piątek, 11 października 2019

Ojej, ojej, już prawie połowa października!

Mój boszsz... już piątek! Przeleciał mła  ten  tydzień jak z bicza  trzasł i  mła  się  teraz  zastanawia  jak  tu  się  udać i gdzie  w poszukiwaniu straconego  czasu. No bo to już  zaraz połowa  października będzie! W  domu  w  kocich sprawach są postępy i podstępy,  Mrutek  zaczął  wyłazić  samodzielnie i zawiązał  koalicję  z  Okularią, czarnule  nadal  nieprzejednane  (  choć  Szpagetka  jak Sztaflik  nie  widzi to nieco  milsza ). Ogrodowo leżę  i kwiczę, znaczy  ogród  widuję  w biegu (  ale  w  weekend  zamierzam  się zebrać  w  sobie i  troszki  go  postraszyć ).  Były  rzecz jasna w  tygodniu jaśniejsze  epizody  typu dłuuuga  rozmowa  z Tatusiem, wybitny  występ kulinarny  Mamelona  z krewetkami w  roli głównej, no i Nobel  Prize dla  Olgi  Tokarczuk (  oczywiście  natychmiast przez politycznych  wszelkich  opcji zawłaszczany  ale  co tam - polityczni  przeminą  a Nobel dla  Tokarczuk  zostanie, kto dziś  pamięta  kto  był ministrem kultury rządu RP w czasie  gdy  Nagrodą  Nobla  byli  wyróżniani  Reymont, Miłosz  czy  Szymborska ).  Po  tym ostatnim  wymienionym  przyjemnym epizodzie mła napuchła z dumy choć  wie  że  prawdziwym  weryfikatorem  wielkości  jest  czas, jednak  dla  niej  tu i teraz  zdobycie tej  nagrody akurat przez tę pisarkę jest po prostu czymś bardzo, bardzo  miłym.  I to wcale nie  dlatego że to  Polka tylko  dlatego że  to dobra pisarka którą  mła  czasem  czytuje ( co prawda  nie jakoś nabożnie i na klęczkach, nie  wszystkie lektury mła darzy upodobaniem  które  każe jej wracać do książki ). To dobra  wiadomość  a ostatnio takich nie było  ( odszedł od  nas Pan  Janeczek i Janusz  Kondratiuk - smutniej  się  zrobiło ).




Polityczni rzecz  jasna  szaleją, nosi ich strasznie  przed  wyborami.  Oczywiście są  ekscesy bo gwiazdy to po prostu bez  ekscesów  nie mogą -  Żywa Legenda Solidarności  puściła bąka  w salonie za nic mając de mortuis aut bene aut nihil ( czym pokazała  jak   blisko  jej  do pewnego posła  z partii obecnie nami zarzundzającej, któren szalał z okazji  pogrzebu  tego  generała  co nam stan  wojenny  zrobił ), Prezes  Narodu usiłował zatorowość  płucną uczynić  narzędziem mordu ale  cóś  szybko  się  zorientował   że przestrzelił ( numer  w stylu płacy minimalnej ) i wrócił  do  obiecywania  wszystkim  wszystkiego  i wymieniania  kogo  nie lubi, była debata  i  chłopi  jeszcze  żyją  dzięki swojemu prezesowi któren  do chłopa w ogóle podobny  nie  jest,  postępowi lewicowi  podstępnie odbierają  elektorat  komu  się  da a Konfederacja  ponoć  istnieje.  Na  razie tych  co chcą  wierzyć  w  dobrobyt powszechny jest  więcej  więc  mam  wrażenie że  będzie  tak  że zawierzający nam wybiorą  władzę.  Jak  to rzekł  swego czasu o zanętach  wyborczych nasz obecny premier  - "Ludzie  są tak głupi, że to działa..." i dopiero  cena miski ryżu ( w  Polszcze to zawsze  była  cena  kaszanki ) zweryfikuje  entuzjazm zawierzających. W  przeciwieństwie do  agencji  ratingowych i ekspertów  BŚ mła podejrzewa   że polska gospodarka tąpnęła około  dwóch lat temu - niedowierzającym polecam przyjrzenie  się  kiedy rzeczone  instytucje  zorientowały  się że w 2008 roku cóś  się będzie złego działo w  USA i jak  szybko dotarło  do  nich  że  Grecja  właśnie  się  wykłada - i że  teraz to  co  widoczne jest  dla  mła i "innych malkontentów" powoli zacznie być  widoczne  dla  inszych z zawierzającymi włącznie . Mła  nie  bardzo martwi spodziewany wynik  wyborów, mła się  bardziej martwi tym  co  każda  nowo  wybrana  władza będzie musiała po  wyborach zrobić  - przejść od obiecanek  do realu zarządzania a tu mamy kolejne oddłużanie szpitali,  urealnienie cen energii (  jak nie pamiętacie to mła  w ogóle przeczuwa  energetyczne bum )  i tym podobne  radości.  Znaczy karnawał  się  skończy i oby się  nie okazało  że  wielki post będzie bardzo  wielkim postem od zaraz  i natentychmiast.




A co w "kurtulatnym życiu" mła? Od  czasu  kiedy Dżizaas bardzo przepraszała rodzinę  i przyjaciół za zaproszenie ich na film pod tytułem "Piłsudski" (  Mamelon jako  jedyna przyzwoita i pełna współczucia wykrztusiła z siebie "Właściwie  to dobrze że przypomniałam  sobie  jak to z  tymi frakcjami PPS było, bo  w szkole  to  mi się zawsze  myliły.", reszta  spuściła  zasłonę  milczenia  na dzieło i potępiająco wgapiała  się  w Dżizaasa ) mła  nie była w kinie a podobno "Joker"  godzien oglądania.  Nic  jednak nie wskazuje  na to żeby mła mogła oddać  się uciechom ducha  bo mła zaplanowała  sobie uciechę ciała i ducha czyli spóźnioną  już i tak solidnie  prackę w ogrodzie ( po której zazwyczaj pada na twarz i jedyne co jest w stanie oglądać  i słyszeć to lgnące  do niej leżącej na wyrku kocie  ciała i słodkie pomruki - mła  po pracy  w ogrodzie odlatuje do  Nibylandii lotem błyskawicy i nawet podobno  chrapie ).  Przed nią  sadzenie kolejnych  cebulek ( przecenili  czosnki białawe Allium christophii i  mła  się nie powstrzymała i zakupiła  cebulki, na  szczęście ledwie trzy bo  tylko  tyle  wygrzebała  z kartonu pełnego cebulkowego dobra ), pożegnanie  z uschłym  rodkiem 'Old  Port', posprzątanie tego kupska  zielonych odrzutów  jakie jej  urosło  na podwórku  po  ostatnim pieleniu   Suchej - Żwirowej.  Zaprawdę powiadam  Wam jest co robić w ogrodzie  i nie czas to na pasienie oczu kurtulą. Może  co  najwyżej mła zrobi dobrze uszom i posłucha  sobie w ciepłe jesienne popołudnie dobrej starej bossanovy.


5 komentarzy:

  1. mój ogród zarósł po sufit bo cale wakacje, aż do teraz, robiłam remont. drobiazg, malowanie podłóg w domu pełnym mebli i kotów, więcej w tym było logistyki i przesuwania gratów niż samego malowania, a ze farba olejna, a ze trzeba było dwa lub trzy razy to ciaglo się to jak guma w majtasach. przy okazji odnowiłam i pomalowałam szafę, łóżko, dwa stoły, położyłam boazerie w dwóch izbach ( nie z uwielbienia boazerii tylko z dogrzania ścian), zmontowałam bibliotekę z dyskontu na I, wyprowadziłam na ludzi małego kota i wyleczyłam jego matkę. i wszystko to temi recami, z niewielka pomocą rodziny. ciągle jeszcze straszy stos atomowy rzeczy, które trzeba gdzieś upchnąć ale już mi się nie chce.
    do urny mam 140km ale zrobi się, mus to mus. jak to powiedziała jedna pani, której fenomenu nie rozumiem "Nawet jeśli mamy obudzić się po wyborach z ręka w nocniku... warto wybrać w którym "
    pani "Tokarczyk" (pisownia oryginalna, minister G.) tez nie jest w ścisłej czołówce moich ulubionych pisarzy ale Sienkiewicz jeszcze mniej :P ciesze się mimo to bo to taki ciepły promyk w tych upiornych czasach, a ze jeszcze mamy zbliżone dzienne daty urodzenia to jusz wogle :D
    zima idzie, jak to od miesiąca powtarza moja matka-malkontentka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. ja się odchamiam, w sensie ukulturalniam, nausznie, w ogrodzie, inaczej wogle nie dałabym rady.

      Usuń
  2. A ja to kuchenne meble powinnam zacząć tego i ten, pytanie tylko kiedy? A w domu mój kot najnowszy co już prawie na człowieka wyprowadzony, nijak nie chce uwierzyć że nożna siusiać po kasztanowcem. Leci z siuśkami do domu, wczoraj ledwie zdążył do kuwety! Pan mynister Gliński, ksywa "Mój Brat Idiota", to jest postać tragikomiczna, cóś jak KaOwiec Naczelny za komuny tylko że ani to Sokorski, ani Tejchma i na pewno nie Kuryluk, cóś prędzej Lucjan Motyka. No ale zasłużony towarzysz, tyle lat był technicznym premierem że teraz to sobie może na artystach poużywać. Że będzie z nim wesoło to mła wiedziała jak tylko w mynistry poszedł. Średnio szkodliwy w porównaniu z tym, któremu się ostatnio zmarło ale się nadyma jak rybka nadymka coby przydać sobie znaczenia ( numer Z Fundacją Czartoryskich to jedyne prawdziwe konfitury które się temu mynistru trafiły ). Ponieważ u nas kultura wysoka zawsze powstawała w kontrze do politycznej rzeczywistości to może i Mój Brat Idiota jakąś pożyteczną rolę spełni, wszak piękno potrzebuje czasem niepięknej pożywki ( róże np. potrzebują gnoju ). Co do idącej zimy - na szczęście lezie powoli! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas oszalał, nie wiem po co się tak śpieszy :/ Cudna jesień u Ciebie - ale to już wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła jesień jest taka ze śladami po letnich stratach, np. nie wszystkie drzewa się przebarwią bo spora część straciła wcześniej liście i teraz wypuszcza nowe co mła wcale nie cieszy. A co do czasu to podejrzewam że jest na tzw. speedzie, mknie jak bolid Formuły 1! :-O

      Usuń