niedziela, 13 października 2019

Babie Lato wymruczane


Na tzw. memłonie  Natury jest pięknie i złoto, w  domu  mrucząco - koegzystencjonalnie a mła   ma  wreszcie  troszki  czasu dla  swojego  ogrodu.  Koty szczęśliwie  zajęte  ukrywaniem   się  przed  sobą, zabawą w napady i tym podobnymi radościami ( Mrutek złapał albo komuś  zabrał swoją pierwszą mysz - odebranie Mrutkowi tego biednego zezwłoka okupione  było  Mrutkową histerią, normalnie przedszkole i "To było moje najmojejsze!" ).  Oczywiście  są  ekscesy bo walka o  "matczyne serce"  mła przeszła  z tej pierwszej,  gorącej  fazy w podstępną  zimną  wojnę psychologiczną. Psychologia  jest wyrafinowana bo niby  nie ma nic  wspólnego  z Mrutkiem ale wymusza się na mła  większe zwracanie uwagi na dziewczynki. Wiedziałam że mistrzynią tak prowadzonej walki będzie Szpagetka, nasz domowy  Machiavelli. Po pierwsze w  ramach protestu wzgardziła zakupioną  dla niej  glukozaminą ( trza dbać  o jej stawy przy tych kontuzjowanych łapkach ) po drugie zastosowała numer z repertuaru  Lalusia - nieznany sprawca  na środku  naszego  najlepszego  pokoju reprezentacyjnego  zwanego Pokojem Cioci Dany i Azy wziął  i zrobił olbrzymią, śmierdzącą  kupę!

Wiem że to  Szpageton  była  wykonawcą  tego dzieła  bo:  Mrutek  z dworu leci  do domu  żeby zaszczycić  kuwetę, numer jest poniżej godności  Sztaflika a  Okularii  nie przyszedłby  do głowy, słodycz  wylewała się  wprost  ze  Szpagetki  uszami - taka przymilność mrucząca to występowała u  niej przed nastaniem  Mrutka, Szpageton zasiadła  na tym  parapecie  którego  nie lubi  po to żeby  był widok na pokój i moją  reakcję na  znalezisko,  jej wzrok który spotkał  się  z moim wzrokiem kiedy  naszłam  kupsko, pełen  był jadowitej satysfakcji a sfrunęła  z tego  parapetu  jak  wróżka  i do  wieczora jej  nie widziałam.  Martwić  się nie martwiłam bo ciepło i wszystkie  koty  siedzą długo na dworze, nawet  Mrutek ( jak przyszedł wczoraj  do  domu to bęcnął w wyrku i spał  jak zabity - musiałam  go śpięcego  podnosić   co bym sama mogła z wyrka skorzystać ).  Dochodzą mnie z Alcatrazu  porykiwania ( Sztaflik ), miauki proszalne ( Mrutek ), jakieś  gonitwy  ciałek  widuje  i to wszystko - normalne  kocie  życie się toczy w ogrodzie. Na  fotce obok Mrutek dogląda marcinków, bardzo  się  nimi  interesuje ( na fotkach poniżej znajdziecie  wyjaśnienie  z czego  się  bierze  jego zainteresowanie ).





Październik  ale wszystko jeszcze funkcjonuje w trybie letnim, pewnie dlatego że  w mieście Odzi bardzo, bardzo  zimnych nocy było  ledwie  dwie  lub trzy. W tym  ciepełku babioletnim wszystko owadzie wylazło  coby  się  na słoneczko i  związane  z nim  dobrutki załapać. Zresztą  nie tylko owadzie, mła też zasuwała jak ten pszczółek  ze szpadlem i sekatorem.  Posadziłam kupione okazyjnie  cebulki  wiosną kwitnące, posadziłam też paprocie choć  wymagało  to  zerwania darni ( czuję że mam  krzyż ). Przede mną  jeszcze wykopanie zaschłego rodka i kombinacja co posadzić na jego miejsce ( cóś  mła mów  że lepiej  tam rodka ponownie  nie sadzić -  w tym roku wypadły dwa na Podskarpku i jakoś nie sądzę żeby odtwarzanie tych nasadzeń było  dobrym pomysłem ). Kupować  niczego  nie  kupię, może przesadzę coś z inszej części ogrodu. Powinna to być  roślina która rośnie  dość  wolno i jest bardziej  rozłożysta niż  wysoka.  Może  kalina  japońska a może  co inszego, szczerze pisząc  świeża sprawa i jakoś  nie mam  pomysła. Ogólnie to  Alcatraz  mła  dobija,  mój ogród  pilnie potrzebuje tzw. chłopa  do roboty. Mła  to się  nawet  chwilami zdaje  że przydałoby się paru chłopów  ale  jak wiadomo  personel pracujący  z  zielenią  winien   być doglądany ( bo może  zrobić  cóś  w brew  a nawet w dwie brwie ) a mła nie  bardzo  widzi  siebie doglądającą więcej  niż jedną  sztukę  chłopa. No  nic, jakoś to będzie.  Dziś  do mła dzwoniła jej  sister średnia i strasznie narzekała że zarósł przydomowy ogródek wielkości 1/10 Alcatrazu,  zdaje  się że mamy rodzinne skłonności  do zapadania na niemoc  ogrodową, he, he, he.





Na szczęście jest jeszcze Sucha  - Żwirowa  i kiedy dobijam  się  stanem  Alcatrazu patrzę  sobie na  moje  Podwórko.  Nie żeby euforia i stany maniakalne ale  troszki lepiej  się mła robi, ona  jeszcze  nie jest taki leń  kumpletny - cóś  tam  się  rusza i robi. Za mało, to mła wie!  Pytanie  tylko  jak z tego za  mało wyleźć?  Dżefa mła sadzi w Alcatrazie ale klimat nie sprzyja bezproblemowemu ich wzrastaniu ( mła  dostała  rachunek  za wodę - nie padła  od niego na serduszko tylko dlatego że latem z konewką zamiast z wężem latała ). Klimat sprzyja  za to takim cholernym  jesionkom czy  nieciekawym  klonom, akurat klony które mła  lubi tak szybko  nie wzrastają. No cóż, trza  się solidnie rozejrzeć  za chłopstwem, które  jeszcze  za granicę  nie uszło a siłą mięśni  i jako takim rozumem dysponuje. Pan Andrzejek   na emeryturkę  dopiero w styczniu - lutym a mła a właściwie to Alcatrazemu trza  chłopa  od  zaraz! Mła  musi  też lepiej  przemyśleć  koncepcję dżefnianych nasadzeń, dotychczasowe  pomysły  mła  "na lasek" niespecjalnie  się  sprawdziły, to jest jej  wina i  nie da się na nikogo owej  winy zwalić. Niestety!






P.S. Zdjątko nr 1  to martwa natura  z  żywym kotem. Hym... tego... Mrutek  zapozował!

11 komentarzy:

  1. Martwa natura... jest! Zywy kot... hmmmm... jakby kawalek ogona widze? Albo mi sie wydaje? :)
    Marcinki cudne, bardzo lubie te kwiatki, choc u mnie jest tylko jeden marny krzaczek :( moze cos jeszcze rzuca w sklepie, albo wykopie u somsiadki?
    U mnie wykopki zywoplotu z tuji i nawet nie bardzo wiem jak sie nazywam. Reszta ogrodu znowu lezy odlogiem :( Tak wiec, tego... nie jestes sama w tym bolu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuwam Tobie, wykopki tujowe są tralalala...ujowe. Tuja ma system korzeniowy niegłęboki ale za to jaki rozległy. :-/ Co do marcinków to dla mła bez nich jesień byłaby o tak na wpół kolorowa. Zapuść sobie jakieś takie miłe dla oka, można wybrać ciemno kwitnące albo zrobić pastelową kompozycję. :-)
      Co do Mrutiego - sfocić ten "żywy rtęć" to dla mła zadanie z tych super trudnych ( znaczy dla migawki jej aparatu, której mła tak do końca nie potrafi ustawić ). Dobrze że ogon udało się ująć! ;-)

      Usuń
  2. A co to na 12 zdjęciu?
    Mrutek jako model doskonały, a na pierwszym zdjęciu jabłuszko się usmiecha:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, szukałam kotka Mrutka na 1 zdj. i nie zauważyłam otulinki z kociego ogonka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabłuszko to klasyczna malinówka, z trudem dostana ( a pyszna... mniam! ). Mruti dołożył ogon, bardzo piękny zresztą. Normalnie prawdziwe boa bez piór! ;-)

      Usuń
  4. Jak ja lubię te twoje stylizacje :) Mrutkowy ogon bardzo jak znalazł. Szpagetce jakoś się nie dziwię, bądźmy szczere, z postów aż wylewa się pełno silnych emocji w kierunku Mrutka ;) Zazdrość nieunikniona.
    Na ogrodach nie znam się, ale lubię oglądać. Musisz wynająć chłopa. Nie ma wyjścia, bo babie lato zaraz odleci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaniem mła to bez Mrutkowego ogona stylizacja byłaby nieudana, Ona zresztą była nietrwała, cyklamenka porwała Małgoś - Sąsiadka a jabłuszka zostali pożarte. Mrutek musiał zostać z progu pokochany bo z żywiną inaczej się nie da ale to nie oznacza że Szpagetka gdzieś tam w kąciku cichutko popłakuje w zapomnieniu. Nadal jest nynowana na okrągło, Mrutek przyjął to jako rzecz naturalną. Jednak Szpagetce ciągle mało - wiadomo władza nad światem to jest cel który się zalągł w kocim rozumku. Z chłopami będzie ciężko, teraz to dopiero będą mykać z państwa szczęśliwości i socjalu. ;-)

      Usuń
  5. te obrazki to balsam na krwawiące serce, tylko to nam pozostało i pani "Tokarczyk"
    ech te rzadkie, śmierdzące kupy z fochem, dywan to mały pikuś, najlepsze do tego jest matczyne łóżko.
    u mnie ciągle deszczowo, wiec raczej nie zaglądam za bardzo do ogrodu, chętnie popatrzę na Twój :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas piąknie, złoto - czerwono - niebiewsko ( bo niebo niebiewskie ). Numer z łóżkiem odpada, madka dawno temu zagroziła że kto śmie ten skończy jako kocia skórka. No i nikt ( z wyjątkiem Felicjana rzecz jasna ) jakoś nie śmiał. Co do resztek po wyborach - hym... tego... wygrała kaszanka po taniości czyli 18 emerytura, pińcet dla płodu i wizja ogólnej szczęśliwości. Teraz zacznie się szukanie tego kto za to wszystko zapłaci. Tylko że takich do płacenia chętnych to zacznie w szybkim tempie ubywać. Naprawdę bogaci sobie poradzą, średniaki zaczną odfruwać, biedni oberwą jak zawsze. Wieściłam swego czasu że pincet będzie warte połowę swej wartości i gdyby wziąć pod uwagę tylko inflację dotyczącą cen żarła, energii, czynszu to tak jest. Dodrukowanie kasy "na pusto" to podlanie benzynką ogniska, niedodrukowanie oznacza kłopoty bo kasy fizycznie ni ma. Tak po prostu. Przykrych prawd nikt nie lubi za to bajki nieźle się sprzedają a poza tym emeryci chcą kasy zaraz i natentychmiast bo kto wie ile pożyją, rodzice chcą pińcetów bo tego budżet domowy im się nie spina a płaca minimalna jest nadal minimalna jeśli chodzi o możliwość nabywania dóbr. No i wybrali życie w bajce. Teraz rzundzące będą usiłowali zrobić numer pod tytułem większa płaca minimalna i mniejsze świadczenia społeczne tylko jest jedna zagwozdka - lepiej zlikwidować interes niż do niego dopłacać i jeszcze nie móc z pretensjami do państwa poleźć do sądu. Ci co ten cyrk utrzymują policzą sobie czy to się im opłaca a sama konsumpcja nie jest w stanie długo utrzymywać gospodarki na powierzchni. Kapitał zwija się u nas od czterech lat teraz to przyspieszy. Będzie się działo bo ludzie chcą bardzo zdziwnej rzeczy - pieniędzy na socjal których państwo im dostarczy ciągnąc pośrednio podatki z socjalu bo skądinąd będzie ciężko brać. W bajkach to jest tak że po północy karoca zmienia się w dynie, konie w myszki, woźnica w szczura a suknia od Valentino w cóś jak hinduska szmatka ze straganu. Czar pryska i trzeba znaleźć winnego, tym bardziej im bardziej się wie że się samemu napieprzyło. Najgorsze w tym jest że społecznie Polska nam pękła na pół, śmiem twierdzić że to będzie realne dziedzictwo obecnie nam rzundzących i że się będzie brzydko odbijało po latach. :-/

      Usuń
  6. no niestety ciemny naród nie przyjmuje do wiadomości, ze sam sobie wypłaca te pińcety a instytucja na K dodatkowo dolewa oliwy by sobie zapewnić dobrobyt. walnie się to wszystko prędzej czy później, tylko czy będzie co i komu zbierać.
    a wracając do łóżek, z Cesarzowa Dudi-Paskudi trudna walka, bo przywołana do porządku denerwuje się i rozdaje klapsy a denerwować się jej nie wolno bo cukier skacze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciemny naród dostanie dokładnie to co sobie wybrał, największe problemy ludzie robią sobie sami. Mła jakoś narodu nie współczuje, jaśniejsza jego część sobie poradzi a z tą ciemną - no cóż, trudno. Niektóre rzeczy widać muszą boleć. Przypomina mła się ten eksperyment z dziećmi i zjadanymi słodyczami ( natentychmiast i na później z dodatkowym bonusem ), teraz będzie powtórzenie eksperymenta w skali makro. Nie martwiaj się czy będzie co zbierać, będzie. Mła się bardziej martwi że w niby porządnych ludziach może urodzić się prawdziwa pogarda dla tych co tak strasznie chcieli mieć dobrze. Nie taka zależna od tego jaki człowiek w całości naprawdę jest ( mła sama nie znosi chamów ) ale od tego skąd się wywodzi czy jakie sympatie mieli jego rodzice. Społeczeństwo nam wyraźnie pęka, jak się za parę lat wahadełko przesunie w drugą stronę to możemy się znaleźć w sytuacji w której nikt nie będzie chciał być płatnikiem świadczeń społecznych. Ludzie tak lubią z jednej skrajności w drugą. Nie chciałabym widzieć stygmatyzacji niezawinionej biedy. Sama piszę że każdy dostanie co mu się należy ale mam miętkie serduszko a są tacy którzy nie mają i uważają że wiedza jest najlepiej przyswajana kiedy naprawdę mocno boli ( to się nazywa tresura - jak się czegoś nie da wychować to da się wytresować ). Mła jest za tym żeby ból, jak już go dobie ludzie zafundowali, był w miarę znośny. A tak w ogóle to ludzie są raczej głupi, nawet ci co uważają się za najmundrzejszych, he, he, he. ;-)
      Cesarzowa Dudencja - Paskudencja jest zaprawdę sprytna, jak na klasycznego diabetyczkę histeryczkę przystało. Moje nie mają szczęśliwie problemów od denerwowania się i mogę im spokojnie bajki o kocich skórkach zapodawać. Zaraz dostanę kołowrotka bo Mrutek właśnie odkrył że jak się wyjdzie jednym otwartym oknem to drugim otwartym można wrócić ( a jak jest nieotwarte to trzeba pruć sznupę ). :-)

      Usuń