Mła najsampierw przeprasza że nie odpowiedziała jeszcze na wszystkie komentarze, zalatana jestem bo w tym roku grobing mam nieco większy z przyczyn różnych i jeszcze mła doszły vetowo - medyczno - staruszkowe sprawy. Mła jutro powinna być obrobiona, przysiędzie wieczorkiem i poodpisuje.Teraz o najważniejszym czyli wynikach Mrutka. Mruciu ma w uszku gronkowca i o zgrozo - pałeczki ropy błękitnej, co oznacza bolesność. Mrutek przeciwbólowo dostaje mięso drobiu pasionego kukurydzą a te cholerne bakterie trujemy teraz dousznie dwufazowo - najpierw płukanka odsłaniająca gady a potem, po pół godzinie antybiotykiem w nie. No i tak dwa razy dziennie, Mrutek już nie jest kłuty, co przyjął z zadowolnieniem, bo mimo tego że zastrzyk podskórny, to jednak zawsze to naruszenie kociej godności. Dziefczynkom Mrutek po wizycie u Dohtorowej opowiadał że wyhodował sobie ropę błękitną, bo jak wiadomo ma błękitną krew. Ten blękit ropy to potwierdzenie szlachectwa, rabolatoryjne. Kiedy Okularia cóś tam zaczęła Kasiuleńce wymrukiwać o pospolitych blokersach z Wrocka, we Mrutku zagrało i usiłował karcić plotuśnicę, madka musiała interweniować i przypomnieć Mrutku że on teraz rekonwalescent i wogle delikutaśny. Okularia pyskowała że owszem, jest kutaśny a Kasiuleńka z przejęcia zrzuciła z kuchennego blatu talerz z arcopalu, który się potłukł, o dziwo. Tyle razy madce lądował na glebie i nic a tu mistrzowskie pchnięcie Kasiuleńki i po talerzu. Sztaflik i Helenka nie uczestniczyły w tym zamieszaniu, obie dziś przyjmowały w ogrodzie dawno niewidzianego Ocelota Drugiego, Helenka wyraźnie nim zauroczona, Sztaflik po prostu się przywitała ze starym kumplem.
Dobra, to by było na tyle tego meldunku. Fotki są dyniowe, młowy zbiór szklanych dyń z roku na rok większy. Dokupiłam za grosz kolejne wysortowe chryzantemy. Na razie głęboko ponacinałam, obrałam mocno z liści i wstawiłam prawie po łebki do wody ze wspomagaczem. Jak do siebie dojdą to zrobię bukiet. W Muzyczniku Happy Mondays - troszki zdziwny tekst ale mła ma taki zdziwny nastrój.
biedny kiciuś... U mnie Majusia coś czasami popiskuje przy jedzeniu twardego...
OdpowiedzUsuńObserwuj, bo to może być coś z zębami albo z dziąsłami. Jak się da to zajrzyj w buźkę.
UsuńDzięki Tabo, Mrutku niech idzie na zdrowie z uszkami, robota jest, dwa razy grzebka przy uszkach, to nie takie proste.
OdpowiedzUsuńDyńki cudnej urody!
To dwufazowe czyszczenie wymaga od mła sprytu Machiavelliego, Mrutek kombinuje na całego. Ponadto po każdej fazie zabiegu domaga się żyru. Przytył, mła nie może ulegać a on cały obrażony jak nieprzyjemności zabiegów nie zrekompensuję jakimś kąskiem. Dyńki szklane uzależniajo.;-D
UsuńDyniowa kolekcja imponująca, ale najbardziej urzekła mnie receptura na bolące kocie uszko: weź kurczaka dobrze utuczonego na kukurydzy....itd :))) Na mnie przeciwbólowo doskonale działa gorzka czekolada z całymi orzechami laskowymi. W razie przedawkowania - jako antidotum - jagermeister albo unicum.
OdpowiedzUsuńZdrowia Mrutkowi!
Na mła na ogół dobrze działają lody, powinni je mła na receptę zniżkową zapisywać. ;-D Mrutek się rozbestwił, nie mogę podejść do uszek jeśli żyr nie jest zaraz podawany, obrazy są straszne jak żarła nie ma. Ech... Pan Grymaśny.
UsuńTekst rzeczywiście zdziwny.
OdpowiedzUsuńDynie to wolę jednak konsumpcyjne niż szklane.
Życzymy zdrowia Mrutkowi!
Lata 80, odjechana ta muzyczka. :-D Mła za dynią jako warzywkiem nie przepada, w przeciwieństwie do własnej familii, która cucurbitę pożera aż im się uszy trzęsą. Pozostanę przy szklanych wrażeniach wzrokowych. Mruciu niedobry jest, kombinuje.
UsuńSzklane dynie sa kolorkach takich buduarowych, kolekcja zaiste rosnie i pieknieje. Dziwnym trafem tu nie dostalam w tym roku zadnej szklanej, udalo mi sie upolowac jedna ceramiczna w szarosciach ze zlotym ogonkiem i tym sie musialam zadowolic. Mam za to w salonie cztery sztuki z aksamitu w roznych kolorkach, i pare slomianych plus prawdziwych na werandzie. One sie tak jakos przyciagaja do siebie:)) Mrutkowi wspolczuje, gronkowca ciezko sie pozbyc, nie wiem czy kuracja naturalna wchodzi w gre , ale ja bym go potraktowala " tea tree oil " czyli olejkiem z drzewa herbacianego. Ni ma lepszej trucizny na wszelkie grzyby, wirusy, bakterie i bakcyle razem wziete. Pare kropli na pol szklanki wody i przemywac.... Jakby co. Kitty
OdpowiedzUsuńMła ma takie buduarowe, które sobie zalegają w pokoju Cioci Dany i Azy, nijak do nazwy buduaru niepaszącego i takie w jesiennych coolorach, które najczęściej lądują w kuchni. Mrutek ma tak głębokie to zapalenie że na razie tylko antybiotyk, leczymy na poziomie błony bębenkowej. :-/ Daje Mruciu mła popalić. ;-D
UsuńJa mam gdzieś dwie dynie za szlem. Ale halloweenowe kotki z Tedi robią za ozdobę :) jak nie zapomnę wstawię zdjęcie. Ciężki tydzień ale zaraz listopad....
OdpowiedzUsuńZDROWIA DLA MRUTKA!
Niech on lepiej hoduje błękitnego jednorożca od cioci Wiewiórki:D
Jednorożec jest zielony i przejęła go Sztaflik. Może i dobrze, bo Mrutku by jeszcze wymyślił że pasi do gronkowca zieleniejącego. ;-D Taki się nam Mrutek przez to chorowanie niedobry i wymagalny zrobił że ho. U nas Kocurrku są żywe czarno kotkowe ozdoby halloweenowe, dobrze że pająków ni ma. ;-D Dbajcie o Freyę, jak przeczytałam o tym odrobaczaniu to mła zatkało.
Usuń