niedziela, 19 października 2025

Smętnik jesienny - w Krainie Anhedonii

To nie był najlepszy tydzień w życiorysie mła. Strata, która dotknęła Rabarbarę, tak zaraz po info o odejściu Frania,  obudziła we mła smętek. Mła się przypomniały jej własne straty i bardzo mła bolało, współczułam Rabarbarze, bo aż za dobrze wiem jak to jest, kiedy czuje się że to już zbyt dużo do udźwignięcia. Niby mła zalatana i mnóstwo spraw na głowie mająca a jednak na zalężenie smętku czas się u niej znalazł. Rozpełzło to się we mła i odebrało chęć do wszystkiego, mła się musiała ostro spinać, by zrobić to co musiała i pilnować  by po zrobieniu rzeczy musowych nie wypaść z rytmu i się nie rozłożyć. Już wolałam ten gniew co się u mła pojawił, kiedy u Romi za sprawą Łojca zniknęło ciałko Lisiuni. Smętek mła rozwala, nerw przy tym to jakieś normalne uczucie. Ze smętkiem mła się bardzo ciężko żyje, tym bardziej  że mła musi trzymać fason, no bo musi. Inni też mają ciężko, mła nie jest sama na świecie i nie może pozwolić sobie na uzewnętrznianie własnych dusznych problemów, coby innych nie dołować.  Wystarczy jeden dół, po co z tego robić dwa, martwić dodatkowo ludzi, którzy i tak mają własnych zmartwień po kokardę a są mła życzliwi. Mła zatem w cichości uprawia anhedonię, na zewnątrz prezentując cóś na kształt tzw. szpitalnego optymizmu. 

Pojechaliśmy z Mruciem do dohtorowej, diagnoza na dłuuugie leczenie. Antybiogram będzie powtarzany, mocny stan zapalny przy błonie bębenkowej. Mrutek na zastrzykach, madka go kłuje. Apetyt jest  i pojawiło się coś na kształt pacjentowego celebrytyzmu. Mrutek uznał że z chorym uszkiem powinien robić za gwiazdę. No cóż, wszystkie cztery dziefczynki są oburzone tym jego podejściem do sprawy ale Mruciu ma to gdzieś i wyraźnie gwiazdorzy. Madka ustępuje Mrutku we wszystkim, bo dla  mła jest najważniejsze żeby Mrutek czuł się dobrze. Mruciu uznał  że ustępstwa mła oznaczają że może wszystkim bezczelnie zaglądać do misek, z miskami i talerzami z których mła podjada  na czele. Macham na to ręką, dziefczynki jedzą w tempie ekspresowym, bo wiedzą że Mruciu czyha na ich żarciuszko, znaczy ich nie obżera, bo nie zdąży. Mruciowe zaglądanie do talerzy  niczym mła nie grozi, jedzeniem młowym Mruciu pogardza, uznał np. że pomidory i chlebek to nie jest godny Mrutka zestaw. Zainteresował się tylko masłem, ukradł kawałek i pochłonął, no ale to mła jest w stanie przeżyć.

Zmusiłam się do dłuższego przebywania w Alcatrazie. Chciałam wkopać wiosenne cebulaczki. Od odejścia Ryjka mła odrzucało od wchodzenia do Alcatrazu, kontrolnie go tylko szybciutko oblatywałam, jakoś nie mogłam spokojnie ogrodować, za dużo wspomnień. Tym razem uznałam że nie czas na odpuszczanie ogrodowania, nie dżdży a własna kondycja psychiczna to nie jest odpowiednia wymówka. Nie ma się co pieścić, tylko trza byka za rogi, bo na wsadzanie wiosennych cebulaczków to już najwyższa pora. Ogrodowanie było z tych średnio zadowalających, wszystko jeszcze takie świeże, mła się przypominały Szpagetkowe zalegania w bazie, Ryjkowe napady itd. Koty, które lubią ogrodować,  nie chciały towarzyszyć mła, mimo tego że świeciło słoneczko. Chyba wyczuły że ze mła  teraz żadne miłe towarzystwo, wolały zalegać w domu. Mła szybko wkopała co miała wkopać, zrobiła parę fotek i uciekła z ogrodu.

Walcząc z anhedonią mła udała się do lasu. Nie że na grzyby, bo tak po prawdzie grzyby to pretekst. Mła zatęskniła za zapachem opadłych liści i mchu, za tajemniczymi skrzypieniami drzew i nawoływaniem ptaków nad leśnym bajorem, za widokiem kwitnącego grzybami lasu. No wicie rozumicie, za tym wszystkim bez czego  mła  nie wyobraża sobie swojej jesieni. Las mła zawsze robi dobrze na jestestwo, mła wpada w nim w stan podobny do medytacji, po prostu wyłączam myślenie i tylko chłonę wszystko to co wokół mnie sobie żyje. Zawieszam świadomość na pajęczynach ubranych w krople rosy, rozsnuwam się z porannymi mgłami, opadam razem z przebarwionymi liśćmi. Jestem, choć nie myślę, zupełnie nie po kartezjańsku. Zdziwny proces kiedy czujesz bardzo mocno własne istnienie, bez nacisku na tę własność. Mła jest raczej z tych przyziemnie racjonalnych ludziów ale las cóś w niej zmienia. Podobnie mła ma w kontakcie  z Wielką Wodą, tak jakby się w niej uruchamiały jakieś zdziwne ścieżki świadomości, ukryte pod myśleniem przyczynowo skutkowym.

No dobra, dosyć tych wywnętrzeń, mła napisze o lesie. Niby powinien być mokry ale mła odniosła wrażenie że las cóś niedopity, nienasiąknięty należycie. Mła pomyślała sobie po tej wizycie że jest w stanie znieść dłuższe padanie i nawet brak słońca, bo las jest spragniony. Przydałaby się w naszej okolicy taka prawdziwa zima z zalegającym śniegiem. Dziurwa w Bełchatowie, właściwie to w okolicach Bełchatowa, wysysa z ziemi wilgoć. Co prawda zbliża się termin zamknięcia kopalni odkrywkowej, od 2030 roku do 2036 ma się to wydobywanie zakończyć,  ale nie wiadomo ile potrwa proces regeneracji tej rany w Ziemi. Czym będzie karmić się elektrownia w Bełchatowie, czy będzie to atom? Na razie nikt nic nie wie, wiadomo tylko że złoża węgla się wyczerpują, na nowe odkrywki nie ma zgody, bo byłoby to już absolutnym zajechaniem tzw. stosunków wodnych. Las ma szansę przetrwać.  Czy przetrwa elektrownia to inna sprawa.

Mła uzależniona od lekstryczności trzyma jednak kciuki za lasem, las sam w sobie jest wysoce energetyczny, nieustanna wymiana i przemiana, z żywego w martwe i na odwrót. Silniej ta energia lasu działa na mła niż świadomość tego że zakład wytwarzający energię lekstryczną jest do życia konieczny. Mła zauważyła że zaczęła inaczej postrzegać pojęcia kryjące się za słowami konieczny i niezbędny. Konieczny znaczy niewątpliwie potrzebny ale nie znaczy niezbędny. Elektrownia wiąże się w jej umyśle ze słowem konieczny, las ze słowem niezbędny.  Gdyby mła musiała się ograniczać z prundem ze względu na las to trudno, jednakże mła ma wrażenie  że już ogranicza się z prundem ze względu na wszystko inne tylko nie na las. Taka zdziwność ze świata polityków. Na szczęście politycy to ludzie, żyją krócej niż większość drzew w naszych lasach. Mchy i porosty to starożytne rośliny, paprocie tyż z czasów  dinozaurów, co im tam politycy!

Las przywitał mła kapeluszami muchomorów, dla mła najpiękniejszych jesiennych grzybów w naszych lasach. Tylko czerwone surojadki, czyli gołąbki zwane wymiotnymi i krawce vel kozaki, czyli koźlarze czerwone, przyspieszają mła bicie serca. O ile zachwyty nad krawcami mają podbudowę kulinarną o tyle młowe zachwyty muchomorami i rzygawcami są czysto estetyczne. Podobnie jest z hubami, mła wie że pasożyty ale jakie są piękne! Podobnie mła ma z mchami i porostami, czysty zachwyt.  Las naładował troszki akumulatory mła, nie żeby jej się zrobiło całkiem dobrze,  ale podniosło mła na duchu po tym niewesołym tygodniu. Mła tego bardzo potrzebowała, las okazał się lepszy niż kręcenie się po domu czy próby ogrodowania. Las, który jest swoistą podróżą i zaleganie z kotami  są najlepsze dla leczenia duszy mła.

Ten wpis ilustrują fotki zdziśki: domowo - kotowe, ogrodowe i leśne. Na zdjęciach Mruciu, Sztaflik, Okularia i Kasiuleńka. Helenka stanowczo odmówiła pozowania przed obiektywem, podobno była niewylizana i wogle nienaduszona i nieprzygotowana. Na fotkach ogrodowych troszki coolorowych liści, w tym roku pięknie się przebarwiają. No i fotki leśne, z portretami muchomorów i ptoszkami na bajorze. W Muzyczniku stara piosenka Niemena, z tekstem wieszcza Adama.

29 komentarzy:

  1. Zdrowia dla Mrutka! 💚💚💚 Trzymamy kciuki za uszka! 🍀🍀🍀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj Kocurrku, bo się przyda, to nie jest proste leczenie.

      Usuń
  2. Czyli las ciut podratował. Jasne że konieczny i niezbędny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest z niezbędnych, mła byla emocjonalno ścierko. :-/

      Usuń
  3. Las, rzeka, morze, łąka...To są miejsca uzdrawiania duszy. To są miejsca wyciszenia i zapomnienia o tym, co boli. Mam wrażenie, że dzieje sie to poprzez połączenie duszy z czyms większym. Poprzez odnalezienie w sobie zwiazku i sensu. Poprzez pogodzenie sie z przemijaniem, które jest naturalnym cyklem w naturze.
    Pięknie napisałaś, Tabo. Twoje refleksje mocno do mnie przemawiają. I jestem blisko będąc daleko, bo tak to właśnie działa!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś czułam tak w ogrodzie, teraz mam tak wiele wspomnień i tak świeżych, że nie potrafię się w ogrodzie wyciszyć. Za dużo tam mła we mła, wiesz o co chodzi. Bardzo niełatwy dla mła ten rok, ech... Dzięki Olu za wsparcie.

      Usuń
  4. Tabo, trzymaj się. Twój post skojarzył mi się z tą piosenką, więc przesyłam z dedykacją. Trochę smutna, ale piękne rzeczy nigdy nie są dołujące (chyba)
    https://www.youtube.com/watch?v=M53AGfiWI_8&list=RDM53AGfiWI_8&start_radio=1
    Jeżeli coś odzywam się w internecie, to takie wesołe ślizganie się po powierzchni - kwiatki, książki, muzyka. Ale wiesz, jedno z moich dzieci jest niepełnosprawne i nigdy nie będzie samodzielne. Więc znam różne nastroje, zresztą, kto nie zna. Każdy ma coś, ech. Trzymaj się. Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenka z tych, co to mła lubi i jeszcze jak zaśpiewana. Wiem trochę jak to jest żyć tak jak Ty, choć z drugiej ręki. Ukochany wnuczek Gieni zawsze będzie zdany na opiekę innych. Jego obecność jest jak piękna róża, na ciernistym pędzie. Są różne chwile, czasem nie czuje się cierni, widzi się tylko kwiat, czasem jest się kłutą, świadomość jaka jest róża masz zawsze. Nie wiem czy słowo współczucie jest tu adekwatne, kojarzy się tak jakoś z litością, zatem wiedz że jestem z Tobą współświadoma Sówko.

      Usuń
    2. Dzięki za zrozumienie. Tak, są różne chwile, ale mam w realu grupę wsparcia, spokojnie :) I jeszcze raz, trzymaj się :)

      Usuń
  5. PS. I jeszcze: Niemen świetny, nie znałam. Mrutkowi dużo zdrowia i pozdrowienia dla całego stada! I mimo znaczenia, czy "anhedonia" nie jest świetnym wyrazem.
    "Jak brzydkie są stare słowa
    Jak piękne są nowe słowa
    Cóż teraz zrobisz ze słowem tęsknota?
    A jak piękne są słowa
    frustracja
    alienacja
    fru jakby fruwać
    stracja niby stracić
    a w alienacji
    piękna Alienor
    księżniczka Akwitanii
    a w Akwitanii żyje
    okwitanie
    bo wszystko żyje
    i wszysko okwita"
    (Iwaszkiewicz)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochane moje - dziękuję za zrozumienie i współczucie ******, to było dla mnie bardzo ważne .... ALE !!!! wyobrażcie sobie !!!! dzięki Św. Franciszkowi i Św. Gertrudzie!!!! - moja słodka, piękna , pieszczotliwa Infantka wróciła !!!!!! Dziś przed chwilą, nie wiadomo skąd i jak, zgłodniała , szczuplejsza ale cała i zdrowa !!!!
    Ma zapowiedziany areszt domowy do wiosny :))))
    Doprawdy.... te koty ...... :D
    Ściskam Cię Tabo i Was wszystkie radośnie :)!
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite! Ależ radość, tqk jest areszt domowy obowiązkowy !
      Jednak podejrzewam, że teraz nie będzie chętna na wycieczki, przynajmniej przez jakiś czas.
      Może ktoś ją gdzies przypadkowo zamknął?

      .

      Usuń
    2. Tak przypuszczamy bo nie jest sponiewierana tylko wygłodniała. No i musiała być w jakimś miejscu gdzie na szczęście miała dostęp do wody, bo bez jedzenia to jeszcze ale ponad tydzień bez wody to nie wiem czy by przetrzymała…..
      Rabarbara

      Usuń
    3. To świetnie, że wróciła! Cieszę się bardzo ♥

      Usuń
    4. Idźdźcie do weta, niech ja przebada,moze trzeba cos podać na wzmocnienie.

      Usuń
    5. Jak dobrze!!! 💚💚💚 Może jakaś obróżka z GPS? Słyszałam że są takie gadżety ale nie wiem jak to działa

      Usuń
    6. Do weta oczywiste !
      Rabarbara

      Usuń
    7. Obróżkę czy cokolwiek ! z GPS trzeba jej będzie „zamontować”.
      Rabarbara

      Usuń
    8. Boże jak dobrze że się znalazła!!! Jaka to ulga, mła tu mało w deprechę nie wpadła. bo wyobraźnia szalała. Co za mała franca z tej Infantki! Na doopsku w domu siedzieć i godzinki miauczeć!

      Usuń
  7. No i św. Antoni, NIGDY nie zapominajmy o św. Antonim! :D :D :D
    Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka ulga!!!! Nie do wiary jakim kamieniem na psyche było jej zniknięcie. Z racji tego kamora popieram areszt domowy ślicznotki. Z pełnym pakietem rozpieszczeń, żeby nawet nie zauważała aresztu 😄😄😄.

      Usuń
    2. Oj Romuś - straszliwym…….
      Ona jest, jak się śmiejemy , naszym najcenniejszym kotem - od urodzenia choruje, ciągle wizyty u wetów, badania (nb nic nie wnoszące), leki, jedzonka, i ma dopiero nieco ponad rok ! Rozpieszczana równo a przy tym, oczywiście, jednocześnie leniwa dama i zbój ! 😻😸. Nie byłam w stanie nie myśleć jakie krzywdy mogły ją spotkać, spać nie mogłam…..
      No ale uffff!!!!
      Rabarbara

      Usuń
    3. Sowo, do Św. Antoniego zawsze prośby wnoszę jak coś zginie w domu (zwłaszcza jak wiem na pewno ! , że schowałam żeby nie zginęło 🫢😂).
      Rabarbara

      Usuń
    4. To widzę że ominęło mnieprzejmowanie się stratą koci Rabarbary, nie ma to jak dobrze zaplanować wyjazd, a za to mogę teraz świętować odzyskanie skarbuńcia.
      Super, Rabarbaro, że kot wrócił.

      Usuń
    5. Antoni dobry, Franek i Gienka takoż. Uff...

      Usuń
    6. Udało Ci się Agniecho. ;-D

      Usuń
  8. Życzę Tabie, by wiela w lesie spacerowała, bo widzę, że jej służy, ale życzę też Tabie, by życie nie przynosiło jej niefajnych powodów do wędrowania po lesie, jeno dobre. Nie za bardzo mi to zdanie wyszło, ale kawa nie wypita, to i zwoje mózgowe jeszcze pozawijane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwoje niech sobie odpoczywają, należy się. Mła powoli się zbiera, nie ma że nie ma, do przodu znaczy.

      Usuń