czwartek, 19 listopada 2020

Listopadzianki





Listopad jak na razie  ciepły ale ponoć idzie  mrozik.  U nas  ma być krótko i niewielki jednakże mła kombinowała coby wkopki ostatnie urządzić i tak wkopkuje na raty bo co się za wkopek bierze to mła komuś do czegóś pilnie potrzebna. No ale młą zawzięta więc co i raz  do ogrodu wraca. Roboty ogrodowej specjalnie dużo nie ma tzn. takiej której mogę sama podołać ale coś tam zrobić można więc mła usiłuje. Mła pisze kolejny włoski post i ma nadzieję że tym razem to nie będzie elaborat ( no ale mła ma za każdym razem taką nadzieję a później to sami widzicie, taa... ). Kocynderstwo rozbestwione a za rozbestwieniem stoi szara eminencja,  Wielka Rozbisurmania Wschodu, Matka Cmoków, znaczy Małgoś  - Sąsiadka. Ja tu  się dziwię że koty puchną w oczach a one jadą na podwójnych porcjach ( ostatnio jadły perliczkę co ją dla Małgosi nabyłam - "Ale bez soli, ale bez soli!", macki opadajo kiedy człowiek  cóś takie wyłapie  ).

Małgoś ma w ogóle tendencje  do przekarmiania zwierząt, nasze gołębie to niedługo nieloty będą. Sąsiad Maciek powoli dochodzi  do siebie po stracie połowy duetu ( Biała czyli Franca byłą też nazywana Agnethą, bo u Maćka był zestaw Abba   ), było mu tłumaczone że rude koteczki są wrażliwe ( mła  już się boi  o te rudości na Pasiaku ), że geny, że dobre życie było ale on oczywiście pluje sobie  w brodę że może karma  nie dość   dobra ( guzik prawda ), że  może za mało sam  im  żarła przygotowywał ( no bo tylko dwa - trzy razy w tygodniu, mła i inne kociarze wznosili w tym momencie oczy ku niebu ), że powinien półkę typu tor z przeszkodami zamontować bo jak by  więcej ruchu miała ( no tak, bo szaleństw nigdy dość ). No wiecie, szukanie przyczyn niewytłumaczalnego. Czarna tyż powoli dochodzi do się, Maciek po przyjściu do chałupy zakłada  etolę z kota i tak się wzajemnie wspierają. Hym... sąsiadka z góry  twierdzi że za dwa, trzy miesiące Czarna czyli Frida osiągnie poziom rozbajdania naszej Szpagetki ( niemożliwe, ale   milczę bo po co ma wyleźć na forum sąsiedzkim że nasza kota to po prostu skrajne rozpuszczenie i próby przejęcia zarzundu  domem ).




Po dzisiejszym ogrodowaniu mła już wie że zima za pasem. Wcale nie musi być biało, czy nawet tylko szroniasto. Wystarczy że będzie łyso, bo na drzewach  i krzewach już ostatnie liście się trzymają. Zawieje  trochę solidniejszy wiatr i będzie ostatecznie po złotej jesieni, łysa zima nastanie. Tak po prawdzie to u mła teraz największa złocistość jesieni to na glebie, na opadłe i zbrązowiałe liście  co i raz spadają nowe, jeszcze złote. W tym listopadowym  wystroju ogrodu mła znalazła oznaki przyszłej wiosny - na wcześnie kwitnących odmianach ciemierników pojawiły się pierwsze pąki kwiatowe, na mła to bardzo  mile podziałało - mła od razu zaczęła wierzyć w wiosnę. Od razu wydało jej się  że liście  azalek bardziej czerwone a hakonechloa cóś dobrze wybarwiona w fazie schodzenia. Jak to nadzieja pięknie  barwi świat, wszystko wydaje się ładniejsze. No i pozwala  dostrzec w listopadowości jakieś miłe cechy, do mła po  tym ciemierniczym odkryciu dotarło że jutro zaczyna się trzecia dekada listopada a w jej ogrodzie są jeszcze ciągle żywe, jesienne  barwy.

W domu mła dziś pożegnała chryzanetmki, niby jeszcze mogły postać ale koniec ich urody był  już bliski. Lada moment a zaczęłyby więdnąć. Uwiąd to nie jest to co w jesieni mła lubi najbardziej w związku z tym pożegnała się z chryzantemami w chwili ich największej chwały, zanim zaczęły ich kwiaty zmieniać  barwy  i zrzucać płatki. Zasiliły kompost, w przyszłym roku zamienią się w ziemię jak przystało na porządne rośliny zaproszone  do domu.  Mła była z nich bardzo zadowolona, stały prawie miesiąc w wazonach i cieszyły jej ślepia  kolorem kwiatów i nos tym cudownym, gorzkim zapachem. Teraz mła sobie rozkoszne zapachy  kwiatów zastąpi inszymi woniami, kombinuje z olejkami eterycznymi.  Chyba sobie zakupię na ymeniny ten długo wyoglądany  olejek z bobu tonka ( naprawdę ta roślina  nazywa się tonkowiec wonny Dipteryx odorata ), zawsze podobały  mi się perfumy, które zawierały w sobie  olejek z bobu tonka. Pewnie na jednym olejku się nie skończy, przeca się koszty przesyłki winny jakoś tak rozłożyć  coby  nie ugniatały sumienia. Cóś  się mła zdaje że olejek z olibanum ( z kadzidłowca znaczy, Boswelia carterii ) w  końcu się pojawi. Mła się zbierała do jego zakupu i cóś zebrać się nie mogła. Na jutro mam  gryplan pod tytułem, szlafrok, parzony earl grey, zamawianie chałupy na Urlaub i  zakup w necie za ymieninwy piniądz ( nieduży ale zawsze cóś ). Dziś oszczędnie kupiłam w luperionku kurtkę zimową za całe 12 złociszy więc jest szansa na zwiększenie  puli olejkowej.

Dzisiejszy muzycznik jest taki z myślą o jutrzejszym przeglądaniu netu w poszukiwaniu  andaluzyjskiej  chałupy. Hiszpańsko - cygański znaczy, w wersji pop.

23 komentarze:

  1. Któż lepiej od nas wie co nas cieszy, czego chcemy, i co nam się podoba. Tu przynajmniej jest pewność, że się sobie trafi w upodobania. Ten bob mnie zaciekawił, aż postaram się sprawdzić jak pachnie. Chyba nie znam. Olibanum takoż.

    Jaka piękna kolekcja czarnulków i Pasiaczek jaki słodziak kokietujacy. Drewni Kocur zapodał, że znów było święto, dzień czarnego kota. Niezbyt dowierzam bo we wrześniu coś takiego było, może Burego kota, to tak. Na wszelki wypadek wszystkiego najlepszego futerkom Twym wszystkim. W końcu to mogło być święto kota-krówki, albo kota w nocy czarnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do rozważań o losie Francy vel Białej, no cóż. Chciałoby się, żeby złe nigdy przenigdy tych naszych pieszczochów nie dopadło. Szansę na to mają większe z naszą opieką, ale my przecież nie wszechmocni i choć się staramy to złe bywa tak perfidne że nie mamy szans. Trudno to zrozumieć i zaakceptować porażkę, ze mną te moje porażki zostały, myślę że z sąsiadem też tak będzie. Co do rudej słabizny, tak potwierdzam, słabowita arystokracja z rudzielca. Ale moje chuchro żyje ze mną już czternaście lat z hakiem, więc doprawdy.. wet odwiedzany nie tak często jak być powinien (lata), ale (tfu tfu tfu) wychodzi z tych swoich pańskich waporów, choć one o wiele częstsze. Ostatnio nie udało się Maciusiowi, dżentelmenów we fraku i białych getrach. Nie chcę tu sobie wywoływać wilka z lasu, ale to ruletka jest, dokładnie taka sama jak z nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bób ma tak zdziwny zapach , troszki jak skrzyżowanie groszku pachnącego ze świeżym siankiem ( duuuża zawartość kumaryny ). Olibanum ma zapach żywiczny ale nie "iglasty". Mła się podobie ale nie każden lubi. Kolekcja dziś darła sznupy od rana, natomiast dla mła jest zagadką co robi Okularia bladym świtkiem i gdzie się podziewa Pasiak nocą ( ta dwójka prowadzi bogate nocne życie ). Co do świąt to dochodzę do wniosku że moje koty majo ruchome święto całoroczne. Z ruletką masz rację, osobnicze kwestie. Człowiek się stara ale jest jak jest dlatego zdaniem mła najważniejsze to rozpieszczać, kto wie ile czasu wspólnego mamy przed sobą.

      Usuń
  3. Kolorystyka jesienna przeważa u Ciebie również we wnętrzach. Specjalnie?
    Czy Pasiak jest kotem cyrkowym?
    U mnie jest o wiele mniej liści na gałęziach niż u Ciebie. Teren otwarty. Pogórze. Mocno wiało ostatnio. Latający jak co roku snuje rozważania, dokąd lecą liście spod naszych drzew, oraz skąd przylatują obce liście, które przynosi wiatr. Dziś ma być śnieg. Tfu, tfu. Ale się stopi.
    Nadmienię w temacie pcheł, że środki polecone przez Romanę dotarły i chyba są skuteczne. Stare ukąszenia swędzą, doprowadzając nieszczęsną Agniechę na krawędź szaleństwa, ale nie pojawiły się żadne nowe. W ramach rozsądku zakupiłam jednakowoż obroże przeciwpchelne dla koty i psinki, bo te pchły skaczą na mnie z kota, a nie chciałabym, żeby ze mnie skakały na bidną, starą psinkę. Ona już nie ma siły ani możliwości fizycznych, by się drapać.
    Ja odpuściłam sobie zakupy w lumpeksach - społeczny dystans i te sprawy, ale i stanowcza decyzja, by nie kupować, skoro z ubrań mam już wszystko, czego mi potrzeba. Z lekką górką. Minimalizm, panie dziejaszku. Konsumpcyjne rozpasanie pozostawiam sobie w dziedzinie książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła z tą kurtewką to nie rozpasanie konsumenckie tylko dziurwa w materiale starej kurtki. Młą myślała że nieduża i chciała bliżej się przyjrzeć. Złapała okolice dziurwową w paluchy a tu srrru i mła paciorkowała w intencji dostania jakiegoś łacha na grzbiet w czasie kiedy ubraniowe pozamykane a przez neta nie przymierzysz. Ty się tak społecznie nie dystansuj bo zdziczejsz, wejdź do sklepu i daj odpór zarazkom.;-) Mła tak na pół poważnie to pisze ale ze wszystkiem jest tak że nie należy przesadzać. Mła się bardzo cieszy że naród ręce zaczął myć natomiast martwi ją nadmierne używanie środków dezynfekcyjnych. Jak każde przegięcie jest groźne, człowiek pozbywa się tego co daje mu odporność i organizmów jak najbardziej dla niego pożytecznych. Znaczy zachowaj umiar czyli zdrowy rozsądek. C o do kocich pchłów to mła to nie wygląda na pchły tylko na cóś o czym kiedyś pisała Pies w Swetrze - wszoła to się nazywa. Jest drobne i cholernie gryzące, zwalcza się jak pchły tylko bardziej. Zagadnienie liściowe jest ciekawe, Latający ma zacięcie filozoficzne. W przypadku mła liście odlatują najczęściej do Fabrycznego, taka lokalna róża wiatrów. Do niej zwiewa liście od drugiego sąsiada. U mła śniegu nie widać ale jest snujnie, Pasiak i Szpagetka śpią razem na wyrku, pozostałe gwiazdy na obchodzie. Chyba zimnawo bo Mruti żądał trzeciego śniadania. Oby Wasza sucz w jak najmniejszym stopniu odczuła zmianę aury na zimową, mła pilnuje Szpagetkowych kosteczek niegdyś połamanych bo im bardziej Szpagetka w latach zaawansowana tym chętniej zmiany pogody wita w domowym ciepełku.

      Usuń
    2. Zapomniałam o kolorystyce - bo ja wiem czy jesienna? U mła się różne rzeczy na wyrze dzieją, od bieli do kolorów zdziwnych. Teraz jesteśmy w "okresie panterkowym", koty bardzo lubiejo miękkie kocyki a na panterce czarne się prezentują jak marzenie.

      Usuń
    3. Tabaazo kochana, nie martw się, ani nie zdziczeję, ani nie zmyję se skóry do kości.
      Rozmawiałam ostatnio z Izydorem ( realny kontakt ), że są dermatolodzy co zalecają mycie głowy co 3 tygodnie. Ja tam może częściej myję, ale nie dużo częściej. Ręce tak, bo dezynfekcja itp. Więc nie martw się, odporność jest wyrabiana, bo i kontakty różne jednak są. A częste mycie skraca życie.
      Jeżeli to wszoła, to też się boi olejku neem, tym bardziej, że smaruję swe cielsko nierozcieńczonym. Ciekawy ma zapach.
      Natomiast mydło Himalaya włączyło mi proustowskie skojarzenia - dokładnie tak samo pachniały kiedyś kible na dojczebanie. A dojczebanę wspominam z dużą sympatią; autostop, młodość durna a chmurna itp. sprawy...

      Usuń
    4. Bardzo się cieszę, że działa, obroże jak najbardziej, też mądry pomysł. Ale jest jeszcze cóś do zrobienia. Mianowicie trzeba by się zabezpieczyć przed mnożeniem się świństwa w domu. Tj.albo znaleźć jakiś sprytny nowy sposób w necie, albo umyć podłogę wodą z octem a na wszystkue tapicerowane i materiałowe rzeczy mające kontakt z ludziem lub zwierzem napryskać preparatu owadobójczego z rodzaju legowiskowych. Są takie, które można stosować nawet w legowiskach z świeżo przyszłymi na świat stworkami pso- i kotowatymi. Spryskać, i za jakiś czas wyprać. I ten ocet do mycia podług koniecznie.

      Usuń
    5. Jeżeli to wszoły, to nie ma przebacz, one się mnożą poza żywicielem. Rany Julek!! "Podług!!?"

      Usuń
    6. A wyozonowanie pokojów? Ozonatory tanie są.

      Usuń
    7. Trzeba by doczytać. Problem miałam daaawno, i wtedy właśnie tak z nim dałam sobie radę. Stąd rada może przestarzała, ale wiem że skuteczna.

      Usuń
    8. Znaczy w temacie wszołowo - pchelnym uzgodniono że ocet spirytusowy czyni cuda ( co potwierdzam mocą własnej klawiatury ), ozon być może tyż ( jeszcze nie próbowalim to nie wiem ) i że zapach himalajski jest zapachem młodości autostopowej. Mnie się Himalaja kojarzy mile z prostym a skutecznym peelingiem do gęby, który mła naprawdę dobrze robił na resztki urody, a Wujkowi Jo z okrutną pastą do zębów "na goździkach", która to pasta miała zniszczyć koronawirusa jakby próbował napaść na Wujka ( Wujek Jo ryczał "Ale dlaczego go ma zniszczyć ze mną?! ). Każden jakieś skojarzenia ma. :-)

      Usuń
    9. Stanowczo zamierzam nie wierzyć w możliwość rozmnażania się tych zapowietrzonych organizmów u mnie w domu. Nie, nie i jeszcze raz nie!

      Usuń
    10. Myślę że jak im zabronisz to one stwory się zastanowią czy na pewno muszą u Ciebie mieszkać. Głęboko problem przemyślą. ;-D Octem je!

      Usuń
  4. Ja mam trzy dziewczynki kocie, 10, 8 i 2 lata. One normalnie to już by tak jak u ciebie, na pluszach i flanelach kitłasiły się. Ale dwa miesiące temu mąż mój znalazł chorego kociaka. Mąż!!! Bosze jak ja się cieszę, ze po raz pierwszy on coś do domu przytachał ;) Kociak, obecnie zwany Funiem, dziki, poraniony, z dzikunami w ranach wydobrzał już i oswoił. Wydala wprawdzie nadal glisty, ale to też ogarniane. No i ten młokos, taki już półkotek energiczny, co tylko która moja kota wstawi łapę do domu, biegnie i wrzeszczy: ciotka, baw się ze mną! I skacze na łeb bez szacunku. Z tego wszystkiego moje dziewczyny zamieszkały na strychu, bo tam spokój. Ale wyrzut w ich oczach i obraza...i nie ma przytulanek. Daj jeść i ić wont! A Funio taki jak kawa z mlekiem, czy to podpada pod rude?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest klasyka, cóś jak Okrutny Cacuś u Romany. Jak Funio jest kawa mleczna to on może być arystokratycznego pochodzenia, takie umaszczenie mają niektóre z ras orientalnych. Lepiej o tym Funiowi nie wspominać, bo jeszcze się poczuje powołany do prezentowania fum i będziesz miała fumiastego Funia. Dziewczynki to przepraszaj i czołobitność przy okazji podawania posiłków prezentuj. Za jakiś czas przebaczą ale dłuuugo pamiętać będą, wredna Ty. ;-D

      Usuń
  5. https://allegro.pl/oferta/zestaw-bombek-choinkowych-szklanych-zostan-w-domu-9918809157?fbclid=IwAR1NCZ_27XNOeBMkwqmd1AS4C38e5lm4TqYvYAudcwCsUw0SNprr9M-koUo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mła ma tu kogoś "steleskopować pałką" za próbę pokuszeń? ;-D

      Usuń
    2. Tak tylko pokazalam, bo mbie osobiscie szczena opadla, ze ktos cos takiego wymyslil i wyprodukowal i jeszcze sprzedaje za taka cene.ja jestem na nie.

      Usuń
    3. Kochana, mła po cenie włoskich szkiełek nic nie jest w stanie zadziwić. Mła ceny niektórych bombków rozumie, ręcznie robione klejnociki. No ale niektóre okazy nijak nie dadzą się obronić, masówka a cena jak za oryginał Rafaela. Mła szczwanie kupuje bombki po sezonie, kiedy przeceniają je o 70% ( znaczy wtedy sprzedajo niemal po cenie producenta ). Co do wzornictwa to mła opadła szczęka kiedy zobaczyła Wołodię Putina do powieszenia na choince. Mła przypuszcza że to bombka odpowiadająca na tajoną potrzebę Rosjan, powiesić sobie Wołodię. ;-)

      Usuń
    4. https://bombki.ovh/#bombki

      Uny się nazywają bombki edukacyjne.

      Usuń
  6. E no Agniecho, te to jakis tam sens mają, w koncu swieta, to i swieci , spoko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bombka u mła oznacza grudzień w wazonach, taki sens. ;-D

      Usuń