środa, 21 stycznia 2015

Zima całkiem niezimowa czyli gadki o pogodzie w stylu angielskim.

Za oknem ryczy Epuzer a na dachu szopki pojawił się we własnej osobie Rudy, wszystkie  koty z wyjątkiem starannie odłowionego z ogrodu Lalka ( całodzienna wycieczka ) są na dworze.  Znaczy marzec w styczniu, wiosenne ekscesy i w ogóle całkiem niezimowa zima. Gdzieś  tam z w okolicy hipokampu nieprzyjemne  wrażenie deja vu ( tak, tak,  w 2012 roku niemal cały styczeń też był rozkosznie wiosenny a w końcówce zmienił się  w  horror pod tytułem "-34 stopnie Celcujsza bez  okrywy śnieżnej" ).  Na szczęście długoterminówki hamerykańskie są z tych uspokajających, ponoć ma  być bezstresowo i wielkie mrozy nam nie grożą. Mnie się jakoś mocno za śniegiem pobielającym wszystko w  tym styczniu  nie tęskni, może dlatego że  było trochę miłych, słonecznych dni i  jakoś tak wiosennie mi w duszy gra. W końcu i u nas  nie zawsze  zimy  straszliwie ciężkie były, że ta Syberia na nas wiała mroźnym wiatrem i te  niedźwiedzie na ulice wychodziły.  Owszem drzewiej zdarzało się że Bałtyk zamarzał i suchą nóżką do Szwecji można się było udać, ale były i u nas całkiem długie  okresy zim łagodnych jak te baranki. Klimat nie jest "wartością constans", że się tak górnolotnie a pretensjonalnie wypiszę. Dwa lata temu zima zakończyła śnieżyć w  kwietniu ( słynne odśnieżanie wielkanocne ), a rok temu w połowie lutego kichałam i siąpiłam z powodu leszczynowych baziek.

Na monotonię zjawisk pogodowych związanych z konkretnym miesiącem nie mamy powodu narzekać. Planować roboty  ogrodowe  w naszym  klimaciku   prosto nie jest ( te  duszące się pod okrywą  rośliny, złośliwie przemarzające w chwili kiedy postanowiliśmy ratować je przed uduszeniem i zgnilizną  i zaryzykowaliśmy zdjęcie osłony ), ale za to jakie emocje! Prawdziwy hazard, jak ruletkowanie w kasynach Monte Carlo.  Biedne angielskie ogrodniki, którym szczęśliwie udało się być przy kasie,  musiały swego czasu  szukać rozrywki zimą na Riwierze,  taka to nuda zimowa w Albionie panowała (  bo u nich zima  to  parę dni  ze śniegiem  i nie są to zaspy przerażające tylko to, co my u nas nazywamy śnieżkiem, a poza tym to tradycyjne 286 rodzajów deszczu ). A u nas  proszę, emocje jak w dobrym thrillerze! I na podróżach człowiek  oszczędzi, he, he, a swoje przeżyje. No to odbyłam klasyczne "Talking about weather", czuję się jak  prawdziwa lady. Należy mi się po sprzątaniu sabotowanym przez  koty.
Teraz jeszcze tylko  herbatka lapsang souchong do wychlania,  dżizaasowy wypiek do pochłonięcia ( szarlotka z konfiturą różaną, pod  bezą - całkiem nowa pozycja w naszym cukierniczym menu ), torebki z zaparzoną Tetley Tea na zmęczone powieki, kremik na spracowane łapska i drzemka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz