piątek, 2 lutego 2024

Gandawa - swoisty luzik i twarde stąpanie po ziemi

Mła wspominkuje pobyt w Gandawie, mieście z flamandzka zwanym Gent a w języku francuskim zwanej Gaunt. Nazwa miasta pochodzi ponoć z języka Celtów, stara to zatem historia ale niekoniecznie dotyczy ona miasta.  Celtyckiego słowo "ganda" oznaczało miejsce zbiegu, połączenia, np. dwóch rzek, w tym konkretnym  przypadku ujście rzeki Leie do Skaldy, nie jest to słowo związane z osadnictwem, tylko z topografią. Jest też  teoria  że nazwa powstała od malo znanego bóstwa zwanego Gontia. Cóś trochę nie tego, Gontia była opiekuńczym bóstwem rzeki Günz, nad którą powstał Günzburg. To Bawaria a nie Flandria, mła jest zwolenniczką teorii topograficznej. Archeologiczne dowody wskazują na obecność człowieka w pobliżu zbiegu Skaldy i Leie już w epoce kamienia i żelaza. Nie że można wysnuć tu na podstawie wykopalisk że mamy do czynienia z konkretną osadą, mamy raczej sporo siedlisk powstałych w różnych przedziałach czasowych.  Nie ma na temat  jakiegoś osiedla w miejscu dzisiejszego miasta żadnych pisemnych wzmianek z okresu rzymskiego, ale badania archeologiczne potwierdzają, że obszar Gandawy był nadal zamieszkany. Kiedy Cesarstwo Rzymskie chyliło się ku upadkowi aż wreszcie wyrżnęło o glebę historii, Frankowie najeżdżali to terytorium parokrotnie,  od końca IV wieku do końca V wieku. Na tym obszarze  język frankijski był językiem dominatorów, a celtycki i łacinę zastąpiono z czasem jeszcze innym językiem germańskim ( wiem że to zdziwne ale język Franków był językiem germańskim, on się zlatynizował i dlatego język współczesnych  Francuzów, pochodzących od mieszanki galijsko - frankijskiej, zaliczany jest do języków romańskich ), językiem staroholenderskim. 

W VII wieku  u zbiegu rzek pojawiło się cóś konkretnego, około roku 650 święty Amand, ewangelizator północnej Francji i Flandrii, założył tam był dwa opactwa: świętego Piotra (  Blandinium ) i świętego Bawona.  Około roku 800 syn Karola Wielkiego,  Ludwik Pobożny, mianował niejakiego Einharda, biografa Karola Wielkiego, opatem obu opactw. Wokół ośrodków kultu, klasztorów wyrastały we wczesnym średniowieczu osady. Podobnie było z Gandawą Miasto wyrosło w kilku miejscach naraz, wokół opactw i w okolicach centrum handlowego, takiego prarynku. Wszystko szło dobrze, miasto wzrastało ale nadszedł czas Wikingów. W latach 851 - 879,  Gandawa była  wielokrotnie splądrowana przez Skandynawów. Dopiero powstanie hrabstwa  Flandrii i ochrona miasta przed najazdami zarówno z północy, jak i południa ( Normandia  była przeca państwem Wikingów ) spowodowała że Gandawa się odrodziła i na tyle wzmocniła  że pod koniec IX wieku  uznawano ją za całkiem prężny ośrodek. Oczywiście rycerze flandryjscy  gdzieś tam w tle  byli ale Gandawa zaczęła  się na tyle bogacić że mogla się nie tyle wykupić od opresji, co zapewnić sobie ochronę. W XI wieku to już był taki samodzielny byt, coś na kształt miasta - państwa.

Skąd  to nagłe wzbogacanie się. W tej części Flandrii rzeki  okresowo zalewały znaczną część lądu. Te ziemie to soczyste łąki,  bogate  "meersen" czyli łąki wodne (  słowo to jest spokrewnione z staroangielskim określeniem bagna ) idealnie nadawały się do wypasu owiec,  których wełnę wykorzystywano do wyrobu sukna.  Wypas owiec i wytwarzanie z ich wełny sukna zapoczątkowano w tym mniej więcej czasie kiedy Gandawa zaczęła wyrastać na  lokalną potęgę. Konkurowała praktycznie tylko z Brugią, położonym  na zachód miastem, w którym wcześniej niż w  Gandawie  bogacono się na wełnie a które miało nad Gandawą tę przewagę że leżało bliżej morza. Brugia z czasem zaczęła tracić tę przewagę  wraz z zamulaniem się ścieżki wodnej łączącej ją z morzem a Gandawa przejmowała od Brugii palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o produkcję jak i handel suknem. W  późnym średniowieczu w Gandawie powstało coś, co można nazwać  pierwszą europejską strefę uprzemysłowioną. Oczywiście nie było fabryk, ale  pracowały tu już w XV wieku protomanufaktury. No i kwitł handel, wyrabiających sukno i handlujących wełną było tak dużo, że ​​towar trzeba było importować ze Szkocji i Anglii, co zreszta doprowadziło do zbliżenia obu królestw z Flandrią. Zyski z sukiennictwa czerpało ponad 60% rodzin w Gandawie. W w mieście sprawowało władzę sprawowało około 40 najzamożniejszych rodzin. Patrycjusze bmieli książęce majątki, członkowie patrycjatu zasiadali w radzie miejskiej liczącej 39 przedstawicieli. To głównie oni też budowali miejsca użyteczności publicznej, takie jak szpitale, czy przytułki. Na początku XIV wieku cechy rzemieślnicze otrzymały prawo do przedstawicielstwa w radzie miejskiej, co sprawiło że rządy w Gandawie stały się bardziej hym... demokratyczne. W mieście powstawały nowe klasztory: augustianów, karmelitów, dominikanów i braci mniejszych, dla niezamężnych kobiet i wdów powstały około 1242 roku dwa duże beginaże - Sint-Elisabeth i Onze-Lieve-Vrouw ter Hoye.  

W XIII wieku Gandawa była po Paryżu największym miastem w Europie na północ od Alp,  była miastem  większym niż Kolonia czy Moskwa. W obrębie murów miejskich mieszkało nawet do 65 000 ludzi. Jak się domyślacie takie miasto było cennym kąskiem dla rządzących feudałów, miasto płaciło władcom niezłe podatki. W późnym średniowieczu Gandawa stała się jednym z największych i najbogatszych miast nie tylko północnej Europy, to było miasto liczące się w całej Europie, stąd np. liczna kolonia włoskich bankierów mieszkających w  mieście. Miasto wielkie chwile przeżywało na początku  XV wieku, kiedy to Flandria została zjednoczona z sąsiednimi prowincjami pod rządami książąt Burgundii. Na szczęście lub niestety nic nie trwa wiecznie, wysokie podatki doprowadziły do ​​buntu i ostatecznie do bitwy pod Gavere w 1453 roku, w której Gandawa poniosła straszliwą klęskę z rąk niedobrego księcia Filipa Dobrego.  Flamandowie z Brugii i Gandawy doprowadzili do dwóch buntów przeciwko Maksymilianowi z Austrii, mężowi Marii Burgundzkiej, pierwszemu monarsze z rodu Habsburgów, który rządził Flandrią. To oczywiście nie sprzyjało utrzymaniu pozycji obu miast. W tym czasie centrum polityczne i społeczne w Niderlandach zaczęło przenosić się z Flandrii ( Brugia i Gandawa ) do Brabancji ( Antwerpia i Bruksela ), choć Gandawa nadal odgrywała ważną rolę. Brugii poszło  o wiele gorzej, odcięta od morza z przyczyn naturalnych zasnęła  sobie na ponad cztery stulecia.

Syn Marii Burgundzkiej i Maksymiliana I Habsburga, Filip I zwany Pięknym został królem Kastylii dzięki temu że poślubił córkę Izabelli Kastylijskiej i  Ferdynanda Aragońskiego, Joannę Kastylijską, zwaną pieszczotliwie Juana la Loca czyli Joanną Szaloną. Zanim Joanna oszalała zdążyła w  1500 roku  sprawić Gandawie prezent, urodziła w tym mieście dziecko, które miało się stać najpotężniejszym człowiekiem w Europie, przyszłego Karola V, który został świętym cesarzem rzymskim i królem Hiszpanii. Gandawa wspomina go jednak niemile, bowiem ukarał miasto po buncie w 1539 roku i nakazał patrycjuszom przebieżkę przed cesarzem boso z pętlą na szyjach. Mła Wam już o tym pisała, o tej niedobroci Karola V i  przemarszach "Stroppendragers" ( nosicieli pętli ), odbywających się na pamiątkę tego wydarzenia, gdzie w zaszczytną bo buntownik w Gandawie to brzmi dumnie, rolę ukaranych buntowników  wcielają się najbardziej zasłużeni dla miasta obywatele. W XVI wieku opactwo świętego  Bawona ( nie mylić z pobliską katedrą świętego  Bawona, bo to insza inszość ) zostało zniesione, zburzone i zastąpione fortecą dla królewskich wojsk hiszpańskich. Rozbiórce nie podlegała tylko niewielka części opactwa. Później były bunty kalwińskie a przełom XVI i XVII wieku przyniósł zniszczenia spowodowane wojną osiemdziesięcioletnią. Ta wojna zresztą  zakończyła rolę Gandawy jako ośrodka, który miał znaczenie międzynarodowe. Gandawa spipidowiała i to mimo tego że w latach 1613–1640 wybudowano kanał wodny Gandawa - Brugia, który potem przedłużono do portów w Ostendzie i Dunkierce. W 1745 roku miasto zostało zdobyte przez wojska francuskie podczas wojny o sukcesję austriacką, po czym wróciło do Cesarstwa Austrii pod rządami Habsburgów na mocy traktatu z Aix-la-Chapelle w 1748 roku. Wówczas troszki się Gandawie polepszyło.   

Ta część Flandrii z Gandawą stała się znana jako Austriacka Holandia. W połowie XVIII wieku, pod rządami cesarzowej Marii Teresy, Gandawa zaczęła powracać do świetności, była największym miastem na terytorium które dziś jest Belgią. W drugiej połowie XVIII wieku pojawiły się w mieście cukrownie i pierwsze fabryki nie związane z sukiennictwem. Ich właściciele byli na tyle bogaci że koligacili się z arystokracją i zaczynali miast po flamandzku, żyć po francusku, co było bardzo de mode. Austriacka Flandria przetrwała do czasu  rewolucji francuskiej, później były wojny Napoleona i traktaty pokojowe zawarte przez Kongres Wiedeński w 1815 roku, kiedy narodziła się nowe, znaczy Austriacka Holandia, stała się na 15 lat częścią Zjednoczonego Królestwa Niderlandów. Później nastąpiła tzw. rewolucja belgijska. Zaczęła się w 1830 roku a w roku 1839 na Konferencji  w Londynie ustalono że Belgia jest niepodległym bytem i ma takie a nie inne granice. W Gandawie rozwiązywano w XIX wieku nie tylko problemy europejskie. Wynegocjowano tu i przyjęto w Wigilię Bożego Narodzenia 1814 roku Traktat Gandawy, który  formalnie zakończył wojnę 1812 roku pomiędzy Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi.  

W XVIII i XIX wieku w Gandawie przemysł tekstylny ponownie rozkwitł, szczerze pisząc to dzięki przemytowi.  Niejaki Lieven Bauwens przemycił był z Anglii plan maszyny, tzw. Spinning Jenny, najnowszego krzyku techniki zmieniającego manufaktury w fabryki i wprowadził w 1800 roku na kontynent europejski pierwszą mechaniczną maszynę tkacką. Szło ku lepszemu, robiono tu ciężkie pieniądze.  W 1816 roku  Gandawa założyła własny uniwersytet, stawiając nie tylko na przemysł ale też rozumiejąc że przyszłość należy do nauki. W latach 1824 - 27 stworzono nowe  połączenie z morzem, bowiem miasto zdawało sobie świetnie sprawę że bez takowego nie da się robić bardzo dużych biznesów . Po rewolucji belgijskiej, wraz z utratą dostępu portów do morza na ponad dekadę, lokalna gospodarka upadła, co oprócz mnóstwa niedobrych spraw przyniosło też jedną pozytywną - w Gandawie  powstał pierwszy belgijski związek zawodowy.

W drugiej połowie  XIX wieku w Europie cóś drgnęło, zaczęła być dumna ze swojej przeszłości. Im bliżej końca wieku tym więcej prób przywracania starego wyglądu belgijskim miastom.  Nie znaczy że nie budowano niczego nowego, nic z  tych rzeczy. W Gandawie mają taki  Pałac Sprawiedliwości że brukselczykom mogłoby oko zbieleć. Zbudował go  najsłynniejszy w drugiej połowie XIX wieku  architekt Gandawy, Louis Roelandt , ten, który zbudowała też  aulę uniwersytecką, zwaną hym...  Aula i gmach opery.Nie tylko  XIX wieczny eklektyzm był tu w modzie, w Gandawie można spotkać urocze okazy secesji, chyba najbardziej znanym jest  budynek Museum voor Schone Kunsten ( Muzeum Sztuk Pięknych ), z kolekcją wręcz zapierającą dech ( mła uczciwe przedreptała zbierając żuchwę z podłogi, wspaniałe dwa Bosche, malarstwo flamandzkie XVI i XVII wieku, Rubens rzadkiej urody i niesamowite prace malarzy z przełomu XIX i XX wieku, oczywiście René Magritte'a ). Najważniejszymi  przykładami "nowej" architektury są budynki uniwersyteckie ( Boekentoren ) autorstwa Henry'ego Van de Velde. Mła  doda Wam  że w Gandawie urodził się jeden z najlepszych belgijskich architektów pierwszej połowy XX wieku, Viktor Horta. W 1913 roku w Gandawie odbyła się wystawa światowa, w ramach przygotowań do tych uroczystości w 1912 roku ukończono budowę stacji kolejowej Sint-Pieters. W XX wieku Gandawa była okupowana przez Niemców podczas obu wojen światowych, ale na szczęście uniknęła poważnych zniszczeń. Duża część średniowiecznej architektury miasta pozostała nienaruszona i jest jak na Europę zaalpejską wyjątkowo dobrze zachowana i całkiem nieźle odrestaurowana. Ścisłe centrum starego miasta to obszar wolny od samochodów,  rowerki się prowadza. Mnóstwo ludzi korzysta z uroków rzeki, łodzie, pontony, kajaki i moje ulubione tratwy imprezowe. Wszystko to pływa w sezonie letnim "po mieście".

Najważniejszymi zabytkami Gandawy są: katedra świętego Bawona z ołtarzem w van Eycków, belfort vel dzwonnica, zamek Gravensteen, wspaniała architektura wzdłuż starego portu Graslei, trzy beginaże, kościół świętego Mikołaja , kościół świętego Michała i kościół świętego Stefana.
Znajduje się tu także kilka budynków teatralnych pochodzących z różnych okresów. Beginaże wraz z belfortem i przylegającymi do niego sukiennicami zostały w latach 1998 i 1999 wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Gandawa  ma też  znaną nekropolię, to Campo Santo,  słynny cmentarz  katolicki,  miejsce pochówku szlachty i artystów. W tym mieście stworzono też zebrastraat, to taka forma gentryfikacji, w ramach której całkowicie odnowiony obiekt łączy takie tam normalne życie, funkcje gospodarczą albo  kulturalną, sporo tego można  znaleźć w Gandawie. Mła starymi kamienicami nad rzeką była zauroczona. Po obu stronach rzeki Leie vel Lys ciągną się ulice Korenlei i Graslei, to najstarsza część Gandawy. Od XI wieku ze znajdującego się tu portu transportowano towary do położonych nieopodal magazynów. Kamienice po obu stronach kanału w przeszłości należały do cechu handlarzy zbożem, którzy pobierali opłaty za spław, a mieszkańcy Gandawy korzystali z wprowadzonego przez miasto obowiązku sprzedaży 25% przewożonych towarów. Dzięki temu mieszkańcy miasta się bogacili, Gandawa rzadko w swojej historii była głodna. Najstarszą kamienicą na Graslei jest Spijker, zbudowany z ciemnoszarych kamieni, w większości nieregularnych, o nieco surowym, niemal ponurym wyglądzie. Nazwa tego budynku to regionalny archaizm, słowo oznacza magazyn. Nie wiadomo kiedy budynek powstał, styl architektoniczny jest podobny do stylu Borluutsteena na Marcrahé-aux-Grains i uwazany jest za charakterystyczny dla architektury miejskiej okresu romańskiego we Flandrii i północnej Francji, co sugeruje, że Spijker mógł powstać w XII wieku. Wspomina się o nim w tekście z 1323 roku. Po pożarze, który spustoszył całe wnętrze w 1896 roku, budynek został restaurowany w 1902 roku. Gildenhuis der Vrije Schippers to budynek kupiony w 1530 roku przez cech żeglarzy frankońskich, miał rok później przebudowaną fasadę, jeszcze późnogotycką ale z elementami renesansowymi. Panel nad drzwiami frontowymi zdobi rzeźbiona karawela, kamienne obramowania oknien między 2 a 3 piętrem zdobi herb Karola V oraz herb Flandrii, Gandawy i trzech terytoriów, na których rozciągał się xesarkie panowanie panowanie ( Burgundia, królestwo Habsburgów oraz Kastylia i Leon ). Den Inghel to budynek, którego fasada nie jest autentyczna. To projekt Janssensa, odtworzona w 1912 roku fasady budynku z rue de Catalogne w Gandawi, do którego włączono również elementy gotyku brabanckiego. Sercem budynku jest konstrukcja pochodząca ze średniowiecza, a na antresoli zachowano nawet stary mur. Budynek służył jako siedziba cechu piwowarów od XV do połowy XVI wieku.

Den Witten Leeuw cztli Biały Lew to budynek wspomniany po raz pierwszy w 1349 roku pod nazwą Middelhuus, został podwyższony w 1786 roku, a jego szczytowa fasada została zamieniona w ścianę rynnową. Janssens, który wykonal projekt jego elewacji w 1913 roku, próbował w z braku autentycznych średniowiecznych źródeł, nadać mu wygląd jaki dom miał dopiero w XVII wieku. Od Verberrende Steen co oznacza Spalonego Dom, to pochodzący z XIV budynek. Został przebudowany w 1725 roku, ale właściwie była to przebudowa fasady. Ostatnia renowacja miała miejsce w 1911 roku. Eerste Korenmetershuis czyli Pierwszy Dom Mierzących Zboża to budynek który powstawał od 1435 do 1540. Kamienica ta była pierwszą siedzibą korporacji mierniczych ilości zboża. To był odpowiednik celników, byli oni odpowiedzialni z jednej strony za zmierzenie ilości pszenicy wyładowanej w Gandawie ( poprzez napełnienie pszenicą kalibrowanych kadzi z brązu ), a z drugiej strony za ustalenie ilości pszenicy, która może być wprowadzona do obrotu na rynku w Gandawie. Renowację w 1913 powierzono Janssensowi, odtwarzono oryginalny szczyt, który budynek otrzymał się w końcu XVIII wieku. Tweede Korenmetershuis to Drugi Dom Mierzących Zboża, ten budynek został nabyty przez mierniczych pszenicy w 1540 roku, W 1698 roku wymieniono pierwotną drewnianą fasadę na obecną, z cegły i piaskowca, utrzymaną w stylu gotyckim, ale z elementami charakterystycznymi dla baroku. Nieco dalej przechpdzimy na Kraanlei. To ulica, która wzięła swoją nazwę od drewnianego dźwigu ( kraan ), zainstalowanego nad brzegiem rzeki. Wzniesiony w XVI wieku służył do rozładunku barek. Obecnie Kraanlei jest jedną z ciekawszych arterii starego miasta ze względu na znajdujące się przy niej historyczne budowle na czele z domami nazywanymi "Siedem dzieł miłosierdzia" i "Pod grającym na flecie". Dom "Siedmiu dzieł miłosierdzia" znany jest ze swojej kunsztownie zdobionej elewacji. Znajduje się na niej sześć płaskorzeźb przedstawiających uczynki miłosierne względem ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać i umarłych pogrzebać. Brakuje tylko czwartego dzieła miłosierdzia - podróżnych w dom przyjąć. Prawdopodobnie dlatego przedstawienia nakazu zabrakło, bo spełniała go mieszcząca się w budynku gospoda.


Teraz o dwóch budynkach które niby pchają się w oczy ale jakoś są pomijane przez turystów. Od połowy XIII wieku W Gandawie istniał duży targ mięsny, najsampierw były to drewniane stoiska. Później, w latach 1407 -1417 postawiono duży, kamienny  budynek projektu Gillisa de Suttere. W 1449 roku  dobudowano kaplicę pod wezwaniem świętego Huberta oraz zakrystię. Kolejne rozbudowy były wykonane w połowie XVI wieku. Jeszcze wielokrotnie coś do budynku dodawano albo mu ujmowano, ostatnia modyfikacja miała miejsce w 1912 roku, kiedy przywracano budynkowi pierwotny wygląd z połowy XVI wieku. Groot Vleeshuis vel Grande Boucherie  służył jako hala do handlu mięsem aż do roku 1884. Nie sposób go nie zobaczyć spacerując po starym mieście, jego zachodnia fasada ciągnie się wzdłuż brzegów  Leie przez kilkadziesiąt metrów.  Zamek Gerarda z Gandawy, zwanego Diabłem stoi spory kawałek za katedrą. Powstał w XIII wieku, zbudowano  go w stylu gotyku skaldyjskiego, kamień z Tournai  był tu w użyciu. Do pierwszej dekady XIV  wieku zamek pozostawał własnością potomków Gerarda z Gandawy a następnie przeszedł na własność gminy i służył z kolei jako arsenał, szkoła Hieronimitów, seminarium duchowne, azyl dla obłąkanych, dom poprawczy i sierociniec, remiza strażacka. Wreszcie, po tym jak został przejęty przez państwo w końcu XIX  wieku , a następnie był restaurowany w 1891 roku, zamek służył jako archiwum państwowe do 2015 roku. Dziś jest tam hotel. Z pierwotnego zamku obronnego zachowało się tylko skrzydło wschodnie, graniczące z kanałem, który jest starym biegiem rzeki Skaldy w centrum Gandawy. Najwięcej autentycznego w tym zamku znajduje się na parterze. Jeśli chodzi o ratusz w Gandawie , któren jest zabytkowy do bólu to mła przyznawa że na niej  nie zrobił piorunującego wrażenia. Ratusz w Gandawie to złożony zestaw przylegających do siebie budynków, zbudowanych w różnym czasie ( doliczono się co najmniej  jedenastu faz budowania ), w najróżniejszych stylach i zajmujących cały kwartał. .Częściowo tę niejednorodność wyjaśniają przepisy rozporządzenia Senlis z 1301 roku, które wymagały podziału kompetencji między dwie kolegia radców, które zajmowały oddzielne budynki. Najstarszym budynkiem całego kompleksu jest ten z 1482 roku ( po wcześniejszych się tylko piwnice sklepione zachowały ) , usytuowany pośrodku kwartału.  Na początku XVI  wieku zrealizowano część projektu nowego  domu radców w stylu gotyku płomienistego.W 1580 roku budynek został  rozbudowany w  w kierunku wschodnim, dodano skrzydło, tym razem w stylu renesansowym, następnie przez kolejne dwa stulecia co i raz coś dodawano. Kompleks ratuszowy  został odrestaurowany i przeprojektowany w latach 70 XIX wieku. Zdaniem mła ratusz jest z tych okropnych.

 

Dzwonnica w Gandawie czyli tzw. belfort to kolejny punkt obfacany  przez turystów, no wicie rozumicie, jedna z Drie Torens, znaczy trzech wież będących stałym elementem panoramy Gandawy. Zbudowano ją w XIV wieku, prawdopodobnie budowę rozpoczęto w 1314 roku wg, projektu Jana van Haelsta.  W 1338 roku, kiedy były zbudowane cztery piętra,  prace budowlane nagle zatrzymano, a wieża została ukoronowana w końcu  XIV wieku. W 1377 roku wieża otrzymała wiatrowskaz w postaci smoka, którego resztki można podziwiać w sali belfortu ( na wieży zastąpił go nowy smok ) . Wielokrotnie wieżę przebudowywano ale w 1911 przywrócono jej dawny gotycki kształt.  W dzwonnicy znajduje się zestaw dzwonów, z których największy jest podwieszony na 3  piętrze, to  słynny Klokke Roeland z popularnych piosenek. Pierwszy dzwon Roeland odlany w XIV  wieku Karol V kazał go złamać, by  brzmiał nieprzyjemnie a jego dźwięk przypomniał mieszkańcom o karze za ich bunt. Ten dzwon został przetopiony w 1659 roku i zastąpiony przez Triomphante. Ten, który z kolei został odczepiony i spoczywa teraz na Place Braun, u stóp dzwonnicy, został zastąpiony obecnym dzwonem z 1948 roku, ważącym ponad sześć ton. Pozostałe 45 dzwonów to dzwony carillonu, złożonego w 1659 przez braci Pierre i Francois Hemony.  Nie tylko gotykiem i renesansem stoi Gandawa, Mamelon wypatrzyła urocze rokoko. Wzniesiony w 1746 roku przez architekta Davida  t'Kindta na miejscu dawnego Dammansteen, budynek był zamieszkiwany przez różne rodziny szlacheckie do czasu przeniesienia się tam w 1892 roku Królewskiej Akademii Flamandzkiej, założonej w 1886 roku. Król Ludwik XVIII i jego dwór przebywali tam w 1815 roku podczas stu dni,  gościł w nim również car Aleksander I, Hieronim Bonaparte i Wilhelm I z Holandii. Zbudowany w stylu Ludwika XV budynek ma elewację z piaskowca, zwieńczoną mansardowym dachem w kształcie kopuły i bogato rzeźbionym półkolistym frontonem. Cudeńko.

 

Idąc w kierunku  placu Vrijdagmarkt, człek nachodzi  czerwone działo, to jest broń  z XV wieku, zwane powszechnie Dulle Griet  ( po naszemu Szalona Gośka). To jest ponoć dzieło sztuki obronnej wykonane z prętów z kutego żelaza,  ma 5 m długości i waży 16 ton, a w przeszłości skutecznie odpierało ataki wroga dzięki pociskom o wadze około 295 kilogramów.  Oko można zawiesić  tyż na ichnich Sukiennicach czyli  Lakenhalle.  To jest gotycki budynek wzniesiony w latach 1425 - 1441, budowę jednak zakończono dopiero w 1903 roku. Wznoszono te Sukiennice niczym  gotycką katedrę, przez wieki. Mniej znanym zabytkiem bo daleko od centrum jest brama wodna pochodząca z 1491 roku. . Znajduje się ten przybytek na starym kanale  zwanym La Lieve . nazywa się to ustrojstwo rabot, od francuskiego czasownika rabattre. Po naszemu to po prostu śluza, choć to jest taka śluza przedśluzowa. Mła w oko wpadł też klasztor dominikanów, powszechnie nazywany tu Pand, od  pand der dominicanen. Klasztor dominikanów, powszechnie nazywany Pand , od pand der dominicanen. Budynki klasztoru skończono budować w 1370 roku. Fasada widoczna od strony Leie, zbudowana z szarego kamienia, na pierwszy rzut oka jest cóś ponura, jednak  nienagannie odrestaurowana budowla posiada od strony wschodniej uroczy krużganek, ciekawe elementy ozdobne a jakby było mało w jej wnętrzu znajduje się wspaniała, stara biblioteka. Historia dominikańskiego opactwa w Gandawie zaczyna się kiedy dominikanie odpowiadając na zaproszenie Ferdynanda z Portugalii i Joanny z Konstantynopola, hrabiego i hrabiny Flandrii,  przybyli do Gandawy w 1220 roku i osiedlili się w miejscu zwanym Onderbergen.  Wznieśli budynek w pobliżu hospicjum założonego w 1201 roku, ponieważ okazał się on jednak zbyt mały dla pacjentów to wywalono ich do do szpitala Bijloke a pusty budynek po hospicjum  przekazanego zakonnikom dominikańskim.  Najpierw zbudowano kościół a potem pomiędzy nim a hospicjum  wzniesiono długi budynek klasztoru. W 1470 roku burgundzka hrabina Marguerite z Yorku , trzecia żona Karola Śmiałego , ufundowała skrzydło klasztorne, w którym urządzono bibliotekę. Klasztor i zwłaszcza jego biblioteka  zostały doszczętnie splądrowane podczas zamieszek kalwińskich w 1566 roku, po czym  budynkom dołożono w roku 1578.   Po przywróceniu władzy katolickiej dominikanie odzyskali budynek i zajmowali go oficjalnie aż do 1796 roku, a nieoficjalnie do roku 1822. Zmiana  przeznaczenia budynku uratowała klasztorny budynek, niestety kościół padł. W 1963 roku Uniwersytet w Gandawie stał się właścicielem klasztoru, a państwo belgijskie wspomagało renowację. Prace rozpoczęte na początku lat 70. i ukończono w 1991 roku. Ujawniły w korytarzach, zakrystii i celach mnichów oryginalne freski, które są dwojakiego rodzaju: z jednej strony polichromia okresu gotyku ( na sklepieniach i kalenicach, na futrynach drzwi itp. ), z drugiej strony freski renesansowe i barokowe   w korytarzach i sieni. 

Kawałek od obleganego centrum starówki jest opactwo Bijloke, dawny klasztor  cystersek,  założony w XIII  wieku. Na początku XIII wieku, pobożne stowarzyszenie młodych kobiet regularnie spotykało się by pracować  charytatywnie, w domu  Ermentrude Utenhoven.  Kobiety postanowiły założyć szpital i że tak to  określę, po świecku  się nim zajmowały. W 1215 roku zgromadzenie postanowiło przyjąć regułę Saint-Benoît czyli świętego Benedykta, pragnąc zachować służbę szpitalną i dodać do niej kontemplację. No wicie rozumicie - Ora et labora. Hrabina Flandrii podarowała im w 1228 roku ziemię na południe od ówczesnych granic   Gandawy,  na brzegu Leie. Tam zbudowano żeński klasztor i  tam  był również szpital. W 1230 roku opatka uzyskała przynależność swojej wspólnoty do zakonu cystersów, opactwo od 1234 roku było opactwem cysterskim.  Szpital prowadzony przez siostry był jak na tamte czasy czymś na wysokim poziomie, znaczy  zdarzało się chorym wychodzić z tego przybytku na własnych nogach. Organizacja placówki wyglądała tak: zakonnice, znaczy zarówno siostry zakonne jak i świeckie członkinie zgromadzenia  opiekowały się chorymi, w czym  pomagały służące i służący, zwani siostrami i braćmi, bowiem  służących również łączyła reguła religijna.  Zakonnice głównie pracowały w aptece i przygotowywały lekarstwa, świeccy zajmowali się chorymi. Podobnie jak w wielu innych klasztorach, XV  wiek był okresem  w którym doszło do  rozluźnienia dyscypliny zakonnej i fermentu wśród siostrzyczek. W tym stuleciu powodzie, choroby i wojny  sprowadziły do ​​szpitala tak wielu pacjentów, że w 1490 roku opata Marie Sheerts została zmuszona do poświęcenia części dziedzictwa opactwa: cenne przedmioty liturgiczne zostały wystawione na sprzedaż. W następnym stuleciu się  z tego sfermentowanego XV wiecznego się ulało. 22 sierpnia 1566 kościół został  zaatakowany przez przez ludzi z Gandawy: zniknęło tabernakulum, splądrowano ołtarze, zniszczono posągi, organy i obrazy. Następnego dnia przyszła kolej na klasztor. Od 1577 do 1585 roku,  w czasie kiedy  kalwini kontrolowali gminy Flandrii kult katolicki został zakazany.

Urzędnicy miejscy obawiający się powrotu wojsk Filipa II  wywłaszczają część klasztoru,  rozebrano kościół a pozyskany z niego budulec wykorzystano do budowy nowych murów obronnych.  Zakonnice poupychały się do innych klasztorów w 1578 roku, bądź przeszły do cywila. Z klasztornych  budynków ocalało dormitorium i refektarz, szczęśliwie, bo ponownie zebrane w 1585 roku siostry miały gdzie mieszkać. Wybrały wówczas  Anne Blasere na przełożoną i usiłowały podźwignąć to co uległo zniszczeniu. Do 1620 roku siostry mieszkały w budynkach gospodarczych szpitala, który  był w  niespokojnych czasach  bardziej potrzebny niż kiedykolwiek wcześniej. Opactwo zostało odbudowane za czasów ksieni Anne Van Combrugghe. XVIII wiek był okresem stabilizacji i względnego dobrobytu, który zakończy się wraz z rewolucją francuską. Wg. spisu z 1785 roku w opactwie mieszkały 54 mniszki tworzące wspólnotę: 22 zakonnice, 24 sióstr świeckich i  8 sług. Łóżka szpitalne zajmowało 75 pacjentów. Podczas zawieruchy rewolucyjnej dobra opactwa zostały poddane sekwestracji, zakonnice musiały zniknąć a opactwo oficjalnie zlikwidowano w 1798 roku. W budynkach ostał się tylko szpital   i hospicjum, które działały nieprzerwanie  od 1805 do 1911 roku, bowiem już w 1801 roku mieszkańcy Gandawy głośno domagali się powrotu sióstr i ponownego otwarcie szpitala. Stare opactwo kupiło miasto Gandawa, które po remoncie zainstalowało w nim w 1928 roku swoje muzeum archeologiczne. W budynkach dawnego opactwa znajduje się obecnie muzeum dawnego życia w Gandawie, Muzeum Bijloke ( muzeum psychiatrii ), a także centrum muzyczne. Całość tego kompleksu zaliczana jest do belgijskiego dziedzictwa narodowego.

Mła ten klasztorno - szpitalny kompleks zwiedzała w sobotę, otoczenie mocno żyło że tak to określę. Porozstawiane pod gołym niebem stoły z żarełkiem i popitką, dzieci grające w piłkę na rozległych trawnikach, taka bardziej sąsiedzka atmosfera. Nieopodal, w  tym samym kompleksie, kawiarnia zapełniona po brzegi gośćmi, którzy nie wyglądali "po sąsiedzku".  Niby ubocze, niby tylko zieleń w charakterze atrakcji a stare opactwo nie miało w sobie za wiele z kontemplacyjnego przybytku. To charakterystyczne nie tylko dla tego miejsca, to jest charakterystyczne dla Gandawy. Zabytki i muzeumy, nobliwie i statecznie w tym  mieście powinno być ale  wcale nie jest.  Mła ma wrażenie że  Gandawa jest bardziej hop do przodu niż stołeczna przeca Bruksela. Cały czas cóś w tym  mieście się dzieje.


Dla  mła Gandawa to miasto nieustannej imprezy, zarówno tej wyprawianej  przez miasto, jak i tej wyprawianej przez mieszkańców. Nie wiem czy to niespokojny a roszczeniowy z lekka duch Jacoba van Artevelde czy po prostu młodość studentów, których w Gandawie od groma, ale  mła wyczuwała obecną w mieście kontrkulturę, cóś troszki więcej niż te zwykłe przyklejanki do ścian, podłóg, jezdni. Boski odorek squatu, kontestacja dla zasady, wielokulturowość bez napiendralanek bo ludzie o jakby szerszych horyzontach. To wszystko zanurzone w mieszczańskiej kulturze Flamandów, którzy szczycą się starymi buntami wobec absolutnych władców.  Mła chłonęła atmosferę, która uderzyła ją już w drugim dniu pobytu w mieście. Wiecie, Gandawa nie jet metropolią ale mła czuła się w tym mieście jak  w miejscu w którym coś dzieje się naprawdę. Nie wiem czy to ludzie przyprowadzający dzieci do muzeów, by spędzić z nimi tam niedzielne popołudnie, czy to spokojne zerkanie znad frytek i piwa na sąsiadów przy stole w restauranach, takie przyjazne i nienachalne, czy to wyluzowanie studenterii ale mła poczuła  że z tymi ludźmi może nadawać na podobnej fali.  Mła wręcz wzruszyło po naszych ciężkich przygodach z kasownikiem  w miejskim autobusie, wspólnie wypracowane stanowisko kierowcy i dyżurnego  ruchu że jako turyści do śródmieścia  możemy  przejechać się na gapę.  Kasownik nie współpracuje a to tylko trzy przystanki. W końcu każdy  turysta ma prawo podziwiać starą Gandawę nieudreptany dojściem na stare miasto. A to że kasowniki są głupie to żadna wina turystów.

No i do tego te sklepiki brocante, które często gęsto są kawiarenkami. Wszystko tu ma swoje miejsce, można się należycie ukulturalnić ( jest cóś takiego jak Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Gandawie z nagrodami World Soundtrack Awards, czy  urządzane wspólnie z Antwerpią Światowe Igrzyska Chóralne, będące  największym konkursem i festiwalem  chóralnym na świecie, tzw. Genstse Feesten, 10 dniowa bibka miejska, zaczynająca się Ode Gand w drugą sobotę września ), poogrodniczyć ( Gentse Floraliën, odbywająca się co cztery lata, a właściwie wiosny  impreza to jedna z najbardziej znanych wystaw ogrodniczych na zachodzie kontynentu, mła sobie od razu przypomniała że istnieją cud azalie zwane azaliami gandawskimi znaczy Rhododendron gandavense, byczaste i odporne na nasze warunki klimatyczne krzaczory, które podczas  trwania 10 dniowego festiwalu zieleni powalają urodą oczy zwiedzających  ), pojeść ( niech żyją fryty z majo, waterzooi i najlepsze "brukselskie" gofry ), pogrzebać w śmieciach i wszystko to robić w towarzystwie wyluzowanych gandawczyków. Dla tych co lubiejo sporty są atrakcje, także te  w postaci sportów wodnych.  W mieście łatwo wynająć zarówno rower jak i kajak albo inszy ponton. Mła nawet znalazła taki sporcik, który sama by pouprawiała. Wynajmuje się łajbę typu tratwopodobna, która ma zdawa się cóś jakby automatycznego pilota, zaściela się to wodne ustrojstwo jakimś walącym po ślepiach dywaniko - kocykiem na którym układa się sterty poduszek. Do tego   coolorowe lampki w  typie chujinkowe i najważniejsze - sportowe wyposażenie imprezowe, znaczy szklanki koktajlowe , kieliszki do wina i tzw. wypełniacze. Na środku tratwy lądują michy z zagryzką pod te wypełniacze. Dyscyplina wymagająca bo  kanałów dużo, mła się wydawa że żeby się nie zgubić  trzeba trenować często i z poświęceniem. Mła troszki zazdraszczała kiedy widziała przepływające tratwy z mistrzowskimi załogami sączącymi te aperole i czerwone wina.


Mła ceni sobie miasta, w  których życie nie toczy się jedynie w  centrum, fajnie kiedy na dzielniach cóś się dzieje. To miło odbić od Graslei i napatoczyć się na kawiarenki zapchane lokalsami, poleźć w okolice kościoła świętego Piotra i zobaczyć że tam też toczy się życie, nieco odmienne od turystycznego zgiełku bulwarów, ale nadal interesujące. Ostatnio Flamandowie namiętnie po knajpach i domach dyskutują, naród zawsze  był z tych politycznie zainteresowanych. Od jakiegoś czasu w Belgii głośno się mówi o rozwodzie  Flandrii z Walonią, zdawa się że dla rozwodzących się kością niezgody jest hym... opieka nad  dzieckiem, czyli nad częścią Brabancji pod tytułem Bruksela. Flamandów bardziej ciągnie do Holendrów niż do frankofońskich mieszkańców Belgii, religia  nie dzieli dziś Niderlandczyków z południa od  tych z północy, jak chrześcijanie to raczej kulturowi, więcej w tym historycznego zacięcia niż religijnych uniesień. Co stoi za  tym belgijskim kryzysem? Nierówność gospodarcza, Flandria to motor Belgii, taki z wielowiekową tradycją a Walonia? Walonia zdaniem części Flamandów to bardzo północna  Francja, pasożytująca na sprawnym gospodarczym organizmie, jakim jest Flandria. Różnice w poziomie życia są znaczne, mła zacytuje za Klubem Jagiellońskim - "W 2017 roku PKB per capita ( wg PSN ) flamandzkich dzielnic wyniósł 35,500 euro, podczas gdy w południowym regionie ten wskaźnik oszacowano na 24,800 euro. Bezrobocie w 2018 roku wyniosło w Flandrii 3.4%, natomiast w Walonii nie spadło ono poniżej 8.5%." No i dalej - "Podział społeczeństwa belgijskiego wynika także, a może przede wszystkim, z odmiennych losów regionalnych gospodarek na przestrzeni dekad. Druga połowa XIX wieku to był wyjątkowo ciężki okres dla Flandrii. Region stracił na znaczeniu dla faworyzujących południe rządzących, przegrał wyścig w skutecznej mechanizacji włókiennictwa i uległ zapaści gospodarczej." Flandria podźwignęła się dzięki stworzeniu EU, Walonia na tym straciła, choćby poprzez politykę odejścia od węgla, dziś wielu Flamandów opowiada się za tzw. "Europą regionów", która to koncepcja jest bliska też mła. Flamandowie ponadto bardzo trzeźwo, że tak to określę, patrzą na kwestię utrzymania wzrastającej liczby migrantów. Ponieważ stanowią o sile ekonomicznej Belgii to liczą, i hym... "winien i ma" cóś im się nie zgadza. Gandawa jest wielokulturowa co nie znaczy że nie jest nielicząca kasy. Czy naprawdę dojdzie do rozsypania się Belgii nie wiadomo, belgijscy politycy wieszczą rozpad kraju od chwili kiedy on powstał.

 




15 komentarzy:

  1. Lubię takie miasta "na ludzką miarę", z kamienicami nie sięgającymi chmur i nie wymarłymi ulicami. Do tego woda i miejsca do swobodnego piknikowania- takie miasta to rozumiem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolko tam tyż mają wysokie bloki tylko jakoś tak na obrzeżach, mła była latem to widziała tam tzw. życie balkonowe. W ogóle Gandawa zrobiła na mła wrażenie nadzwyczaj żywego miasta, śmiem twierdzić że może nawet bardziej hym... zamieszkanego niż Bruksela. Znaczy turyści turystami ale ta feta w Bijloke to przeca była dla swoich.

      Usuń
  2. Pewnie że fajne miasto. Ma wodę, młodych ludzi, tradycję, zabytki i miejsca do życia - kolejność dobra dowolna, ważne że wszystko w dużych ilościach i ładnie połączone. I własne osobiste azalie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gandawa uchodzi w Belgii za jedno z przyjemniejszych miejsc do życia, właśnie takie w którym stare nie przeszkadza nowemu. Azalii to im zazdraszczam, zwłaszcza że klimat sprzyja wyrastaniu krzaczorów że hej. Oni tam w ogóle mają zacięcie do zieloności.

      Usuń
  3. A na końcu jakże przyjemny wizualnie młodzieniec na ławeczce. W pozie, którą wielokrotnie można podziwiać na różnych obrazach z różnych epok historycznych. Aż mi się zachciało wrócić i połazić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzieńca to żal było nie sfocić. Odsypianie piątkowej imprezki bywa niebezpieczne, starsze panie z aparatami czyhają. ;-D Gandawa warta solidniejszego przedreptania. Z dla od centrum tylko trzeba uważać na podstępne rowery cichojady.

      Usuń
  4. Podoba mi się! Dzięki za wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słonko, mła lubi wspominki podróżne. Chciałoby się jej jeszcze po świecie pofruwać. :-D

      Usuń
    2. Życzę Ci tego nieustannie, walizeczka powinna stać na widoku i już w części przygotowana.

      Usuń
    3. Młodzieniec nawet nie śni o tym, że polskie dziefczęta maja go na oku😃

      Usuń
    4. Młodzieniec to był cinżko zmęczony życiem nocnym, cooledzy go opuścili udając się chodem wlokącym, bo i oni wykończeni, w nieznanym mła kierunku. Adonis został zostawiony z popitką antykacową i zażywał słoneczka rozwalony na ławeczce nad brzegiem Leie. Stanowił miły dla oka akcent w tej pozie naturalnej i mła go zdjęła. Mła się przyznawa, jest z niej straszna podglądaczka. Plecaczek jest na wierzchu w szafce, z rzeczami najpotrzebniejszymi w środku. Ech, te geny koczownicze. ;-D

      Usuń
  5. Tabs! Idź do mnie i napisz, czy chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger jest gupi i mogę od dwóch dni pisać tylko u się. Jasne że kcem. :-D

      Usuń
    2. Nie mogę znaleźć Twojego maila. Napisz do mnie. Cium.Cium.

      Usuń
    3. Bo ja nie pamiętam tego właściwego, com na niego pisała. Co gorsza ta tępa poczta mła nic nie podpowiada. :-/

      Usuń