środa, 30 października 2019

"Smęteczki jesienne" i inne radości przedlistopadowe

No i po babio letniej  pogodzie, znaczy  przynajmniej  w tym tygodniu.  Na szczęście  mła  powsadzała ostatki cebul, które kolejny  raz nabyła "po taniości".  Przy  okazji to  w "jej  Leroju" robili  czystkę  wśród  oplątw i  mła  nabyła za  psie pieniędze owe roślinki.  Konkretnie to za jakieś  trzydzieści procent  wyjściowej  ceny ( która  zresztą zdaniem  mła  była  wzięta z  sufitu ). Słoje i  wsadzanie  cebulek oraz  ekspresowe  odwalenie obiadu  dla  Małgoś  - Sąsiadki  i dla  się  to  było  wszystko   co mła zrobiła  w niedzielę  w którą  można dłużej  pospać.  Po południu kręgosłup się  zemścił  za całokształt i mła  musiała wziąć  tabletkę przeciwbólną po której  zapadła w  sen  jak ta Królewna  Śnieżka po jabłuszku.  Sen  się  wziął i przeciągnął i tak  mła przespała  pół  niedzieli w którą  można  dłużej  pospać. A roboty upiększające  domowe czekały, czekały i nadal czekają! Mła  sobie  w niedzielny  wieczór postanowiła że się weźmie  znów  solidnie do pracki jak  tylko  ryzyko nawrotu  tego  cholernego bólu się zmniejszy, zazwyczaj   to uśpienie  złego trwa trzy  dni.

A tu  Agniecha mebelków  się  domaga  za nic  mając  fakt  że  ten cholerny lakier schnie 20  godzin przy  drugim nakładaniu ( przy  pierwszym 4 ) a wyschnąć  musi  bo  inaczej  szuflady  mła  się skleją.  W poniedziałek mła  zamiast odpoczywać  jak  sobie  przyrzekała wzięła się za zaprawy   na suficie w miejscu  gdzie  kiedyś  było zalanie ( głupio bo kręgosłup cóś  zaczął przebąkiwać o tym że przydałoby  się  jakieś  wsparcie typu gorsecik albo cóś ). Domalowywała  na  wysokościach, szpachlowała i w ogóle  była jak ten  pszczółek. No i te wnętrza  szuflad mła  sobie umyśliła,  nie poleci po  nich  farbami  kredowymi  bo  są za drogie  i za długo z tym  lakierem  by to trwało. Mebelki  zostaną wewnętrznie  zaakrylowane i  nie ma że  nie ma. Uchwyty odfrunęły  z  królikami,  nietypowy  rozstaw  mocowań i trzeba by  szpachlować i się  bawić  a nowe  uchwyty albo  za  duże i  nie paszą  do  mebelków albo trza  by  dziurwę  koło  szpachlowanych  dziurw  nawiercać i  mła  wyszło  z  tego  wszystkiego że  najlepiej  to  by  było ubrać  mebelki w  "garnitur  dwurzędowy" czyli  wkręcić  zamiast  uchwytów   jakieś  dwie urodne gałki. Mła  nawet odpowiednie naszła przeglądając wtorkowym popołudniem  razem z  Mamelonem internety ale musi poczekać  do pierwszego  bo za  darmo  raczej  jej  ich  nie wyślą. We  wtorek mła  zaczęła  szufladkoprojekt  realizować ( rzecz jasna  na  akrylowaniu  się nie skończyło - to by było za proste ).


A co  poza  meblami i remontami i  końcem  ogrodowania?  Ano  znów  my przeszli  na  czas  zimowy.  Ponoć UE miała cóś  zmienić  ale politykom z  różnych  krajów  po prostu  robić  się  nie chce i ma  być  jak  było.  No cóż, to  już  wiadomo  czego będzie  dotyczyła  przyszła  kampania  do parlamentu  EU i kto  wie  czy  nie  do parlamentów  krajowych -  jak  ludzie  czegoś  naprawdę  chcą  to lepiej  ich  nie ignorować powołując  się  na niemożność  bo  znajdą  się  tacy politycy  którzy  rzecz uznają  za możliwą  i co  wtedy?  Tym  bardziej że zaprzestanie zmian  czasu  nijak  się  nie  da podpiąć  pod  populizm, rozdawnictwo  i  w ogóle a ma zdaje się  coraz  więcej  zwolenników    wśród   europejskich  społeczeństw.  Ociężałe doopska trza  będzie podnieść  i cóś  zrobić konkretnego  zamiast przysypiać w parlamentach i bajki w mediach  opowiadać. Ech... na  naszym  podwórku jest prawie  tak  ciekawie  jak w GB, a może  nawet  ciekawiej  bo  mła przeczytawszy że nasz  nowy szef NIK nabył ów najsłynniejszy bordello w  Polszcze  w ciekawych  okolicznościach.  Ja tu  nie chcę  nic  krakać  ale to zaczyna przypominać   klasyczny  numer  ze słupem na który  łobecni  rzundzący  tak  się oburzali. Zastanawiam  się  czego  jeszcze Pan B. mógł  się  tykać - fałszerstwa pieniędzy,  paserstwa, handlu hurtowego  prochami? Qrcze , co  tydzień niespodziewanka! A po  wyborach jakoś  nic  się  nie  zmieniło, zapowiadane  cudowności  powoli  znikają  z obiegu  medialnego a narodek  z lekkim kacem  pobalowym czeka  na  następny  festiwal  obietnic  i  walkę o  naszość, która  będzie  miała  miejsce przed  wyborami prezydenckimi. Niby  fajerwerki polytyczne so ale tak naprawdę to jest jesiennie  i szaro, dobrze  że  są  koty.  Za dobrą  wiadomość  mła  uznaje  ostatnie info o tygrysach  które trafią  do przytuliska w Hiszpanii via  Poznań ( jest ściepa bo leki  i  żywność  kosztują a miasto nie ma  budżetu z gumy ), niestety nie w komplecie  bo już jeden biedak transportu nie przetrzymał.


U  kotów mniejszych a nie tygrysów to jest tak że im  zimniej na  dworze  tym  między  nimi cieplejsze uczucia.  Jest  wspólne  spanie  w  wyrze, choć  Sztaflik  zwana  obecnie  Wielką  Siostrą  nadal  zaznacza  odrębność (  znaczy albo zajmuje  swoją część  wyra  na  wyłączność  pod  groźną  zagryzienia albo podsypia  na krześle ).  Mrutek  nadal  się  socjalizuje choć  nie  wiem  czy  kierunek  tej  socjalizacji  jest prawilny ( wymyślił że jak  poczuje głód  to  będzie  go sygnalizował  gryząc madkę ). Mieliśmy  wizytę  Nowego  Rudego, kocurka  z trzema  białymi  pierścionkami  na ogonie -  Mrutek  był  zachwycony bo  kolejny  kocur go odwiedził.  Dziefczynki  też  były  miłe, co jest  raczej  dziwne  bo   po  odejściu  Felicjana zaciekle broniły terytorium. Okularia  podłapała  chyba  ostatniego  w tym  sezonie  kleszcza ( mimo tego że  termin  działania  oprysku  antykleszczowego  jeszcze  nie minął ) a Szpagetka pluje  glukozaminą.  Znaczy  norma, no i  dobrze!



Dzisiaj  mam  dla  Was  jesienne  piosenki, takie  wspominki z lat młodości mła.  Tylko  jedna  jest prawdziwie  jesienna  ale druga   też  się  tak mła "autumnalnie" kojarzy. Oprócz  piosenek są  rzecz  jasna  fotki.  Pierwsze  dwie  dla  Agniechy, coby nie było że  mła  się leni  zamiast odnawialnictwo  meblowe uprawiać. Wnętrze  szufladków  ma  być takoż  samo interesujące  jak wnętrze takiej  jednej  która  filozofię  studiowała ale na szczęście  jej  nie  zaszkodziło. Poza tym  są  foty  cinżkiego bordello  na  moim  stole kuchennym, mła  zrobiła słoje  z  zielonym  ale  mebelki na  których słoje  mają  stać  to  tralala.  Są też  zbliżenia zasłoikowanych roślin ( liść  dębowy especially  for Gaja ). No i jest cóś  tam cóś  tam z ogrodu - różane ostatki ( wczoraj  ścięłam ostatnie kwiaty żeby mróz ich  nie załatwił ) i pierwsze "zimowe" kwitnienie -  moje  "niemieckie ciemierniki" pokazały  pąki.


6 komentarzy:

  1. Wolna Grupa Bukowina - zespół, który kiedyś grywał na Yapie. Dawno ich nie słuchałam.
    Cieszy mnie zawieszenie broni między kociambrami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa... to się Kraina Łagodności nazywało czy jakoś tak. Wspominki z czasów kiedy nawet tzw. muzyczka ogniskowa miała niezłe teksty. Koty nawet zaczęły się wzajemnie polizywać po futrach ( co prawda Sztaflik traktuje to jako wstęp do porządnego upieprzenia zębem ). Nie mam złudzeń że ta faza miłości im przejdzie wraz ze wzrostem temperatury. Na prawdziwy wylew kociej miłości trza poczekać do zimy. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, poezja spiewana, ciekawi ludzie, ogniska, gitara, moja koleżanka ładnie śpiewała.
    Jakieś konkrety poproszę na temat sloja z zielonym w srodku, do lerła po oplatwe moge skoczyć, mam jakies roslinki w domu, co tez by chyba fajnie rosły, moglabym zrobic eksperyment.

    OdpowiedzUsuń
  4. O słojach napiszę jak się zbiorę, na razie jadę na pożyczonym prądzie i lekstryczny kamieniczny remont za cinżką kasę mła nie minie w tym roku. No po prostu skacze w górę z radości! Wrrrr....

    OdpowiedzUsuń
  5. Co żeś podłączyła, że prund se poszedł i trza go pożyczać i nosić we wiaderku???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic, za to śledztwo wykazało że mimo próśb i gróźb mła pod adresami było dogrzewanie prądem. Ludziom można wołami pisać, potem kazać się pod info o zakazie podpisać a i tak zrobią swoje. Ubłagałam elektryka że kaska będzie mu płacona ratami, tylko za materiał zapłacę ( bagatelka - parę tysięcy ) i podłączy mi lekstrykę zgodnie z najnowszymi wytycznymi. Sądziłam że uda się z tym bajzlem lekstrycznym przetrzymać jakoś do stycznia a kasę zapłacę facetowi w całości, jednak jak widać na ludzką głupotę zawsze można liczyć. Część lokatorów w związku z tym nie miała dziś prądu a ja ograniczyłam się do zawiadomienia Pana Lekstrycznego, umówienia go na wizytę nr 1 ( działania doraźne ) i nr 2 ( działania docelowe ) i pokazaniu niewinnym poszkodowanym i winnym poszkodowanym co podpisali i co olali ( czyli napuściłam jednych na drugich bo nie będę uprawiać donkiszoterii ) i dziś siedzą bez światła ( bum było wczoraj o godzinie 19, jak chcą płacić za ekspresówkę w święta to z własnych pieniędzy ). Na szczęście po awanturze w której mła nie brała udziału doszło do zawieszenia broni i działań humanitarnych ( prąd od tych lokatorów którzy mają inną fazę ). Mła jest oczywiście wkurzona na całego!

      Usuń