środa, 19 kwietnia 2017

Podstępny ziąb czyli Alcatraz przymrożony

No i się wzięło  i się porobiło i w ogóle i kto to słyszał. Koty złe, Alcatraz przymrożony a  i we mnie narasta  agresja ( Muczenica Dorofieja  w niełasce, jak tak  dalej pójdzie rozważę portugalskie metody postępowania ze świętymi ). Mrozi, śnieży, pluszy, no pogoda jest absolutnie źle wychowana - to są ekscesy! Ja rozumiem w maju sprawki  trzech ogrodników i nieznośnej a chłodnej  Zofiji ale druga połowa kwietnia to powinna być bardziej wiosenna. Mam na myśli słonko, motylki, pszczółki i kwitnące tulipany a wszystko to w powietrzu które nie przypomina tego  lodówkowego. Alcatraz też jest obrażony, głównie z powodu magnolii i młodych igiełek modrzewi. Wygląda smętnie, nawet focić mi się go nie chce ( inna sprawa czy chciałby żeby foty takiej jego kondycji pojawiły się jakby nie było w publicznym obiegu ). Ech, ciężko nam z taką aurą. Mam wkopane co prawda nowe róże ale musiałam kopczyk zrobić leciutki bo to  delikatesy a tu przymrozki. Przyszły nowe irysy z Australii, które  muszą  grzecznie poczekać na sadzenie. Razem z nimi przyszła smętna wiadomość  że to chyba były ostatnie zakupy w szkółce Tempo  Two bo Barry wygląda emerytury. Cóż kończy się pewna epoka w irysowym światku, dla mnie smętek  bo lubiłam te nietypowe łączenia kolorów, rozwijanie barw kwiatów wraz z ich wykwitaniem i inne "blythowskie" smaczki. No a teraz wzięło i się utło. Może czas na nowe miłości, takie  irysy Antona Mego na ten przykład. Teraz jednak snuje gryplany nasadzeniowe, niby już wiedziałam w momencie składania zamówienia gdzie który irys będzie rósł ale to było przed zamówieniem amerykańskim, które zmieniło moje irysowe plany. Teraz mam dylematy i w ogóle. 'Sherbet Bomb' nieco namieszał, najchętniej posadziłabym go w okolicach 'Bratislavian' albo 'Zlatovlaska', odmian Mego o trochę podobnej kolorystyce. Taa, tylko miejsce przy nich jest już zajęte a nie będę przesadzać irysów TB w kwietniu. Zostaje  mi posadzenie nówek  na "tymczasie" a potem w sierpniu przesadzanie. Na razie na stałe miejsce powędruje tyko piękna odmiana Keppela 'Friendly Advice' ( którą Mamelon określiła swego czasu jako irys o kwiatach w kolorze  "zdechły beżo - różowo - lila" ).  Do Mamelona  mają przywieźć nowo zamówiono lawendy, rzecz jasna i dla mnie jest tam parę sztuk do obsadzenia piaszczystych części podwórka. No zrobi się u mnie w lipcu na  przyszłej Suchej  - Żwirowej jasno fioletowo  - niebieskawo, znaczy jeszcze bardziej niż było. Coś mam wyraźną potrzebę chłodnych kolorów w lipcu, chyba nie przesadzę z tym "niebiewskościami"?  Na razie jednak nic nie będę sadzić, poczekam aż przejdzie wielki  ziąb siedząc w domowych pieleszach, starannie obłożona kotami. Teraz jest na wszystko ogrodowe za zimno, na wszystko!

19 komentarzy:

  1. No, ja to się, szczerze mówiąc, spodziewałam dokładnie takiego scenariusza. Jak widziałam na termometrze 25 stopni przez ponad tydzień i pastorały paproci wyrośnięte na 20 cm, zwłaszcza. U nas zapowiadają nie ziąb i przymrozek, tylko regularny mróz do -4, przez całą noc z czwartku na piątek. Ogród wygląda jak posesja pacjenta z ciężką postacią choroby zbieraczej - wszędzie wiadra, szmaty, skrzynki, doniczki poprzykrywane czym popadnie. I na dodatek mam absolutne przekonanie, że to bez sensu, bo przy takim długim mrozie i tak paprocie szlag trafi.
    "(...) chcesz być sfrustrowany całe życie - zostań ogrodnikiem" czyli przysłowie chińskie w polskich realiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zbudowałam chochołki na chybcika ale też mam przeczucie że nie pomogą za bardzo. Za to magnoliowe kwiaty, nie napiszę co mi żal konkretnie ściska bo i tak wiadomo. Ech!

      Usuń
    2. Rano na parapecie było -3. Ile było w nocy - wolę nie wiedzieć.
      Kffiotki i potencjalne owocki (w sensie strat) mnie nie ruszają, jedyne, na czym mi zależy, to rarytetne paprocie wleczone z Albionu na własnym garbie i moje własne siewki tychże. I nie, nie chodzi o te listeczki, które piękne już i tak nie będą, chodzi o to, co w ziemi i co się potem przez cały sezon słabiutko regeneruje (o ile w ogóle, jak roślina na starcie słaba). Rarytety dostały na noc jeszcze dodatkowe kołderki, z moich własnych, osobistych kocyków i polarków. Poniewczasie wymyśliliśmy, że pod kocyki można było włożyć rozgrzewające saszetki, takie co to się je najpierw w garnku gotuje, albo latarenki ze świeczuszką. Szkoda, że pomysł padł dopiero rano. Ponura perspektywa - to, co przetrwało bez uszkodzeń mrozy do -30, załatwią kwietniowe przymrozki. Kurna felek.

      Usuń
    3. To są radości mieszkania w strefie niekoniecznie przyjaznej języcznikom. U mnie było w nocy -2, listki magnolii Siebolda już wczoraj źle wyglądały, dziś chyba już w ogóle nie wyglądają. O irysach SDB staram się nie myśleć. Robert powiadomił że też stara się nie myśleć, co przychodzi mu z niejakim trudem bo w maju ma irysową imprezę. No ogólnie wygląda na to że wszyscy się swoimi ulubionymi roślinami zamartwiają. A najlepsze odpowiedzi i pomysły to zawsze przychodzą do głowy "na schodach"!;-)

      Usuń
  2. Portugalskie metody postępowania ze świętymi rozwalają system. Chciałabym kiedyś zobaczyć szeroki plany z Twojego ogrodu Taba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie prowokuj!;-) W maju zamierzałam mu zrobić wielką fotosesję poporządkową, ale cóś mi się zdaje że to prędzej w czerwcu wypadnie. Teraz na topie robót będzie podwórko bo przy polepszeniu aury muszę błyskawicznie posadzić na nim rośliny.

      Usuń
  3. U mnie dziś rano termometr wskazywał -4,9 :(
    Łany tulipanów i narcyzów, które wczoraj dzielnie przetrwały -2, dziś były smętnie zgięte wpół. Ciekawa jestem, co zobaczę po powrocie z pracy. Może się podniosą?
    Bo pięknie kwitnące brzoskwinie to pewnie już na tych kwiatkach skończą w tym roku i owoców nie będzie.
    Nie okrywałam wczoraj niczego. Co będzie to będzie. Co przetrwa, będzie rosło, co nie - trudno. Sorry, taki mam klimat

    OdpowiedzUsuń
  4. No u nie tak tragicznie nie było ale kto wie co będzie działo się dziś w nocy. Staram się wykrzesać resztki optymizmu zaklinam rzeczywistość w sprawie irysów SDB. Może się uda.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie wszystkie tulipany też były zgięte w ukłonie, ale wstały. Zobaczyłam, że oprócz tych nieszczęsnych magnolii mróz załatwił mi listki żółtej wajgeli Middendorfa. Jezu, tyle jej się w zeszłym roku naszukałam, potem zdybałam w sklepie pod nosem, potem posadziłam, chuchałam, dmuchałam, przyjęła się, rozrosła. Teraz przed tym zimnem wyskoczyła pięknymi listkami i pąkami kwiatów. Trzask-prask jedna zimna nocka załatwiła sprawę.
    Natomiast a propos ciekawych praktyk religijnych kiedyś czytałam o pewnym Latynosie, który w Meksyku wymuszał na św. Antonim wyproszenie łask za pomocą przywiązywania figurki do pala męczeństwa i przypiekanie opornemu świętemu stópek. I co najważniejsze - zawsze mu to działało. Nie ma to jak dobrze przygrzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerujesz podpiekanie Dorofieji, he, he? Nie zdążyłam rano wleźć do ogrodu, więc kto wie - może jej się upiecze bez podpiekania. Najbardziej boli to mrożenie wyszukanych z dużym trudem roślin. Ech! Teraz intensywnie trenuję optymizm.:-)

      Usuń
  6. U mnie też coś brzydkiego lśni na trawie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nam się wiosną perspektywa zmienia - późną jesienią szron istne cudo, w kwietniu to ten cholerny przymrozek!;-)

      Usuń
    2. Nie, nie nie... nawet jesienią jest ble :D

      Usuń
    3. Oj tam, oj tam, w końcu listopada szron to cud natury!;-)

      Usuń
  7. Szron jesienią może być, byle nie w kwietniu - jesteśmy zadowolone, jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, no nie? Niektóre żywiołki są jednak odporne na różne ekstremalne przygody. Mam w ogrodzie takiego mieszkańca, siedzi już sobie trzeci sezon, a maluśki jako rękawicka albo ten kawałecek smycka. Jest to żmijowiec ruski, kupiony w szkółce Magda w Nadrybiu, niezbyt daleko od Lublina. Mają stronę internetową - zawsze jestem z nich zadowolona, polecam. No więc ten żmijowiec posadzony był jesienią, rósł sobie w tempie niezachwycającym - mały był, potem po zimie wiosną obudził się mizerotą, myślałam, że mu się zejdzie - ale nie, przetrwał, uformował mikroskopijną rozetkę. Po kolejnej zimie większy się obudził i teraz go przed tymi mrozami przesadziłam, bo mi się stanowisko nie podobało. Przyszły mrozy i już myślałam, że koniec, ale ten rusek nadobny przetrwał i to. Znów się przyczaił i zobaczymy w jakim tempie będzie przyrastał. Nazwałam go Władimir P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny ten Rusek, wart wprowadzenia. Dzięki za namiar. Imię ma paskudne, znaczy Władymir może być ale to P. odpada - żadnych KGB - owców w moim ogrodzie! Tym bardziej takich ze żmiją w nazwie!;-) Mój Rusek będzie się najwyżej Wołodia nazywał.:-) Choć tak szczerze pisząc to wolałabym Saszeńkę Saszeńkowicza.:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie takie imię dostał ze względu na wzrost niekonieczny i taki ścichapękowy wygląd. Ale może trzeba go ochrzcić jeszcze raz w nowym obrządku, to i wzrost uzyska słuszny :) W takim razie będzie Iwaniuszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że będzie Iwaniuszka, Władymir P. mógłby się podstępnie rozsiewać w zbyt wielkich ilościach ( aneksja terenów nieprzeznaczonych pod jego uprawę ).;-)

      Usuń