Mła napisze Wam teraz o dwóch miastach, których tak naprawdę nie widziała, zatrzymała się w nich tylko na króciutko, by przejść się uliczkami i zobaczyć jak wyglądają "tak po wierzchu". Hym... skoro ludzie po trzech godzinach pobytu w Wenecji robią wpisy na jej temat, to dlaczego mła by nie miała czegoś tam skrobnąć na temat małych, nadmorskich miasteczek? Dlaczego dwóch? Bo ubijcie mła ale ona nadal nie będzie wiedziała gdzie zaczyna się Rapallo a kończy Santa Margherita! Jak dla mła to od Santa Margherita wzdłuż wybrzeża ciągnie się jedno wielkie miasto aż po Sestri Levante ( budynki w większych lub mniejszych skupiskach ). Dlatego mła wybrała punkty orientacyjne, wokół których, jak uważa ( nie wiem czy słusznie ) rozciąga się to a nie inne miasteczko. Koło Castello sul Mare, XVI wiecznej twierdzy obronnej, zbudowanej w celu ochrony miasta przed piratami, leży Rapallo. Z hotelem Exelsior, willami i wysokimi kamienicami typowymi dla okolic Genui. Do Rapallo raz na bardzo poważnie zawitała historia, w 1922 roku podpisano tu tzw. Układ z Rapallo. Korzystny dla ZSRR i Republiki Weimarskiej, dla nas długofalowo bardzo niekorzystny. Jakby kto nie wiedział to informuję - potęga niemieckiej armii pancernej, która rozbiła naszą armię w 1939 roku powstała na radzieckich poligonach. Tak, tak, to była długa i owocna dla obu stron współpraca. Pakt Ribbentrop - Mołotow, wraz z tajnym protokołem, to tylko wisienka na torcie. Włochom nieco wcześniejsze traktaty z Rapallo, te z 1920 roku, zawarte między Włochami a Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców, też się źle kojarzą. Stracili wówczas część Dalmacji, całą Istrię wraz z Triestem.
Santa Margherita nie przywodzi na myśl żadnych smutności. Miasteczko rozciąga się na zachód od Rapallo, tuż u nasady półwyspu w którym ukryta jest wioszczyna Portofino. W miejscowości jest castello podobne do tego w Rapallo, zbudowane zdaje się w tym samym czasie i w tym samym celu. Tak naprawdę miasto istnieje od niedawna, po prostu połączono istniejące tu wcześniej mniejsze miejscowości, które i owszem miały ponoć antyczny rodowód. Ponoć, bo tak do końca to nie udowodniono. Wiadomo jedynie że miasto zwane Pescino, zostało w roku 641 spustoszone przez Longobardów a w X wieku to co odbudowano zniszczyli Saraceni. Dla mła ciekawe były w Santa Margerita domy genueńskie, te prawieżowce, pięcio - sześciopiętrowe wysokie i wąskie domiszcza. To one czynią miasta liguryjskie tak specyficznymi. Bardzo znaną atrakcją jest Abazzia della Cervara, opactwo położone w połowie drogi między Santa Margherita a Portofino. Turyści przyjeżdżają tu też dla kompleksu willowego Villa Durazzo, budynku z XVI wieku i ogrodu z wieku XVII. Na mła największe wrażenie wywarło jednak nie centrum Santa Margherita a urocza dzielnica tego miasteczka, Praggi. Położona nad zatoką o tej samej nazwie, której wody są krystalicznie czyste, dzięki skalistemu podłożu. Po prostu cud, miód i malina. Niestety mła nie zrobiła tam żadnych fot, była zbyt skoncentrowana na szukaniu miejsca do parkowania. Dwie foty zrobiła za to z Nozarego, innej dzielnicy Santa Margherita. Takie perspektywy. No i to by było na tyle.
Tylko tyle, ale pieknie😃
OdpowiedzUsuńSzukanie parkingu bardzo stresującą czynnością jest.
Ach jak mi sie zachciało gdzieś pojechać w siną dal, a tu zapowiadane są deszcze i pewnie weekend przesiedzimy w chalupie.