Mła się od razu przyzna, wcale nie coolorowe domki i lokalna słodycz, zwana bussolà ( takie złotawe ciastko w
kształcie pierścienia, robione z jajek, mąki, cukru i masła ) mła ciągnęły do Burano. Mła chciała zobaczyć merletto veneziano, grande punto di Venezia. Koronki Kochani, w koronki mła rzuciło. W Burano znajduje się muzeum koronki weneckiej i szkoła jej wytwarzania. Dzięki Fundacji Adriana Marcello, która doprowadziła w
1981 roku do otwarcia muzeum, zorganizowania serii udanych
wystaw tematycznych oraz kursów teoretycznych i praktycznych na temat
sztuki koronkarskiej w Wenecji i Burano, aby zapobiec ponownemu
zapomnieniu sztuki koronkarstwa ( wyjaśnię później dlaczego ponownemu ) można cieszyć oczy koronkami zarówno starymi, jak i tymi powstającymi obecnie. Ledwie postawiłyśmy stopy na stałym lądzie a już koronki nas napadły, w pierwszym sklepie z lnem w postaci różnej, były koronki. Przede wszystkim jednak była babcia, nonna, która je wykonywała. Pracowicie cerowała rozpiętą na wałeczku tradycyjną formę. Babciny fartuszek był ozdobiony piękną reliefową koronką, za nią wisiał obrus, którego wykonanie zajęło dwa lata ( niestety, w tym sklepie, jak w wielu sklepach z koronkami w Burano, nie wszystko wolno fotografować, zazdrośni o te swoje wzory ). Babcia pokazywała, co i jak podpiąć szpileczką, gdzie wbić igiełkę i jakie sztuczki nią czynić. To wszystko skomplikowane robione spracowanymi acz zadbanymi dłońmi. Babcia rozmowna i bardzo miła, rozpromieniała się kiedyśmy z Mamelonem ochały i achały nad koronką. Tak się jakoś zrobiło że koło babci urósł tłumek, oczywiście gotowych babcię przy robocie filmować. Dlatego mła zrobiła ledwie parę zdjęć i uszłyśmy ze sklepu, żeby babcia miała czym oddychać.
Motywy tych nowych koronek zaczerpnięto z repertuaru przeszłości: wszystkie typologie
stylistyczne zostały w ten sposób odtworzone, często z techniczną
precyzją przewyższającą oryginały, ale ikonograficzne elementy koronek inspirowane
secesją i art déco pozostały cóś skromne. Działalność koronkarska szkoły trwała przez
dziesięciolecia, dzięki hojnym zleceniom od rodziny królewskiej i
funduszom rodziny Marcello, ale zmieniająca się moda i ogólny spadek zamożności arystokracji, spowodowany przez I wojnę światową a także tendencja do
utrzymywania wzorców ikonograficznych z przeszłości, niezwykle wysoki
koszt rękodzieła w porównaniu z produktami przemysłowymi, oraz
konkurencja ze strony licznych innych ośrodków, które powstały we
Włoszech, sprawiły, że wszelkie wysiłki utrzymania koronkarstwa w Burano poszły na marne. Coraz częściej, począwszy od końca XIX wieku, weneckie
koronki typu Gros Point, które ponownie zyskały ogromną popularność zastępowano nie
tylko koronką igłową, ale także wyrobami robionymi szydełkiem i maszynowo. Stare koronki
rozbierano i przerabiano, aby dopasować je do aktualnych trendów, a
płaskie weneckie koronki igłowe miewały nawet podszyte brzegi, aby nadać
im modny, ciężki wygląd. Coraz mniej było nowych siateczek. Po drugiej
wojnie światowej produkowano z koronek w Burano jedynie drobne akcesoria i pamiątki
turystyczne a w latach 70 XX wieku domowe szkoły i warsztaty koronkarskie zaczęły zanikać.
Jednakże dekadę później inicjatywa konsorcjum wspieranego przez
podmioty publiczne i prywatne, doprowadziła do powstania muzeum i odradzanie się tej sztuki, głębszego zrozumienia jej wartości kulturowej.
Jak głosi stara legenda, tradycja produkcji koronek w Burano narodziła się dzięki pewnemu rybakowi. Rybak miał być niezwykle przystojny, do tego stopnia że upatrzyła go sobie cud urody syrena, która wyśpiewywała mu o swojej do niego miłości. Rybak jednakże był głuchy na te dźwięki, bowiem w Burano czekała na niego ukochana przez niego dziewczyna. Syrena pokumała że z romansu nici i w nagrodę za ten męski opór na dźwięki i wdzięki, podarowała rybakowi welon ślubny z morskiej piany, aby mógł darować go ukochanej. Przyjaciółki narzeczonej rybaka przytkało jak zobaczyły to cudo i dawaj czym prędzej je odtwarzać domowym sposobem. No i tak narodziło się koronkarstwo na wyspach laguny. A jak to było naprawdę? Koronki siatkowe, a następnie igłowe, pojawiły się we Włoszech około XV wieku, ewoluując z plecionych pasmanterii ( reticella ). Reticella w Wenecji i okolicach przekształciła się dość szybko, bo w ciągu niecałych dwóch stuleci we wspaniałą koronkę zwaną punto a relievo - koronką reliefową. W Bibliotece Narodowej w Muzeum South Kensington można zobaczyć wzory tej koronki zaprojektowane przez Vinciolo, Vicellia i Isabellę Parasole. Publikacje te faktycznie pochodziły z Wenecji, powielano je we Francji, Niemczech, Belgii i Anglii, szybko wzbudziły ogromny entuzjazm, a koronkarstwo rozpowszechniło się szeroko. Tak naprawdę to początkowo wszystkie inne koronki były jedynie imitacjami koronek weneckich. Zaczęło się od prostych geometrycznych wzorów ale już w końcu XVI wieku techniką punto di aria wykonywano wzory inspirowane kwiatami, zwierzętami, gronami owoców.
Jeżeli nie pamiętacie czym było punto di aria to bezczelnie odsyłam Was do wpisu o koronkach z Brugii, w którym wyjaśniłam czym była reticella i technika punto di aria. Około roku 1620 koronkę igłową wenecką wykonywano w dwóch formach: jako koronkę wenecką wypukłą ( znaną w Europie pod francuskim terminem gros point de Venise lub też włoskim punto a relievo, czyli po naszemu koronka reliefowa ), oraz koronkę wenecką płaską ( po francusku to point plat de Venise ). Gros point de Venise w oryginale, to XVII wieczna koronka charakteryzująca się częściowo wypukłymi falistymi wzorami kwiatowymi z dodatkowymi motywami kwiatowymi w formie reliefu ( w przeciwieństwie do geometrycznych wzorów wcześniejszej reticelli ). Tę wypukłość wzoru uzyskano dzięki zastosowaniu kordonka, obszywano nim, czy też wiązką nici lub włosiem końskim, powierzchnie, które miały być podniesione. Robiono to taką techniką jak obszywano dziurki do guzików. technika niby prosta, ale efektowna, dzięki niej krzywizny wzoru upodabniają koronkę do reliefu rzeźbiarskiego W połowie XVII wieku ten typ wyprzedził popularnością koronki flamandzkie i stał się najbardziej pożądanym rodzajem koronki w ówczesnej modzie europejskiej. Nie było w tej koronce niczego zwiewnego, to ciężka forma, świetnie pasująca do ciężkich tkanin, popularnych w pierwszej połowie XVII wieku. Ceny koronek weneckich były z tych wysokich, w końcu towar luksusowy, prestiżowy. Od połowy wieku XVII wzornictwo zaczęło nabierać pewnej lekkości, formy zaczęły być nieco delikatniejsze, nie tracąc jednak nic z wielowymiarowości.
Te stworzone w drugiej połowie XVII wieku delikatniejsze formy to także coraz bardziej popularne wraz z upływem czasu małe, delikatnie rozrzucone po koronce
gwiazdki, łączące coraz drobniejsze elementy koronki, pomagające tworzyć różnorodność efektów . Ten tzw. ścieg rozetowy
oraz drugi, cięższy i bardziej uroczysty, ścieg kontrastujący, znany jako "conttagliato", uwypuklający te zwoje i duże wzory bordiur, były
dwoma najpopularniejszymi rodzajami koronkarskiego haftu, które rozprzestrzeniły się z
Wenecji na całe Włochy i dalej, zwłaszcza na Francję, gdzie koronki igłowe na przełomie wieków XVII i XVIII nadal osiągały
bajeczne ceny. Oczywiście te trzy typy koronek weneckich to nie było wszystko, co wyczyniano igłami i nićmi. Koło roku 1650 powstał typ koronki nazwanej point de Venise à réseau ( co można tłumaczyć jako wenecka koronka z
siateczką ), która była niejako czymś w rodzaju sprzężenie zwrotnego z Francji. W tym kraju w pierwszej połowie wieku stworzono koronkę która miała tło
z siateczki zamiast ze sztywnych prążków. Technika tworzenia była taka że charakterystyczną siateczkę podłoża koronki wykonano z drobnych, regularnych ściegów, często podwójnie skręconych. Dzięki temu motywy ( kwiaty, zawijasy ) są lżejsze, ponieważ nie są obrysowywane grubym reliefem, w przeciwieństwie do Gros Point de Venise. Technika ta umożliwiła tworzenie bardzo wyrafinowanych i drobniejszych koronek, stanowiących alternatywę dla kosztownych point de France ( point de France to rodzaj koronki igłowej opracowany pod koniec XVII wieku we Francji, charakteryzujący się bogatymi i symetrycznymi detalami oraz wykorzystaniem symboli kojarzonych z królem Francji Ludwikiem XIV, takich jak słońca, słoneczniki, lilie i korony ). Ten typ koronki weneckiej był bardzo popularny w XVIII stuleciu.
Koronka różana ( point de rose ), czyli koronka z motywem róży, często trójwymiarowym, była mniej okazała niż gros point , ale jeszcze bardziej zdobiona wieloma małymi pętelkami ( picots ) i rozetkami. Z kolei koronka z cieńszymi paskami nici ( brides ) i motywami takimi jak pikotki i gwiazdki przypominające płatki śniegu nazywana była point de neige ( koronką śnieżną ). Te koronki zyskiwały coraz większą popularność w XVIII wieku. Znacznie bardziej pasowały do zmian zachodzących w modzie. Zanikała fascynacja Europejczyków tkaninami tak ciężkimi od metalowych nici że noszenie ich było udręką. Coraz bardziej popularne robiły się wielowątkowe jedwabie o satynowym splocie, zaczęto doceniać urodę wzorów subtelnych, których raport sprawiał wrażenie pewnej swobody i asymetrii, w modzie zaczęło miłościwie panować rokoko. Najpierw jeszcze teatralne, napuszone nieco stylem Króla Słońce, od czasu francuskiej regencji coraz bardziej swobodne, kończące się noszeniem przez towarzyszki Marii Antoniny batystowych sukienko - koszulek rodem z Antyli.
To absolutnie nie była moda do której pasowały gros point de Venise. Jednakże nadal ją wytwarzano, ta piękna śmiało wzorzysta, trójwymiarowa koronka, niekiedy przypominająca rzeźbioną kość słoniową, zachowała popularność w XVIII
wieku jako element wyposażenia wnętrz i użytku kościelnego. Bardzo pasowała do teatralnych ornatów, tak lubianych przez Kościół Katolicki. Motywy płynących wzorów o barokowym rodowodzie były haftowane ściegiem skręconych z nitek ażurków i mogły być zdobione wzorami z ich bloków lub rzędów. Ponadto
te XVIII wieczne koronki posiadały krawędzie motywów mocno ukształtowane wiązkami
nici , często pokrytymi ozdobnym ściegiem ażurkowym i dodatkowo zdobionych pikotami.
Motywy były czasami łączone krótkimi, nieregularnie rozmieszczonymi
paskami ażurków, ale często ich brakowało, a motywy były po prostu
łączone w miejscu, w którym się stykały. Całe historie biblijne mogła opowiadać ta ciężka koronka gros point, nienadająca się do zdobienia lekkich jedwabi i muślinów a tak pasząca do złotogłowia ornatów .
Do zdobienia XVIII wiecznych ciuszków służyły wspomniane już koronki weneckie o lżejszych wzorach i bogatszych zdobieniach - rose point ( róża zazwyczaj podniesiona ) i delikatna point de neige, w której wzór był niemal ukryty pod falbankami z pikotek. W tych koronkach o średniej grubości, ażurki łączące motywy były często bogato zdobione. Do łask powróciła nieco mniej lubiana w XVII wieku, choć dość popularna w jego ostatniej ćwierci, point plat, płaska koronka igłowa bez obszywanych konturów motywów. Na początku XVIII wieku wenecki przemysł koronkarski mocno podupadł i nigdy tak naprawdę się nie odrodził. To nie znaczy że nie robiono koronek, ale to tak bardziej domowo, do użytku własnego, bez eksportowania wyrobów. Wówczas to na wyspach laguny kopiowano wzory i techniki koronkarskie z innych krajów. Wielkie dni weneckiej koronki należały już do historii. Trzeba było czekać aż do roku 1872, kiedy wraz z powstaniem szkoły koronkarskiej na Burano, po raz pierwszy wskrzeszono tę starą sztukę "na poważnie".
Mła zaciągnęła Mamelona do Burano, bo jak tu się oprzeć podwójnie wskrzeszonym koronkom. Jedno szczęście że to był ostatni dzień naszych odwiedzin Wenecji i niewiele nam zostało kasy, jakieś marne rupie. Gdybyśmy pojechały do Burano wcześniej, to ja bym śpiewała na przystani w Mestre a Mamelon by mi na bębenku zrobionym z garnka przygrywała, w nadziei że któś nam jakiś grosik na żarło rzuci. Wicie rozumicie, w Mestre, bo w starej Wenecji to by nam mandat jak nic przysolili. Oczywiście jak się domyślacie koronki w sklepach Burano nie należą do tanich souvenirów, jeżeli są tanie to są dziełem maszyn, w dodatku takich obsługiwanych przez małe chińskie rączki. Cóż, kiedy nie ma kasy to może by tak samej do igiełki usiąść? Mła jednakże nie podejrzewa siebie o taką cierpliwość jaką miała nonna, haftująca igiełką przez dwa lata ten cud za jej plecami wiszący. Mamelona to w ogóle o żadną cierpliwość nie podejrzewam, na ogół w naszym dwuosobowym stadku to mła robi za ten bardziej cierpliwy egzemplarz. Hym... jednakże dzieci z Burano dają radę, w szkolnym muzeum jest wystawa ich prac. Małe koroneczki z coolorowych nici, widać jak wraz z kolejnymi etapami nauki wzory i techniki robią się coraz bardziej skomplikowane. Zatem może kiedyś, o ile nie oślepnę, to pokuszę się o skręcanie nitek, ozdobne cerowanie, wykonywanie pikotek i haftowanie ściegiem "conttagliato" reliefów koronki. Może, jednakże przed mła tyle odłożonych "na zaś" robót że koronkowanie vel pizzowanie lub merlettowanie zrealizować mogłaby tak kole osiemdziesiątki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz