niedziela, 28 lutego 2021

Mła i kobyła historii

 

Mła ma  nadal nerw z powodu lektury książki histerycznej w związku z czym się jej ulewa. Chaotycznie jej się ulewa. Tak szczerze pisząc od czasu do czasu  lubi się pośmiać z  Wielkiej  Lechii, balsamu na kompleksy i okładu na dręczące poczucie niższości.  Przynajmniej to ją śmieszy, mła uwielbia historie o drewnianych piramidach które się nie zachowały dlatego że były z drewna. I te opowiastki o nienawistnych  Niemiaszkach intrygujących coby Lechitów zniszczyć, normalnie klimaty niemal wiedźminowe, tylko smoków brakuje.  Durne to ale nie w tych smoczych opowieściach prawdziwy  problem,  groźne są narodowe miazmaty  snujące się po podręcznikach. Ciągnie się za  nami ten sienkiewiczowski fałszywy  pokrzepieniec jak ta fala smrodu za tzw. smotkiem, wszyscy narzekajo ale zmienić to cinżko bo i podręczniki i domowizna zusammen  do kupy dajo straszne efekta.  Któś bardzo znany i szanowany albo jeszcze lepiej  jakie gremium w końcu powinno pieprznąć piąchami w stół coby zacząć uczyć  dzieci historii  a nie wkładać im  do głów propagandę historyczną,  bo potem są  aryjsko - turbosłowiańskie odjazdy i tylko czekać aż  okażemy się  potomkami Atlantów  ( Niemce przerabiały to sto lat temu, z pseudonauki nawet naukę oficjalną z czasem zrobili, źle się to skończyło ) albo produkować  będziemy masowo historyków takich jak co poniektórzy związani  z IPN ( na szczęście nie wszyscy z tą instytucją związani piszą żenująco źle, tak że nie ma co pluć na instytucje, trza niestety na ludzi ).
 
Mła  postanowiła  się przyjrzeć  oficjalnej wersji dziejów, której naucza się naszych szkołach. Zaczynając od początku,  czyli od realnie istniejącego  władcy - mła nie rozumie dlaczego nadal w  wolnej Polsce wkładajo  dzieciom do głów  jak to Mieszko, książę  Polan,  w patriotycznym uniesieniu o Polskę był walczył z wrogimi Niemcami. Gomułka byłby zachwycony!  Taa... Mieszko po pierwsze to walczył nie z całymi Niemcami bo nie było jeszcze czegóś  takiego  jak naród niemiecki ( było tylko  niemieckie królestwo elekcyjne, co i raz wewnętrznie rozsadzane przez Szwabów, Bawarczyków  czy Sasów więc zdaniem mła opowieści o niemieckiej ekspansji są na wyrost, ekspansja była saska ), tylko ze zbuntowanymi przeciw cesarzowi rzymskiemu baronami saskimi ( Sasi co i raz skakali cesarzom, apogeum  było za dynastii salickiej ), znaczy walczył o jedność cesarstwa  Ottonów, spadkobierców idei cesarstwa zafundowanego przez germańskiego ( Frankowie byli Germanami ) cesarza Karola, które  później przerodziło się  w Heiliges Römisches Reich ( a zanim dodano do niego  określenie że ono narodu  niemieckiego to  minęło paręset lat ), przy okazji załatwiając  sobie sprawy własne ( gdyby chciał załatwiać tylko własne to by został z miejsca zabrany pod cesarski bucik, wiedział czym to pachnie bo miał  swego czasu kontakt  z niejakim margrabią  Geronem, kiedy zaczął się wpieprzać w nie swoją strefę wpływów ). 
 



Jakby nie patrzeć Mieszko stał po stronie silniejszego Niemca, he, he, he  ( tylko o saskich Ludolfingach można powiedzieć  że byli takimi  Niemcami jak Mieszko  był  Polakiem, taa... ). Walczył  nie w żadnym pansłowiańskim interesie  bo tłukł się z Połabianami  a przed silniejszym państwem  Czechów, będącym prawdziwym zagrożeniem dla państwa Polan,  zabezpieczył się małżeństwem z Dąbrówką i chrztem. Większość wojenek naszego pierwszego historycznego władcy  była  wojenkami wewnętrznymi i ze słowiańskimi pobratymcami z najbliższej okolicy. Podręczniki dla szkół podstawowych i  średnich sprzedajo  nam jednak nadal popłuczyny po XIX wiecznej historycznej opowieści o nienawistnych  Niemiaszkach, którą tak ochoczo raczono mła za jej czasów  szkolnych.  Mła wyczytki  znerwowana lekturą histeryczną zrobiła i to co znalazła jakoś jej nie przekonało że uczymy o faktach. Niby wszystko wyłożone  należycie ale co i raz pojawia się kfiotek, jakby  wydostawało się spod skóry to przekonanie że wrogi żywioł niemiecki niszczył biedne  słowiańskie plemiona a nie że kultura lepiej zorganizowana przejmowała tereny na których kwitła kultura cóś mniej zorganizowana, często gęsto z kwikiem  radości lub ulgą ze strony miejscowej ludności bo np. zarzundzający Połabianami  żarli się między sobą i taki bajzel ludności robili jaki był swego czasu udziałem  mieszkańców Bałkanów ( hym... Słowian w dużej  mierze ). To niemczenie jest  chyba  silniejsze od piszących podręczniki albo nieuświadamiane.
 
Tak, tak,  mła się  wycofać z kwestii podręcznikowej  nie może - spojrzenie skażone  naleciałościami XIX wiecznymi, ciężki grzech dla historyka, sprzedajemy młodzieży.  Mesico comes et marchio, Sclavus tak o  Mieszku pisali związani z dworem cesarskim mnisi, comes i marchio potem Sclavus, gdyby nie ambicje Bolka  syna Mieszka nie wiadomo  dokąd by nas to comesowanie  i marchiowanie zaprowadziło. Łużyczanie stali się Niemcami z Łużyc, tzw. mniejszością etniczną.  Brandenburczycy  czyli potomkowie Obodrytów i Wieletów mniejszością żadną już nie  byli, rozpłynęli się jako państwowość przez walki wewnętrzne i stali się marchią. Ba, z czasem  ten słowiański lud mówiący po  niemiecku stworzył cóś źle  się nam  kojarzącego - państwo połączone unią personalną z Prusami.  Tak, tak,  mła zastanawia się tyż leniwie nad państwem Pruskim i nad niemieckim powiedzonkiem "Preußen sind keine Deutschen". Nasza państwowość solidnie oberwała za sprawą Prus, powstałych dzięki skrzyżowaniu potomków Słowian i Bałtów z chrześcijańskimi bojówkami  czyli zakonem militarnym.
 


 
Złe etniczne  Niemce znaczy a jak  się bliżej przyjrzeć  to tak może nie do końca, bo nawet plattdeutsch okazuje  się na terenach  Brandenburgii tylko językiem przejętym a ślady słowiańszczyzny w junkierskich nazwiskach to sprawa znana od  dawna. A mła się potem  dziwi że czyta pierdoły "narodowościowe" napisane  przez kogóś  komu  skażone szkolenie zafundowano i któremu tzw. studia  historyczne  nie pomogły w wyciąganiu wniosków  z przesłanek, nie wspominając  już o tym że  warsztatu zwyczajnie zabrakło. "Patriotyzmem" został zastąpiony - z nauką i dziedzinami  wiedzy jak z demokracją, nie znoszą   przymiotników, patriotyczna wiedza historyczna jest żadną wiedzą, przykro mła to pisać ale to tylko opowieść  dla prostaków, coby się lepiej  poczuli. Wielka Lechia w wersji  mniej  odjechanej. Boszsz... ale  Wam mła dziś pojechała na kobyle historii, jak widzicie lektura bardzo ją wnerwiła zamiast ukoić.  Któś kiedyś ładnie powiedział że patriotyczny wcale  nie oznacza narodowy i miał rację. Szkoda że tego dzieci nie uczą. Ech... Lepiej mła pomyśli sobie o wesołych  historyjkach o Lechitach, następcach Sarmatów. Bełkot czysty, żadne podpinanie  się pod  naukę.
 


 
Dzisiejsze fotki są  odstresowujące i nijak  do tematu wpisu nie paszące. To Mrumi  i Pasiak zdobywający stół, kfiotki wiosenne domowe, pielęgnacja i  przesadzanie sukinkulentów ( z tej  okazji możecie zobaczyć że koty roślinom nie odpuszczajo, ilość  sierści w doniczkach pozostałych po "wyprawach  pielęgnacyjnych" o tym świadczy ) oraz troszki zieleniny z ogrodu. W muzyczniku  piosnki paszące czyli takie o tym jak się kończy kiedy propaganda zastępuje rzetelną wiedzę ( II RP  w cieniu  trumien się miotała   i skończyła jak skończyła a propaganda historyczna którą wkładano młodym  do głów w czasie jej trwania spowodowała że za normalne uznawano uzbrajanie  dzieci, patrz mit i pomnik Małego Powstańca ).


14 komentarzy:

  1. Wiesz co? Historia zawsze miała dwa nurty. Jeden mityczny, pod starannie wybrane fakty podkładający wydumane mocno uproszczone teorie, łatwe do przełknięcia i jakże pasujące do obowiązującej polityki. Kłopot, gdy władza się zmieniała, ale nieduży. Druga historia, to ta mrówcza,oparta na żmudnych badaniach, nie śpiesząc się z wyciąganiem wniosków. Z góry na przegranej pozycji, często określana bardzo brzydko. Bo przecież wszyscy wiedzą jak było. Nie widzę dobrego rozwiązania.

    Za to foty, no to jest dopiero przyjemna sprawa. Jak pięknie Pasiaczek i Mruti wyglądają na niebiesko ochrowym tle! Ach same zachwyty dla nich i tła. Wiosenności jakie przyjemne! Sucholuby!! I gdzie ta sierść się pytam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś była taka ambitna próba przekazania dzieciom czegóś o tzw. procesach historycznych ale zdaniem mła wzięto się za to od złej strony, bo nie dostosowano przekazu do wieku odbiorców a jednocześnie nie zadbano o to żeby dzieci pracowały na tzw. podstawach. Zły program po prostu. Podstawy powinny być podawane bez sosu, o procesach można uczyć kiedy młode jest na tyle dojrzałe że jest w stanie wyciągać wnioski z większej ilości przesłanek i ma opanowane podstawy. No taa... ale trza by jeszcze uczyć logicznego myślenia a nauka matematyki u nas kuleje. No i dupa! A z historią to nie do końca tak że wszyscy wiedzo, wiedzo swój kawałek i tworzo projekcje. To jest dopiero bajzel kiedy doświadczenia jednostkowe usiłuje się uogólniać. A jak nie można uogólniać to się słucha bajek, bo fajnie żyć w bajkolandzie. Ech... I dlatego historia niczego nie uczy bo ludzie się tak naprawdę wcale jej nie uczą.
      Co do fotków to gwiazdy zawsze piąkne, na każdym tle. Wiosenności takoż a sierść na sukinkulentach powiewa! Jak tam Cacek po odnabialeniu?

      Usuń
  2. Wigor odzyskany. Podobno mam pilnować, coby nie skakał, acha😀. Podobno może wymiotować, ostrożnie z jedzeniem, acha😀. Ma niewychodzic na balkon, bo zachwiania równowagi, bo może się przeziębić. No i to akurat do spełnienia częściowego. Królewicz wynoszony na rączkach. Co do reszty, to bardzo mądrzy vetowie, akurat, upilnujesz😀. Musiałabym trzymać w klatce, oni chyba nieświadomi, że mają do czynienia z CHUPACABRĄ. Na wszelki wypadek, korzystając z przegłodzenia stworka zrobione podstawie badanie krwi, żeby wykluczyć ew. choroby nerek. Jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hym... mła się przypomniało jak wyprowadzała wybudzoną ale wciąż słaniającą się na łapkach Azalską po operejszyn a Dohtor w drzwiach lecznicy stojąc mówił mi "Tylko ostrożnie, żeby nie upadła". Taa... i w tym momencie Azalska, która była samą łagodnością postanowiła pogonić raz drugi w życiu inszą sukę. Na szczęście nic się nie stało ale za to na trzeci dzień po szyciu wylądowała u Dohtora bo trza było ganiać się z Tabisią i skakać przez metrowej wysokości płotki. Dohtor mła nic nie powiedział ale do Azalskiej padło "Jak mogłaś?!".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azalska już się czuła zdrowa, doktor nie rozumiał, że psica się cieszyła dobrym samopoczuciem. Ludziowi ciężko wytłumaczyć, że ma uważać gdy jest już lepiej, a co dopiero psicy. Czasem psice mądrzejsze od ludzi, ale akurat nie tu.

      Usuń
    2. Mła myśli że ona chciała nam pokazać że jest już OK. Nie lubiła kiedy mła się martwiła. Jeśli chodzi o ganianki z Tabisią to zgoda, głupotka to była ale ona miała cóś inszy stosunek do szyć, operacji, rehabilitacji itd. Dla niej podszycie na znieczuleniu miejscowym właściwie się nie liczyło, mła znalazła Azunię po potraktowaniu jej siekierą czy tasakiem, taką jakby umierającą. Była bardzo długo leczona i nie bała się lekarzy, wykombinowała że pomagają. Nawet nieprzyjemne zabiegi znosiła z godnością a podszycie to przy tym prychol ( wbiegła do gabinetu, walnęła przed Dohtorem pokazując brzuch - Dohtor powiedział że pacjentka w wywiadzie wskazała na problem, he, he, he ). Zapierała się za to przy wyjściu bo chciała wyłudzić psie ciasteczko.

      Usuń
  4. Jakie historyczne katowanie przy niedzieli, Tabaazelko, dobrze, że kaktusowe wystawki i ogródkowe zielonosci lagodzą nerwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kociszcza przeslodkie, Pasiak jaki amant!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje chłopaki so amanty, choć czasem się zapominajo i madka i mauma zamiast Czarnego Pantera i Jajecznego Rysiotajgera ma Najsłodszego Króliczka i Ciupka Puchalskiego. Mła się ulało przy nierdzieli co jest miarą nerwów które nią targali. Mła się wkurzyła poziomem tego opublikowanego ersatza i dalej to już poszło.

      Usuń
  6. Niestety, faktów z historii to ja pamiętam nie za wiele (nie lubiłam się jej uczyć i unikałam tego, jak mogłam),choć oglądając różne teleturnieje bywam mocno zaskoczona, że jednak zwykle więcej od grających. Jednak "patriotyczny" sosik pamiętam. Patriotyzm to - jak religia - kolejne opium, które ma służyć podporządkowaniu sobie narodu. Żeby służył za mięso armatnie i za......lał za miskę ryżu. To wymysł głównie romantyzmu, który bardzo chętnie podchwycili władcy, żeby wykorzystać go dla własnych interesów. Szczególnie dziś trudno się z patriotyzmem identyfikować.
    Nie dziwi mnie twój nerw i że ci się ulało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo pojęcie patriotyzmu mła się w czasach jej młodości durnej i chmurnej kojarzyło całkiem, całkiem, potem niestety dorastała w kraju ludzi chorych na patriotyzm i chorych na wiarę. I tak z całkiem szlachetnych rejonów oba pojęcia spłynęły w dół, w rejony znacznie mniej szlachetne. Patriotyzm i wiara służą obecnie głównie do wycierania politycznych gąb albo gębów, taka degrengolada. Ech... niby nic nowego, w XVIII wieku Samuel Johnson twierdził że "Patriotism is the last refuge of a scoundrel." ale miło człowiekowi z tym nie jest. I masz rację z tym posługiwaniem się patriotyzmem dla interesów zarzundców. Jednakże zdaniem mła wybuch uczuć patriotycznych i utożsamianie ich z narodem należy łączyć z Napkiem Bonaparte i jego pacyfikacją Rewolucji Francuskiej. Tę spacyfikowaną rewolucję poniesiono na bagnetach nawet takim, którzy Francji bezpośrednio nie atakowali. Łatwiej bowiem sterować wzmożeniem patriotycznym niż zapewnić tzw. sprawiedliwość społeczną. Potem to się tylko niepięknie rozwinęło.

      Usuń
    2. No, tak, Napoleon mocno się przyczynił, ale potem był romantyzm, Mickiewicz i inni wieszcze, powstania i się to w Polsce - bo głównie o Polskę mi chodziło - tak "pięknie" rozwinęło. To w okresie romantyzmu, w całej Europie zresztą, narodziła się świadomość narodowa. Twórcy zaczęli patriotyzm gloryfikować, szczególnie patriotyzm walczący. Toż Mickiewicz wieszczem narodowym jest! Do dziś! Dwieście lat, a tu dalej z szabelką na czołgi! Romantycznie.

      Usuń
    3. U nas to nawet wzmożenie romantyczne było przegięte w jedną stronę i trwało i trwało. Zdaniem mła i nie tylko mła, kwestia zapóźnienia cywilizacyjnego. Romantyczne podejście nam pasiło bo to w sumie proste, refleksji nie trza a taka praca u podstaw już się podobną estymą nie cieszyła bo nuda. Okrutnie niespójne to wszystko, Szanieckich było mało, ogół szlachecki kasę liczył a nie zajmował się tym czy ich chłopi mają świadomość narodową. Zosia i Tadeusz uwłaszczyć mieli chłopów ale to Panie tego... poezja była. Płytkie, bez szerszej perspektywy, bez pomysłów na przyszłość - takie to były nasze narodowe romantyczne wzmożenia. No i taka spuścizna pojęciowa nam po onych została. Wzmocnilim Chrystusa Narodów Sienkiewiczem "ku pokrzepieniu" i teraz Ninko my i podobni do nas mają drgawki i lekką rzucawkę kiedy słyszą zbitkę "narodowo - patriotyczną". ;-D

      Usuń