niedziela, 28 lipca 2019

Ogrodowe rozkminy - ogrody starożytnego Egiptu - część druga

Drzewa w ogrodach starożytnego Egiptu


Po  lekturze  dotyczącej ogrodów przyświątynnych, pałacowych  i tych zwyczajnych już wiecie że przez tak  długi okres trwania państwa roślinna szata Egiptu musiała ulec zmianie.  Nasze państwo liczy sobie ledwie tysiąc lat z haczykiem a  trudno nam dziś wyobrazić sobie  że ledwie  dwie i ponad pół setki lat temu ziemniaki wyszły z ogrodów  Jaśnie Państwa na pola. Państwowość starożytnego  Egiptu to prawie trzy tysiące lat - wieki, które przerzedziły papirusowe zarośla nad  Nilem, wykończyły hipopotamy i krokodyle. Z drugiej strony pojawiały się nowe rośliny a także zwierzęta , które z wielkich ogrodów przyświątynnych i pałacowych przenosiły się do  mniejszych ogródków by z czasem zasiedlać nie tylko  ogrody ale gospodarstwa  i pola.  Dlatego pisząc o roślinach  uprawianych  w ogrodach pozwolę sobie  uczynić podział na ogrody konkretnej epoki. W tym wpisie zajmę się drzewami. Pierwotna szata roślinna Egiptu w "temacie drzew" nie była zbyt urozmaicona za sprawą klimatu. Jak już wiecie z poprzedniego wpisu sadzenie drzew w egipskich warunkach nie zawsze było sprawą prostą. Problemy z wodą, problemy z odpowiednim  gruntem. Na ten przykład w stolicy, którą zbudował Echnaton na pustyni, pomimo zniszczeń pozostało jednak wystarczająco dużo śladów po ogrodach które mogły dostarczyć materiału do badań archeologicznych - w Achetaton sadzono drzewa w dołach wypełnionych czarną, bogatą w składniki ziemią, inaczej sadzonki nie miałyby szans. Takie czarnoziemne doły po tysiącach lat są łatwo zauważalne podczas odkrywek w pustynnym terenie. Znaczy kiedy decydowano się zaadaptować nieprzyjazne roślinności tereny ( a decydowano się  np. ze względów religijnych ) to wykonywano prace w zakresie nieznanym  w innych centrach ówczesnej cywilizacji.  Egipcjanie  pokonywali pustynię sztucznym nawadnianiem i głównie sadzeniem drzew, ponieważ gdzie drzewa tam cień, gdzie  cień tam szansa na niższe temperatury i utrzymanie się zielonego przy  życiu. Oczywiście była to nierówna walka, tym bardziej że inne działania tych ludzi np. wypas bydła na naturalnych terenach "jakoś tam zielonych" powodował pustynnienie. Do natychmiastowego przemyślenia - nawadnianie i  masowe  sadzenia drzew nie wystarczają do utrzymania status  quo a tym bardziej do polepszenia sytuacji. Trza nam ograniczać hodowle zwierząt, tym bardziej że wiąże się ona choćby z takimi moralnie paskudnymi sprawami jak  transport dalekobieżny. Drzewa pełniły więc szczególną rolę w Egipcie, były najbardziej po jadalnych trawskach cenionym zielonym dobrem.

Stare Państwo


W czasach Starego Państwa do nasadzeń w ogrodach używano głównie roślin rodzimych. Starożytni Egipcjanie chętnie sadzili przy swoich świątyniach i domach drzewo sykomory  Ficus sycomorus .  Ta miłość datuje sie jeszcze czasów predynastycznych, w zasadzie od początku  trzeciego tysiąclecia p.n.e. .  Według  staroegipskich  wierzeń sykomora to drzewo wiecznego życia, święte bo związane z boginią Hathor, której było uosobieniem. Jedno z imion bogini, to pochodzące z Memfis, brzmiało Pani Sykomory. Po śmierci niematerialne części jestestwa Egipcjan ( to nie były dusze w naszym rozumieniu, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana ) znajdowały w sykomorzych  gałęziach schronienie, a także pokarm i wodę, które uchodziły za dar bogini. Egipska Księga Umarłych zawiera pragnienie życia po śmierci w konarach sykomory, wieczny domek na drzewie dla  tzw. ba. Zresztą według tej księgi drzewo to miało być też siedzibą bogów ( nie ma to jak odpowiednie sąsiedztwo ), a dwie sykomory rosły przy wschodniej bramie nieba, przez którą wyłaniał się bóg słońca Ra w swoim rydwanie ( znaczy pośmiertna miejscówka dla ba jak marzenie ).

No takiego drzewa to nie mogło zabraknąć w żadnym porządnym staroegipskim ogrodzie! Sykomora to nic innego jak figowiec  ośli vel  figowiec  dziki - gatunek odporny na zakusy pustyni ma bowiem szczególne zdolności regeneracyjne - jeśli wiatr odsłoni jej korzenie ona natychmiast tworzy głębiej następne , a gdy zasypie ją piasek to pień i gałęzie potrafią przekształcić się w korzenie i drzewo rośnie dalej w górę. Sykomora zapewniała w ogrodach cień, owoce i jeszcze w ramach bonusu z jej drzewa, lekkiego a odpornego na butwienie można było wykonywać tak ważne dla Egipcjan rzeczy jak trumny. Oprócz figowca oślego w Egipcie wcześnie zaczęto uprawiać figowca pospolitego Ficus carica. W stanie dzikim drzewo występowało na  Synaju ale już około  roku 2500 p.n.e. na pewno było uprawiane w dolinie  Nilu ( zachowały się płaskorzeźby przedstawiające zbiory fig ). Figowce pospolite owocowały nieregularnie i bardzo kapryśnie, Egipcjanie nie znali bowiem aż do IX - VIII wieku p.n.e. mechanizmu ich zapylania a drzewko jest gatunkiem dwupiennym i żeby wyprodukować owoce potrzebowało aż do czasów greckich udziału błonkówki z gatunku Blastophaga psenes. Dopiero Grecy odkryli metodę wspomagania zapyleń zwaną kapryfikacją. Jednym z najwcześniej sadzonych przez ludzi drzew które nie występują w naturze a są efektem krzyżowania gatunków jest daktylowiec właściwy Phoenix dactylifera. W starożytnym Egipcie uprawiano zarówno te których owoce przeznaczano na mąkę, jak i te z których pozyskiwano tzw. miód palmowy i bardzo słodkie ( po ususzeniu ) owoce. Palma daktylowa jest również rośliną dwupienną ale w tym wypadku Egipcjanie jakoś nie mieli problemów z uzyskiwaniem plonów. Z natury za to do ogrodów zawędrowała palma dum Hyphaene thebaica. Egipcjanie cenili sobie "orzeszki" a także owoce z których pozyskiwali coś na kształt melasy. Drzewo miało status świętego a było na tyle ważne że jego owoce znajdowano w darach grobowych dla faraonów.


Święte było  też drzewo z egipska zwane iszed Mimusops schimperi ,  tradycyjnie nazwane persea mimo że ze smaczliwką nie ma nic wspólnego ( często wiązane z symboliką przejścia do zaświatów - np. jego młode pędy były używane do tworzenia bukietów pogrzebowych ). To dorastające do  20 m wysokości  drzewo było chyba najświętszym drzewem w Egipcie, choć tłumaczenie nazwy iszed - drzewo szlamowe vel błotne - jakoś tak mało ze świętością współgra. Podobnie jak sykomora nosiło wdzięczną nazwę drzewa życia. Na temat uznania świętości tego drzewa w Egipcie powstało mnóstwo opracowań, ale zdaje się że temat jest jeszcze niewyczerpany. Z ikonografii można "odczytać" jego ważną rolę, często przedstawiano faraona w tzw. pełnej postaci na tle persei. Niewątpliwie było drzewem opiekuńczym władców bądź symbolizowało władcę. Cóś musi być na rzeczy  z tą władzą bo w czasach rzymskich powstała ustawa cesarza Arkadiusza zabraniająca wykopywania lub sprzedaży drzew persei w Egipcie. A teraz skąd się wzięła ta pomyłka z nazwą - persea egipska nie jest smaczliwką, choć ma większe prawo do nazwy niż dzisiejsze gatunki zebrane w rodzaju Persea. Persea to nazwa związana ze starożytnym drzewem egipskim na długo przedtem, zanim została wykorzystana do określenia botanicznego smaczliwek. Jest to stara grecka nazwa używana przez Teofrasta dla określenia  rodzaju Mimusops, znana  już około roku 320 p.n.e. .

Roślinę ponoć nazwano na cześć Perseusza, tego który załatwił był Meduzę. Krótko pisząc to smaczliwki się wzięły i podszyły! Mimusops schimperi przypomina nieco naszą gruszę, ma podobny pokrój, kwiaty, a nawet liście ( z tym że one są zimozielone ). Owoce są podłużne, nieco podobne do kształtu migdałów, duże jak gruszki i zielone jak trawa. Są ponoć słodkie i soczyste. Ta persea jest uważana za roślinę endemiczną w Egipcie i Etiopii. Moją ulubioną przypowieścią o persei jest ta w której  wielki kot z Heliopolis chroni święte drzewo przed wężem  z zaświatów Apepem. Kot rzecz jasna nie był taki sobie zwykły, to sam Ra - bóg podróżujący słoneczną barką ( oby Felicjan nigdy się nie dowiedział o możliwości boskich wcieleń, he, he, he ) . Tamaryszek bezlistny Tamarix aphylla , drzewo poświęcone Wepwawet uchodziło za to dające najlepszy cień. A to za sprawą następującego zjawiska - nocną porą gdy zwiększa się wilgotność powietrza, tamaryszek absorbuje z pary wodnej sól, która tworzy maleńkie kryształki na jego liściach. O świcie tamaryszek pokryty jest błyszczącymi kropelkami rosy. Gdy z czasem zaczyna przygrzewać słońce, woda z stopniowo wyparowuje, dając przyjemny chłód, który utrzymuje się aż do godzin południowych.


Akacja arabska Acacia arabica  vel Wachellia nilotica to roślina natywna dla Egiptu. od dawna cieszyła się uznaniem ze względu na pozyskiwaną z niej gumę arabską czyli żywicę. Guma arabska posiada działanie osłaniające i przeciwzapalne, do dziś można pomocniczo ją stosować w leczeniu biegunki i czerwonki. Zewnętrznie używana w leczeniu stanów zapalnych skóry. Egipcjanie jednak sadzili ją w ogrodach średnio chętnie, jej charakterystyczny parasolowaty kształt nie pojawia się w zbyt wielu przedstawieniach ogrodów. Akacja poświęcona była Horusowi, boskiemu synowi Izydy i Ozyrysa. No cóż, akacja była drzewem bardzo dobrze sobie radzącym na terenach z ograniczoną ilością wody zatem była dość powszechna. Dodatkowo nie była drzewem dającym zbyt wiele cienia. Zatem akację sadzono i owszem, głównie chyba jednak ze względów religijnych a nie z wielkiego upodobania. Wierzba   - od czasów prehistorycznych porastać mogło parę gatunków - Salix acmophylla  na północy w delcie  Nilu, Salix safsaf  vel Salix murconata, niewielkie  drzewko o wiecznie zielonych liściach rośnie w Egipcie głównie na południu kraju, wzdłuż  Nilu i na wyspach  nilowych. Jest drzewo wierzbowe świętym drzewem poświęconym Ozyrysowi, zaszczyt ten dzieliło czasem z tamaryszkiem pustynnym. O tym że  starożytni  Egipcjanie  świetnie znali działanie salicylanów  informuje nas pochodzący z r.1555 p.n.e. tzw.  papirus Smitha,  znaleziony w grobowcu koło Teb.

Średnie Państwo


W tzw. kontekście archeologicznym pierwsze ślady  oliwki europejskiej Olea europaea odnotowujemy w czasach XII dynastii ( mniej więcej lata 1985 - 1773 p.n.e ). Oliwki nie występują naturalnie w Egipcie, zostały do tego kraju importowane, najprawdopodobniej z terenów dzisiejszej Syrii bądź Palestyny ( tam na pewno rosły od około 3700 roku p.n.e.). Kiedy dokładnie Egipcjanie wpadli na pomysł uprawiania u siebie drzewek zamiast importowania oliwy i drewna to tak do końca nie wiadomo - uprawa drzew oliwnych i produkcja oliwy z oliwek w starożytnym Egipcie to temat mało zbadany, sporo z tym problemów i archeolodzy mają gdybania a z gdybań urastają spory. Na pewno wiemy jedynie że uprawa oliwek zaczęła mieć wymierne znaczenie ekonomiczne w okresie amarneńskim ( 1352 - 1336 p.n.e. ) czyli już w czasach Nowego Państwa. Oczywiście Egipcjanie dorobili oliwnemu drzewku religijne znaczenie, no bo jakże to tak - "na goło" , bez wsparcia  Wyższej  Instancji porastać?!  Oliwki uprawiano  na północy  i  w oazie Fajum, klimat  tam taki mniej afrykański. Dorastające do 5 m wysokości drzewko jujuba zwane też drzewem korony cierniowej lub głożyną cierń Chrystusa Ziziphus spina-christi to kolejne drzewo zagadka.   Tak do  końca  to nie jestem pewna kiedy dokładnie przybyło do  Egiptu. Czy była to końcówka   Starego Państwa, początki  Państwa  Średniego?  Zdaje się  że  przybyło do Egiptu z Nubii czyli terenów  dzisiejszego  północnego  Sudanu a z Egiptu rozprzestrzeniło się  dalej. Są tacy którzy twierdzą że  było rośliną natywną dla Egiptu  a na terenach Syrii i Palestyny pojawiło się  via  Półwysep Arabski jeszcze w czasach w których nikt  o faraonach nie słyszał. Sprawa do rozstrzygnięcia dla archeologów i botaników, ja tylko  odnotowuję że w starożytnym  Egipcie mogła porastać krzewiasta głożyna  afrykańska  Ziziphus lotus jak i drzewo korony  cierniowej. Owoce obu tych  głożyn są  mało smaczne, wymagały doprawienia miodem ale drzewo było cenione w stolarstwie, podobnie jak właściwości  lecznicze owoców i liści. Nie należy  mylić głożyny rosnącej w starożytnym Egipcie z tzw. daktylem chińskim  jak popularnie nazywa się głożynę pospolitą Ziziphus jujuba, to ta sama rodzina ale gatunek inszy.

Nowe Państwo


Drzewa dające cień i poddające się obróbce i niemurszejące  drewno,   aromatyczną żywicę i słodkie owoce  były niezwykle cenione w  starożytnym Egipcie nie dziwi  więc zatem że mimo trudności starano się sprowadzać nie szczędząc  kosztów, nie tylko nasiona ale nieraz sadzonki całkiem pokaźnych rozmiarów jak to było  w przypadku drzew kadzidlanych.  Na malowidłach  w grobowcu Ineni, architekta faraona Totmesa I ( 1504-1492 p.n.e. ) zidentyfikowano dziewiętnaście gatunków drzew rodzimych  i  tych pochodzących z importu. Ineni nie zapomniał  wyliczyć na ścianach swojego grobowca że samych sykomor rosło w jego  ogrodzie  90 egzemplarzy,  170 palm daktylowych ogródek  posiadał. No bo  Ineni był kimś, a ktosie mogły sobie pozwolić na dużą ilość drzew.  W czasach  Nowego Państwa w Egipcie nowości sadownicze ( i nie tylko ) sprowadzali głównie królowie ale rośliny się z czasem pospolitowały. Tak zadziało się w przypadku dwóch egzotów. Granat właściwy Punica granatum w starożytnym Egipcie nigdy  naturalnie nie występował, został "uogrodowany" przez Sumerów gdzieś tak w III tysiącleciu p.n.e.. Do Egiptu sprowadzony najprawdopodobniej został przy końcu rządów Hyksosów i był uprawiany  nie tylko w świątynnych  ogrodach już około 1550 roku p.n.e. Ceniono go jako drzewo dające owoce jak i roślinę leczniczą. Podobnie rzecz się miała z jabłonią domową Malus domestica, która do Egiptu trafiła w tym czasie co granaty. I z tego samego rejonu, czyli z syryjskich państewek. Egipskie jabłonie były wielogatunkowymi mieszańcami które daleko padły od swojej kazachskiej pramatki,  jednak nie wiemy czy Egipcjanie wyróżniali jakieś konkretne odmiany. Być może tak było skoro tysiąc lat później Rzymianie rozróżniali trzydzieści sześć odmian, a może i nie, bo np. u nas w Biskupinie to jakieś 800 lat p.n.e. podjadano jabłuszka leśne ale na prawdziwe szlachetne jabłonie trzeba było na terenach dzisiejszej Polski czekać aż do przyjazdu pierwszych braciszków zakonnych ( cystersów z Pforty w Turyngii którzy sprowadzili szlachetne szczepy do opactwa w Lubiążu w XII wieku ). Za to o tych egipskich jabłoniach wiadomo jedno - rodziły słodkie owoce. Nie winkowate, nie kwachy a sama słodycz według wyczytków  papirusowo - grobowych.

Okres Ptolemejski vel Hellenistyczny

W tym czasie do Egiptu dotarło sporo nowości. Pojawiły się  śliwy i to od razu  w swej najbardziej aromatycznej  i soczystej postaci - znaczy brzoskiwnka  przybyła. Brzoskwinia Prunus persica  vel Persica vulgaris wcale nie pochodzi z Persji, wbrew temu co sugeruje  jej nazwa. Badania genetyczne sugerują, że brzoskwinie pochodzą z Chin, gdzie uprawiano je od neolitu ( najnowsze dowody wskazują, że udomowienie nastąpiło już w 6000 roku p.n.e. w chińskiej prowincji Zeijang ). W starożytności uprawa brzoskwiń przesuwała się na zachód, około roku 1000 p.n.e. brzoskwinie na pewno były już uprawiane na terenie dzisiejszego Iranu. Twierdzi się że Grecy poznali się z brzoskwinką w jakiś czas po wojnach perskich, taka legenda chodzi że Aleksander Wielki sprowadził ten gatunek do Europy po tym, jak podbił Persów, chociaż nie ma żadnych historycznych dowodów na to że tak było. W każdym razie w Egipcie brzoskwinia pojawiła się wraz z Grekami. No i z morelą Prunus armeniaca, kuzynką pochodzącą z Azji Zachodniej, której urodzie i przede wszystkim smakowi jej owoców ulegli wcześniej Grecy ( taa... jak to azjatyckie gatunki po przegranych perskich wojnach zaczęły opanowywać "greckie wybrzeża" wygryzając rodzime oliwki, ironia historii ). W Egipcie śliwy uprawiano głównie tam gdzie oliwki - na północy kraju i w Fajum. Kolejny gatunek z rodzaju Prunus który pojawił się w Egipcie to pochodząca najprawdopodobniej z Anatolii czereśnia Prunus avium. Co ciekawe gatunek Prunus cerasus mieszaniec Prunus fruticosa i Prunus avium, pod która to nazwą ukrywa się nasza zwykła wiśnia cóś nie zasmakował i się w Egipcie nie rozgościł. Wydedukowałam że Egipcjanie chyba nie przepadali za kwachami.

Za to prawdziwą karierę zrobiło nasionko owocu który nie ma miąższu. Prunus dulcis czyli migdałowiec powstał najprawdopodobniej na skutek mutacji genetycznej. Dla ludzisków szczęśliwie się złożyło że gdzieś tam w zamierzchłej przeszłości na terenach dzisiejszej Armenii i zachodniego Azerbejdżanu z rodzących wielu gorzkich migdały drzewek gatunku Prunus fenzliana jedno okazało się rodzić owoce pozbawione goryczki. Tak zaczęło się udomowienie migdałowca ( początkowo nie był szczepiony, rozmnażano go z nasion i część drzewek miała cechy rodziny matecznej - nasiona Prunus dulcis var. dulcis są przeważnie słodkie, ale niektóre pojedyncze drzewa wytwarzają nasiona, które są j gorzkie - owoce  odmiany  Prunus dulcis var. amara są zawsze gorzkie  ). Udomowione migdały pojawiają się we wczesnej epoce brązu ( około 3000–2000 p.n.e. na stanowiskach archeologicznych w Azji Zachodniej. Tak po prawdzie to mła ma podejrzenia że migdałowce mogły w Egipcie pojawić się nieco wcześniej niż inne drzewa z rodzaju Prunus, gdzieś tak w schyłkowym Okresie Późnym. Mła tak sobie wymyśliła na podstawie owocu migdałowca znalezionego w grobowcu Tutanchamona ( pogrzeb był tak mniej więcej około 1325 roku p.n.e ), prawdopodobnie sprowadzonego z Lewantu. Oczywiście od grobowego stołu faraona do egipskich ogrodów daleko ale wydaje mi się że ten pochód rodzaju Prunus rozpoczął się wcześniej niż sądzimy ( tylko dowodów nie ma bo owoce były bardzo cenione i zostały wyżarte, he, he, he ). Dobra, to są moje gdybania a nie archeologiczne prawdy prawie objawione, nie przywiązujcie jakiejś szczególnej wagi do tych migdałowych rozkmin.

Z Grekami pojawiło się też w Egipcie drzewo gruszy Pyrus communis, które zdaje się całkiem dobrze rosło na  wybrzeżu Morza śródziemnego. Co prawda  pochodzące z Zakaukazie drzewo będące wielokrotnym mieszańcem nie było  szczególnie wyróżniane, kudy tam do greckich i rzymskich zachwytów nad gruszą, Teofrast z Eresos czy Pliniusz Starszy wprost piali na temat grusz. Tak nawiasem to Pliniusz wymienił w swojej Historia Naturalis odmianę wywodzącą się z Egiptu nazywaną Aleksandria. Przypuszczam że w Egipcie uprawiano znacznie więcej odmian ale ze względów klimatycznych te drzewa, podobnie jak jabłonie, śliwy czy oliwki nie mogły być sadzone w całym Egipcie a jedynie w tej jego części w której panował klimat zbliżony do śródziemnomorskiego. W klimacie południa Egiptu prędzej udawały się banany. Tak, Egipcjanie w Okresie Ptolemejskim zapoznali się z bananem Musa paradisiaca . Banan zwyczajny jest najprawdopodobniej mieszańcem dwóch gatunków dzikich - Musa acuminata i Musa balbisiana, w stanie dzikim takowa roślina nie występuje. Banany wywodzą się z Azji Południowo - Wschodniej, do Egiptu trafiły raczej z najbliższego wschodu lub z południa niż z północy wraz z Grekami. Są takowe domniemania że z Indii via Azja Mniejsza i okolice banany gdzieś tak kole roku 327 p.n. e. trafiły do Afryki. Jednak w Egipcie ta roślina aż do czasów islamskich była raczej ciekawostką ogrodową a nie powszechnie znaną rośliną.

A teraz będzie zaskoczka - pisze tutaj o bananie jako o drzewie ale to wyłącznie przez jego rozmiary bo tak naprawdę to - tadam, tadam, banan jest byliną! Jakby kto nie wiedział jego owoce to jagody! Przy niewielkiej ilości bananów w starożytnych egipskich ogrodach raczej trudno określić czy uprawiano gatunki "mączyste" czy te deserowe. Lepiej niż bananom poszło drzewkom  z rodzaju Citrus. Pierwszy pojawił się pochodzący spod Himalajów cytron Citrus medica znany też pod nazwą cedrat. Pierwsze informacje o uprawie cedratu pochodzą z Persji i są datowane na rok 330 p.n.e. - wojska Aleksandra Wielkiego przechodząc przez Persję widziały tam gaje cedratowe, znaczy ze uprawa cytrusów tego gatunku była powszechna. Przypuszcza się że w na terenach dzisiejszego Iranu uprawę cytronu rozpoczęto około V wieku p.n.e.. W Egipcie cedraty nieźle się zadomowiły, szczególnie na północy. Uprawy innych cytrusów to sprawa późniejsza,  Egipcjanie, mieszkańcy Mezopotamii, Grecy i Rzymianie nie znali kultywarów cytrusów, żadnych tam cytryn ani pomarańczy. Starożytność miała do czynienia jedynie z cytronem!


To by tak było w skrócie o drzewach uprawianych w ogrodach starożytnego Egiptu. Rzecz jasna nie opisałam wszystkich gatunków, pominęłam wspomniane w pierwszej części wpisu eksperymenty z kadzidlą, które okazały się ogrodniczym ekscesem. Na pewno też udało się mła pominąć insze drzewka, których uprawa nie była typowa ( Myrtus communis na ten przykład, czy nawet bardziej rozpowszechniona  morwa czarna  Morus nigra  ). No wiecie, mła jest amatorką a nie Wielką Myślą. Co do obrazków - to są reliefy, płaskorzeźby i  malowidła z okresu Nowego Państwa. Głównie  grobowce w Tebach, w Beni Hassan itd. . Są też poglądowe łobabrazki ze świątyń w Karnaku i z Deir el Bahari.  No  i przede wszystkim jest papirus Hunefera z około roku 1300 p.n.e. z przedstawieniem protoplasty Felicjana. Tak bardziej szczegółowo nie będzie   bo to rozkmina ogrodowa a nie przewodnik po Egipcie. O krzewach, pnączach i bylinach uprawianych w starożytnych egipskich ogrodach będzie w części trzeciej.

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe informacje, ile to wiadomo o tak zamierzchłych czasach! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd naukowcy zajmujący się cytogenetyką zabrali się za rośliny sporo tego co uznawaliśmy niegdyś za pewnik już takie pewne nie jest. A z roślinami to jest czasem tak że były udomawiane w wielu miejscach ale nie wszyscy udomawiający zostawili ślady na piśmie. ;-)

      Usuń
  2. Kiedy sobie czytam Twoje rozważania ogrodowe, to natychmiast mam ochotę na przeczytanie "Egipcjanina Sinuhe" po raz kolejny. Wydaje mi się, że całkiem, całkiem poprawna to książka, z punktu widzenia archeologii. Sykomora rosła w ogródku rodzinnym Sinuhe, chociaż była tylko jedna a nie 170 czy 90. Ale w końcu tatuś Sinuhe lekarzem biedoty był a nie bogaczem.
    A w kontekście poprzedniego wpisu, ogród przyświątynny, a ogród faraona to właściwie jedna kategoria, przecież faraon był bogiem w sposób absolutny i niepodważalny.
    Dałabyś zdjęcia tych drzew a nie tylko obrazki.
    Wiem, że mogłabym sama sobie poszukać.
    Dzięki, że Ci się chce pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Waltari to jest taka historia że on jakby wyprzedził nieco gdybania archeologów a z drugiej strony narzucił pewien obraz ( np. golenie kobiecych głów na dworze królewskim, czy szczególnie poza nim nie wynikało z mody, całkiem łysa głowa w Egipcie u młodych osób oznaczała jedno - przynależność do stanu kapłańskiego, nawet bachores nosiły na wygolonych główkach warkoczyk ) w świetle współczesnych badań nie zawsze odpowiadający prawdzie. Tak sobie rozkminiam że epoka amarneńska nie raz jeszcze zaskoczy archeologów. Podobnie ma się rzecz teraz z wykopkami na płaskowyżu Sakkara, Stare Państwo jak się okazuje znało już niektóre zdobycze techniczne przypisywane późniejszym królestwom. Zresztą właściwie nie wiem czy słowo zaskoczy jest odpowiednie w przypadku archeologii, w Egipcie 80% świadectw kultury materialnej leży i czeka na odkopanie ( po wyburzeniu współczesnych "nasadzeń", he, he, he ). Z tą boską rolą faraona nie było tak jednoznacznie, owszem król był emanacją bóstwa, zwłaszcza w czasach Starego Państwa ale ta emanacja podlegała pewnym ograniczeniom. Wbrew utrwalonemu w nas mniemaniu że mógł wszystko, wszystkiego nie mógł, musiał się poruszać w określonych ramach. Jak się nie poruszał to wypadał.;-) No i jak zawsze za władzą widoczną z daleka stała ta mniej widoczna ( Echnaton tylko dlatego mógł się dziwaczyć że stali za nim inni, tak naprawdę to rewolucja amarneńska przeca nie była dziełem jednego człowieka - no Lech Wałęsa nie założył sam ze sobą ruchu związkowego, to nigdy tak nie działało ).
      Co do drzewków i fotek, trza będzie poczekać aż pojadę w ciepłe kraje, co do pisania - jestem uziemiona przez upał. Niby w domu zajęcia są ( np. popakowanie wysadzonych irysów ) ale zaleganie przed monitorem jakoś bardziej nęcące. No i krew z nochala od tego nie leci. :-/

      Usuń
    2. No weź, przecież ja Cię nie zmuszam, byś się udała do Egiptu w celu fotografowania drzew starożytności na miejscu. Ale gdybyś się kiedyś wybierała, to może daj znać - pojechałybyśmy razem? Mnie chodziło bardziej o zdjęcia z netu pobranie i w równym rządku przedstawienie. Ale w międzyczasie sobie posprawdzałam w Wikipedii jak co która roślina wygląda i już mi lepiej.
      Niesamowity jest relief z drzewem oliwnym z rękami.
      Pozdrawiam, czekając na deszcz, który nas zwodzi od przedwczoraj.

      Usuń
    3. Wybierę się w celach edukacyjnych ale przedtem mam instalację kamieniczno - lekstryczną do roboty. Tak szczerze przyznam że mła odstrasza wizja zwiedzania pod karabinem i w tłumie wycieczkowym, no ale inaczej się ponoć nie da. Na razie to mła jeszcze na pewno wróci do Rzymu, bo Mamelon która padła po poprzednim pobycie w mieście i powiedziała że już nigdy i never nie da się naciągnąć mła na zwiedzanie stwierdziła że co myśmy właściwie w Rzymie widziały? - łaziłyśmy do turystycznych najnajów i w kolejkach do nich stałyśmy. Teraz mamy pojechać i naprawdę zobaczyć Rzym. I mła już zamówiła mieszkanko na Prati bo Mamelon nie odpuszczała. He, he, he! Mamelon jest niezmienna w porywach swojej zmienności, wiedziałam że tak będzie. Aha, a jak tym razem jeszcze nam się nie uda oblookać wszystkiego co byśmy chciały w tym mieście zobaczyć i to nie latając z wywieszonymi ozorami i "zaliczając" kolejne "No jakże to , nie widziałaś?!", to pojedziemy tam po raz trzeci. Mamelon właściwie ma rację, bez napinki najlepiej się zwiedza. Z drugiej strony Egipt kusi i to właśnie ten "właściwy", znaczy resztki po starożytności. Chciałabym zobaczyć Abu Simbel, Teby, płaskowyż Sakkara i piramidy z ich strażnikiem. Boję się tylko tego zorganizowanego zwiedzania wielkogrupowego. Wyobrażasz sobie jak nasza trójeczka jest poganiana przez resztę wycieczki która nagle stwierdziła że przecież to są takie same kamienie wszędzie i właściwie nie ma tu nic do oglądania ( zasłyszane na Forum Romanum ). Ludzie na starożytny Egipt patrzą na ogół z perspektywy skarbów z grobowca Tutka a potem rozczarowanie bo tu "ściany pokolorowane" i "to się rozsypuje", znaczy zaliczyć jak najszybciej i przejść do następnego zaliczania ( czytaj strzelania fot na tle ). Jak się będziem wybierały to dam Ci znać. :-)

      Usuń
    4. Bo może my w niecywilizowanym kraju żyjemy? Czy to jest w ogóle możliwe, że mi taka myśl do głowy przyszła? Mam znajomego, on jeździ na wycieczki zorganizowane, ale one są szyte na miarę turysty intelektualisty. Jeno w kraju tulipanów i marychy to jest, a nie w kraju buraka i ziemniaka. Napiszę maila, bo mam różne pytania.

      Usuń
    5. Groźnie zabrzmiało - turysta intelektualista, he, he, he. Po mojemu raczej turysta zainteresowany, taki bardziej najrzydziurny ( Mamelon postanowiła że następnym razem Fontanna di Trevi zostanie oblookana o piątej nad ranem bo "Ja ją chce naprawdę zobaczyć bez tego wszystkiego.". "To wszystko" jest straszliwie przeszkadzające bo czuje że wie że musi ale już nie bardzo wie po co bo tego nie czuje. No i wylazłam na paniusię co się sadzi. ;-)

      Usuń
    6. Moi starsi jeździli na wycieczki zbiorowe autokarem, z takim przewodnikiem pasjonatem, że budził ich o 4 rano wszystkich, żeby mogli zobaczyć Piazza San Marco we Wenecji bez turystów. I nie było zmiłuj, wszyscy musieli iść. I ten przewodnik wcale się nie sadził. Po prostu był dobry w swoim fachu.

      Usuń
    7. Dzisiejsi turyści mogliby go zaciukać w hotelu bo przeca płacą żeby w dzikim tłumie, noga za nogą przesuwać się "po Marku" błądząc wzrokiem po plecach turystów z Chin, po twarzach turystów z Europy, i po wszystkim ( bo oni obli ) turystów z Hameryki. Czasem nawet, jak się na palcach stanie to siedzibę doży się dojrzy, więc o co kaman? A o czwartej rano to się z trudem do siebie dochodzi po imprezach absolutnie integrujących człowieka Z Wszechświatem. ;-) Urlop bez upojeń jest dla niektórych sprawą nie do przejścia. Mła przyznaje że nie rozumie zjawiska. Nie to żebym za kołnierz wylewała na wywczasach ale na czworakach do wynajętej chałupki nie trafiam, w fontannach nie zalegam i nie upieprzam ochlajswem urlopu innym ludziom. I dlatego nie palę się do wypraw z biurami podróży, bo nigdy nie wiadomo na kogo się trafi - może być bardzo fajna impreza ale może też być droga przez mękę ( i to za pieniędze ciężko wyskrobane ).

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A mła się bała że odstraszy, bo ona ma zwyczaj przynudzać jak już wpadnie w tematy historyczno - roślinkowe ( pewnie nie tylko wtedy, he, he, he ). :-)

      Usuń