wtorek, 11 sierpnia 2015

Kolczaste problemy Alcatrazu


Kolczaste dylematy czyli być albo nie być pokłutą, przez tzw. nasadzenia. Co gorsze nasadzenia własnego autorstwa. Z jednej strony  kolczaste rośliny są urodne a z drugiej może nie tyle niebezpieczne co niewdzięczne w obsłudze.  No, uciążliwa jest pielęgnacja  tych wszystkich berberysów, ogników czy innych głogów.  Z Wielkim Ogrodowym sprawa jeśli to tylko raz w roku coś kolczastego wymaga przycinania,  znacznie gorzej  jak do cięcia trzeba się zabierać parę razy w sezonie. Kiedy zaczynałam ogrodowanie takie zabiegi pielęgnacyjne nie wydawały mi się czymś strasznym i przerastającym moje możliwości, teraz za to jawią mi się jako kara za grzechy "młodocianego" planowania ogrodu. Cholerne berberysy pospolite muszę  przycinać dwa, trzy razy w sezonie żeby utrzymać je w ryzach, prawie tak samo często przycinam berberysy Thunberga.  Oczywiście robota wykonywana w rękawicach  i dość ciężkim "stroju ochronnym" ( który się  z przyczyn  wiadomych  nie dopina ).  Niestety strój jest na tyle ciężki i niewygodny że nie wlezę w nim na drabinę i nie przytnę do  odpowiednich rozmiarów i  do odpowiedniego kształtu głogu 'Paul's Scarlet'. Wymarzona kiedyś  przeze mnie  forma  doskonale okrągłej kuli głogowej kosztuje mnie coraz więcej wysiłku.  Głów dwuszyjkowy wyprowadzony na pniu, nie poddany zabiegowi przycinania zamienia się w zwykłe drzewsko, dość pospolite,  o nieszczególnie urodnej koronie. Gdybym  dziś planowała od początku  drzewiaste nasadzenia Alcatrazu,  głóg wyleciałby z "listy nasadzeniowej" w krótkich podskokach.  Tak samo działoby się z krzewami  berberysów, oczywiście nie ze wszystkimi. Są gatunki  i odmiany berberysów, które nie wymagają częstej korekty sekatorem.  Lubię karłowe odmiany  i te o strzelistej sylwetce, w moim  ogrodzie są mało absorbującymi roślinami.  Nie przycinam też często ogników, nie rosną  u mnie w tempie ekspresowym - sekatorowanie raz do roku im wystarcza. Za to rokitnik daje  mi popalić, nie dość  że kolczasty to jeszcze te odrosty. Chyba jakieś zaćmienie umysłu mi się przytrafiło kiedy  postanowiłam posadzić go w ogrodzie. No trochę kierowałam się  względami sentymentalnymi, rokitnik przypominał mi nadmorskie dzieciństwo.  Cóż, sentymenta teraz bokiem mi wyłażą!  Z perspektywy czasu widzę że nie zawsze czule wspominane  rośliny dzieciństwa ( głóg dwuszyjkowy to ta sama kategoria roślin wspominkowych ) są dobrym materiałem dla nieco leniwego ogrodowania w moim wykonaniu. Szczęśliwie powstrzymałam się przed zakupem oliwnika, doświadczenia rokitnikowe na coś się w końcu przydały,  he, he.
Róże  rosnące w Alcatrazie są w olbrzymiej większości kolczaste, ale w tym wypadku jakoś mniej  odczuwam uciążliwości związane z ich pielęgnacją. Pewnie dlatego że hoduję "prawdziwe" róże, dla mieszańców herbatnich czy tam innych "szklarniowców" bym się nie poświęcała.  No i przy różanych krzewach zawsze można udawać "śpięcą królewnę", choć nie wiem czy modelka pana Waterhousa z obrazu ilustrującego dzisiejszy  wpis,  miała do czynienia z prawdziwym krzewem różanym. Śmiem wątpić, he, he.
Co do kolczastych  bylin to toleruję, pod warunkiem że nie są baaaardzo kłujące. Główne ich siedlisko to przyszła Żwirowa, w innych częściach ogrodu właściwie nie występują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz