piątek, 3 stycznia 2025

Brugia - po mieście "po turystycznemu" - część pierwsza

Dziś mła powróci do Brugii, bo uznawa że warto Wam pokazać to miasto tak bardziej szczegółowo. Mła co prawda popełniła już trzy  wpisy o Brugii: Brugia - sploty i wiązania , Brugia - o urodzie beginaży , Brugia - Sint Janshospitaal  ale tak naprawdę to mało jak na to, jakiej klasy jest to miasto. No bo wicie rozumicie, mało jest miejsc w których człowiek się obudzi, wyjrzy przez okno i ma wrażenie że znalazł się w obrazie Rogiera van der Weydena czy braci van Eyck. Mła mieszkała podczas pobytu w Brugii w ostatnim białym domku po prawej stronie, chałupie ponoć należycie odtworzonej w... XVII wieku, bo poprzedni budynek nie wytrzymał ciężaru historii. naprzeciwko znajdował się  kościół anglikański zbudowany w początkach XVII wieku dla potrzeb licznej w Brugii kolonii angielskiej. Dziś już nie pełni funkcji świątyni ale tabliczka na murze informuje wszem i wobec co się tu niegdyś znajdowało. U wylotu uliczki, tuż koło kościelnego budynku stoi piwiarnia wzniesiona ku chwale Gambrinusa, hym... wielusetletnia. Widać nie przeszkadzało rozmodlonym to sąsiedztwo, a po nabożeństwie blisko było żeby się wzmocnić i strawę duchową podsycić tego... ten... spirytualiami, choć nieco rozcieńczonymi. Mła w tej knajpce jadła nieźle i poznała smak prawdziwego czerwonego piwa z Brugii, dla którego smaku jej zdaniem warto odwiedzić to miasto. Ciężko jest ten rodzaj piwa dostać w Brukseli, czy nawet w Gandawie, schodziłyśmy się za nim, kiedy z Mamelonem odwiedziłyśmy Belgię ponownie. Ech... Bourgogne Des Flandres z kija, podane w cienkościennej szklance, niezapomniane wrażenie. Dziś mła Was przeciągnie taką typowo ścieżką, która tuptają "jednodniowi turyści".

Mła mieszkała rzut beretem od rynku, olbrzymiego placu Grote Markt  niemal w samym sercu miasta. Wyłaziła z domu, trzy kroki do przodu i już widziała ratusz oraz beffroi lub też z flandryjska  - belfried. Tak naprawde wszystkie w Brugii mówią na to wieżyszcze belfort, oficjalna nazwa budynku to Belfort van Brugge. Belforty to charakterystyczne dla Flandrii i północnej Francji wieże strażnicze budowane od okresu średniowiecza do renesansu. Te wieże pełniły także rolę dzwonnicy, stały sobie luzikiem lub były związane z budynkiem ratusza, kościoła albo sukiennic. We Francji takich wież zachowało się dwadzieścia trzy, w Belgii jest ich o dziesięć więcej, wszystkie wpisane są na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.  Wieża z Brugii uchodzi za wyjątkowy rodzynek wśród beffroi vel belfortów, powstała około  roku 1240. Oczywiście nie od razu była tak wysoka jak obecnie. Była średnio wysoka, troszki więcej niż pół obecnej wysokości, za to mieściła w sobie skarbiec i archiwum miejskie.  To że służyła jako punkt obserwacyjny do wykrywania pożarów i innych zagrożeń, to była taka wartość dodana.  W 1280 roku wieża sama padła ofiarą pożaru, niestety archiwum miejskie szlag trafił a szkoda, bo  XIII wiek to okres chwały Brugii, była wówczas najbardziej znanym ośrodkiem handlu sukienniczego na zachodzie Europy. Nową górną część  belfortu wzniesioną na planie ośmiokąta dobudowano   w latach  1483 - 1487.  Budynek wieńczyła drewniana iglica z wizerunkiem świętego Michała,  dzierżącego w ręku chorągwie a stopą przytrzymującego smoka. Niestety iglica podzieliła los archiwum, znaczy pochłonęły ją płomienie. Spłonęła za sprawą uderzenia pioruna w 1493 roku. Ten sam piorun załatwił też dzwony miejskie.   Brugijczycy się nie poddali, odbudowali  i drewniana iglica ponownie wieńczyła szczyt przez około dwa i pół wieku, zanim kolejny pożar w1741 roku nie zamienił  jej w popiół. Iglicy już nie odbudowano, dzisiejszy budynek jest zatem niższy od tego, który stał przy rynku od XVI do połowy XVIII wieku. W 1822na szczycie budynku pojawiła się ażurowa balustrada w stylu neogotyckim. Na szczyt belfortu prowadzą strome schody liczące 366 stopni, młą nie wlazła tam pomna tego co się przydarzyło jednemu z turystów w czarnej komedii "In Bruges". Wicie rozumicie, wieża liczy 89 metry, mła by  mogla paść na jaki atak. Oczywiście tak wysoka budowla wzniesiona w średniowieczu ma prawo się nieco odchylać od pionu, wychył brugijskiego belfortu liczy 87 centymetrów w kierunku  wschodnim. 

Brugijski belfort nie stoi na tym rynku samiuteńki jak palec, wyrasta z  dawnych hal targowych. To budynek z wewnętrznym, długaśnym dziedzińcem, mierzy    44 metry szerokości, ale jego długość to niemal jeszcze raz tyle - 84 metry. Od tych hal targowych ukuto też kolejną nazwę belfortu - Halletoren ( wieża hal ). W XVI wieku wieża otrzymała carillon,  taki instrument umożliwiający grę na dzwonach za pomocą klawiatury ręcznej. Począwszy od 1604 roku roczne rozliczenia miejskie odnotowują zatrudnienie tzw. carillonisa, który na carillonie wygrywał stosowną muzyczkę w niedziele, święta i dni targowe. W 1675 roku brugijski carillon składał się z 35 dzwonów zaprojektowanych przez Melchiora de Haze, specjalistę od tego typu instrumentów rodem  z Antwerpii. Po pożarze w 1741 roku zniszczony carillon zastąpiono  zestawem dzwonów odlanych przez Jorisa Dumery'ego, z których 26 jest nadal w użyciu. Pod koniec XIX wieku carillon grał czy też wybijał muzykę 48 dzwonami, ale dziś dzwonów jest 47.  Ważą wszystkie razem około , bagatela,  27,5 tony. Hym... odchył wieży od pionu staje się od razu bardziej zrozumiały. Trzykrotnie niszczona i trzykrotnie odbudowywana wieża jednak trwa, dźwięk carillonu niesie się po Brugii, słychać te dzwony nie tylko będąc blisko głównego placu miasta.

Na Grote Markt po wschodniej stronie dobudowali  swego czasu troszki publicznych budynków, utrzymanych w stylu neogotyku, coby pasiły do belfortu. Na miejscu w którym niegdyś przez przez prawie 500 lat (od roku 1294 do 1787 roku ) stały Waterhalle, budynek, czy też bardziej poprawnie rzecz nazywając, zespół budynków przy nadbrzeżu rzeki Reie, w którym mieściły się magazyny i sklepy, postawiono klasycystyczny budynek, który był podzielony na różne części, ale główną jego atrakcją była kawiarnia na parterze. W 1850 roku prowincja zakupiła środkową część tej nieruchomości, którą przekształcono i powiększono, aby pomieścić między innymi obrady rady prowincji. Po pożarze w roku 1878 roku postanowiono odbudować budynek w innym stylu. Od 1887 roku rozpoczęto przebudowę, która trwała etapami aż do roku 1920. W budynku funkcjonował nowy Sąd Prowincji, poczta i miała funkcjonować ( ale nigdy do tego nie doszło ) rezydencja gubernatora prowincji. Od czasu odejścia rady prowincji do Provinciehuis Boeverbos w 1999 roku budynek Sądu Prowincji służył głównie do organizacji ceremonii i wystaw. Od 2002 roku znajduje się pod ochroną jako zabytek. Mła oglądała na starych obrazach jak wyglądała w tym miejscu klasycystyczna landara, tragedyja! Ten koronkowy neogotyk znacznie lepiej wygląda przy smukłym belforcie. Hym... najlepiej pewnie by wyglądały stare Waterhalle, mła się nie dziwi że ich rozbiórka omal nie skończyła się zamieszkami. Brugijczycy cenią sobie to co się ostało po ich  historii a ta jest historią przez duże H.

Mła z wynajmowanej chałupki miała też blisko do Jan van Eyckplein, placu na którym rozpoczyna się Spiegelrei,  zarówno kanał jak i ulica. Plac powstał wkrótce po 1787 roku,  po zburzeniu  tzw. Mostu Noworocznego, nazwanego tak ponieważ w okolicach Nowego Roku na moście odbywał się targ słodyczy i zabawek dla dzieci. Ten most zwano też   Sint - Jans, ponieważ kiedy zastąpiono w1389 roku most drewniany  mostem z  białego kamienia brabanckiego, to ozdobiono go dwoma polichromowanymi posągami świętego Jana. W 1444 roku przebudowano go na trójpoziomowy most łukowy z kamienną attyką, było na czym oko zawiesić. Niestety podjęto decyzję o zasypaniu części Kraanrei, kanału, którego do dziś zachowała się jedynie część podziemna i malutki fragment na powierzchni. No i o zburzeniu mostu. Znowu była granda i mła wcale a wcale się jej nie dziwi.  Ech... a przeca tu  niegdyś biło handlowe serce Brugii, od końca XII wieku centrum działalności portowej  koncentrowało się  wokół Kraanrei i Spiegelrei. Od 1290 roku duży dźwig portowy  stał na Kraanrei w pobliżu Kraanbrug. Funkcjonował aż do 1767 roku.  Wcześniejszy dźwig, zbudowany w  1288 roku stal na Grote Markt, lecz musiał ustąpić miejsca budowie Waterhalle, które były miastu niezbędne. Dziś po dźwigu nie ma śladu, na jego miejscu stoją kamieniczki. W miejscu kanału i portu teraz  jest plac, który początkowo nadal nosił nazwę Sint-Jansbrug. W 1844 roku  rada miejska wprowadziła nazwę obecną. Później ustawiono pomnik Jana van Eycka, dwa razy, bo jak szczepionka się nie przyjął. Nie pytajcie dlaczego, po mojemu Brugijczycy jak im coś nie pasi to marudzą aż dopasują.

Jan van Eyckplein to wydawałoby  się takie miejsce gdzie  prowadzają wycieczki jednodniowe, wicie rozumicie - mus zobaczyć,  jednakże mła zauważyła tam mniejszy ruch wycieczkowy, może trafiłam w odpowiedniej porze, bo pod wieczór. Przy placu stoją dwa budynki miejskie, będące chwałą Brugii: Poortersloge  i Tolhuis. Kiedyś mogły  przeglądać się w wodzie, dziś te sąsiadujące budynki maja wokół bruk i nieco zieleni. Oryginalny Poortersloge został zbudowany między gdzieś tak między  1395 a 1417 rokiem, jako siedziba stowarzyszenia Białego Niedźwiedzia, takiego średniowiecznego klubu dla możnych, oczywiście z rycerstwem w tle, bo to rycerstwo robiło wówczas za piankę na piwie i choćbyś człeku zbił  na handlu taki kapitał że wszystkie rycerze w sąsiedztwie  to przy tobie gołodupce, to póki o rycerskość się nie trąciło to człek się nie liczył tak naprawdę. Poortersloge to było takie miejsce z  którego elita Brugii miała widok na kanał, którym pełnomorskie statki wpływały do ​​miasta i mogła spekulować na temat sukcesu lub porażki importerów. Wiecie, przyjemne z pożytecznym. I niech was te opowiastki o pełnomorskich statkach nie dziwią, bo Brugia miała w średniowieczu dostęp przez rzekę do otwartego morza. Zamulenie i zmiana koryta rzeki w XVI wieku odcięła Brugię od profitów handlu morskiego i "uwięziła ją w czasie", najlepsze chwile tego miasta trwały od XII do XV wieku, a konkretnie to od  1280 do 1480 roku, później żyła i nadal żyje dawną chwałą. Całkiem nieźle żyje. Pod koniec XV wieku  stowarzyszeni w Białym Niedźwiedziu wymarli, czasy się zmieniły, nie trzeba już było rycerskiego sztafażu by czuć się lepszym i  miasto stało się właścicielem nowej Loży Mieszczańskiej, z którą przeca pod inszą nazwą przez dziesięciolecia było bardzo ściśle związane. Po towarzystwie ostał  się niedźwiedź z tarczą, we wnęce elewacji, nazywany "Beertje van den Lodge" i tyle. Miśki w ogóle  są w Brugii popularne, w końcu ich przedstawiciel znajduje się w herbie Brugii.


To bardzo stara historia sięgająca Baldwina, pierwszego hrabiego Flandrii. Baldwin zwany Dobrym vel Żelazną swój tytuł zawdzięczał ożenkowi z córką Karola Łysego z dynastii Karolingów. Judyta w wieku lat  17 mogła się już pochwalić dwukrotnym wdowieństwem, pochowała dwóch władców z Wessex, ojca i syna, po czym została wystawiona na targ małżeński jako owiane nieco złą sławą aktywa. Karol rozmyślał komu by tu Judytkę wcisnąć a ona w tym czasie kwitła w klasztorze. Hym... geny pradziadka się w niej odezwały i olewając politykę tatusia, Judyta zatroszczyła się sama o swój los spruwając z klasztoru wraz z Baldwinem. Karol Łysy się pultał ale dwa lata po  ucieczce zgodził się na oficjalny ślub, na którym oczywiście się nie zjawił żeby córcia i zięć odczuli że tatuś nadal niezadowolniony.  Dzieci Łysemu fikały, bo człowiekiem łatwym nie był. Legenda o niedźwiedziu z  Brugii dotyczy czasów kiedy kiedy Baldwin wrócił z Judytą do Flandrii.  Ponoć zostali zaatakowani w lesie przez ogromnego białego niedźwiedzia (  znaczy obsypanego śniegiem niedźwiedzia brunatnego, któren się wybudził i czegoś na ząb poszukiwał ), ten niedźwiedź uchodzi za najstarszego mieszkańca  Brugii, nikt się w okolicy  nie osiedlał ze względu na to że misiek miał ponoć w jadłospisie ludzinę. Baldwin podjął walkę z niedźwiedziem  i przebił go włócznią, w chwili gdy niedźwiedź stał na dwóch łapach. Uderzenie było tak gwałtowne i potężne, że niedźwiedź został przybity lancą do stojącego za nim drzewa a  Baldwin zyskał ksywę Żelazna Ręka . Miasto Brugia podarowało Baldwinowi wyrzeźbionego, wyprostowanego niedźwiedzia, gdy później świętowano jego nominację na nowego pana feudalnego.


No dobra, wróćmy do Poortersloge. W XVI wieku parter służył jako sala treningowa cechu szermierzy świętego Michała, a wyżej obywały się posiedzenia Izby Retoryki Ducha Świętego. W XVII wieku, kiedy Brugia stała się jednym z najuboższych miast regionu ( stan ten trwał do początku XIX wieku ) odbywały się tam także spotkania Izby Handlowej lub Cechu Pośredników Obrotu Nieruchomościami. W latach 1720-1890 mieściła się tam powołana w 1717 roku Akademia Wolnej Sztuki. Tam powstały i są przechowywane zaczątki kolekcji sztuki miejskiej. Po odejściu przemianowanej Miejskiej Akademii Sztuki, w 1912 roku przeniosło się do Poortersloge Archiwum Państwowe. Potem były czasy kiedy państwo i miasto nie mogły się zdecydować kto jest właścicielem, ostatecznie  zostało nim miasto Brugia, które w 2016 roku ustaliło że obiekt  będzie pełnił funkcję przestrzeni wystawienniczej dla sztuki współczesnej. Historia budynku jest taka że w pożarowi w 1755 roku, jednakże szybko został odbudowany, z pewnymi zmianami - korona wieży i wejście nieco się zmieniły. Łacińska sentencja  na fasadzie nawiązuje do tej odbudowy z 1755 roku. Do starego budynku co i raz próbowano dostawiać cóś "w stylu" ale kończyło się na rozbiórkach i powrotem do gotyckiej bryły.  W latach 1854-55 zakupiono sąsiedni dom "Den Slyncker Keysere", zburzono go i zastąpiono dwoma dodatkowymi przęsłami, zbudowanymi identycznie jak sam Poortersloge.

Tolhuis czyli Dom Poboru Myta to z kolei budynek, który był pierwotnie domem kupieckim zbudowanym początku XII wieku. Tak po prawdzie to cały urząd Poboru Myta składa się z kilku budynków: "Het Heilig Graf", Pijndershuisje, obecnego domu poboru opłat i "Het Wezelkin". Jednakże najważniejszy jest ten w którym od 1302 roku funkcjonowała komora celna, z  której dochód przypadał osobom prywatnym., ponieważ myto  było podatkiem królewskim pobieranym przez osobę prywatną czerpiącą swój procent od poboru.  Przez małżeństwo prawa do myta przeszły na rodzinę Van Luxemburg wkrótce po 1400 roku i  stąd herb nad portykiem. W 1549 roku posiadacze myta sprzedali to prawo miastu za zgodą Karola V. W budynku mieszkali celnicy wraz z rodzinami, potem był  mieszkaniem prywatnym, remizą strażacką a dziś są w nim siedziby organizacji przedsiębiorców prowincji i miasta, oraz instytucji europejskich.  Teraz potupiemy w inszą stronę, na plac zwany Burg przy którym stoi najważniejszy budynek miejski w Brugii - ratusz. Plac znajduje się ma  miejscu dawnego zamku hrabiów Flandrii. Niegdyś w tym miejscu  nad rzeką Reie przebiegała rzymska, zatem miejsce   wiekowe.  Budowę ratusza rozpoczęto w 1376 roku pod kierunkiem mistrza murarskiego Jana Roegiersa i został w pełni ukończony dopiero w roku 1425.  Od tego czasu miasto jest stąd zarządzane. Nawet zamach bombowy z 1967 roku, który kosztował Brugię zabytkowe średniowieczne witraże, nie wypędził radnych miejskich z budynku, choć chodziły słuchy  że witraże mogłyby ocaleć, gdyby urząd miasta znajdował się gdzieś indziej, gdzie łatwiej byłoby wysadzić urzędników a nie zabytkowe szkło okienne.

 

Ratusz w Brugii to pierwszy monumentalny późnogotycki ratusz we Flandrii i Brabancji, będący świadkiem gospodarczego i politycznego dobrobytu miasta w XIV wieku, w związku z tym małpowany namiętnie przez insze miasta aspirujące do miana prawdziwych ośrodków miejskich. Fasada budynku jest ciekawa, po raz pierwszy zastosowano tu  niszę fasadową, tzw. zatoką brugijską, w której znajdują się  okna różnych pięter. Budynek kilkakrotnie rozbudowywano w kierunku południowym w XVI i XVII wieku.  Na ścianach podpór pod zdobionymi baldachimami znajdują się posągi postaci historycznych, które to rzeźby były wielokrotnie odnawiane. Były częścią programu rzeźbiarskiego zaprojektowanego przez Jana van Valenciennesa, niestety  wiele z oryginalnych posągów zostało zniszczonych, zwłaszcza podczas tego odprysku  rewolucji francuskiej, który uderzył w Brugię. To co się uchowało jest dziś w zbiorach Musea Brugge.  Fasada ratusza od czasów swojego powstania niewiele się zmieniła.  Zwieńczający fasadę krenelażowy parapet ozdobiony wieżyczkami wykuszowymi, grzebienie mrozowe na dachu, wszystko to gotyckie do bólu. W 1766 roku lewe wejście umieszczono symetrycznie naprzeciw prawego. Pierwotnie znajdowało się w pierwszej zatoce, no i tyle tych zmian widocznych z zewnątrz. W środku więcej się działo ale mła tylko główną halę wejściową  zobaczyła, więc nie za bardzo ma co Wam opisywać.  Rada miasta Brugii nadal spotyka się co miesiąc w gotyckiej sali ratusza, znajduje się tam także urząd stanu cywilnego, ratusz jest także muzeum. Do budynku ratusza przylega budynek Bruges Vrije, dawny budynek prowincji Wolna Brugia, która była największą prowincją w Hrabstwie Flandrii. Pierwotnie była to wspólna prowincja z miastem Brugia, ale później miasto i tzw. Vrije uznano za odrębne obszary, jurysdykcje itp.  W Bruges Vrije rezydował swego czasu wicehrabia.  Do ratusza przylega też Bazylika Świętej Krwi ale o niej będzie w inszym wpisie. Tę wycieczkę robię  bowiem tak, jak odbywa się ona typowo, kiedy człowiek uczestniczy w jednodniowym wypadzie z Brukseli do Gandawy i Brugii. To jest wycieczka bez wchodzenia do zabytków.