niedziela, 6 października 2019

A miała być lejna niedziela

W sobotę  wbrew  zapowiedziom było całkiem  całkiem.  Niby  chłodno  bo cóś tak  kole  dziesięciu stopni  na  plusie ale słoneczko  wychodziło, koty  biegali a ja  mogłam nieco poszpadlować  w przerwach pomiędzy doglądaniem  Mrutka.  Nawet  trawki  ja wkopała i poszukała  miejsca  na moje  nowe  lawendki.  Cebulki  co prawda  jeszcze  nie zostały posadzone ale to dlatego że  mam  nowe  koncepcje  cebulkowe.  No i  dokupiłam na pioch troszki nowych  cebulków irysów znaczy  kosaćców  żyłkowanych  ( kosaciec - co za słowo, fuj ).  Konkretnie to odmianę  'Harmony', po taniości i na szczęście że po taniości  bo zakup  był  z łakomstwa.  Ta  odmiana  jakoś u mnie niespecjalnie  się  udaje, szczerze pisząc to  chyba z  wszystkich  wczesnych  irysków  ona  radzi  sobie najgorzej ( mam deja vu, znaczy  pewnie o tym  pisałam ).

Koty nadal  się  docierają, z przerażeniem  widzę że  Mrutek podłapuje  zagrywki  Sztaflika -  zaczął pyskować  podniesionym tonem, to  już nie jest  wysoki słodki  głosik to jest  cóś  pomiędzy  Szaflikowym rozkazywaniem  i pełnym  pretensji  skrzekiem  Szpagetki. Może ja  go rzeczywiście powinnam  trzymać  z dala  od  siostrzyczek? Bo  jak  nie będę  trzymała  to jest  duża  szansa że  różki  na głowie Mrutiego zamienią  się  w łopaty  łosia. Przeca  słyszę pobrzmiewającą Felicjanową nutę w tych  rykach typu - Chcę jeść  surowe  mięcho i co  z tego że  będę  miał  sraczkę! - czy - Nie  mogę oddychać, wypuść  mnie  na dwór!  Jeszcze troszki  to będzie wstawał  jak  każdy  porządny  kot o  drugiej  w nocy  i  występował  z propozycjami nie  do odrzucenia.




A  przy niedzieli  co to  miała  być  lejna  a wcale  nie była mła pracowicie  jak ten  pszczółek  krzątała  się  po podwórku, starając  się  nie patrzeć  na wejście  szopkowe  do Alcatrazu coby  nie kusić niedoświadczonego  Mrutiego.  Na guzik  się to zdało  bo  Mruti  wie  gdzie  stoją  konfitury i  mła  musiała się podzielić na ogrodniczkę i  kociopańcię która  ma oczy na około  głowy.  Mimo  konieczności podzielenia  uwagi i związanej  z tym   mniejszej  wydajności ogrodniczenia, mła udało się  dziś  co nieco  zrobić.  Głównie  mła pracowała gracką, szpadelkiem i sekatorem i powoli podwórkowy   gąszcz staje się  ponownie ogrodem.  W  przyszłym tygodniu  ma być  ciepło i mła zamierza kontynuować i kto  wie, może  przed listopadem jakoś  się podwórkowo  ogarnie.  Z Alcatrazem bardziej  cienko bo i powierzchnia większa i roboty  bardziej  wymagające.  No ale  nie ma  że  nie ma,  mła  się  zaweźmie i zrobi co tam będzie mogła ( nawet jak mało  to zawsze cóś ). Poza tym  mła  ma znów szczwany plan wobec Pana  Andrzejka  któren udaje  się  w styczniu na emeryturę i zaklina  się  publicznie że  wtedy  to  już  kompletnie nic  nie będzie robił tylko pracował w ogródku, drewienko piłował, piwko popijał  a ptoszki będą  mu ćwierkali przeboje Czesia  Niemena. Niestety ponieważ  Pan Andrzejek  jest  z tych  którzy gwóźdź  młotkiem  uderzą  nie  krzywiąc  gwoździa  i nie gubiąc  obucha  młotka,  to  na wspaniały czas  jego  emerytury czekają też inne  harpie (  tylko w naszej  kamienicy ma  trzy  wielbicielki ). Cóś  mła mówi  że  musi zwiększyć  konkurencyjność  oferty ( cholerna  Gienia robi schabowe  jak marzenie ).




Na dzisiejszych zdjątkach - wzbogacony  nowymi łupami zbór strasznych  kotków ( baaardzo kolorowych ), trzy jesienie  ogrodowe a każda inna - trzy  pierwsze fotki  z różanki ( z lekka ogarniętej ), trzy następne z Suchej - Żwirowej i wersja jesieni z Alcatrazu.



8 komentarzy:

  1. Tabaazo, a gdzie zdjęcia syczącej i prychającej czeredy. Widzę, że Ty miałaś dziś również pracującą niedziele, tylko ja w hucie, a Ty w ogrodzie, ale jest cudny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła jutro jest półhutek, potem to już cała huta. Dziś to był luziorek jak i wczoraj, ogródkowanie jesienne w temperaturze niższej ale nieodechciewającej to przyjemność. Co do fot kocich - nie będę fociła zakapiorskich mord i paskudnych zachowań, mniłość ma być i zgoda i wtedy zasłużą na focenie. ;-)

      Usuń
  2. Przycinasz astry, że one tak ładnie w rządku rosną? Dowiedziałam się w tym roku, że jak astry bylinowe wyłażą i mają tak z 30 cm to się je przycina i zakwitną na nisko. Myślałam, że jak przytnę to juz nie zakwitną :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nadszedł czas na poważny wpis o marcinkach vel michałkach. A to dlatego ze aster bylinowy niejedno ma imię. Owszem istnieje szkoła przycinania marcinków ( do końca maja w Centralnopolszcze ), tak jak istnieje szkoła przycinania dąbków ( małych chryzantemek ) jednakże po co przycinać jak można wybierać gatunki nisko sobie rosnące? Wtedy masz gwarancję na kwitnienie bez zawracania głowy. :-)

      Usuń
  3. No i masz - przypomniałaś mi o cebulach tulipanów, które w piwnicznej izbie czekają, a tym czasem szron już bieli trawniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i przydała się na coś moja pisanina. Szronem się nie przejmuj, za parę dni zmiana pogody. :-)

      Usuń
  4. Ach,róże,cudne róże, o tej porze roku i w takiej pogodzie zapluszczonej,to taki piekny widok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła angielki i floribundy kwitną bardzo długo, czasem jeszcze w listopadzie im się zdarza. :-)

      Usuń