sobota, 25 lutego 2023

"A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy"

Powoli mija nam świat bez namacalnej obecności Wujka Jo, wszystko toczy się jak się toczyło kiedy Wujek Jo siadywał za stołem do porannego posiłku i wydawał z się komunikat o pogodzie czy bezczelnie  nabijał się z technicznych umiejętności Cio Mary - przedwiośnie u proga, ptocy śpiewają, ludzie zagonieni przemykają ulicami miasta. Jest jak zawsze tylko  mniej i trudniej cieszyć się nam światem.  Mła pociesza  to że Wujkowi Jo udało się odejść w wymarzony przez niego sposób, zapadł w głęboki sen z którego się nie obudził. Zasypiał ze świadomością że ze zdrowiem nie jest tak źle i że niedługo wywalą go ze szpitala "na wolność", gdzie oczywiście zamierzał prowadzić tzw. niezdrowy tryb życia, czym radośnie groził Cio Mary.  Niestety coś na co mamy znikomy wpływ i czego nie potrafimy ani zdiagnozować czy przewidzieć ani leczyć,  odebrało nam Wujka Jo w czasie snu. Dla nas szok i niezgoda na rzeczywistość, dla Wujka Jo spokój raz na zawsze, jak to Wujek Jo określał odpłynięcie w zaświaty. Później się toczyło jak prawie zawsze w takich wypadkach: zawiadomienie rodziny która na takie info niegotowa i w związku z tym w cinżkim wstrząsie, zabawy cmentarne i przegląd mody funeralnej, z czego szczęśliwie Wujka Jo udało się wyplątać znajdując małą a porządną firmę pogrzebową ( w mieście Odzi rynek pogrzebowy opanowały sieciówki, Wujek Jo nie cierpiał wszystkich sieciówek więc nam wręcz nie wypadało  w tę  ostatnią drogę Wujka Jo z pomocą sieciówki pchać ) i zrobienie pogrzebu, który miał być na ile to możliwe  "nie taki smutny". Wujek Jo nie był fanem żałobnych imprez, wolał raczej wspominkować zmarłych przy okazji rodzinnych imprez. No tak, Wujek Jo nigdy nie był Wyjkiem Jo, kochał cieszyć się życiem! Zarażał zresztą innych tą umiejętnością jaką jest widzenie szklanki do połowy pełnej, Wujka Jo można było spoko przepisywać na depresję.

Dla nikogo z familii ten mijający tydzień nie był łatwy, bardziej znośnie  jakoś było kiedy okoliczności pomagały trzymać się starej chrześcijańskiej tradycji pochówku na trzeci dzień po śmierci. W dużych miastach takich pogrzebów jednak mało, choć przeca niby się wyludniają. Hym... jeszcze  dwadzieścia lat temu można było się zmieścić w terminie nawet z kremacją, w przeca nie tak licznych wówczas krematoriach. Dziś ten najgorszy dla mła czas żałoby, oczekiwanie pogrzebu, znacznie się przedłużył. Ot, zdziwność taka, nad którą pewnie byśmy razem z Wujkiem Jo kiwali głowami. Mła starała się ratować mental czym tylko mogła - pożarła nie dzieląc się z nikim ( dla mła to dziwne bo mła jest przez Mamusię wytresowana, wszak z bólem serca dzieliła się deficytowym dobrem młowego dzieciństwa, czyli ananasem z puchy, z tą wredną Małgosią D., która  zdaniem mła zasługiwała bardziej na kopa w tyłek niż na kawałek ananasa należnego mła z urzędu ) czekoladki od Kocurrka i chlałam litrami herbatę malinową z tego samego źródełka co czekoladki. Codziennie kupowałam sobie w dobrej piekarni drożdżowe grzebienie z  dżemem wiśniowym, ba, nawet pączki w strasznych ilościach  sobie  kupiłyśmy z Cio Mary ( Cio Mary twierdzi że chyba będzie jedną z nielicznych wdów, które przytyją w okresie żałoby ). Stres był niezdrowo zażerany ale cukier krzepi, bo jakoś to poszło i odbyło się bez podłamek, czego mła się obawiała w przypadku Cio, która razem z Wujkiem przeżyła prawie 40 lat w stadle małżeńskim. Teraz do przodu, myśleć zadaniowo czyli dokończyć lekki remoncik łazienki, który Wujek Jo rozpoczął, pomóc  Cio Mary i dopilnować oszołomioną odejściem Wujka Jo Małgoś. Irenka szczęśliwie zaopiekowana przez ozdrowiałą chrześnicę. Jakoś to będzie bo być musi, trza się tylko zebrać w sobie.



W sesji fotkowej  do dzisiejszego wpisu udział wzięli: Alcatraz z roślinami przedwiośnia, Okularia i Sztaflik, pierdonkowe hiacynty i ciemierniki, tzw. spożywka. W Muzyczniku  piosenka pocieszająca.
 

24 komentarze:

  1. O ja tak miałam po odejściu Mefisia. Codziennie z biedronki duet z owocami leśnymi. No i mimo przybycia Poppy tak jeszcze z tydzień było. Aż spodenki zrobiły się ciasne i już słodkie ucięte. Ciachniete jak Poppy , która dzisiaj już lata gdzieś nie można namierzyć małego świruska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła się wbija w spodnie bo dużo chodziła ale ma za to cóś takiego jak ciastowstręt. Na pączki to chyba alergię będę miała. No ale widać na głębokiego stresa trza cukru. :-/

      Usuń
  2. Najgorsze te pierwsze dni, tygodnie, a żałoba ma swoje prawa, choćby i pod postacią pączków.

    I ja już widziałam przebiśniegi i śnieżyczki w przydomowych ogródkach. Miły dla oka widok, zawsze wypatruję tych pierwszych zwiastunów. Pąki na bzach i forsycjach.
    A u Ciebie jeszcze ten piekny oczar!
    Ciemierniki w owadzie kuszące, ale nie uległam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy przeżywa po swojemu i ratuje się jak może, nam poszło w słodycze. Mła dopiero wczoraj wylazła do świata z okiem otwartym na to co się dzieje, przedwiosenność mła dobrze zrobiła na jestestwo. Pierdonkowe się pojawiły bo mła czuła pilną potrzebę posiadania, taką która natentychmiast musiała być zaspokojona. No wiesz, ciemierniki w roli cukierka.

      Usuń
    2. Oczywiscie ,że rozumiem,,a i takie cukiereczki zdrowsze!

      Usuń
  3. Dobrze, że macie grupę wsparcia, najtrudniejsza jest żałoba w samotności. Jakoś tak z Twoich wpisów wcześniejszych, w których pisałaś o Wujku Jo, wyobrażałam sobie, że jest dużo starszy.
    W mojej biedrze nie widziałam ciemierników, buuu. A na dworze paskudnie i zimnica taka, że wcale nie chce mi się wychodzić w poszukiwaniu wiosny. Przyjdzie i tak, nawet nieszukana .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kupie siła co wie każden porządnie uprawiający glebę, jednakże tak po prawdzie to żałobę jednak przezywa się indywidualnie. Nie wszystko da się uwspólnotowić i z wieloma sprawami człek zostaje sam. Dlatego mła teraz będzie robiła za podpórkę mentalną dla Cio Mary, ona i siostra Wujka Jo oberwały najmocniej. Wujek Jo miał dystans do świata i samego siebie, dlatego w opisach wydawał się znacznie starszy. Bardzo lubili się z Małgoś, Wujek Jo umiał wleźć zarówno w skórę staruszki jak i bardzo młodego człowieka. Taka umiejętność dana nielicznym, myślę że dlatego był tak lubiany. Jeden mój znajomek tak kiedyś określił Wujka Jo - "To jest facet z którym każdy by się chciał wódki napić". Hym... tak po prawdzie to Wujek Jo preferował piwo i sobotnio - niedzielną ćwiarteczkę ale mła się wydawa że z tą wódeczką to chodziło o tzw. pogaduchy od serca, Wujek Jo nie miał w zwyczaju pochopnie oceniać ludzi. W ogóle nie lubił oceniać, wychodząc z założenia że nikt w drugim człowieku nie siedzi. Owszem, wnerwiała go głupota ale nie był osobą, która wszędzie widziała knowania i wraże intencje. U nas dziś na dworze śniegowa kaszka, która niczego nie przykrywa bielą ale jest zimowo wredna. :-/

      Usuń
  4. Też myślałam że Wujek Jo starszy. Może to przez poczucie humoru, takie bezpośrednie. I nie podejrzewałam że jest/był tak przystojny. Sama bym chciała tak we śnie, bez strachu i bólu, tyle że takie odejścia dla bliskich to jak bandyckie i złodziejskie porwanie przez obcych, kradzież. Rozbój. To, że znienacka porwany tak właśnie chciał, trochę łagodzi poczucie krzywdy, tak odrobinę. Czas potrzebny na oswojenie straty, dopieszczanie się też ma sens....

    U mnie też takie rozwydrzenie rozpieszczające, moja babcia by nie przeżyła jedzących futerek na stole☺️. Okularia wygląda na taką, co docenia rozpieszczanie☺️
    A co do oczaru, to w życiu nie widziałam na żywo kwitnącego odmianowego i jeszcze do tego czerwonego. Widać tę czerwień z daleka, czy może trzeba się ciut lub bardzo wytrzeszczyć? Rachityczny o rzadko rozstawionych drobnych brudnożółtych kwiatach o
    nie zrobił na mnie wrażenia. Wytrzeszczyć się było trzeba, może dlatego że na tle bezśniegowym, takim zgniło zimowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wujek Jo miał alergię na celebrę i był bezpośredni, stąd może to wrażenie które się u Cię zaległo prze wpisy mła na tematy Wujkowe. Masz rację, dla nas odejście Wujka Jo to bandytyzm losu i granda ale wiem że Wujek Jo takiego właśnie zejścia z tego świata pragnął. Tak w biegu, bez zalegania i niedołęstwa starości.
      Co do koto w to stół do cholery jest przecież po to by z niego zjadać, no to zjadają z tych mich na nim postawianych. Są gorsze rzeczy niż kocie michy na stole, Twoja babcia Romi nie zagłębiała się w meandry produkcji przemysłowej żywności. Gdyby kobitka była świadoma co na stole czasem leży to kocia obecność na nim byłaby jednym z mniejszych problemów. ;-D Oczar jest z daleka widoczny ale to jest krzew, który się musi zaaklimatyzować żeby był urodny. Zanim oczar będzie dobrze wyglądał, trochę czasu mija.

      Usuń
  5. U nas ślady przedwiośnia zasypał głęboki śnieg. I pada dalej. Przyjechana do nas wczoraj po południu na ferie zimowe młodzież rodzinna w amoku obecnością śniegu bawiła się tym śniegiem i w śniegu do późnych godzin nocnych, uczyniwszy między innymi zachwycającą rzeźbę w formie fiuta z jajcami. Wiek nastoletni, hormony buzują...Pada dalej.
    Jeśli słodycze pomagają w życiowych smutkach to jeść trzeba i należy. Schudnąć można później.

    Romano, my też mieli ten oczar z cudnymi czerwonopomarańczowymi kwiatkami. Widać je z daleka. Jeno pogoda go załatwiła i teraz odrasta mi jakiś krzok z podkładki, i jeszcze się nie ujawnił, czy jest oczarem zwykłym, z żółtym kwieciem, czy jeszcze czymś innym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiutazy avec accompagnateurs - że tak muzycznie określę - jajcami wykonane w lodzie to jest etap po bałwanku. Dzieci tak majo. ;-D U nas pseudośnieży obecnie.
      Słodycze były żarte w takiej ilości ze na słodkie obecnie patrzeć nie mogę. Dobrze, mój kręgosłup mógłby tego sposobu na żałobę dłużej nie zdzierżyć. Oczar żółto kwitnący tyż miły dla oka, wiem co piszę.

      Usuń
    2. Może spróbowałabyś słodkości posolić?
      W końcu to już zupełnie nudny kulinarny kierunek - patrz słone karmel itp. Czemu nie solony pączek, czy grzebień z dżemem? Nie bądźmy schematyczni.

      Usuń
    3. Mła nie lubi smaku słonego, to najmniej lubiany przez mła z wszystkich smaków. Mła by prędzej dokwasiła czy doostrzyła. Pączek z chili, cóś w tym guście. ;-D

      Usuń
  6. Tak to jest, niestety. Tutaj wiosna puka do drzwi a tam, ktoś odchodzi do krainy wiecznego chłodu. Dziwny jest ten świat. Wszystko jednocześnie. Taka przeplatanka smutków z radościami. I życie, co toczy sie nadal, wbrew wszystkiemu, co jednej strony pociesza a z drugiej oburza...
    Też mam teraz fazę na słodkie. Ale trudno. Będę dobie odmawiać chrupiących ciasteczek, a przecież nie wiem, czy jutro jeszcze dane mi będzie coś chrupnąć?
    Tabo, przytulenia serdeczne Ci zasyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Światek się toczy a my razem z nim, któś wysiada, któś wsiada - normalne, choć dla nas niełatwe do przyjęcia. wszyscy chcemy radości, nikt nie chce smutków. Nawet masochiści przeca czerpią radość, z tym że z inszych rzeczy niż reszta. Dzięki za przytulasy, mła jest mentalnie wsparta i dobrze że to czuje. Co do żarła to zjadłabym spaghetti all'arrabbiata albo pasta Bellini, we włoszczyznę mła rzuca.

      Usuń
    2. Wiesz, że dzięki Twoim opisom podróżniczym nauczyłam się robić spagetti alla Norma ( z przepisu Jamie Oliviera )? Potrawa została przebojem po polskiej i holenderskiej stronie rodziny. Tylko z chili w płatkach nie należy przesadzać ( raz mi się zdarzyło, wszystkim łzy ciekły ale jedli wytrwale, bo dobre jednak było ).

      Usuń
    3. No to się przynajmniej moje łakomczuchowe opowiastki na cós przydały. Dla mla składnikami pierwszorzędnymi są tu bakłażany, oliwa i naprawdę dobre pomodoro. Mła się zrobiła straszliwie wybredna po tych swoich podróżach w kwestii oliwy, mła woli zjeść mniej a dobre, oliwa musi być oliwiasta, smakować a nie być bezsmakowym tłuszczem. Niestety ceny właściwej dla mła oliwy są z tych dobijających ale mła sobie od czasu do czasu na potrawy dobrze naoliwione pozwala. Makaron jak wiadomo to tło ale bakłażan wzmacniający smak pomidorów i ziółek to jedno z najulubieńszych warzywek mła. Hym... wiem, tak po prawdzie to owoc. Mła ostatnio jadła takie warzywko przyrządzone przez znajomego Turka - rany, cóż to była za rozkosz dla podniebienia. No i pecorino, bez sera się nie liczy. Tak à propos serów to mła ostatnio odkryła nowy dla niej serek, któren wylądował w jej lodówce, uważa go za naprawdę niezły - to litewski DŽIUGAS. Mła kupiła ten starszy, bardziej charakterny. Oj, będę dziś gotowała po włosku, Małgoś tyż lubi.

      Usuń
    4. Nasza sprawdzona oliwa bardzo dobra a nie aż tak droga: "Terra Kreta". ze sklepu internetowego kreta24 czy coś podobnego. Dziugasa też lubię.

      Usuń
    5. Tam są w ogóle ciekawe rzeczy w tym sklepie. Mła zauroczyły oryginalne indyjskie przyprawy.

      Usuń
    6. https://polikala.com/sklep/nasz-sklep to jest nasza blogowa kolezanka,ktora z mezem mieszka na Krecie

      Usuń
  7. My dzisiaj jedli na wezwanie dziecka spagetti carbonara z dorzuconymi brokułami które sam kupił będąc na przechadzce, żeby połapać pokemony. Więc mieliśmy chyba włoski obiad ;)
    Poppy oczywiście, że he na blacie. Walczy z kubraczkiem mały potworek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła dziś sobie pogotuje po włosku, uwielbiam jeść dobry makaronik "po węglarsku". Brokuł ostatnio u mla był w charakterze kremu , Małgoś i tak była podejrzliwa, ona ma zastrzeżenia do brokuła że nie jest kalafiorem. ;-D Koty rzadko lubią ubabranka, no chyba że są śfinksami.

      Usuń
  8. Jedno pocieszające,że miał lekką śmierć. Żydzi takie odejście we śnie nazywają pocałunkiem samego Pana Boga. A życie jak to życie,składa się z przeżyć i cykli.
    Ale każdy ma do wyboru jakąś emocjonalną poduchę, którą uważa za najlepszą dla siebie by ukoić ból. Przeżycia są subiektywne.
    U mnie też jakieś zieloności wychodzą z ziemi,czyżby krokusiki? Muszę się przyjrzeć.

    Jak oceniacie swój aktualny nastrój?
    https://twitter.com/IrenaBuzarewicz/status/1622877578053779456

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż uważa że żałobę to sobie każdy ma prawo obejść jak mu w duszy gra. Czarne kiece niekoniecznie oznaczają żal, ot, konwencja. A Wujkowi Jo się udało, nam groza ale on odszedł jak chciał. U mła teraz z ziemi wychodzi prawie wszystko i nie jestem z tego zadowolniona bo zimnawo. Na szczęście ropuszki jeszcze śpio.

      Usuń