wtorek, 9 marca 2021

Codziennik - w wolnej chwilce użalanie leniwca

Tytuł to wcale nie paradoks, mła jest leniem ale musi zaiwaniać. No nie chce  ale musi.  Dobra, do konkretów. Mroźno, dziś w nocy na ciotczynym  termometrze było osiem stopni na minusie. No prawie bestia z prawie że wschodu. Koty wszystkie karnie w chałupie siedzieli, żadnego nocnego życia nie było, towarzystwo chrapało w pieleszach a mła miała  problem coby sobie miejsce do leżenia na własnym wyrku znaleźć. W ogrodzie przy takich temperaturach w nocy i przy niezbyt wysokich w ciągu dnia nie ma co liczyć na wybuch wegetacji, zmroziło przedwiośnie i takie  zmrożone czeka na lepsze chwile. Mła ogląda prognozy ale jakoś bardzo jej nie pocieszajo, chyba trza  będzie poczekać  do równonocy wiosennej na to od dawien dawna zapowiadane ocieplenie. Mła jest rozczarowana aurą bo zamyślała sobie w ten weekend postraszyć sekatorem krzewy róż i nie tylko róż. Teraz wychodzi na to że sekatorem to będzie mogła postraszyć samą siebie. Kamienicznie  pieriepałki - lokatory mła nie zareagowały na prośbę uprzejmą o sprzątnięcie odpadów poremontowych bo ponoć nie majo jak i nie majo kiedy. No cóż, będzie bolało bo mła nie będzie patrzeć na koszty  tylko na to żeby skład budowlany  od się wywieźć. Oczywiście rachunek wystawi bo przepisy są jakie są i nie będzie się szczypać. Wygoda  kosztuje. Co zapewne spowoduje zdziwko u niektórych że kosztuje aż  tyle.  A można było samemu kontenerek zamówić i osobiście  do niego ładować te resztki po karton gipsach i byłych glazurach. Tak nawiasem pisząc to problem śmieciowy nadal w kraiku naszym nierozwiązany. Wszystkie partie majo cudowne pomysły jak tworzyć tzw. mafie  śmieciowe, jak ograniczać powstawanie odpadów pomysłu nie ma żadna!

U mła na Podwórku powoli ale nieustająco degradujo się szopy składowe i dobrze bo mła potrzebuje miejsca dla samochodziarzy. Takie to czasy, węglem palić zaraz nie będziemy a miejsce na   brykę na terenie ogrodzonym na wagę złota. Wszystko nam się zmienia co nie znaczy że mła zamierza robić jakieś niesamowite ilości miejsc parkingowych. Tyle ile mieszkań tyle miejsc i basta. Za szopami mła tęsknić nie będzie, co inszego koty. Mła jednakże dosadzi im  żywy płotek z cisów i jaką ławeczkę niską do wygrzewania na słoneczku dostawi. Mła się nawet myśleć  nie chce o sezonie remontowym w tym roku, zęby ją od tych myśli bolą, sama nie wie czemu akurat one. W swoim własnym mieszkaniu tyż ma sporo do zrobienia ale macki jej opadajo. Pewnie ze zwykłego lenistwa bo przeca z czego inszego. Pociesza się myślami o ogrodowaniu, tajemnicą mundialu jest jednak to  kiedy ona na to ogrodowanie ma znaleźć czas. No nic, koniec prawie godzinnego lenistwa i użalań na blogim. Trza się jej brać  do roboty. Ech... dobra mła przechodzi do ozdobników i muzycznika. Dzisiejszy wpis ilustrujo fotki pań którym mła zazdraszcza. One jeszcze starsze od mła ale  nawet podczas zajęć upierdliwych wykazujo energię i tęsknotę za przyjemnościami życia. Być na fali podczas prasowania to cóś co przerasta mła ( kupa rzeczy do prasowania osiąga właśnie wysokość Mount Everest ). Panie w kolejce mogą się czuć jak Marilyn, mła zazdrasza  jeszcze bardziej  niż surfującej bo to czysta rozrywka, bez żadnego żelazka w tle. Babci  od obnażającego mła zadraszcza troszki mniej, ten wyraz twarzy cóś babcia ma taki sceptyczny. W muzyczniku kawałek  z tych w miarę autentycznych - tak to kiedyś śpiewano po węgierskich wioskach i  na rosyjskich drogach.

21 komentarzy:

  1. Ależ wsiąkłam:-) oj, śpiewają jeszcze, śpiewają, można spotkać tabory albo biwakujące gdzieś przy drodze, Cyganeczki młode urodziwe, w kolorowych spódnicach i wstążkach w warkoczach, starsze zmęczone życiem. W górach rumuńskich koczują całe rodziny latem, zbierają jagody, potem grzyby, albo pracują w lesie. Zatęskniłam gwałtownie za wyjazdami w tamte strony ... Na ogród jeszcze za zimno, dziś pikowałam papryczki i wysiałam pomidory, wszystko w cieple domu:-) Przeżyłam remont, zawzięłam się i przeżyłam, nie było lekko. Mówie mężowi, że to już ostatni remont w życiu, a on na to: a co ty zamierzasz tak krótko żyć! pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła lubi takie klimaty ej nanana. W jej dzieciństwie tabory jeździły jeszcze po miasteczkach, mła się dzieliła z przyjezdnymi dziewczynkami z własnej woli granatowo - czerwonymi rajtuzami helanko ( bo jakoś ich nie kradli ku zdziwnieniu mła pouczanej przez otoczenie że kradną wszystko ) za to dzielenie ku zgrozie pani która się nią opiekowała ( w przedszkolu mła co i raz cóś podłapywała i wtedy lądowała u Frau ) mogła sobie potańczyć i pośpiewać między wozami ( mła wbrew zapowiedziom Frau też nie ukradli, pewnie mało chodliwa była ). Do dziś mam cygańską patelnie którą moja Mama kupiła od kobiety z tego taboru. Porządna! Potem jakoś tak, kiedy mła zaczynała być nastolatką z pretensjami, komusze ludzie wzięli i tabory udupili. Z jednej strony smętek ale z drugiej w szkole pojawiły się romskie dzieci. Moja cooleżanka Hania "śmiertelnie" zapałała uczuciem do collegi o imieniu Hary ( wszyscy mówili o nim Hary, nigdy nie wiedziałam jak polscy urzędnicy go przerobili w USC, wtedy były zdziwne ustawy o imionach ). No i z mła na starość sentymenty wychodzo. Co do remontu to u mła jest wieczny remont, inaczej się nie da.

      Usuń
  2. Huehue,dobre! Surfowania na desce do prasowania jeszczem nie widziała.I te kobitki na rollercoasterze ucieszne,ta pierwsza z prawej dziwnie przypomina Hiacyntę Bukiet.Ale czym się chwali ten dziadzio to doprawdy nie wiem;)
    Rzeczywiście,mafie śmieciowe zeżrą nas żywcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż zauważyła podobieństwo do Pani Bucket...sorry, Bouquet. Dziadzio chyba się chwali nową bielizną, mój Tatuś własny twierdzi że w pewnym wieku chwalenie się po prostu zanika, he, he, he. ;-) Mafie śmieciowe to sprawa mła niemal tak wkurzająca jak cięcie wszystkiego dorodnego drzewnego zielonego i wsadzanie jakichś piciumów w charakterze alibi, albo budowanie na małych działeczkach schlossów prawdziwych wielorodzinnych. Fuj! Jakieś ponadpartyjne porozumienie istnieje bo odkąd pamiętam z ustawą o ochronie krajobrazu, z ustawą o ochronie zasobów przyrodniczych i ustawą śmieciową zawsze były problemy. :-/

      Usuń
  3. Jejmość na desce wymiata!
    Cyganeczki w Rumunii som i śpiewajom. Kiedys bardzo chciałam w tej Rumunii zamieszkać, w jakiejś górskiej wiosce.
    Pomidory wysiałam na papier toaletowy. Co z tego będzie buk jeden wie.
    O śmieciach remontowych walających się po kątach (nie moich, bo ja porządnicka jestem w tych sprawach, poza tym używam tylko drewna, piachu i wapna oraz wełny drzewnej) nawet nie mów. Gdzie człowiek nie spojrzy, tam śmieci. Nawet w naszym lasku nie udało nam się wszstkiego uprzątnąć. Cóż, od wojny deponowali nasi poprzednicy, to trochę nam zajmie sprzątanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła dziś trochę poprasowała, taki miała humor przy tym że żadna fala by jej nie uniosła. Ech... Dlaczego z pomidorów ma nic nie być? Będzie, czas swoje zrobi. Nasionka się obudzą i wzejdą. Mła się zastanawia nad posianiem grodzku pachnącego. Tak po prawdzie to nie dowierza Mrutkowi i Sztaflikowi, inaczej dawno by już był posiany. Wyraz śmieciowego współczucia, znaczy wiesz o czym piszę. Ludzie są w stanie wywalić dosłownie wszystko. Na szczęście nie zakopują tego co obecnie wywalają ( za to mła ma śmieciowe stanowiska archeologiczne na Podwórku i w Alcatrazie - zgroza! ).

      Usuń
  4. Muzyka przypadła mi do gustu. Bardzo.
    Ze sztuk związanych z prasowaniem to najlepiej wychodzi mi ich unikanie (da się) oraz rzut żelazkiem. I nie mam ani odrobiny wstydu w tym temacie, nie znoszę i już. Ale coś za coś. Ponieważ nie prasuję, do upierdliwej perfekcji opanowałam temat rozwieszania prania tak, by żelazko było zbędne. Da się. Kiedyś przepadałam za remontami, teraz myślę o nich ze strachem. Mało casu krucabomba, mało sił, mało kasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to A Romale, A schawale. Mła lubi takie jak najmniej "ugrzecznione" wersje starych śpiewek. Prasowania mła nie znosi organicznie, niestety nie wszystko da się powiesić bezzałamkowo. Na szczęście koło niej otworzyli znów magiel. Mła sobie obiecała że pójdzie i zapyta o cenę maglowania ( mam nadzieję że nie zwali mnie ona z nóg ). Mła remontów nie lubi bo je robić musi. Jakby nie musiała to kto wie, ale musi. :-/

      Usuń
  5. W unikaniu prasowania mam co najmniej podyplomówkę, jeśli nie doktorat ! Kluczem do sukcesu jest odpowiednie leżakowanie upranego stosiku na pralce przed rozwieszeniem (najlepiej na dworze, na lekkim wietrzyku ). I tym sposobem deska może się kurzyć za szafą :) Na zdjęciu musi być Hiacynta, trafiam ostatnio na stare odcinki na którymś z programów w telewizorni i pokwikuję nieprzystojnie, jednakowoż z niepokojem odkrywając niejakie podobieństwo do pani Bouquet w niektórych momentach. Pozdrawiam ze swojej rezydencji i wracam do zdalnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'On the Caterpillar, zdjęcie z 1956 autorstwa Grace Robertson.

      Usuń
    2. Mój boszsz... tak pięknie się kobitki bawiły już w latach pięćdziesiątych, pewnie w Hameryce ( na brytolski trop myląco wprowadzajo te nakrycia głowy, kojarzone z ichnimi imprezami ). Prawie dych temu panie starsze życia używały zamiast jedynie babciować. Prasowanie zmorą mła, tyż kombinuję ale dopiero licencjant zaliczam.

      Usuń
    3. jak najbardziej britysz, GRACE ROBERTSON | ON THE CATERPILLAR, WOMEN'S PUB OUTING, CLAPHAM, LONDON, 1956; w Sotheby's
      pani Robertson była dziennikarka/fotografka w Picture Post i w Life. Polecam obejrzeć jej inne fotki :)

      Usuń
    4. A jednak! :-) Kapeluty masowo noszone to w UK się zgadzajo! Nieważne że siedem dych temu, ważne że noszone. Mła obejrzała troszki fotek Grace, świetne są. W ogóle Grace była kimś, takim zaczynem fermentującym w latach pięćdziesiątych w bardzo konserwatywnym kraju. Zawsze mła zdumiewał fakt że konserwatywni Brytole wyprodukowują z się takie buntownicze osoby i to w dużej ilości. A może mła to nie powinno zdumiewać, może to po prostu naturalna reakcja co inteligentniejszych na ten skostniały skansen w którym mieszkajo ( UK country jest specyficzne, nie da się na UK patrzeć tylko z perspektywy wielokulturowego Londynu czy nawet jeszcze bardziej wielokulturowego Birmingham - inny świat )?

      Usuń
  6. Gdzieś wyczytałam/usłyszałam, ze leniwce to najskuteczniejsi pracownicy, odwalają swoja robotę szybko aby potem się leniwić, odwalają przykładając się, żeby nie robić tego samego od nowa.
    Mam żelazko, nie wiem tylko gdzie, robotę za mnie odwala wiatr (w nieograniczonych ilościach), jedynie musze przyłożyć się do perfekcyjnego rozwieszenia ale rozumiem, ze w mieście może nie wyjść ta sztuczka. Natomiast stosy atomowe to stała w moim domu i zagrodzie, nie udało mi się przyuczyć kotów do układania wyschniętego prania w szafach.
    Kultura bałkańska, w ogóle to co na południe od Kościerzyny to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej, oprócz jedzenia. Płynie w żyłach mych jakaś germańska mieszanka chyba bo ciągnie mnie zdecydowanie na północ.
    Mieszkam w permanentnym remoncie, nie pamiętam innego stanu.
    Frau na desce to taki trochę melanż Tootsie i Mr.Doubtfire.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła ma zawsze wrażenie że robota jakoś się nigdy u niej nie kończy, never ending story, oooooo, oooooo, ooooo! Zimą wynoszenie prania na dwór mija się z celem, w okolicy pieców węglowych od groma. Co do przyuczania kotów to mła ma problem z rozsypywaniem kuwetowego żwirku przez Szpagetkę a co dopiero by było z układaniem prania. Co prawda na to że zalegną na świeżo wypranej i poskładanej kupce zawsze można liczyć ale żeby zechciały cóś do szafy przenieść oprócz upolowanego gryzonia to nie.
      Co do muzycznych klimatów południa i orientu, we mła się odzywajo geny, mła jest straszliwy kundel. Hym... u mła pieśni przodków to tak od jodłowania germamńskiego do zawodzeń ujgurskich, z wtrętami na Mazowsze i chasydzkie dzikie brzmienie, ormiańskie pienia oraz szkockie instrumentarium. No i potem to są takie gusta patchworkowe czyli potworkowe.

      Usuń
  7. ciągnie mnie zrobienie testu genetycznego na zawartość kulturowa, tylko, ze to kosztuje, poczekam jeszcze trochę, aż potanieje. Nie spodziewam się cudów, piachy Mazowsza głównie, ew. sąsiedzka bałałajka, choć gdzieś tam krąży cień germański ale ciekawość mnie ji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła egzotycznych przodków to ma udowodnionych i bez testów. Tatusiowi my siostrzanie składkowo zaproponowały na urodziny testowanie po tych nieudowodnionych. Tatuś olał bo wie że wywodzi się jak i insi z Afryki. ;-)

      Usuń
  8. Poszłabym dalej, z wody. Jakie początki to wiadomo, ciekawe jest to co pomiędzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatusiowi tego nie powiem,bo zacząłby od ulubionej teorii panspermii. ;-)

      Usuń
  9. Ja nie prasuje. Mam żelazko małe turystyczne na wszelką wszelkosc. Ale to tak dla Młodego jakby coś trzeba było. Są ciekawsze rzeczy do robienia. A można podobno w rulonik zwinąć bluzkę złożona i się wyprostuje jako tako :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż y chciała żeby jej żelazko robiło głównie za wszelkowypadkowość a nawet alibi. ;-)

      Usuń