wtorek, 29 lipca 2025

Pocieszki wszelkiego rodzaju

Mła wpadła w zakupowy szał, co nie służy ani mła ani jej finansom. Nie mogę się w tej chwili nigdzie ruszyć, więc usiłuję zasypać smutek zakupami tak naprawdę niepotrzebnych skorup. Dopieszczam się tymi zakupami jakby to antydepresanty były. Hym... dla portfela gorzej, dla wątroby i trzustki lepiej niż napychać się mózgotrzepami. Mła zdawa się jakby Ryjka z nami już z miesiąc nie było a nie ledwie parę dni temu przyszło nam się rozstać. Totalnie mła się  cóś z poczuciem czasu porobiło, zupełnie jak Panu Dzidku, któren o Ryjku się od somsiedztwa dowiedział i wyrykiwał mła przez telefoon, co mła przeca wcale na duchu nie podniosło. Mła czym prędzej po tym telefoonie  wylazła do sklepu pod pretekstem kupienia chleba a przylazła ze słojem ceramicznym, który przeznaczyłam  do przechowywania soli i "niezbędnym do przeżycia"  kompletem śniadaniowym. Chleb oczywiście  nie został kupiony, zapomniałam. Potrzebne te skorupy  mła jak dziura w moście ale oglądanie, wybieranie lepszych sztuk z przecenionych zestawów, zajmowanie myśli durnotami,  pozwala mła jako tako funkcjonować. Wiecie, to nie jest tylko sprawa Ryjeczka, mła chadza na diagnostykę onkologiczną z Pabasią, jedną ze swoich najstarszych przyjaciółek. Jestem  od tego diagnozowania  chora ale nie mogę nic po sobie pokazać, bo Pabasia i tak swoje przeżywa. Brnę do przodu przez ten onkologiczny bieg z przeszkodami i staram się za bardzo nie rozglądać, żeby ludzkie nieszczęścia mła do końca nie dobiły.  Jestem jak te trzy małpki - nie widzę, nie słyszę i nie mówię. Do Was się tu najwyżej wypiszę.

Przyjechała do nas Sylwik, Mamelon ją gościła bez mła, nie miałam siły z Sylwikiem się spotkać, po dniu na onkologii. Straszliwie padło, więc golnęłam nalewki na rozgrzewkę i poszłam wcześnie spać. Sen to też dla mła pocieszka, zasypiam i chyba nie śnię, bo nie pamiętam by cokolwiek mła się śniło. Stado chyba mła przebaczyło, może doszło do nich że to nie wina mła, że po prostu nieszczęście się zdarzyło, bo zaczęły do mła podchodzić i się przytulać. Szczególnie Mrutek, któren został naszym samczym rodzyneczkiem. Mła musi mu teraz poświęcać sporo uwagi, dla niego te minione miesiące też nie były łatwe ze względu na objęcie schedy po Szpagetce a przeca w zeszłym roku stracił ukochanego kumpla,  Pasiaka. Prawdziwą pocieszką jest to że nowe dziefczynki już na dobre się zaaklimatyzowały. Dowodem na to choćby obraza Heleny, która dołączyła do reszty stada w okazywaniu mła niezadowolnienia z powodu niedopilnowania Ryjka ( jakby Ryjek komukolwiek pozwolił się kontrolować ). Tylko Kasiuleńka nie dołączyła do embarga uczuć na mła, ona jest bardzo spragniona bliskości. Przeniosła odczuwanie sympatii do wnętrza  kredensu Małgosinego, na wyrko na którym leży mła. Podchodzi pod wyrko, ociera się o nie, hyc, już jest koło mła i zaczyna nadzieranie - "Przyszłam, przyszłam do ciebie i teraz możesz mi wszystko opowiedzieć. Tylko nie zapomnij puchać w futro." Helenka trzyma zdecydowanie większy dystans, na wyro weszła tylko raz, to jeszcze nie jest 100% zaufania, na razie to takie 75%.  Tak to teraz  u nas wygląda "krajobraz po bitwie". Fotki dziś domowe, niepotrzebne nabytki sfociłam i Helenkę prezentującą się na stole. Helenka  bardzo dosłownie rozumie pojęcie stołownik, podobnie jak reszta stada. Teraz przysiędę i wykonam jaki wpis polityczny, będzie z głowy już na przyszły miesiąc.

Polazłam do Rossmana, tego w naszym centrum osiedlowym. Po drodze weszłam do Pepco i forsa co ją miałam na pastelowe  błękity rozlazła się na jesienne filiżanki. No bo kubeczki jesienne urocze mam dzięki uprzejmości  Psicy Zasweterkowanej ale  jesiennych filiżanków nie miałam. Filiżanki przypominają lejkowe łebki grzybów, są nieregularne i wyglądają jak prawdziwe handmade. Mła czym prędzej dobrała do nich spodeczki, ceramiczne talerzyki po Małgoś. W Rossmanie tylko  pokiwałam się nad tymi pastelowymi błękitami, hym... duży talerz by pasił do ciastków i gofrów pod tę kawuchnę pijaną z błękitów, no ale  na ten zakup to pozwolę sobie dopiero po piątym, nie ma lekko. Jak się wydało w Pepcowie, to nie ma co narzekać. Przyszedł komplecik kuchenny do domku pod kloszem, w weekend chyba zamontuję. Po mojej wizycie w lumperionku, któren jest po drodze, via pralka  na wyrku pojawiły się nowe misie. Znów mła ma pięć lat zamiast sześćdziesięciu, nic na to nie poradzę. Pokuszenie było zbyt silne,  kosztowały pięć zeta, nie mogłam się oprzeć. Już widzę ten wzrok Mamelona, Cio Mary tak nie patrzy. U niej w domu na szafie siedzi Miśka, gdyby posadzić ją na moim wyrku to zajęłaby tzw. większa połowę.

31 komentarzy:

  1. Ja wiem, że niepotrzebne, ale czasem też kupię sobie kubeczek i choć wiem, że z tymi kubkami chcą mnie wyprowadzić to pocieszka jest. Oj ciężko się ten rok zaczyna... Dwa odejścia u nas tak nagle. Ech. Ale miały jak w raju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła jest świadoma że to jest zagracanie ale coś musiała w mózgu przemiędlić, padło na skorupki. Łatwizna, plasterek z zakupoholizmu, Tak, Kocurrku, miały tak jak mieć powinny i tego mła się resztkami sił trzyma.

      Usuń
    2. Mnie nowe zajęcie się złapało, ale co zrobić. Będę ratować zasmarkańca. Motylowa mówi, że tak musiało być, bo ma wrażenie, że jak ratuję jakiegoś gluta to odżywam. No to ratuję gluta, małego, czarnego smarka, tylko u Weta jest na teście i odrobaczaniu i wezmę i będziemy leczyć w domu. Bo tam Wet nie ma jak itd...ale ja się nie dziwię, bo maluchów na butelce też od nas wziąć nie mogli i ja z tym wylądowałam. Motylowa jest zobowiązana do pilnowania mnie, żebym nie znosiła żadnych bid do domu, ale tym razem powiedziała, że "dwa chore miśki mniej to weź tego gluta". No i mam gluta.

      Usuń
    3. No to nowe na pokładzie. Błagam, tylko nie nazywaj na stałe Glutem, wymyśl jakieś piękne imię. Dziumek albo Trintrina na ten przykład.

      Usuń
    4. Imię ma zatwierdzone, że to jest mały Vuko ;D do lecznicy ktoś w poczekalnię wrzucił i poszedł. Zamykali już, a tu ktoś mówi, że ktoś wszedł i zostawił kota...

      Usuń
    5. PS. Ja nie wiem jak tak można podejść do Weta zajrzeć, że nie ma nikogo w poczekalni i koty hyc i w nogi... Idę po niego, już jest do odbioru,.

      Usuń
    6. Hym... zwiedzieli się że vet porządny to wykorzystujo. Zawsze to lepsze niż śmietnik.

      Usuń
    7. No Emrysa mam z kontenera spod Weta, bo sprzątający zanieśli reklamówkę jak opróźniali... to już mogl ten ktos w kartonie pod gabinet, a nie w kontener obok.,...

      Usuń
    8. Za kontener to nogi z tyłka. Razem z korzeniami!

      Usuń
  2. A wiesz że w Rossmannie są w przecenie naczyńka karbowane, w tym miseczki idealnie pasujące kolorem ? Wzór chyba też pasi, ale to już do sprawdzenia osobiście. Też mam syndrom trzech małpek, niebezpieczny długoterminowo, no ale co zrobić, bez niego człek by nie przetrwał. Futerka. One też konieczne, z jednej strony rozdzierają serce, a z drugiej leczą. Mimo wszystko bilans taki, że być muszą. I szczęście że są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Rossmana muszę się udać po zembową pastę i jedynie słuszne, zdaniem Sztaflika, tacki z miąchem w aloesie. Przewinę się w okolicach miseczkowych, słowo przecena mła usprawiedliwia, słowo coolor również. Syndrom trzech małpek strasznie mnie gniecie ale co robić Rominku? Trzymam twarz i prę jak ten taran do przodu odhaczając wizyty i biopsje. Myślę o mojej drugiej przyjaciółce , Doro, u której też niewesoło i jakoś tak mła się szybko więdnie, jakby sił życiowych mła pozbawiono. Dobrze że są futerka, żal straszny że zdekompletowane, jednak są. Mruczące.

      Usuń
    2. No, są piękne miseczki i inne skorupki w Rossmanie. Byłam wczoraj i ledwie się powstrzymałam od kupienia, choć nie wiem, co będzie, jak wejdę drugi raz.

      Usuń
    3. Mła idzie po południu uzupełnić kocie zapasy. Trochę się boję tej wyprawy w związku z miseczkami.

      Usuń
    4. Oj i ja kocie zapasy muszę zrobić, ale czekam na wpływ jakiś. Ostatnie pięć puszek. Niedobrze. a Rossmann tak daleko...

      Usuń
    5. Mła zakupiła a jutro idzie do sklepu z kurzyną. Będo gotowane podroby.

      Usuń
  3. Piękne te skorupy!!! Tylko dlaczego kociarstwo jada na blaszanych paskudach a nie na porcelanach??? Aaa, rozumiem, kocia potrzeba zrzucania ze stołu.... 😀😃 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miseczki są emaliowane. I tak co i raz jakąś obitą wymieniam, one nieustannie przypadkiem spadają. Na podłodze koty nie chcą jeść, nowe dziefczynki szybko podłapały. Hym... i tak jest dobrze, Felicjan i Szpagetka żądali podawania jedzenia do łóźka. Oboje zasiadali w wyrku do posiłków a czasem, o zgrozo, jedli na leżąco.

      Usuń
  4. Helenka jest śliczna. Jak moja Poppy ma te łatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helenka ma tez niestety łatki na charakterze, zakrada się i po cichości obżera Kasiuleńkę. Złapana idzie w zaparte że ona tylko przypadkiem przechodziła i nic nie wie o nielegalnym żarciu z Kasiuleńkowej miski.

      Usuń
    2. Trikolorki to niestety stan umyslu, a wiem coś o tym. Nikirella też była charakterna, Poopy i Aimee oj charakterki to są.... Tak samo Sansa. Coś jest w tych kotkach co mają te trzy kolorki. U mojej mamy to samo, te co trzy kolory to charakterne i osobistości takie, że nie pogadasz... A moja Ruda Triss to bije je na głowę. Ale rude pannice ponoć tak mają. Czy to rudego trochę czy samo rude...

      Usuń
    3. Hym... ciekawie się zapowiada, Kasiuleńka po większości biel, może będzie tak bardziej anielsko w ramach równowagi.

      Usuń
    4. Za to czarne u mnie to zawsze przytulaśnocharakterne. Oj o kolorach i charakterach to chyba można jakaś pracę naukową napisać 😹

      Usuń
    5. Coś w tym jest, choć trafiajo się osobniki takie jak Felicjan czy Szpagutek - podobne zupełnie do nikogo. Ryjek też taki się zapowiadał, choc mła miała nadzieję że krówkowa słodycz Lalusia się w nim zagnieździ.

      Usuń
  5. Śliczne te skorupki! Mam słabość do morskich stworzonek :) Pocieszajki też sobie czasem funduję, bo po prawdzie nic konkretnego mi nie potrzeba. Ciuchów mam wręcz za dużo, skorupek różnych też. Staram się kupować tanio, na Pchlim Targu, skorupki znaczy, bo ciuchów to już w ogóle. No i kolczyki, moja ostatnia słabość, ale ostatnio przystopowałam, bo też za dużo kupiłam, tyle że też głównie tanio, nawet za złotówkę Korzystam z tego, że nieszlachetne metale w żaden sposób mi nie szkodzą (córka np. nie może nosić tych tanich). Te droższe na ogół dostałam w prezencie :D
    A ten świderek z makiem niezwykle apetyczny!
    Kurczę, z tym Ryjkiem... Nie mogę przestać o nim myśleć...

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzisz mła też nie może przestać myśleć o Ryjku i stąd to zaskorupkowanie bezdurne. Wiem że mła to na chusteczkę potrzebne ale to taki ersatz zadowolenia, oderwanie myśli. Gdybym miała wincyj czasu to poszłabym w ogród albo wyjechała ale tego czasu nie mam, więc kupuję jak idiotka. Jeszcze mła szczujecie Rossmanem ale to dobrze, bo będę tam stała, oglądała, wydziwiała nad tymi miseczkami i to kupowanie mniejszej ilości kocich tacek jakoś mniej boleśnie przejdzie. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja zapytać sie ośmielam ;) - to cosie co stoi na zielonoturkusowej skrzyneczce to Żabi Ksionże jakiś ?
    I owszem, pocieszaj się :). Też lubię takie pocieszajki bo one zostają, uzupełniają i dają wiele możliwości. Coś jak puzzle tylko lepsze, bo można układać wciąż nowe wzory :D.
    Teraz będę poważna, bardzo poważna - popatrz na to wszystko od innej strony : jak to dobrze mieć na tyle zdrowia, sił i czasu żeby móc być dla innych opieką, ochroną, podporą i pomocą. Ściskam Cię serdecznie i trzymaj się !!!
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem ze powinnam się cieszyć że na tyle sil mam że mogę ich jeszcze ludziom użyczyć, tylko ze nie wyrabiam już psychicznie. Jakbym była masełkiem zbyt cieniutko rozsmarowanym po chlebku, które cóś tam ledwie czuć a nie prawdziwym maślanym masłem chlebkowym, co to jak sie ugryzie to ząbki znać. Naprawdę jadę na oparach, za dużo tego paskudnego na jedną mła. Oczywiście że łamać się nie będę, po pierwsze nie mogę, bo jak słusznie zauważyłaś "moje ludzie" potrzebują żeby mła była teraz naprawdę silna, po drugie jak to nie dam rady, ja nie dam? Potrzymaj mnie piwo! Jednakże nie mogę się już doczekać żeby to co najpaskudniejsze się przewaliło, Pabasi żeby się udało, żeby Pan Dzidek znów wychodził na dwór, żeby Cio Mary pojechała na wakacje, żebym nie czuła tej pustki po Szpagetce i Ryjku. Chyba muszę upiec ciasto! Sytuacja do tego dojrzała.

      Usuń
  8. Pocieszki Tabo sa nam absolutnie potrzebne do zycia! A nieraz sa wrecz ratujace zycie od spadniecia w calkiem ciemna beznadziejna dziure... Skorupki cudne , ale pocieszka moze byc tez juz sama mysl , plan jakis, na cos pieknego na horyzoncie. Jak sie nie mozesz wyrwac to chociaz zrob plan na wyrwanie🤞... w miedzyczasie kawka pita z nowej filzanki w konika morskiego moze dac troche ukojenia , szczegolnie zagryziona pysznym tlustym paczkiem albo jeszcze lepiej Ti-ra-mi-su. Nie od parady deser ten oznacza : Pick mi up , Podnies mnie , Unies mnie 🙏🏻 Niech podnosi . Usciskuje Taba ☕️🍰☕️Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła gryplany już nie wystarczaja, konkretów mla trzeba. Masz rację Kitty, czas na zagryzkę. Upiekę ciasto!

      Usuń
  9. Miski i kubki raczej nie. Mam bana. Ale na wazony to już nie, bo to niby na wystawę dalii szykuję... No i mało kupuję, ale jak dostanę (każdy ma jakiś niepotrzebny wazon), to już pocieszka na miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła dobrze rozumie, sama ma wazonowego hyzia. Przeczytałam Twojego wloskiego posta, nie miałam siły komentować, kiepski dzień był za mną ale miasto bardzo me gusta. Wiesz, takie odziańskie przez te lniane historie. Fajnie się czytało i oglądało. Odstresowałam się.

      Usuń