środa, 11 listopada 2020

Kac po polsku

Kto nie z nami ten przeciw nam - taka stadna mentalność czasem stado przed zagrożeniami chroni ale  niesie też ryzyko że wewnątrz stada rozwinie się coś  co je zdziesiątkuje. Nasze stadne przeżuwanie katolicyzmu po polsku właśnie stanęło nam w gardziole. Zdarza się. Kiedy w latach sześćdziesiątych XX wieku dwudziestoletni  Niemcy zaczęli się dopytywać swoich rodziców co też oni robili podczas wojny to nie wydawało się  tym ostatnim że jest to coś mogącego zmienić ich świat.  Czas pokazał jak bardzo się mylili, okazało się że właśnie zaczyna się prawdziwa denazyfikacja, taka która nie oszczędza nikogo  bo przeprowadzana jest z bezwzględnością właściwą młodości,  która tak samo surowo potrafi ocenić sprawcę zbrodni  jak i  jej bezczynnego świadka.  Ta młodość  niedoświadczona  a przekonana o własnej słuszności niekiedy posuwa  się do tego że  bezczynność  uznaje za  współsprawstwo, nie wiedząc jeszcze że sama za jakiś czas dojrzeje i że olbrzymia część  nowego  pokolenia stanie się też bezczynnym współsprawcą innych zbrodni, stadnie znaczy, bo tak już jest.   Niemiecki proces  przywracania pamięci i rozliczania się z własną przeszłością trwał  bardzo długo i był miejscami wybuchowy  ( dosłownie  - Rote Armee Fraktion nie wylęgła się za Żelazną Kurtyną w głowach pułkowników Stasi i KGB, ona się wzięła między innymi z negacji braku pamięci adenauerowskich Niemiec Zachodnich ). Oszczędzono w trakcie jego trwania życie wielu prawdziwych kanalii i zniszczono życie wielu osób, których jedyną winą było to że chcieli "normalnie żyć" w czasach w których normalnie żyć się nie powinno  ( kiedy człowiek dochodzi do wieku mła, czyli robi się przejrzały to już wie że w żadnych czasach nie można żyć "normalnie", zawsze trzeba  być uważnym ).

Mła sobie to niemieckie ocknięcie z błogiej niepamięci  przypomniała z okazji wylania się brudów hierarchii tzw. matki naszej tuż przed naszym świętem narodowym. Myślała sobie o ostatnich dwudziestu latach polskiej historii, o tym powszechnym, stadnym  pędzie do dorobienia się, do osiągnięcia materialnego statusu mieszkańców zachodu kontynentu, o byciu ślepym i głuchym na wszystko co w tym pędzie przeszkadzało. A po co to wszystko? By dzieciom było lepiej . No i jest  na tyle tym dzieciom lepiej że czują się cóś  gorzej.  Po niezliczonych razach  wycierania sobie gęby słowami "narodowa", "narodowy", "narodowe" przez ludzi małych, za których naród  powinien się wstydzić, po opowieściach o "sile wiary" i "udowadnianiu jej własnym życiem"  przez takich którzy zachowują się jakby udowadniali siłę wiary w najgorsze cechy ludzkiej natury, przyjdzie nam  się rozliczać z zaniechań, niedopatrzeń, celowych niedowidzeń,   bo nam krytycy zaczęli dorastać. Przede wszystkim trza nam się będzie rozliczyć ze  stadnego, bezmyślnego ludowego katolicyzmu który jest w takim stopniu skażony klerykalizmem i nacjonalizmem  że ma niewiele stycznych z chrześcijaństwem ( taa... Chrystus raczej nie byłby zachwycony niektórymi prominentnymi postaciami polskiego  Kościoła  Katolickiego, zresztą tego niepolskiego też, ale to nic w porównaniu z tym co by odczuł słuchając sporej grupy  polskich wiernych  ). Jesteśmy w trakcie wojny ideologicznej, i to w dodatku takiej  przeradzającej się z zimnej w gorącą. Na tapecie prawa kobiet -  już teraz  słychać pytania jak to możliwe że kobiety które chcą prawa do aborcji, tabletki antykoncepcyjnej i jeszcze  paru  innych rzeczy,  chcą  jednocześnie bywać na  niedzielnej  mszy w kościele. Nie ma się co oszukiwać, większość  kobiet uznających się za  osoby wierzące chce tego prawa do aborcji nie dla innych kobiet a dla siebie. Mają dwie  możliwości - albo zmienić Kościół w inną wspólnotę, bardziej przyjazną kobietom, albo go  opuścić bo udawanie że wszystko jest OK i co innego robimy oficjalnie a co innego  nieoficjalnie ( np. wywołujemy  miesiączki za pieniądze ) skończyło się zaostrzeniem prawa sprowadzającym kobietę do roli inkubatora. Hipokryzja na dłuższą metę źle się kończy i pokolenie które za trzy, cztery lata wejdzie w dorosłość to widzi.  Trza wybrać.

Te młodsze babki  już teraz surowo osądzają te starsze bo to przez nie jest problem, bo godziły się na kompromis aborcyjny i pozwoliły na zawłaszczenie ich praw do rozporządzania własną osobą przez umoczonych w bardzo, ale to bardzo  brzydkie  rzeczy funkcjonariuszy wyznania  mocno patriarchalnego  ( te młodsze wiedzą  że zlepek komórek zygoty  to tylko możliwość życia, potrafią profesurom ćwierkającym o prawie  naturalnym zaćwierkać  że rzymskie prawo które  tak namiętnie cytują stanowiło że niemowlę do pewnego  wieku   można  było bez konsekwencji ubić, wyszczekane so, czasem głupio ale so  ). No i jest  problem, bo nie można być  trochę w ciąży a teraz  w dodatku okaże się że nie można być  katoliczką   nie będąc choć po trosze hipokrytą. No bo jakże to  - "Jak to nie wiedzieliście?  Dlaczego daliście  się uwieść takim ludziom? Wam kazali  rodzić kaleki a sami zabawiali się z dziećmi i kradli pieniądze przeznaczone dla ubogich!" A potem takie kwiatki - "A gdzie to jest z tym zarodkiem w Ewangelii napisane? Czy wy w ogóle wiecie w co wierzycie, ksiądz  to dla was Bóg i to wszystko przez was!". A potem wyjadą z tym wszystkim i samochodami "zamszowymi" i "księżymi wakacjami na Malediwach" i guzik ich będzie  obchodziło że akurat w ich parafii ksiądz to naprawdę porządny człowiek, który z kasy się rozlicza z radą parafialną a plebanie to sam odmalował. "Nie jest porządny bo należy do mafii!" A to wszystko przez to że chcieliśmy  żyć normalnie. Taa... nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina.  I najgorsze że w tej młodocianej  gadaninie będzie prawda nad którą  nie da się przejść do porządku dziennego, młodzi są na swój sposób wnikliwymi krytykami, uderzą w najczulszy dla starszyzny punkt. W JP II  Zwycięzcę Komuny. To co mła pociesza  ( oprócz tego że od dawna miała nie tylko bardzo krytyczny stosunek do hipokryzji hierarchii KK ale przede wszystkim miała mocno  krytyczny stosunek  do hipokryzji  licznych wiernych  ) i innych ze starszego pokolenia  może pocieszyć  to nieuchronna krytyka która  dotknie obecnych młodych kiedy  dorośnie kolejne pokolenie krytyków. Nie ma lekko, sami zobaczą!

Dzisiaj za ozdóbstwo robią japońskie chryzantemy na złotym tle a w muzyczniku "Gaude Mater Polonia" . Ciężko jest zerwać więź z tym co nas tworzyło, młodość zrozumie jak  dojrzeje. To pieśń uznana za najstarszy  nasz hymn, śpiewana przez rycerstwo po zwycięstwie, towarzyszyła koronacjom. A napisano ją  z okazji kanonizacji Stanisława ze Szczepanowa, traditor episcopus - zdrajca biskup, tak określał św. Stanisława Gall Anonim. Hym... nigdy nie było  łatwo

4 komentarze:

  1. Masz rację. Sama na własnej skórze przerabiam zagadnienie i nie jestem wyjatkiem. Nie ma łatwo i prosto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie delikatne kwiatki w kontraście do ciężkiego tematu. Ciekawe, jak ci różni będę wpychać tę pastę z powrotem do tubki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da rady wepchać, tak stawiam. Już nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za czasów mojej młodości to aborcja nie była problemem, bo była dostępna - był wybór, problemem była niepodległość bo ta akurat dostępna nie była. Tylko potem to się tak dziwnie zrobiło że niby była niepodległość a wolności wyboru dla kobiet jakby mniej. Tej pasty co się z tubki wydostała nikt nie zatubkuje ponownie bo z tubki się wyciska a nie do niej wciska. Trza się było zastanowić przed wyciskaniem.
      Dziś popis dają kibole ale tłuką się głównie z policją bo damy zdaje się postanowiły nie się babrać. I słusznie! Paniom zresztą kibolskie towarzystwo tak naprawdę nie podskoczy bo pań jest nieporównanie więcej i jakby się mocno wkarwiły to z kogutków zaraz by kapłonki były. O czym moim zdaniem nawet najgłupsze kogutki wiedzo. Damy zdaje się wyczekujo aż kogutki zamęczo władzunię której damy nie sprzyjajo ( więcej tych rac kogutki ), a jak murzyny ( taa... )swoje odwalo to damy wystąpio, ale mam wrażenie że czas marszów mija, coś mi mówi że występ może być innego rodzaju. Jeżeli rzeczywiście rzundzące będą brnąć w kretynizmy to strajk generalny jest kwestią czasu. Może to społeczne gulgotanie by się dało rzundzącym nie tyle do tubki wcisnąć, co raczej tubkę zakręcić i udawać że nienaruszona ale jest ale. Postępująca zapaść państwa związana z histerią covidową i brakiem zdolności zarządzania przez zarzund, no a wicie rozumicie - na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Piendrolnie bo ze złośliwą ekonomią jeszcze nikt nie wygrał a ekonomia właśnie idzie tralala się wyzłośliwiać. Dochodzi do tego że nawet pińcety przestajo wierzyć w pińcety, jakby zgrozą powiało.

      Usuń