poniedziałek, 11 maja 2015

Wyhodowałam potwora - Frankenszpagetka!

Już ponad rok minął od wypadku Szpagetki, nadal zdrutowana kociczka wróciła nam do normalnego życia ale nie wszystko jest takie jakbyśmy sobie tego życzyli. Szpageton ma krótszą jedną tylną łapkę i chodząc wykrzywia "nóżkę". Uprzedzano mnie że tak będzie ( złamanie było z przemieszczeniem, ubytkiem i w ogóle "trudnoskładalne" ) więc byłam na to przyszykowana. Niestety nikt mnie nie uprzedził że okazywanie przeze mnie uczuć poszkodowanej może spowodować skrzywienie jej psychiki. Wyhodowałam potwora - Frankenszpagetkę rządzącą i napadającą, naczelną oszustną wyłudzaczkę żarcia, zasługującą na Oskara symulantkę i wściekłą pogromczynię motyli i dokarmianych przez Małgoś - Sąsiadkę gołębi! Dawna cichutka i milutka Szpagetka odfrunęła z królikami, narodziła się Frankenszpagetka! Oczywiście podjęłam próbę ponownego ukształtowania  charakteru koty,  tak by  choć troszkę przypominała to słodkie stworzonko sprzed wypadku. Nic z tego, dziś o  czwartej nad ranem, kiedy nie reagowałam na radosne miauko - ryki, Frankenszpagetka zajęła się biblioteką - złapałam potwora na podgryzaniu grzbietów  książek. Normalnie zagrywka w stylu Felicjana z jego najgorszego okresu! Przy próbie skarcenia natychmiast została zaprezentowana krzywizna łapy, jakby to miało mnie powstrzymać od oklepu kociego tyłka. Kiedy nie ustępowałam i usiłowałam  ustawić potwora tak by kaźń była możliwa, Frankenszpagetka pokazała zęby i próbowała mnie podgryźć. Towarzyszyły temu wściekłe burczenia ,  numer zupełnie nieznany ukochanej Szpagetce. Zupełnie jakby ktoś podmienił mi kotę. Reszta towarzystwa wyraźnie kibicowała Frankenszpagetce i zamiast słać potępieńcze spojrzenia w jej kierunku usiłowała się o nią ocierać. Skutek był taki że burczenie się nasiliło i przeszło w sopranowe (  tylko Sztaflik dysponuje kocim altem, pozostałe dziewczynki mają wysokie głosiki ) pianie, a potem w prychanie. Nie odpuściłam ,  przyklepałam w koci tyłek i zdumienie zatkało Frankenszpagetkę. Potem nastąpiła totalna obraza,  nie tknęła żarcia ( do tej pory ), nie lookała w moim kierunku i ostentacyjnie wyniosła się "na sztywnych łapach" do Małgoś  - Sąsiadki. Obecnie czekam aż jej przejdzie, może po południu da się skusić wołowinką. Przed chwilą zoczyłam w drzwiach zaglądający zwiadowczo łepek, jest szansa na pojednanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz