sobota, 13 czerwca 2015

Zamek Dunajec w Niedzicy

"Novum castrum de Dunajec" wzniósł najprawdopodobniej w początkach XIV wieku Rykolf Berzeviczy ze Strążek. Po raz pierwszy zamek Dunajec wymieniony jest w dokumentach w 1325 roku jako własność Jana i Rykolfa Berzeviczych, nazwanych tym razem  panami na Brezovicy. Ta część ziemi spiskiej należała wówczas do królestwa Węgier, budowniczy zamku był kolonizatorem stawiającym na rubieżach królestwa budowlę strzegącą jego granic. Jan i Rykolf byli wnukami komesa spiskiego Rudygera z Tyrolu, który za sprawą swej małżonki wszedł w posiadanie części ziemi spiskiej ( nadanie Andrzeja II Arpada z 1209 roku ).  Przed do dziś stojącym zamkiem,istniała w tym miejscu wcześniejsza budowla obronna,  wykonana z mniej trwałego niż kamień materiału. W roku 1330 jako właściciel zamku wymieniany jest Wilhelm Drugeth, starosta spiski, a po nim jego brat Mikołaj. Było to wynikiem konfiskaty konfiskaty dóbr Berzeviczych na Spiszu, którą zarządził w 1326 król węgierski Karol Robert. Pochodzący od Normanów Wilhelm Drugeth i jego brat byli panami zamku do roku 1342, później zamek wrócił do króla. Wilhelmowi przypisuje się budowę murowanej warowni złożonej z wieży mieszkalnej otoczonej murem obronnym z wjazdem od południa. W roku 1425 cały tzw. klucz dunajecki dostał się Piotrowi Schwarzowi z Berzeviczych, podskarbiemu cesarza Zygmunta Luksemburczyka. Wówczas klucz dunejecki, czyli dobra należące do panów na Niedzicy, tworzyły małe feudalne minipaństewko, rozciągające się na całe Zamagurze spiskie. Do roku 1470  prawie wszyscy właściciele zamku należeli do potomków Rudygera z Tyrolu, po tej dacie mamy w Niedzicy do czynienia z osobami nie związanymi pokrewieństwem z Tyrolczykiem.  Pod koniec XV wieku zamek Dunajec stał się własnością komesa i żupana spiskiego Emeryka Zápolyi. W roku 1507  zamek przeszedł w ręce chorwackiego rodu szlacheckiego Horváthów zastawiony za 2000 guldenów przez Jadwigę Zápolyę. Dwadzieścia jeden lat później zamek dostał się polskiemu magnatowi. Hieronim Łaski herbu Korab, sługa  dwóch królów i cesarza, nawet w epoce renesansu pełnej wielowymiarowych osobowości, był postacią niezwykłą. Żywot wiódł niespokojny i jak to się w czasach słusznie minionych mawiało "był internacjonalistą". Kosmopolityczne zagrywki Hieronima ( będące po trosze wypadkową polskiej polityki, choć bardziej właściwe wydaje się użycie słowa jagiellońskiej ) zaowocowały przyznaniem mu przez Króla Węgier Jana Zápolyę dóbr niedzickich, wraz z godnością żupana komitatu spiskiego  ( wśród  rozlicznych godności Hieronim miał jeszcze dwa inne  tytuły zagraniczne  - był wojewodą  siedmiogrodzkim i banem Chorwacji ). Dla zamku nie oznaczało to wcale czasu spokoju, działo się wówczas sporo na Zamagurze.

W 1533 roku zamek na krótko opanowany został przez rozbójników pod wodzą Jerzego Witzthuma, który wraz ze wspólnikiem Jerzym Kauffangiem rabował kupców. Następnie w wyniku konfliktu między królem Węgier a Hieronimem Łaskim zamek był oblegany przez ludzi bedących zwolennikami Zápolyi. Konkretnie to oblegał go niejaki Minkwittz, były dowódca załogi zamku, którego z zamku wyrzucił Łaski. Lata 1535 - 1538 to nieustanne starcia pomiędzy dowódcą Łaskiego, Bobolą, a Minkwittzem. Nieco spokoju zamek zyskał wówczas kiedy Hieronim Łaski zastawił go wraz z dobrami, Janowi Horváthowi . Po śmierci Hieronima właścicielem zamku został jego syn - Olbracht. O ile o Hieronimie  Łaskim możemy powiedzieć że to postać nietuzinkowa  o jego synu Olbrachcie wypada pisać jako o ekscentrycznym awanturniku.  Bogactwem życiorysu mógłby obdzielić niejednego , spokojniejszego udzielnego księcia. Marzył mu się tron Hospodara Wołoskiego ( przy okazji naraził  Rzeczpospolitą na konflikt z Imperium Osmańskim ), więził drugą żonę Beatę Kościelecką ( która była najprawdopodobniej naturalną córką Zygmunta Starego ), uprzednio obrobiwszy ją z majątku,  zadawał się z alchemikami ( to on sprowadził Johna Dee i Edwarda Keeleya  do Pragi ). Włóczył się po całej Europie, zmienił wyznanie, tracił i zdobywał nowe włości. Dunajec nie pozostał długo we władaniu rodu Łaskich bo ledwie  60 lat.  Niedzicę i okolicę Olbracht Łaski sprzedał w 1589 roku węgierskiej rodzinie Horváth Palocsay za 20 000 reńskich. Jerzy Horváth odbudował na wpół zrujnowany zamek i z obronnego warownego reliktu średniowiecznej architektury obronnej stworzył późnorenesansową, w miarę elegancką rezydencję. Powstał wtedy zamek średni, skrzydło mieszkalne na zamku dolnym po stronie zachodniej na miejscu dawnych stajni, baszty zamieniono na basteje, powstała nowa brama wjazdowa na północy (dzisiejsza basteja bramna) z arkadowym mostem, podwyższono mury i zwieńczono je attyką, wnętrzom otrzymały renesansowy wystrój. Tablica nad portalem wejściowym z datą 1601 upamiętnia zakończenie prac.



W roku 1670 zamek po raz kolejny został zastawiony. W wyniku zastawu nowymi właścicielami została rodzina Giovanelli. W 1683 Sylwester Giovanelli musiał bronić zamku przed tępiącymi zwolenników katolickich Habsburgów, ludźmi Imre Thokolyego. Obrona guzik dała, Sylwester musiał wykupić się pieniędzmi i wynieść, a pozostawiony na pastwę losu zamek został splądrowany przez bandę rozbójników Salantsyego . Rok później wojska cesarskie zamek odbiły i rodzina Giovanelli powróciła do swojej siedziby. Pod koniec VXIII wieku zamek Dunajec był już praktycznie ruiną, Jan Giovanelli, mieszkał w kasztelu w Łapszach Niżnich. Po jego śmierci zamek po raz czwarty stał się własnością rodu Horváth. W 1797 roku Horváthowie na pewien czas odstąpili zamek Sebastianowi Berzeviczy, który powrócił z Ameryki Południowej i ukrywał się w nim wraz z rodziną ( tak przynajmniej chce legenda ). Andrzej Horváth rozpoczął w 1817 roku odbudowę Dunajca ponieważ jego siedziba  w Palocsy spłonęła.  Zamek Dunajec znowu odzyskał blask. Na zamku dolnym powstała wówczas sala balowa, a w dawnej baszcie bramnej kaplica pod wezwaniem św Andrzeja. Wykorzystywano wtedy właściwie tylko zamek dolny i średni, zamek górny miał nadawać całości efektowny wygląd, zgodny z romantycznym duchem epoki. Pierwsza połowa XIX wieku  to  bardzo dobry czas dla zamku, życie towarzyskie kwitło. Po śmierci Andrzeja dobra niedzickie w 1826 roku przypadły jego bratu, Ferdynandowi. Po jego śmierci z kolei właścicielką zamku została panna Horváth, która w roku 1843 dobra te wniosła w posagu mężowi Aleksowi Alapi Salamonowi . Od tego roku aż do roku 1945 zamek w  Niedzicy stał się własnością rodu Salamon ( węgierski ród  więc wymawiać się  powinno Szalamon ). W latach pięćdziesiątych XIX wieku zniszczeniu uległy w skutek wielkiego pożaru dolne skrzydła mieszkalne zamku. W zasadze w tym stanie zamek dotrwał do naszych czasów.  W   czasie "panowania" Salamonów  zamek był tzw. letnią rezydencją. Kominki zamkowe dawały więcej światła niż ciepła, zamek praktycznie nie odpowiadał już  XIX wiecznym standartom mieszkaniowym arystkokracji. Lato więc spędzano w Niedzicy, a na zimę  wynoszono się do Budapesztu. Od 1920 zamek i część Zamagurza należą do Polski. Zamek został przy okazji wyzwalania naszego kraju spod hitlerowskiej okupacji solidnie zdewastowany, zdaje się że Armia Czerwona stacjonowała w nim około  dwóch miesięcy. Żołnierze ogrzewali się  czym  tylko dało, w związku z tym nie wiele  zostało po dawnych właścicielach. Ponadto miejscowa ludność łupiła z zamku co się dało. W takiej sytuacji należy się raczej dziwić że coś się jeszcze zachowało. Nie najładniejsza to karta historii to łupienie zamku, Salamonowie sprzyjali Polsce. Hrabina Ilona Bethlen Salamon ratowała zwiadowców AK, wysyłała polskim jeńcom żywność. Może wiatr historii przyniósł miejscowym info że Salamonowie nie powrócą już do zamku i po prostu brali "bezpańskie". Tak to sobie staram się tłumaczyć.



Zamek w Niedzicy jest taki trzyczęściowy, niby zwarta bryła ale jednak to różne budynki. Za bramą wejściową i sienią znajduje się dziedziniec zamku dolnego. W tej części zamku Dunajec mieści się muzeum i pokoje gościnne, ponoć z antycznym wyposażeniem ( na godziny nie wynajmują he, he, cena dobowa do przeżycia, choć najdroższy z tych pokoi to jakiś tydzień w Zakopcu ). Część muzealna zamku to pokoje wykorzystywane przez ostatnich właścicieli ( nieliczne sprzęty po Salamonach, reszta dopożyczona z innych muzeów ). Drewniane schody prowadzą na  taras widokowy, widoki z tarasu i okien stanowią wg. mnie o jeden z namocniejszych atutów zamku . Przez kolejną bramę przejdziemy do zamku górnego i do zamkowych lochów ( niby służyły jako zwyczajne piwnice ale była tez część "więzienna". Oczywiście żeby było nastrojowo obecnie urządzono tu tzw. izbę tortur. Na szczęście można tu obejrzeć jedynie repliki ( nie lubię oglądać tzw. "autentyków" urządzeń służących do zadawania bólu, zaraz myślę o przymusowych użytkownikach ). Na skraju dziedzińca zamku górnego znajduje się studnia wykuta w litej wapiennej skale o głębokości ponad 60 metrów, cudownie od wewnątrz porośnięta paprociami ( na moje oko zanokcica skalna Asplenium trichomanes ). W pomieszczeniach zamku górnego , w tzw. Izbach Pańskich można obejrzeć: salę myśliwską, izbę żupną i izbę straży. Na nas największe wrażenie zrobiła izba straży. Co prawda wszystko repliki a strażnik manekin, ale tak Mamelonowi jak i mnie  dość łatwo było sobie wyobrazić nastu facetów spędzających życie w takich warunkach ( po izbie pewnie niósł się tzw.wieczny smrodek, a może nawet fetorek ). Jakoś ciężko  za to było nam się zorientować  gdzie jest ten zamek  średni.  Być może wizyta była  hym...tego..... słabo wizytująca ( po jednym ciemnym piwku ) i zwiedzanie należałoby powtórzyć.



Teraz trochę o legendach związanych z tym zamkiem, a te są rzeczywiście niezwykłe. Możliwe jest że Jadwiga Andegaweńska nocowała w czasie drogi do Polski w tym ostatnim na węgierskiej ziemi zamku. Jednak brak odcisku stópki czy tym podobnych świadectw bytności Jadwigi króla Polski na samym zamku i w zamkowych okolicach.  Janosik i inni zbójnicy więzieni w murach zamku? Cicho sza, duchów nie widziano, być może dlatego że w XVI wieku sami panowie na Niedzicy zachowywali się jak rozbójnicy. Tak, tak,  od strażnicy traktu  Buda  - Kraków zamek Dunajec przeszedł długą drogę do siedziby raubritterów. Jedna z legend dotyczy dębu, którego pień można zobaczyć przed zamkiem. W XVI wieku, za "panowania" Horváthów z Palocsy miała zdarzyć się następująca historia. Młody Jan Horváth, który znany był z nakładania wysokich podatków na plebanów i więzieniem wielu z nich w zamku, spotkał na drodze Cygankę. Zaproponowała mu wróżbę, której Horváth zgodził się wysłuchać. Cyganka powiedziała że dzielny jest jego ród ale bardzo okrutny, a jego własna zguba jest bliska. Posadziła też żołędzia i rzekła do Horvátha żeby chronił dębu, który właśnie zasadziła, bo od niego będzie zależał los jego rodu. Magnat kazał pojmać i powiesić Cygankę, ale tej szczęśliwie udało się uciec. W miejscu zakopania żołędzia zaczął wyrastać mały pęd, a że "Strzeżonego Pan Bóg strzeże" dąb był chroniony przez Horváthów. Przepowiednia Cyganki sprawdziła się kilka wieków później. Gdy dąb usechł, ród Horváthów wymarł. Bardziej jednak znaną z legend  związanych z zamkiem Dunajec jest ta najświeższej daty, chyba najbardziej egzotyczna spośród wszystkich legend zamków i pałaców polskich. Nie wiadomo ile w niej prawdy, lecz ludzie którzy znali jej źródło czyli Andrzeja Benesza, twierdzą że nie był on osobą skłonną do płatania tego rodzaju figli , jak wymyślanie legend. Andrzej Benesz miałby być potomkiem "pro lege" Wacława Benesza, kuzyna Sebastiana de Berzeviczego, który wyemigrował w XVIII wieku do Peru i tam ożenił się z inkaską kobietą szlacheckiego pochodzenia. Z tego związku mieli córkę Uminę, która stała się żoną bratanka Tupaca Amaru II, przywódcy indiańskiego powstania w latach 1780–1781. Po rozpoczęciu prześladowań rodu Tupaków przez władze hiszpańskie, mąż Uminy uciekł wraz z Sebastianem, żoną i synem Antonio do Wenecji, gdzie zginął zasztyletowany. Sebastian, Umina i Antonio zbiegli na północne Węgry , do dawnej siedziby rodu, zamku w Niedzicy. Umina podzieliła W Niedzicy los męża, została zasztyletowana przez ścigających ją Hiszpanów. Sebastian udało się uratować życie wnuka, sprowadził radę emisariuszy Inków, którzy spisali akt adopcji, zwany także Testamentem Inków. Odtąd Antonio stał się synem Wacława Benesza i mieszkał z rodziną przybranego ojca na Morawach. Andrzej Benesz, poprzez swego ojca Jana i dziadka Ernesta, miałby być prawnukiem Inki. Według nie potwierdzonych do końca informacji zaraz po II Wojnie Światowej odnalazł on kipu na zamku w Niedzicy. W dokumentach o tej historii ani śladu ale kipu ponoć było jak najbardziej realne, a "wiecznie młoda" kobieta o egzotycznej urodzie widywana była na Zamku w ciągu ostatnich dwustu lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz