wtorek, 3 listopada 2020

Roma - spacerownik turystyczny - część trzecia

Piazza di Spagna czyli Plac  Hiszpański jak mła zauważyła przy poprzedniej  bytności w Rzymie,  jest mniej odwiedzany przez zorganizowane  wycieczki ( nie widać  tak wielu parasoli, chorągiewek, jakichś puchatych zdziwków zatkniętych na wysokich tyczkach ) za to niezorganizowani turyści odwiedzają go masowo. Pewnikiem tych zorganizowanych  turystów dlatego mało że nie leży na  turystycznym szlaku - Koloseum,  Forum Romanum, Forum Trajani, Via Corso, Piazza Trevi, powrót na Via dell Corso i tuptanie do Piazza della Rotonda przy którym stoi Panteon, Piazza Navona, przejście po Ponte  Sankt'Angelo, Castel Sankt'Angelo, Piazza  San Pietro i  wiadoma Bazylika. Na tym szlaku najczęściej widuje  się atrybuty przewodników wycieczek. No a Plac  Hiszpański leży  od skrzyżowania Via della Muratte z Via del Corso w odległości cóś około kilometra. Znaczy nie wszystkie wycieczki zahaczają.

To że zorganizowanych  turystów  mniej wcale nie czyni tego placu mniej zatłoczonym. To jeden z najbardziej  prestiżowych adresów w mieście, cóś jak mieszanka Avenue des Champs-Élysées z Place Vendôme  w Paryżu. No i słynne Scalinata di Trinità dei Monti  znane bardziej znane  jako Scalinata di Spagna, czyli Schody Hiszpańskie. Niemal każdy kto odwiedza  Rzym chce to miejsce zobaczyć. Tłumy drepczą przez Via del Corso do ućkanej eleganckimi sklepami najbardziej znanych marek modowych czy jubilerskich Via dei Condotti albo od Piazza del Popolo poprzez Via del Babuino ( moja ulubiona trasa, bo przy "Pawianiej" mła się zawsze wgapia w szczególiki kamienic ) na plac. W tym roku dzięki koronapanice mła  mogła w spokoju nacieszyć oczy tym miejscem. Zrobiła  sporo zdjęć więc ma nadzieję że ucieszy i Was  np. cud sweterkiem  od Diora, który jako żywo przypomina jej komputerowo dziergane sweterki z Turcji, jakie zalały Cebulandię w latach  osiemdziesiątych ubiegłego wieku - sam smak ).

Teraz o historii tego  miejsca. Jeszcze w XVII wieku Piazza di Spagna był Piazza di Francia, nazwa się zmieniła kiedy ambasador Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej zamieszkał w palazzo Spania. W centrum placu usytuowana jest Fontana della Barcaccia, której początki sięgają wczesnego baroku. Zbudował ją Pietro Bernini i jego najsławniejszy syn Gian Lorenzo. Na prawo od Schodów Hiszpańskich znajduje się dom, w którym niegdyś mieszkał angielski poeta John Keats ( ten od piękna żonkilowych łąk ). Zmarło się biedaczkowi właśnie tam w 1821 roku, dziś w tym domu funkcjonuje muzeum poświęcone angielskiemu romantyzmowi ( bo nie tylko pamięci Keatsa ale i jego przyjaciela Percy Bysshe Shelleya ). Na lewo od schodów znajduje się inszy przybytek przyniesiony z Albionu wraz z falą brytyjskich turystów XIX wiecznych - herbaciarnia Babington, otwarta w 1893 roku.

Od strony via Frattina stoi Palazzo di Propaganda Fide, muzeum należące do Stolicy Apostolskiej. Przed jego fasadą, zaprojektowaną przez Berniniego ( podczas gdy boczna fasada była projektowana przez innego genialnego architekta baroku - Francesco Borrominiego ), stoi kolumna Niepokalanego Poczęcia ( na zdjęciu jakoś krzywo wylazła, sorry ), która została zbudowana za sprawą króla Obojga Sycylii Ferdynanda II. Ów król w podziękowaniu za ujście żywym z zamachu dokonanego na niego w dniu Niepokalanego Poczęcia fundował pomniki, kościoły  kaplice i święcie wierzył w to że dobre stosunki z klerem są dobrymi stosunkami z Bogiem, więc  co i raz z jego  strony jakieś podlizywanie  się Państwu  Kościelnemu odchodziło. Dla mła szczególne miejsce na placu znajduje się pod nr 31. To Palazzetto del Borgognoni, dom z XVI wieku w którym urodził się i żył Giorgio de Chirico. Dziś oczywiście jest tam jemu i jego twórczości poświęcone  muzeum. 

W roku 1570 rozważano powstanie fontanny na środku dzisiejszego Placu Hiszpańskiego. Miała być zasilana przez akwedukt Acqua Vergine, ale niskie ciśnienie ( akwedukt zasilał inne rzymskie fontanny i ujęcia wodne )  zmusiło pomysłodawców do rezygnacji z projektu. Zamiast fontanny zbudowano cysternę stanowiącą rezerwuar wody. Wraz z budową nowych akweduktów, Acqua Felice w 1587 roku i Acqua Paola w 1610, pojawiło się w mieście więcej możliwości zasilania fontann. W 1626 roku papież Urban VIII zlecił Pietro Berniniemu, który już pracował nad rozbudową samego akweduktu, zbudowanie fontanny na placu pod kościołem Trinità dei Monti. Nie było jeszcze wówczas słynnych schodów, fontanna stała pod skarpą wzgórza na którym zbudowano kościół. Prace nad fontanną zakończono w 1629 roku, a Pietro Berniniemu jak pisałam wyżej, pomagał przy nich syn Gian Lorenzo, który prawdopodobnie ukończył je po śmierci ojca. Budowa fontanny wymagała pokonania pewnych trudności technicznych, wynikających z utrzymującego się niskiego ciśnienia wody z akweduktu Acqua Vergine w tym konkretnym miejscu, co nie pozwalało na tworzenie strumieni czy wodospadów. Wicie rozumicie, żadnej widowiskowości. Jednak Bernini rozwiązał ten problem projektując fontannę w kształcie półzanurzonej łodzi w owalnej niecce umieszczonej nieco poniżej poziomu jezdni. Fontana della Barcaccia z dziobem i rufą, o identycznym kształcie, mocno uniesionych  w stosunku do dolnych bocznych krawędzi  i do niecki. Na środku łodzi krótka tralka podtrzymuje mały podłużny basenik znajdujący się poniżej rufy i dziobu, z którego wydobywa się strumień wody. Woda z baseniku przelwa się i wpada do wnętrza łodzi, aby następnie przelewać się z niskich krawędzi bocznych do niecki znajdującej się poniżej ulicy. Woda wypływa też z sześciu innych punktów ( trzy na rufie i trzy na dziobie ): z dwóch rzeźb w kształcie słońca z ludzką twarzą, które rzucają wodę w tył zagłębień wewnątrz łodzi oraz z czterech  okrągłych  otworów ( po dwa z każdej strony ) skierowanych  na zewnątrz, podobnych do wylotów armat. Oprócz dwóch słońc ozdoby uzupełniają dwa herby papieskie z tiarą i symbolem pszczół z herbu rodziny papieża ( Barberinich ),  znajdujące się na zewnętrznych końcach łodzi, między dwoma wylotami armat. Skomplikowane, co? Ta fontanna była ponoć pierwszą przy projektowaniu której zarzucono klasyczny kanon - żadnej sztywnej  geometrii tylko rzeźbiarskie podejście do tematu. Według legendy, szczególny kształt fontanny został zainspirowany obecnością na placu łodzi, przywiezionej tam przez wielką powódź Tybru w 1598 roku ( papież miał zlecić dzieło dla jej upamiętnienia ) ale legendy mają to do siebie że jest w nich najwyżej ziarno prawdy. Równie prawdopodobne jest że miejsce w którym stoi fontanna było dawniej przeznaczone do pokazów małych naumachii i łódź pojawiła się na ich pamiątkę. Fontanna ostatnio nie ma szczęścia do wesolutkich turystów, a to jacyś pijacy z śrubokrętami, a to kibice Feynordu, dlatego trza ją było za ciężkie pieniądze restaurować.

Monumentalne schody składające się ze 136 stopni powstały  na zlecenie kardynała Pierre Guerin de Tencin.  Budowla została oddana  z wielką pompą do użytku  przez papieża Benedykta XIII z okazji Jubileuszu w 1725 roku. Schody zostały zbudowane dzięki francuskim pieniążkom ( Francuzi  finansowali od  roku 1721 ten projekt ), aby połączyć ambasadę hiszpańskich Burbonów  i kościół Trinità dei Monti. Autorów projektu budowli było dwóch -  Alessandro Specchi i Francesco De Sanctis. Po wielu długich i gorących dyskusjach na temat tego, jak należy zurbanizować strome zbocze po stronie Pincio żeby połączyć je z kościołem, wybrano projekt autorstwa Francesco  De Sanctis -  szerokie schody,  ozdobione licznymi tarasami ogrodowymi, które wiosną i latem będą pięknie ozdobione kwiatami. Barokowo i widowiskowo. Wspaniałe monumentalne schody zostały zaprojektowane w taki sposób, aby  nazwijmy to "efekt sceniczny" stopniowo narastał w miarę zbliżania się do nich. Typowe dla wielkiej architektury barokowej było to tworzenie takich długich, głębokich perspektyw kończących się  monumentalną budowlą  ( ogrodowe perspektywy mogły się za to kończyć  tylko dwiema topolami i kawałkiem nieba ). W 1787 roku na zlecenie papieża Piusa VI rozpoczęto prace przygotowawcze do ustawienia obelisku przed kościołem Trinità dei Monti. O tym kościele niby wypadałoby napisać choć troszki ale to nie jest mła ulubiona rzymska świątynia, są inne, znacznie ciekawsze kościoły i lepiej na blogim napisać o nich.




11 komentarzy:

  1. Nie pamiętałam fontanny, uciekła z pamięci. Za to podziwiałam ogród na którymś dachu, z całkiem solidnymi palmami. Wcale wtedy nie wiedziałam że taka sztuka, jak ogród na dachu jest możliwa, zaskoczył mnie bardzo. Na jednej z fotografii też widzę palmę dachową, ale tylko jedną, więc to chyba nie ten ogród. Zwróciłaś uwagę, że perspektywa schodów z fontanną w dole tworzy coś na kształt żaglowca? Sweterek, od razu widać, że to Dior🤣🤣🤣, nie sposób się pomylić, ale o ileż fajniejsze niegrzeczne politycznie uchwyty-kołatki. Jakiż jednak ten Rzym jest malowniczy, przepiękne miasto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm. Palma rośnie luzem, dopatrzyłam się pnia. Ogród na dachu był widziany ze szczytu schodów, na domu który stał przy placu, tak po lewej stronie. Dorodne palemki i moc zieleni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te ogrody dachowe nadal istnieją, dobrze je widać z Piazza della Trinità dei Monti ( to zdziwny plac, bardziej przypominający ulicę ). Co do żaglowca to mła nie zwróciła uwagi bo jak zwykle gubiła się w szczegółach, teraz sobie przepatrzy. Co do sweterka to i tak lajcik, trzeba było zobaczyć co Dolce i Gabbana proponują. :-D Co do malowniczości to mła odbędzie z Wami spacerek w kierunku Villa Borghese, to będą cóś jakby panoramki ze wzgórza Pincio.

      Usuń
    2. No to już łapięta zacieram.

      Usuń
    3. Komentarz do usunięcia. Ewentualnego. Co z kociną? Zaszła mi za skórę.

      Usuń
    4. Smutno się skończyło ale dla kociny jak można było najlepiej. Płaskonabłonkowy był i od razu po otwarciu było widać że agresywny. Mła w podobny sposób straciła Tabisię. Co Ci będę dalej pisać. W ogóle mła się pisać nie chce, będzie się musiała przemóc. :-(

      Usuń
    5. Ech. No co poradzisz, tak to z nami żyjątkami jest. Tymczasowiśmy i z warunkowym terminem ważności. Ty to wiesz, i ja też. Sąsiad też na pewno wie. Wiedza niezbyt pomaga, dołuje raczej, ale póki ważność trwa, to trzeba życ. Przemóż się jednak.

      Usuń
  3. Dzięki, wycieczkuję dzięki Tobie, siedzac na dooopce,to się nazywa wygodnictwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygodnicka.;-D Mła mimo tego że stara się obficie okraszać posty fotami twierdzi że nie ma jak żywcowe zobaczenie. Tym bardziej że tłumów dzikich w Rzymie nie było i chyba jeszcze w przyszłym roku nie będzie.

      Usuń
    2. Nie dla mnie dalekobiezne wyczeczki, wiec pozostaje wygodnictwo ogladacze.

      Usuń
    3. Jakie dalekobieżne, dwie godziny samolotem. ;-D

      Usuń