Październiczejemy, pogoda lejna, złotej polskiej jesieni cóś nie tego. Niby, bo tak po prawdzie to niższe nocne temperatury sprawiły że liście klonów rosnących kole domu mła nabrały pięknych, jesiennych barw. Zaczyna się złoto - ognisty spektakl. Po cmentarzach i parkach biegają stada wiewiórek chomikujących żarełko, widywane jeże to tłuste potworki, parkowe kaczki tyż nie z tych chudziutkich. Mła widziała gawrona giganta i wydawa jej się że sroczyska zdrowo, he, he, he, utyte. Wygląda na to że zwierzęta robią zapasy, czyżby zima miała być z tych prawdziwie zimowych? Pożyjemy, zobaczymy, wiecie jak to z tymi meteo - proroctwami, jak się sprawdzi to się sprawdzi a jak się nie sprawdzi to się sprawdzi inaczej. Mła się musi bardzo pilnować żeby tego trendu tyciowego od stworzenia wszelkiego nie podłapać, przeca i tak mój kręgosłup niemal "workiem cementu" obciążony. Tu trza dupsko odchudzić a nie coś do "worka cementu" dorzucać. Ciężko, bo to czas śliweczek, gruszek, grzybków. Nawet niespecjalnie lubiana przez mła dynia bardzo zachęcająco kulinarnie wygląda. Hym... czasem rachunki mają dobrą stronę, człowiek musi się ograniczyć z szaleństwem kulinarnym, znaczy nie ma szans na pożeranie czegoś kilogramami. Niestety nie wszyscy mają takie wyhodowane dodatkowe "worki cementu" jak mła.
Powszedniość nasza rachunkowa wesoła nie jest, jeszcze nie zjadamy chomików ale najwyższa pora postawić tamę radosnej twórczości zarzundowych, którzy mylą uniezależnianie się od dostaw energii z zarzynaniem elektoratu. Nie musimy korzystać z dostaw od jednego producenta, wojna tak zmieniła sytuejszyn że mamy nadmiar gazu a i ropa nie jest droga i oferentów sporo. Mła rozumie wszystko, oprócz idiotyzmu trzymania się kurczowego nierealnych zielonych planów. No cóż, widać część Brukselskich postanowiła popełnić polityczne samobójstwo, ciekawe czy Krajowe zamierzają w nim uczestniczyć? Nic tak nie napędza populistów jak ślepe, ideologią napędzane, trzymanie się rozwiązań, które wcale nie są takie cudowne. Mła nie ma nic przeciwko pracom nad nowymi technologiami ale ma dużo do zarzucenia tym, którzy niesprawdzone technologie wciskają ludziom na siłę i przenoszą na nich ryzyko towarzyszące użytkowaniu czegoś, o czym nikt nie wie jak naprawdę będzie działało. Sytuacja analogiczna do wciskania szczepionek przeciw srovidowi, będących w fazie badań klinicznych. Co sobie mła pomyśli o eksperymentach wszelakich, odgórnie nam zarzundzanych, to się ze mła wkarw ulewa. Mła jednakże stara się nie rozpamiętywać głupoty zarzundów, bo to i tak nic nie dawa. Zdaniem mła więcej korzyści przynosi bierny opór, niż ciągłe myślenie o tym "jak to ze lnem było". Mła potrzebuje optymizmu a smętne rozmyślania nad psychiczną kondycją zarzundzających nie sprzyjają jego krzesaniu.
Powodów do optymizmu troszki jest, nie że jakoś tak hurra ale cóś pozytywnego się dzieje. Rzeczywistość powoli rozpuszcza niczym kwas, te wszystkie autokratyczne pomysły z prawa i lewa, no i to zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Bardzo dobrze! Tak naprawdę rzeczywistych zmian boją się ci na górze a nie ci na dole. My szare ludzie dużo byśmy zmienili, niemoc jest w zarzundach, nie w nas. Mła też stara się łoptymistycznie patrzeć na najprywatniejszą prywatność, domowiznę. Stado jakoś się trzyma a nawet sobie pozwala na ekscesy, znaczy jakby w formie. Nowe dziefczynki przestały być nowymi, szarogęszą się jak reszta kotów i zdobywają się nawet na cóś jakby karcące pomruki wobec mła. Zęby i dziąsła są pokazywane. Zdaniem mła kiedy zwierzyniec robi się niegrzeczny i zadufany w sobie, to jest zdrowy i udomowiony, czuje się na swoim. Co prawda nadmierną wagę przywiązuje do egzekwowania swoich praw a stara się ignorować swoje powinności, no ale qurczę - wszyscy tak mamy! Przed Mrutkiem najprawdopodobniej leczenie tabletkowe albo zastrzyki, wewnętrznie trza zadziałać, bo przepisane smarowidła i maści na uszko działają tak se. Mrutek oczywizda jak typowy facet wymruczał że on do veta nie pójdzie, no ale mła nie ma zamiaru go słuchać, papranie w uszku trwa za długo i w przyszłym tyźniu idziemy do weta. Jakoś zniosę Mrutkowe nerwy, choć wiem że może nastąpić odwet kuwetowy, Mrutek się nauczył swego czasu od Najpiękniejszej, która wiedziała jak mami dopiec. Na wszelki wypadek zakropiłam i swoje uszka, co prawda złe się nie odzywa ale mła wie że czyha a pogoda z tych przeziębienno - zawiejnych.
Dobra, to by było na tyle. Jedna fotka ogrodowa, fotki spacerowe z wewiórkiem i kaczkami, fotki domowe - nowy, jesienny materiał do uszycia nakrycia na wyrko, sukinkulenty w końcowej fazie "przeglądu technicznego" i przesadzań i październikowa herbatka. W Muzyczniku SZA robiąca za mróweczkę. Nastrojowe i takie w sumie pozytywnie nastawiające człowieka do życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz