak zasypało... co prawda lata 'namiętnie' spędzanego czasu w zaspach już minęły, ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby ktoś (do Pana naszego już się modliłem- nie pomogło) podarował mi trochę tego białego dobra; pewnie zabrzmi to jak manifest masochisty, ale poprzerzucałbym go sobie :)

    Pozdrawiam, może nie jak kaloryferkowy Lalek, ale równie ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sonajku ja dziś odśnieżałam, mimo temperaturki plusowej za wolno się rozpuszczało tam gdzie powinno, no i wypadało zrobić dojście do chałupy. Poprzerzucałam sobie to mokre dobro i moje masochistycze ciągoty zostały aż nadto zaspokojone he, he. Ponoć ma jeszcze śnieżyć, może Pan tym razem okaże się bardziej nadstawiający ucha głosom z Wielkiej- to - Polski. Nie trać nadziei na białe!

    OdpowiedzUsuń