czwartek, 17 lutego 2022

Najmilejszych dzień świąteczny

No i mamy Dzień Kota. Szczerze pisząc to u nas dzień jak co dzień bo moje kocyndry uznają że Dzień Kota to trwa cały rok. Mła za bardzo nie ma wyjścia bo ją "opanowały"  to świętuje. Jednakże ichnie oficjalne święto skłoniło mła do rozmówek ze stadem na temat ich gatunku. Odbył się panel dyskusyjny bo po panelu zawsze jest jakieś chlanie a koty wymruczeli że  bez chlania, znaczy na sucho, to rozmówki się nie klejo. Mła zapytała swoje serduszka jakie to zjawiska uważajo za najbardziej im zagrażające we współczesności. Po długim tłumaczeniu że nie chodzi mła o inne koty, ze szczególnym uwzględnieniem fabrycznych, kocyndry stwierdziły że najbardziej   to wkurzają je działania hodowców i ekologów, w tej kolejności.  Hodowcy to sprawa jasna, koty bojo się że skończo jak psy, znaczy zostano przerobione na maskotki. Durnota hodowców i ich pazerność nie zna granic, przykładem  choćby rozmnażanie ras krótkołapych i bezwłosych. Tworzenie ras skazanych na opiekę człowieka, chorujących i wymagających pielęgnacji nieustannej coby utrzymać dobrostan tych zwierząt to jest aberracja hodowli. Pewnie że mła by wydziergała ubabranek dla sfinksa, czy wykombinowała schodki do mebelków dla munchkina ale czym innym jest ułatwianie  życia zwierzęciu które już jest na świecie a czym innym rozmnażanie w celu powielania cech które podobają się ludziom a zwierzęta skazują na niemożność funkcjonowania bez pielęgnacji dokonywanej przez ludzkie ręce. To jest czyste okrucieństwo!  W niektórych krajach zakazuje się hodowli konkretnych ras psów, powinno się też zakazywać hodowli konkretnych ras kotów.  Mła wie że munchkiny są wzruszające a sfinksy brzydko urodne ale kota nikt nie pyta jak mu się żyje z karłowatością czy brakiem okrywy. Mła zgadza się ze zdaniem swoich kotów że ludzie rozmnażający takie "nieżyciowe"  koty to debile ( Mrutek użył określenia sasiny, znów siedział  przy mła kiedy oglądała info ze świata  ). Mła dodaje od się że pazerne debile. 

Ekolodzy od kotów dzielo się na dwie grupy - jedni uważajo że kot domowy powinien zniknąć, drudzy że kota należy zmienić. Zdaniem mła  zarówno ci pierwsi jak i ci drudzy są ciężko głupi i majo problem z rzeczywistością. Zniknięcie kotów domowych nie rozwiąże problemu spadającej nieustannie liczby gatunków ptaków ani gryzoni, wielkie wymieranie to nie jest problem zafundowany naturze przez kota domowego czyli przejaw działalności człowieka nie tyle modyfikującej samo zwierzę co wykorzystującej  jego konkretne cechy. Udomowienie kota polegało na ciąganiu go ze sobą w różne rejony świata coby robił za ochronę plonów. Często gęsto nie dawano jeść zbyt wiele bo kot miał polować. A teraz to jest be i świat się od tego wali. Za wielkie wymieranie to odpowiada raczej chemizacja planety na wielko skalę i jej elektryfikacja, bardziej złożone działania ludzi niż hodowla niektórych gatunków ( opowieści o krowach odpowiadających za  stężenie metanu w atmosferze ziemskiej zostawiam idiotom od przekazu dnia  ). Może mniej masztów do komórek, więcej naturalnego nawozu na pola, mniej środków ochrony roślin, i przede wszystkim więcej ludzkiej  pracy przy uprawach, mniej  leniuszenia, to problemów z wymieraniem mniej będzie. Jeszcze trochę kabli w oceanach a wieloryby zaczno wpływać do marin i dokować się przy pomostach. Niektórych ziaren zbóż to żadna mysz nie tknie a obrońcy ptasząt przed kocimi pazurami jakoś mało refleksyjnie napitalają przez smartfony. Ekolodzy raczej powinni zwracać uwagę na zagrożenie jakie niesie ze sobą  high tech ( część środowiska to robi ale napłynęło mnóstwo oszołomstwa i ludzi którzy na eko usiłujo się wypromować albo co gorsza jakie interesy załatwiać  ) a nie działania sprzed  około 6 000 lat.

Drugi typ ekologa to ten któren usiłuje zmienić samego kota, najlepiej to przetworzyć drapieżnika w weganina. No wiecie, same korzyści - dłużej będzie żył bo białko kocich nerek nie będzie załatwiać, ptaszęta i myszki będo  bezpieczne i wszyscy będo szczęśliwi. Taa... tylko te dobrze żywione koty cóś za często chorujo, złośliwie nie chco przewodu pokarmowego sobie przerobić  na taki lubiejący warzywka. Ale ekologi so uparte, superkarmy sprzedajo. Zdaniem mła chodzi głównie o to sprzedawanie i zapewnianie niektórym  co słabszym na umyśle właścicielom kotów poczucia że działajo "zgodnie z naturą". Zgodnie z naturą to koty polują bo wyewoluowały jako drapieżniki na długo przedtem zanim człek i kot dogadali się w kwestii gryzoni i ptoków niszczących plony. Zdaniem mła tacy ekolodzy źle ukierunkowali potrzebę zmian, powinni zmienić człowieka. Przede wszystkim jego postrzeganie natury. Tylko że musieliby zacząć od samych siebie, bowiem mła ma czasem wrażenie że niektórzy z nich to sądzą że natura to taka hollywoodzka bajka, w której nie ma miejsca na cierpienie i śmierć. Natura jest  zarówno przerażająca jak i piękna dla człowieka, jest amoralna i nie przystaje do wartości jakie człek sobie stworzył. Naturę utożsamiano kiedyś z chaosem, pojęcie prawo natury pojawiło się wraz z rozwojem kultury a później cywilizacji, to potrzeba naszych umysłów  spowodowała że w naturze zobaczyliśmy pewien porządek. Znaczy cóś więcej niż takie proste obserwacje  że  zwierzęta migrujo, przychodzo  do wody i wówczas można je dopaść w grupie, upolować i zeżreć. Już na samym wstępie kodyfikowania tych praw natury okazało się że nie potrafimy ich przyjąć, właśnie z powodu cierpienia i śmierci.  No to stworzyliśmy własne prawa, religie, parareligie a teraz usiłujemy do ich przestrzegania zmusić inne zwierzęta i bezczelnie twierdzimy że to jest właśnie to właściwe prawo natury. Głupota ludzka wiele ma imion, jednym z nich jest nadgorliwość ekologiczna.

No dobra, dość przynudzania. wszystkim Mruczkom najlepszego w dniu ich święta i nie tylko w tym dniu. Mniej głupich ludzi na kociej drodze życia. Zamiast muzycznika opowiastka o jednym z najstarszy przedstawiciel rodu  kocisznów - manulu.

45 komentarzy:

  1. Przecudny manulek!
    Dołączam so życzeń.
    Kotowskim zdrowia jak najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że zdrówka życzymy, szczególnie takim co ostatnio chorzeli a teraz na widok mła i transporterka zmykajo gdzie pieprz rośnie. Tylko misek pełnych się pilnuje. Mła i opieka zdrowotna mogłyby nie istnieć!

      Usuń
    2. Nie dziwię się, co za frajda sie transporterkować do doktorka i byc tam pozbawianym kociej godnosci, a że to dla dobra umilowanych to drobny szczegolik.

      Usuń
    3. Kocia godność dziś w takiej cenie że mła tylko widzi biegnące szybciorem paski. Taa...

      Usuń
  2. O dzizas, ja to nie wiedziałam, że jest taka rasa jak munchkin ! Poczytałam z grubsza i to jest okropne !!!Karykatura kota!! Ale potrafią siedzieć jak kangurki ...taaaa. Co to też człowiek potrafi stworzyć aby sobie dogodzić. Jestem w posiadaniu 4 kotów, mam je na "etacie" musza mi pilnować domu przed myszami, w zamian mają ciepłe kojce, duża przestrzeń w pomieszczeniu z jedzonkiem ( zółtka, wątróbka, mielone wołowe surowe, czasem suche żarełko i z puszki oraz resztki zup domowych) wyjście do ogródka i zabawy z ptakami. Nie przejmuje sie specjalnie nimi, oprócz sterylizacji kotek, bo mi za czesto mamami zostawały to nawet ich specjalnie jakoś nie szczepię i nie odrobaczam. Raz do roku płyn na kleszcze. I zyją :) wydaje się szczęśliwie:)) Jeden niewykastrowany kotek w zeszłym roku w marcu jak uganiał się za dziewczynami, zaginał bez wieści. Na skutek tego, że na randki musiał latać z 5 kilometrów, bo w okolicach nie mógł biedak z żadną kotką sobie poromansować. Biedak. No i już starszy był. Żaden kot nie umierał nigdy na moich oczach - oprócz tego co go sąsiad przejechał na śmierć w zasadzie, bo mu wyskoczył pod auto. Podobno tak jest jak koty mają dobrze w domu - nie umierają w tym domostwie tylko odchodzą umrzeć sobie gdzie indziej. U mnie pieszczochy i mizianko jest zawsze podczas karmienia, pomruczą, pochodzą za mną czasem jak pies i jak się już człowiekiem nacieszą - idą połazić własnymi ścieżkami :) i to sa koty rasy europejskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sarando czyli preferujesz chlodny i wolny wychów, i co odstraszają te gryzonie, bo mnie sie wydaje, że to sciema, no jedynie jesli polują , to tak.
    Dobrze karmisz, fajnie mają, z zup domowych bym zrezygnowala, sa w nich przyprawy i sól. No i odrobaczałabym. No ale sorki, tak sie tylko powymadrzałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doro, polują ... nawet przy mnie te myszy zjadają :))) mózg myszki chrupał az miło a ogonek był taki siup... do pyszczka... nie jest to czesto ale wiesz, jedzą surowiznę mysią a tam cholera wie co ta mysz miała w sobie. Tak samo ptaki, oskubane z piór i lekko nadryzione - zdarza się, że na wycieraczce mam tez i takie trofea. U mnie z kotami wyszło tak a nie inaczej trochę przez przypadek. Nie miałam nic przeciwko aby był kot w domu ale ze względu na uczuleniowe reakcje domowników - musiały zostać "w podziemiu". I w zasadzie, prócz jednej kotki, do domu mi nie wchodzą nawet jak otwarte okno na taras. Na początku jak kotki były małe to byłam z nimi u weterynarza - chociazby po to aby zaczipować a czip to taki ich "kluczyk" do specjalnych drzwiczek. Jak są teraz starsze to na widok kontenerka dają tzw "długą" i nie dają się na żadna wizytę zaprowadzić. Tabletki na odrobaczenie daję czasem choć teraz po tych wszystkich zjedzonych myszkach to nie wiem czy to nie walka z wiatrakami... W zeszłym roku dwa koty miały tzw "koci katar" w samym centrum pandemii:)Weterynarze byli czynni ale zawsze tam kolejka i zanim się zebrałam i ustaliłam wszystko telefonicznie i juz miałam kupić lekarstwo - to im objawy przeszły. Mój tata zawsze mówił ( a kochał koty tak jak ja), żeby kotom nie przeszkadzać zyć :))) i zbytnio nie ingerować w ich dzikość. Ja się trochę na to zawsze wkurzałam i książeczkę ( ksiażeczkę zdrowia) każdemu kotu zakładałam ale widzę, że to bez znaczenia. Koty sobie radzą same. Zupę, ser biały lub żółtko - jeden kot zje a drugi nie ... widocznie każdy ma jakiś swoje smaki. Dla mnie to jest takie życie w symbiozie - dzielimy się tym co mamy. Byłoby zupełnie inaczej gdyby koty spały w moim domu - o tych wszystkich pasożytach, chorobach kocich i konieczności odrobaczania wiedzę mam. Miałam tych kotów w sumie 11, przez 25 lat. Nigdy nie chciałam mieć żadnego rasowego kota (ani psa). Napewno o rasowe zwierze ( szczególnie jak sie kupi je za grube tysie:)) dba się zupełnie inaczej. O kota domowego też. A moje są kotami półdomowymi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki,dobrze, że masz warunki,szczęsliwe te twoje ogonki. Moje domowe, nie ma innej rady, dbam twk samo o rwsowca jak i dachowca, tyle , że rasowiec ma cięższy charakterek, nie lubi czesania, i delikatny zoladek, wiec musi jeść bez urozmaiceń.

      Usuń
    2. To jest u Cię taki stan Sarando jak przez wieki był jeśli chodzi o koty i ludzi. I komu to qurna przeszkadzało?! Ptocy i myszki oraz insze gryzonie jakoś nie ginęły masowo, nawet nielotowi kiwi się udawało. Ba, niektóre gryzonie to jeszcze przed kotami zaczęły kolonizację nowych terenów, wszystko z pomoco ludzi. A teraz kot morderca. Co do diety to koty nie jadają produktów zbożowych. To ja się pytam kto pożarł mojego biszkopcika co go sobie dziś do kawy naszykowałam? Myszki niewidzialne? Ricardo i Robinek, insza inszość, któś tu musi jakoś to arystokratyczne zaznaczyć. Niech mamusia wie jakiego ma skarba delikutaśnego! ;-D

      Usuń
    3. Oj, Sarando, uważaj! Żeby Ci jakieś TOZy nie zjechały na interwencję. Pamiętam jak po śmierci Kreski chcieliśmy adoptować psa i uderzaliśmy do dwóch fundacji, najpierw po jednego, potem po drugiego. Oczywiście psa nie dostaliśmy, bo jesteśmy NIEODPOWIEDZIALNI - mamy koty wychodzące! Kto do mnie zagląda, że mam dzikie koty, które raczej są wchodzące niż domowe wychodzące i że mieszkam na wsi, gdzie te koty w jakichś krzakach i stodołach się urodziły. Jednak w oczach fundamentalnych fundacjonistek nieosiatkowane okna, drzwi a nawet komin i odpływy dyskwalifikowały mnie jako potencjalne dobre ręce. Trudno, ich strata Owca zysk ;)

      Usuń
    4. Aaa! Jak były u mnie tymczaski w zeszłym roku, to przyjechali prawie 40 km po kociaka ludzie - cudowni! - którzy wzięli Borsuka na dokocenie. Oni też nie dostali kociaka z fundacji, chociaż naprawdę trudno sobie wyobrazić bardziej odpowiedzialnych i empatycznych ludzi; swojego pierwszego kota, zagłodzonego znajdka, leczyli z wielkim oddaniem i dużą cierpliwością bo był z tych niedotykalskich dzikusów. Nie dostali bo... nie mieli drzwi między dwoma pokojami i nie mogli wg fundacjonistek we właściwy sposób przeprowadzić procesu socjalizacji i łączenia obu kociaków. Dodam, że ich kot miał coś ciut ponad rok, a Borsuk miał ok 5 miesięcy. Kocim gówniarzom mniej więcej 3 godziny zajęła "socjalizacja", żeby się w dzikiej zabawie tarzały razem po dywanie.
      Kotu trzeba pozwolić być kotem, inaczej nie można czerpać przyjemności z obcowania z kotem. No chyba, że się jest socjopatą.

      Usuń
    5. Mła czasem się zastanawia czy któś nie powinien prowadzić ochronek dla pewnego typu fundacjonistek i fundacjonistów. Mła rozumie wszystko, potrzebę zapewnienia zwierzęciu bezpieczeństwa, sprawdzenie tych co zwierzęta zabierają, rozmowy, wizytacje i wogle ale jednego nie rozumie - robienia wszystkiego aby zwierzę nie miało innego domu niż ten fundacyjny. Znaczy rozumie bo kasa płynie i dla niektórych fundacyjnych to sposób na życie ale nie rozumie dlaczego nie oddawać zwierząt w dobre ręce bo samemu ma się jakąś idée fixe. Aberracja.

      Usuń
  5. Miałam dostanego niebieskiego persika. Był kochany, charakteru anielskiego. Ale.... Tabaaza ma rację. W pewnym sensie był to wykwit pomysłowości i egoizmu ludzkiego, cierpiący przez nie. Ile się nacierpiał przy czesaniu! Zawsze starałam się to robić delikatnie, ale tak łatwo robiły mu się kołtuny, w pachwinach np. A to miejsca tak delikatne, u człowieka też. Mycie tyłka gdy kupa była rzadka, o rany!!. Rozwalało mnie do imentu zawsze, gdy po takich pielęgnacyjnych torturach przychodził do mnie, swojego kata, po pociechę i pieszczotę. Anioł. Ogólnie to szczęście że są, chcą z nami dzielić życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, kota nikt nie pyta czy ta okrywa cud urody mu do czego potrzebna i czy go cieszy. Nie że mła ma cóś przeciwko kotom rasowym, młą tylko uważa że trzeba tak standaryzować rasę żeby nie była to męka dla zwierzęcia urodzić się jako jej przedstawiciel. :-/

      Usuń
  6. Pretensjonalny język. Nie da się tego czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nikogo nie nakłania😀

      Usuń
    2. Własny. Czytam z przyjemnością. Bo mimo tego że tak osobisty ten język, to w pełni zrozumiały. Treść z humorem co kabaretu nie naśladuje, tok myślenia też własny a mądry. Przepadam.

      Usuń
    3. Nie każdemu mój pretensjonalny język odpowiada, rozumiem. Na szczęście nie istnieje przymus czytania. Halina jest nową użytkowniczką bloggera, dołączyła w tym miesiącu do blogosfery więc może się rozejrzeć i poszukać czegoś co jej bardziej odpowiada, znaczy jest napisane mniej pretensjonalnie, być może nawet literacką polszczyzną najwyższej próby. Są takowe blogi. Mła nie będzie miała nowej wymagającej czytelniczki, jest jej z tego powodu bardzo wszystko jedno. ;-D

      Usuń
    4. Halinie zawsze można zaproponować blogi wizualne, gdzie króluje pismo obrazkowe, piktogramy i dwie linijki tekstu, by nie zmęczyć czytelnika ;)

      Usuń
    5. Błagam, nie pastwcie się nad Haliną.

      Usuń
  7. Dzieki w imieniu moich dwóch panienek. Podrap za uszkami Twoje stado i uczcij jakimis specjalami. Wprawdzie z wyksztalcenia mua podobno ekolog, ale nóz mi sie w kieszeni otwiera, jak wpadna mi w lapy wywody nawiedzonych.
    Niestety wlasnie dzisiaj musialam zdecydowac, czy operowac szara zolze, czy pozwolic (prawie pewnemu) skorupiakowi isc swoja droga. I tak zle, i tak nie dobrze... 😓

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, Leciwo! Zależy jaki to skorupiak i gdzie się umiejscowił, niektóre można ruszyć bezpiecznie i są po operacjach dobre rokowania, innych lepiej w ogóle nie ruszać i korzystać z tego czasu, który jeszcze został. Współczuję Ci bardzo bo człowiek nigdy nie jest tak do końca pewien czy dokonał właściwego wyboru. Drap za uszami i Ty, przekaż ze to od Ciotki Klotki z miasta Odzi. Co do nawiedzonym - boszsz... ratuj!

      Usuń
  8. Nawiedzeni ekolodzy dwa albo trzy razy mnie w necie shejtowali ... Ale byli są nawiedzeni, więc się im pewnych rzeczy nie wytłumaczy. Jednej babie nie spodobało się, gdy napisałam, jak to mój kot domowy i niewychodząca pierdoła złapał wróbelka na balkonie - mam osiatkowany ... Jak do tego doszło - nie wiem. W każdym razie, wróbelek ledwo żywy był z licznymi obrażeniami w zetknięciu się z kocimi zębami, że nie było już co ratować, ale jeszcze żył. Pozwoliłam więc kotu, żeby zakończył męki tego biednego ptaka, co uczynił - ku mojemu zaskoczeniu. A wedle pani ekolożki i obrończyni praw zwierząt, miałam tego wróbla zostawić gdzieś pod krzakiem w spokoju i nie dała sobie wyjaśnić, że gdyby taka możliwość była, to tak bym uczyniła. Jazgała równo, nawiedzona jak nie wiem, co.
    Nie znając mnie, moich poglądów i zapatrywań.
    Ale cóż. Mój kot codziennie ma swoje święto i tego się trzymajmy.
    Wasze koty również - niech codziennie świętują i celebrują dni :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W necie to pełno postępowych, mundrych, wszystkowiedzących. Jak pisałam zawsze mła zdumiewa któś baaardzo mundrze o ekologii prawiący i szlachetny co cud, napitalający przez ten smartfon, który aby prawilno działać musi korzystać z lasu anten. Co niektórzy jeszcze się złoszczo że zasięgu wszędzie ni ma. No i jakoś te częstotliwości które ptakom migrującym szkodzo ekologom zawziętym nie przeszkadzajo. Wypisujo w internetach, filmiki nagrywajo jak to trza faunę morska chronić, wstawiajo i leci po kablu który echolokacje dużym ssakom morskim zaburza. Refleksji żadnej, na lajki popatrujo i dumne so bo planete chronio. Jak chco chronić to powinni ilość czasu spędzanego w necie ograniczyć. Cały ten popeko to taki nowy małpizm, pogląd modny. Namnożyło się teraz tych "popekologów" od cholery. Im głupsze tym bardziej zajadłe. Trza znieść z godnościo, za jakiś czas podkarmio nowo papką i "popekologi" zmienio piórka. Ten typ tak ma.

      Usuń
  9. No i po święcie. Na szczęście, jak praktycznie zauważyłaś, Dzień Kota jest właściwie co dzień. Coś jak Dzień Świstaka...
    Nic nie wiedziałam, nie świętowałam, nie było mnie. Kota musiała sobie sama obejść, co pewnie uczyniła, zabijając jakąś myszę, czy inne ptaszę.
    Najlepszego zwierzątkom!


    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowana czesc zycia spedzilam z kotami i to tak brdziej jak Saranda, koty decydowaly kiedy do domu przychodzic i jadly to co bylo w misce a jak im nie pasowalo to poszly sobie upolowac cos innego. Jak kiedys znowu zamieszkam na wsi to wroce to tej tradycji, wedlug mnie bardzo ekologicznej i humanitarnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisała wyżej Psica - dobrze jest pozwolić kotu być kotem. :-D

      Usuń
  11. Tabcia - sie nie odzywam, bo ja psiara jestem... Kotki lubie poogladac na obrazkach, sa milusie, ale w naturze do kotow mnie nie ciagnie, za to kazdego psa wytargam ile sie da:)
    Jednakowoz mam identyczne obserwacje do Twoich, nie bede powtarzac, ale to co sie wyprawia w biznesie "petowy" to po prostu chore. Machina nakrecana przez wszystkie branze poczawszy od farmy, a skonczywszy na kokardkach na uszy ...
    Kotki Twoje to wykochane pieszczochy pod czujnym okiem madki i wiem, ze nie mogly lepiej trafic, wiec im gratuluje :)) niech swietuja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz Kitty Katty. To tak jak ja. Każdy pies to mój przyjaciel, a ja jego, co ciekawe. A koty - jako dziecko nie miałam doświadczeń bo starsi się zafiksowali, że jeden szalony jamnik wystarczy. Natomiast od czasu gdy nawiedziła nas nasza Pi, odkrywam tajemnice skomplikowanych kocich osobowości.

      Usuń
    2. A mła jest i psiara i kociara. Dlatego stanowcze nie byznesowi petowem, zwierzęta mają swoją godność. Mła rozumie jeszcze kokardki przy przy długiej sierści przy oczach ale widzę jak to jest np. u szczęśliwych yorków Mamelona, kokardki są po kąpaniu a potem gwiazdy latają happy po ogródku z podciętymi włoskami i już. Ubabranka to miały na sobie głównie z powodów medycznych, "na goło" latają kiedy tylko maja ochotę. Chorują z rzadka , wieku sędziwego dożywają. Pies to nie zabawka, kot tyż nie a przemysł petowy napędza zwyrodnienie właścicieli. Amen.
      Agniecho, są to tajemnice niezgłębione, he, he, he. ;-D Wczoraj Szpagetka rzuciła się na frytki, mła rzuciła się do czytania wszystkiego co się na monitorze pojawiło na temat kociego trawienia ziemniorów.

      Usuń
  12. Spoznilam sie na swieto, ale kotecki mi wybacza - mam nadzieje.
    Absolutnie sie zgadzam z tym co piszesz o naturze i roli czlowieka... czesto patrze, czytam i wlasnym oczom niedowierzam. No ale jest co jest dzieki naukowcom:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie naukowcom tylko wykształconym idiotom. Jest całe mnóstwo ludzi wykształconych ponad własną inteligencje i w dodatku świncie przekonanych o swoich racjach. No i to biedne swołeczeństwo musi trawić te przypadki od czego swołeczeje. ;-D

      Usuń
  13. Film o manulu wzruszył mnie niezmiernie - jakby moja Łazaneczka ożyła! Ależ mi jej brakuje! Jej i Tusia, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łazaneczka była manulowata??? No tak. Brak. Cały czas mnie kusi czwarty kot. Luka jest, przynajmniej ja ją czuję. Futrom wygląda na to, że nie. Nie czują. Być może byłaby krzywda dla nich przy nowym. Feluś przecież odchorował Jacusia, a za nim i Gacek.

      Usuń
    2. Romciu, Łazaneczka była skondensowaną manulowatością. Za winy popełnione i domniemane potrafiła wymierzać bezlitośnie kary. Ale nie żeby natychmiast, czasami wyczekała moment, popatrzyła Ci głęboko w oczy i sru! łapą - z miną: już ty wiesz za co!Łaskami obdarzała oszczędnie, ale za to jak TOWARZYSZYŁA w różnych czynnościach - bezcenne.
      Nie wyrywaj się do czwartego zwierzaka. Jak ma być, to sam się napatoczy. A futra zapewne odchorują. Wszystko zależy od osobowości nowego, bo może się zdarzyć, że wejdzie w stado jak w masło. Ale nie uprzedzaj wypadków, nie poganiaj, daj się losowi toczyć własnym biegiem.

      Usuń
    3. Mła potwierdza , na fotkach widziała - rozmiary łazanki manulowate. Wyraz sznupki cóś podobny, głębokie niezadowolnienie często się na nim rysowało. Mła tak sobie myśli że Piesa ma rację, wszystko ma swój czas. U mła pojawił się Mrutki po odejściu Felicjanka, który nie zaakceptowałby zastępstwa Lalusia. Mruti przyjechał ostatniego dnia września a już w kwietniu przyszłego roku sam osobiście przyprowadził do domu Pasiaka.

      Usuń
  14. Wiecie co powiedział Gates? Że przechorowanie Omikrona jest lepsze niż szczepionka,hue hue,hue.
    https://twitter.com/basiukiewiczpaw/status/1494834096371032070?cxt=HHwWjICzhZrs274pAAAA
    U mnie nie ma jednej fazy,pewnie zaraz mi prąd wyłączą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak żyć bez czepki i bez srandemii, no jak żyć?!;-D

      Usuń
  15. Wszystkiego najlepszego, kotki puszeczkami napchać, żeby spały i nie męczyły :D
    A mi żarówki mignęły raz nie wiem, czy kompa zaraz mi nie wysadzi, więc uciekam oglądać Frankenstein Chronicles na Netflixie. Tv jak mi wywali to trudno. Komp dopiero co dysk miał wymieniany, a ja się nie znam na tyle czy coś może mu zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła duje straszliwie, nici z ogrodowania mimo że słońce świeci, łeb odpada. Kocyndry pochrapują słodko. W dodatku - tak, tak - mam cóś zapchany nos i bolo i czuje oprócz bólu łba cóś jakby pobolewanie zatok. Najwyraźniej przeszło na młą przez internet. ;-D

      Usuń
    2. Tabazza też chora no masz!!!
      Romance pisałam to też napisze
      Sinupret Extract poza BLOXINEM I naproxen i ten ziołowy do wcierania co Romana wie jak się nazywa. I oregano. Zanim się rozkręci cholerstwo.
      Ja za to sikam jak kot z pęcherzem .....

      Usuń
    3. Kocurro, tu nie ma co. Lekarz. Fakt, działaj Tabi. U mnie rozbujane w zeszłą sobotę, było bobusiowanie. I w niedzielę, gdzie był napad całodzienny Tereni. Nie dało rady się kurować i pooooszło!
      To zielone to czeska Alpa, leśna, "Lesana".

      Usuń
    4. Mła ma tylko Amola, ale Będzie zażywać.

      Usuń