Dwa nieoczywiste miejsca w Wenecji, jedno odwiedzane nader chętnie, drugie przez turystów nie aż tak chętnie, choć ciekawe. Zacznę od księgarni "Acqua Alta", powstałej z fascynacji faceta z Vicenzy miastem w lagunie. W roku 2002 Luigi Frizzo , postanowił zrealizować swoją wizję księgarni, dość wyjątkowy projekt.
Nieustający happening na temat tego czym jest Wenecja, tak to można krótko określić. Kreatywność Luigiego rzeczywiście wielka, facet ponoć sporo podróżował po świecie, róże dziwności widział, z różnymi kulturami się stykał. W Wenecji pragnął stworzyć takie miejsce, które będzie czymś więcej niż księgarnią, ale jednocześnie nie stanie się galerią, czy kawiarnią. Znaczy nie pójdzie w tym kierunku, w którym idą "księgarnie z ambicjami". Jego lokal miał być przede wszystkim sklepem z książkami, owszem, wypełnionym też innymi przedmiotami jednakże, co podkreślam, przede wszystkim wypełnionym książkami. Można tu nabyć magnesiki z kotami gondolierami, urocze kartki pocztowe ale przede wszystkim można tu kupić książki. Jest olbrzymi dział z "wenecjanami", literaturą poświęconą Wenecji, w innych działach książki albumy o sztuce, opracowania naukowe, beletrystyka z troszki wyższej półki, jak i kryminałki. Dla miłośników literatury wszelakiej miejsce wciągające, nawet mła, u której znajomość języka włoskiego mikra, odczuła przymus przeglądania książek. Wicie rozumicie, jak u psa Pawłowa, widzę masę książek i podchodzę automatycznie, bezmyślnie. Oczywiście rzuciło mła w rejony, w których kwestia znajomości innego języka nie jest tak istotna, w albumy z cud fotografiami.
W księgarni oprócz książek mieszkają koty, tak w majestacie prawa, przejęły to miejsce na równi z osobami sprzedawców, choć dla wszystkich znających gatunek Felis catus oczywistym jest, że są tu raczej na prawach właścicieli. Niestety to miejsce jest nader licznie odwiedzane przez turystów, którzy czują się w obowiązku zwiedzać miejsce w którym gondole i żeliwne wanny wypełnione są książkami a na półkach zalegają koty. Jeżeli chcecie pobuszować w księgarni, należy się do niej udać wcześnie, o poranku. Wówczas możecie spokojne pooglądać książki, wybrać jakiś drobny souvenir dla bliskich, poprzymilać się bezskutecznie do kotów. No i możecie chłonąć bez przeszkód surrealistyczną atmosferę tego miejsca, w którym książki i niszcząca je woda zdają się przyjaźnie koegzystować. Tak, wiem, to jest nieco zdziwne, ale tak to mła odczuła. Rozpadający się papier z ledwie widocznymi literami, grzbiety opasłych tomów ze stronami zadrukowanymi wiedzą, która dziś nikomu do niczego nie jest potrzebna, mła uznała że w takiej księgarni wręcz wypada kupić wydanie nowel ze "Śmiercią w Wenecji" Thomasa Manna, po prostu to się samo nasuwa. Dla mła "Acqua Alta" to takie skrzyżowanie świata Gustawa von Aschenbacha z poetyką "Sanatorium pod Klepsydrą" Bruno Schulza. Człowiek porusza się w labiryncie, który niespodziewanie prowadzi do drzwi otwierających się na kanał, lub na podwórko wypełnione książkami przeznaczonymi do recyklingu. Trochę to jak tajemnicze przejścia pod łóżkiem, prowadzące do dżungli, z filmowej adaptacji prozy Schulza zrobionej przez Wojciecha Haasa. Dla chcących odwiedzić to miejsce mła podawa adres - Longa Santa Maria Formosa 5176b.
Żeby odwiedzić kolejne zdziwne i nieoczywiste miejsce, należy udać się z księgarni "Acqua Alta" przez Fondamente Tetta, Ponte Tetta, Calle Tetta, Ponte de l'Ospealeto, Calle l'Ospealeto, Barbaria de la Tole na Campo SS Giovanni e Paolo, plac ze wspaniałą, gotycką świątynią, kościołem pod wezwaniem
świętego Giovanniego i świętego Paolo i z cud urody scuolą, przypisaną do tego miejsca. Wbrew liczbie nazw ulic i mostków, jest to ledwie rzut kamieniem. Zacznę wizytowanie miejsca nieoczywistego od wyjaśnienia Wam, czym były weneckie scuole. W Europie Północnej mieliśmy świeckie bractwa, najczęściej zrzeszenia cechowe, albo stanowe. Scuole weneckie, powstałe najprawdopodobniej w XI wieku, były jakby bogatsze programowo, choćby z racji tego że Serenissima była swoistym imperium, scuole zrzeszały ziomków z rozsianych weneckich ziem. Patrycjusze weneccy występowali tylko do bractw zwanych Scuola Grandi, ustanowionych przez wenecki organ zarządzający, Radę Dziesięciu, w roku 1467. Trzy typy scuoli to: stowarzyszenie rzemieślników, stowarzyszenie religijne, stowarzyszenie kraju pochodzenia. Scuole wybierały sobie świętego patrona, fundowały sztandar i budynek, często zarąbisty, oraz wypełniały ten budynek dziełami sztuki takiego formatu, że dziś prace z nich pochodzące to ozdoby zbiorów renomowanych muzeów. Scuola to była w Wenecji przynależność społeczna, często polityczna, coś co wykraczało poza standardowe procesje z chorągwią patrona i uprawianą działalność charytatywną. Scuoli było w mieście od groma i ciut, ciut, ta przy Campo SS Giovanni e Paolo, to Scuola Grandi, potężna instytucja. Nazywała się Scuola di San Marco, założono ją w 1261 roku, do rangi Grande podniesiono ją w roku 1467. W XV wieku była jedną z najważniejszych scuola, zatem niech Was nie dziwi klasa budynku, który był jej siedzibą.
Scuola ta wywodziła się ruchu biczowników, pierwszą siedzibą bractwa
San Marco był zburzony kościół Santa Croce ( znajdował się na terenie dzisiejszych
ogrodów Papadopoli ).
W 1437 roku dominikanie z pobliskiej bazyliki świętych Jana i Pawła
przekazali sąsiedni teren pod budowę nowej siedziby. Scuola zrzeszała ludzi o sporych majątkach i dużym znaczeniu politycznym, więc nowa siedziba od początku zaplanowana była z rozmachem. Pierwszy budynek,
przypominający wyglądem Scuola della Misericordia i o gotyckim układzie,
został wzniesiony pod kierownictwem Matteo i Stefana di Nicola Bon z
Cremony, ale długo nie postał.
W roku 1485 został zniszczony przez wielki pożar, jednakże w ciągu
trzydziestu lat szkołę odbudowano dzięki funduszowi, jaki bractwo
utworzyło wśród swoich członków, oraz wsparciu Rady Pregadi.
W 1487 roku prace restauracyjne budowli powierzono Gregorio di Antonio
da Padova, którego zadaniem było wzniesienie murów, kamieniarki,
marmurowych okładzin i drewnianego dachu. Układ i dekorację
nowego budynku powierzono Pietro Lombardo i Giovanniemu Buorze oraz ich
partnerowi Bartolomeo di Domenico Duca. Około 1490 roku prace przejął
Mauro Codussi we współpracy z Antoniem Rizzo. Wicie rozumicie, to była wierchuszka weneckich architektów, budowniczych i rzeźbiarzy tego czasu. Obaj nowi mistrzowie mieli za zadanie dokończenie prac. Najprawdopodobniej brakowało jedynie zwieńczenia górnej
części fasady, dekoracji wnętrz i budowy wewnętrznych schodów łączących
salę parterową z kapitularzem. Około 1504 roku braciom Biagio i Pietro
da Faenza powierzono zadanie dekoracji sufitu Sali Albergo a w 1518 roku wykonaniem sufitu Sali Capitolare zajęli się Vettore
Scienza di Battista da Feltre i Lorenzo di Vincenzo da Trento.
W kolejnych latach udokumentowano szereg modyfikacji, z których
najważniejsze to rozbudowa budynku w kierunku północnym, umieszczenie
ołtarza w kapitularzu i wybudowanie małego pomieszczenia dla strażnika
da Mattin. Doradztwem w tych zadaniach służyli również Jacopo Sansovino i
Alessandro Vittoria. Tyle w skrócie o historii budynku scuola.
Większość scuoli nie przetrwała upadku Serenissimy, Scuola Grande di San Marco została skasowana a w 1807 roku budynek, należący do kasaty bractwa, wraz z kościołem San
Lazzaro dei Mendicanti i klasztorem dominikanów, stał się szpitalem wojskowym. Od 1819 roku przekształcono go w wenecki szpital
cywilny, co znacznie zmieniło jego wnętrze. Ostatecznie w
1950 roku do pomieszczeń dawnej scuola przeniesiono Bibliotekę Historyczną
ośrodka medyczno - naukowego. Obecnie znajduje się tu Muzeum
Historii Medycyny ( bardzo bogate w instrumenty medyczno - chirurgiczne, z
monumentalną biblioteką zawierającą tysiące dzieł wszystkich autorów
medycyny zachodniej, od Hipokratesa począwszy ), Muzeum Anatomii
Patologicznej, Apteka Historyczna, Kościół Szpitalny, Itinerarium
Lekarzy Żydowskich. Jednakże budynek scuola jest nadal głównym wejściem do działającego szpitala. Wicie rozumicie, karetki podpływają od strony Fondamenta dei Mendicanti albo od Fondamente Nove, lecz jeżeli udajecie się do szpitala na nogach własnych to wchodzicie przez perłę renesansu. Z wynikami badań w dłoni możecie pogapić się na posadzkę w holu wejściowym, której wykonanie zlecono
Giovanniemu di Mafio, który pod nadzorem Mauro Codussiego stworzył
czarno - biało - czerwoną szachownicę. Widzicie te dziesięć okien o okrągłych łukach
na zachodniej ścianie, serię
marmurowych płyt umieszczonych ku pamięci dobroczyńców bractwa. Oczy napotykają te wszystkie radości miejsca zwanego "Portego delle
Colonne", dużego pomieszczenia podzielonego na trzy części podwójnym
rzędem kolumn korynckich spoczywających na wysokich istryjskich
kamiennych bazach. Gregorio di Antonio da Padova
rozpoczął instalację filarów fundamentowych kolumn po pożarze, chcąc ratować co było do uratowania a Pietro Lombardo i
Giovanni Buora pracowali następnie nad wykonaniem kolumn i rzeźbieniem
cokołów. Taa... nie trzeba wchodzić na piętro do muzeów, wystarczy przejść przez szpitalne wejście żeby czlowieka zatchnęło. No i to by było na dzisiaj na tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz