niedziela, 10 listopada 2019

Codziennik - różności listopadowe




Wpisu  nie  powinno  zaczynać  się  od  zdania  "nie na  temat" a  zdania   nie  powinno  zaczynać  się  od  słowa  "więc". Więc tak,  jakoś  tam  egzystujemy w ciągłym  strachu czy  aby  dotrwamy bezawaryjnie  do położenia  nowego  kabelka.  Zdanie  jest słabo  tematycznie powiązane  z  wpisem  bo dziś będzie o  bywaniu, mebelkach   (  nie  wszystkich  bo mła  jest  powolna i  wiecznie opóźniona ) i  troszki o  słojach. Będzie też  o  deprawacji  Mrutka  dokonywanej  przez  Sztaflika i  Epuzera, bo  tego  zjawiska nie należy  zostawić bez opisu. Zresztą od tego   tematu  zacznę - Mrutek  jest  złodziejem! A  nie  był, dostałam  kota  bez  wad  fabrycznych, gotowego  do  użytku.  Zachowywał  się  wzorowo  i bez  zarzutu - kuweta ogarnięta, czekanie  na  posiłek  przy swojej  miseczce  ( szybko  pokumał która  jest jego  ),  miły  stosunek  do innych  zwierząt, otwartość  wobec  ludzi.  Normalnie  zwierz  domowy  jak  się  patrzy. Do  czasu  kiedy  nie  zobaczył  jak Epuzer  sam  się poczęstował wołowiną przygotowaną  do  krojenia w michy (  Epuzer porwał  kawał i udał się za okno biegiem ). Od  tego pamiętnego  zdarzenia  Mrutek  też się  zaczął  częstować i to  wszystkim na  co ma  ochotę, nawet  gdy  to  wszystko znajduje  się  akurat  na moim  talerzu.  Skarcony  pyskuje co  jest zasługą  Sztaflika.  Podłapał od  niej  gadane i zaczął  się  pultać gdy  coś  mu  nie pasi. Prowadzi ze mną  dyskusje  na  różne  tematy, szczęśliwie  jeszcze  głosu  nie podnosi. Czeka  mnie praca wychowawcza bo nie  jest  dobrze  widzieć  kocią  łapkę  wyciągającą pierogi  z talerza.


Mła  nadal  prowadzi życie światowe, znaczy bywa.  Wczoraj  na ten  przykład  była  w  kinie  bo Agniecha  zachwalała  "Boże  Ciało" i słusznie  zachwalała.  Historia  która  niby  jest  szczerzepolska  ale  tak  naprawdę  uniwersalna, na  pewno  warta  była  zobaczenia.  Mła się  teraz  zastanawia leniwie   kto zrobił większy  kawałek  dobrej  roboty (  oprócz  reżysera rzecz  jasna, szczerze pisząc  to nie spodziewałam  się  po  Janku Komasie  aż  tak  dobrego  filmu -   po "Miasto 44" mła  się  długo  odbijało ),  operator  czy odtwórca  głównej roli?   Obaj  się  wznieśli, że  tak  rzecz  ujmę.  Historia inspirowana różnymi  prawdziwymi pieriepałkami podszywających  się  pod  szamana ( nie tylko Patryka  B. ale  i wcześniejszymi  sprawami ) całkiem  zgrabnie  opowiedziana  i  przede  wszystkim świetnie  zagrana i pięknie  sfocona.  Wielowarstwowa, co  kto  z tego  wyciągnie  zależeć  będzie  od  wrażliwości  jaką  posiada -  nie  jest to  kino łopatologiczne.  Mła  zadowolniona  z  seansu postanowiła  sobie  że będzie bywać  w kinie  częściej, bo  filmy  w  spokoju  to  ona może  głównie  nocką  oglądać a zarywanie  nocek  nie służy  jej  urodzie. Mła  zaraz  zakombinuję  jak tu  wyciągnąć  Mamelona, Dżizaasa i  Jądrzeja na   nowy  film  Scorsese. Oprócz ukulturalniań  mła  bywała  w  marketach  budowlanych w celu  nabycia  odpowiedniego zawiasu okiennego  i  puszki  śmieciowej czarnej. Przy okazji  mła  zrobiła interes  stulecia, znaczy  nabyła cebulki "ostatniej  szansy"  za jedyne  2,50 peelena jak  leci za  opakowanie.  Zważywszy  że  mła dopadła za tę  cenę  po 100 cebul  krokusów  botanicznych  w miksie to wyraźnie  się opłacało.  Oczywiście  nie ma  że  nie ma  i cebule  trza  było  wsadzić mimo  tego że  aura to  taka  średnio ogrodowa.  Pod  jarząbkiem  na  Podwórku powinno    po  tym listopadowym  sadzeniu  w marcu  kwitnąć  że  ho, ho!  Za całe 5 złociszy te  200 krokusowych  kwiatków  da  czadu.  Mła  jest  w  tym roku  cebulowo  bardzo usatysfakcjonowana. Ponadto mła  bezczelnie  schowała kolejną  paczuszkę za 2,50 do  lodówki, bo ma  gryplany  jak  to sobie  wiosnę  zimą  w  domu  zapuści.



Na  razie  mła   zapuszcza  dom, bo sprzątać  jej  się  nie  chce. Robi mebelki  i tym robieniem robi  sobie  domowy chlewik.  Niby cóś  tam  sprząta  żeby  się  nie  nosiło ale prawdziwych  porządków  ni ma.  Mła  nie uskutecznia  bo i po co.  W  kolejce  do  czyszczenia i odmalowania czekają  następne  mebelki i  na  tym  mła  się  musi  koncentrować  a  nie  na akcji  sprzątającej.  Poza  tym  mła  nie lubi sprzątać  i  już! Zawsze  ciężko przeżywa  konieczność  sprzątania,  jest  w końcu córką  Tatusia. Do tej  pory mła  odwaliła  dwa  mebelki - komódki  w stylu   Małej  Stabilizacji zrobione  w  Wyszkowie (  wicie  rozumicie  to  czasy kiedy  wchodziło   się  do tzw. meblowego i chciało  się  zamówić  komódkę  z  szafą,  konkretnie  takie  jak  te stojące w sklepie a  sprzedający uprzejmie odpowiadał "To są  wzory.  Szafy  i komody  może  będą  pod  koniec  kwartału ale  mamy  na  stanie kanapę."  ).  Z  podniszczonych  wspomnień  po PRL - u mła  usiłowała  wyczarować  cós  na kształt  "szwedzkiego  designu" ale  wyszedł  jej  "szwecki mybel".  Hym... i tak  lepsze  to od  tego co  do tej pory  stało  na  miejscu zajmowanym  dziś  przez  komódki.  Oczywiście gałeczki  nadal nie zostały  kupione ale  to  nie jest  wina  mła  tylko  tego   że  nie  wie  czy nie będzie  musiała  dołożyć  z własnej  porpony do lekstryczności kamienicznej.  Nie  jestem  tak  do  końca  pewna  czy  Agniecha  będzie  usatysfakcjonowana poziomem  wykonania,  jak  i  ilością  oddanych  do  użytku  mebli  (  co  to  jest  te nędzne  dwie  sztuki?! )  ale  mła  jest  po prostu z natury powolna jak  mucha  w  smole.  Co  do  dopracowania mebelków - mła nie usiłowała  ukrywać  że  one  stare i swoje  przeżyły, nie  szalała  z  superszpachlówkami, pod  kancik  nie  dopracowywała.  Mebelki  wyglądają  hym.. tego.... pseudorzemieślniczo ale  zdaniem  mła  i  tak  lepiej  niż  różne  świeżutkie  okazy  z meblowych  salonów.                                                                                               
Co  do słojowego tematu  dla  Dory  to mła się  zbiera  do napisania.  Kiedy  była  w  Leroju  to uczestniczyła  w pokazie prawilnego  słojowania przeprowadzonym  przez Pana Lerojowego .  Okazało  się że  mła  wszystko  robiła źle i  ona teraz  ma  zgryza  bo  te złe  słoje  własnej  produkcji  cóś się  jej  lepiej  podobały  od  tych  prawilnie  prowadzonych. Mła sobie  musi  jeszcze  raz  temat przegryźć.   A  teraz dla  tych  co majo  jesienno  chandrę - trza  wierzyć  w  wiosnę!

                                                                                                                                                                                        

19 komentarzy:

  1. Już Cię nie będę obcyndalać, droga Tabaazo. Fajnie wyglądają te dziurki, trochę jak oczka, a trochę jak dziurki w świńskim ryjku. Sympatyczne wrażenie ogólnie czynią.
    A propos kina, zamierzam się wybrać na "Ukrytą grę". I starego wyciągnąć bo to chyba po angielsku. I mam nadzieję, że to już będzie normalne porządne kino, a nie coś, co skręca flaki i mózg oraz serce ściska. Nie żebym coś miała przeciw dobrym filmom, ale dlaczego tak boli, pytam się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się sama obcyndalam ale to wcale mła nastroju nie poprawia. Wyrzut jak był na mebelkowej części sumienia tak nadal tam jest. Mła potrzebuje nico lżejszych klimatów żeby ją nie ścisło i tak sobie myślała czy nie wybierze się na "Krewetki w cekinach". To tak przed tym Scorsese. A że co poniektóre oglądadła bolo - majo boleć. Zreszta każdego boli co innego, mła np. bolą Avengersy. :-) I to jak bolo!

      Usuń
  2. Zazdraszczam komódek, ale wszem i wobec ogłaszam, że na takie robótki już się nie piszę, bo mam ostatnio za krótką dobę.
    Poprawiłaś mi humor opisem kociambrów kradnących jedzenie z Twojego talerza i do tego kłócących się z Tobą. Niestety, ale Gutek też się próbuje ze mną kłócić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja robię siłą inercji, znaczy nadałam pęd i jakoś tak poszło. Nie wiem jak to się dzieje że po dłuższym przebywaniu z człowiekiem źwierzątka robią się cóś kłótliwe, że o innych niegrzecznościach ledwie napomknę. Jednak fuckt fucktem - źwierz się stawia i pyszczy, nawet jak nie ma o co ( znaczy zdaniem mła nie ma o co ). Pewnie Gutek też ma rozliczne pretensje które są od czapy, ale on uważa ze jak najbardziej zasadne. :-)

      Usuń
  3. Jest pięknie, szafeczki cudo, cus odczuwam sentyment do takich mebelków, nie posiadam, a mężuś to w baroki i ludwiki by szedł, więc ten tego.
    No pacz pani, jak to Mruteczka grzecznego koteczka na złą drogę starszyzna sprowadza, bo co będzie taki niuniuś pańci, a tak to wszystkim się po uszach sprawiedliwie obrywać będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baroki i ludwiki to nie bardzo dla mła. Ona bardzo podziwia w muzeumach ale sama to mogła by mieć 1 ( słownie jeden ) mebelek takiej klasy ( starannie schowany przed kotami ). Mła ma czkawkę poludwikowską w pokoju Cioci Dany i Azy, solidnie wykonaną ale szczerze pisząc to najbardziej podobajo jej się mebelki Art Deco ( posiada takową biblioteczkę i stół oraz krzesła ). Mła jest zwolenniczką mebla prostego. Pewnie dlatego że ciągle cóś na meblach prostych upieprza. ;-)
      Mrutelion coś chętnie daje się prowadzać na te manowce, madka zrobiła mu ostatnio wykład o fałszywej słodyczy. Mruczał z prawdziwym zrozumieniem i jak ślepka mądrze przymykał! :-)

      Usuń
  4. Zaczekam na film w telewizji i zachęcona przez Ciebie podejmę próbę obejrzenia go. Nie chodzę do kin, bo trudniej z nich wyjść i szkoda mi kasy, w telewizorze po prostu przełączam kanał.Fajnie wyglądają komódki. Kulka mi coś gryzie po chałupie i przeszkadza mi w czytaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koachana, ja to pisuję na klawiaturze na której usiłują mi zalegać Sztaflik pospołu z Mrutkiem. Droga przez mękę takowe pisanie. :-/ Ja mam problem ostatnimi czasy z oglądanie w kompie, co zasiadam do filmu to telefon albo wizyta. Nocą odpływam a film sobie leci, budzę się dopiero jak komp się wyłącza. Dno! Na szczęście u mła jest kino które w pierwsze trzy dni tygodnia daje duże zniżki. ;-)

      Usuń
  5. do kina nie chadzam (ból wielki) bo tubylcy wszystko dubbingujo i usuwajo wszelkie dźwięki z tła, rezultat: akcja toczy się w wielkiej blaszanej puszce, w której dialogi odbijają się od ścian. na szczęście so internety i jest Netflix gdzie również filmy francuskie mogę oglądać z lista dialogowa, co zdecydowanie ułatwia mi zrozumienie.
    jak szczerze to szczerze, malowane meble z tej epoki to nie moja bajka, będąc posiadaczka szarpnęłabym się na doprowadzenie ich do stanu pierwotnego. podobają mi się i kształt i proporcje ale nie w tej stylizacji. ale to mówię ja, która w "stołowym" ma 17wieczne, hiszpańskie bargueño wysadzane maso i okute srebrem, na które gdy patrzy to sama sobie zazdrości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakiś związek dźwiękowców powinien nasłać na pomysłodawców wyciszeń killera, z dwururką najlepiej.
    Co do mebelków to mła się zastanawiała nad przywróceniem im pierwotnego wyglądu tylko że one były w nim tak peerelowskie do bólu i ciemnawe że jej się odechciało ( mła nie lubi ciemnych mebli w masie a masa mebli jej jest potrzebna do spakowania się ). Na przecieranki młą się zdecydowała bo białe mebelki tak jak przypuszczała, wyglądały upiornie. Mła teraz będzie z mebelkami mieszkała marząc o bargueño. ;-)
    Pytanie jak długo będzie z nimi mieszkała bo koty majo w głębokim poważaniu drapak, natomiast poprzedniczkę komódek bardzo ceniły jako ostrzałkę pazurów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bargueño, jak się można domyślić, ma do towarzystwa meble z dyskontu na I, trochę pokrak z lat 30tych i znaleziska śmietnikowe :D wszystko od czapki :D
      może te twoje wcale nie były takie ciemne na jakie wyglądały, może po zdarciu warstw lakieru wyszłaby swojska sosna, no bo co inszego. na profilach różnych dżewnianych cudotwórców można zobaczyć takie metamorfozy mebli z tej epoki.
      tez nie lubię ciemnych mebli, nawet gdy w tle biała ściana. no chyba, ze to zabytkowe bargueño ;)
      a co do uchwytów, poleciałabym kolorem, np. gałki, każda inna https://www.regalka.pl

      Usuń
    2. No tak ale coolorowe gałki mogo mnie nie pasować do upieprzalnictw dekoratywnych od których czynienia jestem jakby uzależniona. Lepiej niech mebelek bandzie w miarę neutralny ( mła zna siebie, kto wie co na tym mebelku zostanie zainstalowane ). Wilku to co ja znalazłam po zeszlifowaniu warstwy starego lakieru to hym...tego... ekhm. Zakład a Wyszkowie przedsiębiorstwem na wskroś PRL - owskim był. Przy kolejnych myblach zrobię dokumentację coby było widać te radości. A w ogóle nie kuś bargueño bo jeszcze Małą Stabilizację zacznę okładać złotkiem i perłopławami. ;-) w skutek radości lekstrycznych komp bandzie musiał udać się do lekarza, gałki w styczniu chyba będą.:-/

      Usuń
    3. tyz prowda, u mnie na zewnątrz "amor vacui", dopiero w środku horror ;P
      obejrzałam w necie podobne do Twoich szafki i chyba już wiem o co chodzi, to chyba jest środkowy Wyszków, potraktowany rodzajem okleiny, te wczesne jeszcze chyba były dżewnianne, sowicie potraktowane lakierem.
      ale nóżek bym nie malowała.

      Usuń
    4. Z nóżkami to jest ten problem że lepiej żeby one były malowana, Tasiemka w szczenięctwie nadgryzł był poważnie stół co nóżkę miał jak kantówka budowlana to wyobraź sobie jak bez szpachlówy wyglądałyby te piąkne pęciny wyszkowskie. ;-) Te meble są zaprawdę historyczne - podrapki Maćka, zgryzki Tasiemki, z lekka złośliwe podlewanie Bominiego. Działo się! Tak, to jest Wyszków Średni, szczęśliwie jeszcze bez wysokiego połysku ale lakieru zaprawdę suto. Te meble miały fajną formę i niestety na tym jakby dobre się kończyło. :-/
      Właśnie upłynniłam pięć stów na materiał pod tytułem piasek i wykopki douliczne Bobcatem. Humor mam cóś nie najlepszy, chyba się napiję. Albo dziś zdeprawuję pijaństwem Mamelona albo Małgoś - Sąsiadkę, kogoś muszę bo do lustra się popijać nie godzi. :-/

      Usuń
  7. Rozpaskudziłaś kota! Albo go za mało karmisz i musi sam zdobywać pożywienie! ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrutek jest worem ( z rosyjska ten wor ) bez dna. ;-)

      Usuń
  8. Mię się komódki podobają, zgrabne i z dodatkowym smaczkiem w postaci wyklejanych szufladek.
    Co do uchwytów- może w niskobudżetowe pójdziesz, z kawałków skórzanego paska w odpowiednim kolorze (brąz lub jakiś spłowiały beż) , przymocowanego wkrętami lub śrubami z ciemnym łebkiem ? Mogą być jako tymczasy, ale i jako docelowe oblecą, jeśli szuflady łatwo się wysuwają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młą się zastanawiała nad paskami ale one mogo być bardzo kuszące dla niektórych podmiotów miauczących ( o, szlufeczka - wezmę i będę pazurkiem haczyć ). Szuflady na szczęście dobrze się wysuwają więc jeszcze z kupnem uchwytów poczekam. na razie paciorki zmawiam bo mam pas Suchej - Żwirowej do ponownego nasadzania po mającym nastąpić w sobotę zakończeniu robót lekstrycznych. Pogódkę odpowiednią wymadlam. :-) I jeszcze na dodatek mam przegląd kominiarski. Wrrr...

      Usuń