sobota, 19 grudnia 2020

Roma - kościółkowa wycieczka


W deszczowo zaczynającą  się  wakacyjną  środę Dżizaas i mła postanowiły podreptać po rzymskich  kościołach. Wybór obiektów  do zwiedzania był  bardzo subiektywny, mła ciągnęło tam gdzie  znajdowały się dzieła  sztuki które chciała  oblookać, Dżizaas została przekonana  że nie wystarczy żeby  było szacownie  historyczne,   ma być jeszcze piękne więc pultania siostrzanego na temat dlaczego zwiedzamy akurat te a nie inne kościoły  nie było. Kamień  z serca bo Dżizaas uwielbia zwiedzać przybytki wiary z metryczką sięgającą  antyku ( w Rzymie liczone  w setkach ) a one często były tak wielokrotnie przebudowywane  że ślad po ich antyczności jest ledwie widoczny.  No wicie rozumicie, miejsce szacowne  ale oka na czym zawiesić ni ma. Na szczęście  Dżizaasowi wystarczyło zapodać że pójdzie  oblookać Berniniego w najlepszej odsłonie i już było przebieranie nogami i potakiwanie młowym pomysłom zwiedzalniczym. Zaczęłyśmy od  kościoła który leży troszki na uboczu turystycznych szlaków ( hym... tzn. na uboczu po rzymsku, w tym mieście nie ma  miejsc których nikt nie zwiedza ) więc była szansa na spokojne oglądanie zabytku.

Kościół Matki Bożej Zwycięskiej w Rzymie pięknie z włoska zwany Santa Maria della Vittoria, jest kościołem rektoralnym parafii św. Kamila de Lellis, znaczy opiekuje się nim rektor a nie proboszcz.  Jest też kościołem tytularnym czyli takim rzymskim specyfikiem. Takie  kościoły dzielą się na prezbiteria i diakonie. Kościoły tytularne należą do diecezji rzymskiej i przydzielane są  przez papieża kardynałom prezbiterom lub kardynałom diakonom. W ten sposób taki prezbiter kardynał i prezbiter diakon staje się rzymskim proboszczem, członkiem Świętego Kościoła Rzymskiego ( to już wiecie po co ten rektor, przeca któś  musi takim obiektem i przyległościami naprawdę zarządzać ). Kościół Santa Maria della Vittoria jest kościołem prezbiterialnym. Tak całkiem na marginesie mła doda  że są jeszcze tytulatury kościołów dotyczące  patriarchatów  Kościołów Wschodnich ( znaczy takich które uznają prymat biskupa Rzymu ale obrządek mają inszy niż katolicki ) i tzw. diecezje suburbikarne. Mła nigdy jakoś  się nie zastanawiała po co takie skomplikowane  działania, przypuszcza że to ma cóś wspólnego z tym ze  do pewnego etapu średniowiecza papieża obierał lud rzymski. Tak jej się wydawa że pewnie dlatego kardynałowie mający prawo do wyboru papieża muszą mieć swoją miejscówkę w Rzymie. Znaczy zaszłość  historyczna. Czy tak jest naprawdę mła nie wie, ale sobie przypuszcza.

Kościół  Santa Maria della Vittoria powstał w miejscu starej kaplicy św. Pawła. Teren ten kupił zakon  karmelitów bosych ( czyli  po hiszpańsku reformowanych, niereformowani  karmelici  nazywani byli  u nas trzewiczkowymi ) w 1607 roku z zamiarem wybudowania nowego kościoła i klasztoru. Podczas prac odkryto starożytny posąg, który obecnie  znamy pod nazwą  Hermafrodyta Borghese, co  okazało się  losem wygranym na loterii. Łasy na dzieła  sztuki kardynał Scipione Caffarelli-Borghese  zaproponował zakonnikom układ -  w zamian za rzeźbę zobowiązał się do finansowania dalszych prac budowlanych. Zakonnikom na nic antyczny posąg i to  taki płciowo podejrzany  a kasa zawsze się przyda więc budowa ruszyła z kopyta w roku 1608.  Pracami kierował  Carlo Maderno, natomiast od 1624 roku w prace zaangażował się architekt kardynała Borghese Giovanni Battista Soria, który zaprojektował fasadę ( wzorując się na fasadzie stojącego po sąsiedzku kościoła św. Zuzanny autorstwa Carlo Maderno ).  Klasztor zaczął działać w 1612 roku, natomiast  kościół ukończono w 1626 roku. Początkowo nosił on wezwanie św. Pawła, w nawiązaniu do wcześniejszej kaplicy istniejącej w tym miejscu lecz  wezwanie to zmieniono po bitwie na Białej Górze, kiedy to 8 listopada 1620 roku wojska katolickie pokonały czeskich protestantów ( stąd w kościółku  św. Wacuś, dzieciątko cudowne widoczny na zdjątku poniżej ).



Wówczas do kościoła trafiła z Czech  cudowna ikona  Narodzenia, którą miał przy sobie kapelan karmelita podczas bitwy na Białej Górze. Niestety dziś możemy nad  ołtarzem głównym  oglądać tylko jej  kopię bo oryginał spłonął w pożarze 29 czerwca 1833 roku ( wówczas  uległy też  zniszczeniu  freski Cerriniego w apsydzie ). Kościól zbudowano na planie  krzyża łacińskiego, z centralnie  umieszczoną  kopułą, krótką nawą i apsydą. Na sklepieniu kolebkowym przykrywającym nawę znajduje  się malowidło powstałe około roku 1663, autorstwa  Giovanniego Domenico Cerriniego przedstawiające  Marię w otoczeniu aniołów oraz upadek z nieba zbuntowanych aniołów, którym przewodzi Lucyfer.  Ponoć  to alegoria bitwy na Białej Górze. Stiukowe anioły i putta na suficie pochodzą z początku XVIII wieku. Fresk w kopule, również autorstwa Cerriniego, nawiązuje  tematyką do  malowidła ze sklepienia ( znaczy Wniebowzięcie Marii Panny ).  W górnej części apsydy znajduje się XIX-wieczne malowidło przedstawiająca wprowadzenie cudownego wizerunku do Pragi ( zastąpiło ono zniszczony w pożarze fresk Cerriniego). Na ścianie nad wejściem umieszczone są  organy i kantoria autorstwa Mattia de' Rossi.

W kościele  Santa Maria della Vittoria   znajdują się obrazy  ołtarzowe takich mistrzów  jak Domenichino ( trzy ołtarze ), Guercino i Guido  Reni ale to nie dla nich ten kościół  tak chętnie jest odwiedzany przez  miłośników sztuki. W jednej z kaplic bocznych świątyni znajduje się barokowa grupa rzeźbiarska wykonana przez Giovanniego Lorenzo Berniniego. To  Ekstaza świętej Teresy ( fotka nr 9 ) wykonana na zlecenie weneckiego  kardynała Federico Cornera w latach  1644 -1652. Kaplica składa się z wypukłe uformowanego ołtarza, za którym otwiera się  owalną przestrzeń, oświetlana cwanie z niewidocznego z dołu okna na suficie ( wicie rozumicie , pada niewidoczne z punktu obserwacyjnego cudowne światło i mamy tzw. nadprzyrodzony efekt ). Światło wędruje i wzmacnia swoją jasność przez złote, metaliczne promienie umieszczone za grupą św. Teresy z Avila i anioła przebijającego  jej serce strzałą. Wszystko to wygląda trochę  jak  scena teatralna,  ze światłem "robiącym scenę".  To wrażenie  może być też  spowodowane  płaskorzeźbami bocznych ścian, z postaciami rodziny kardynała  fundatora, oglądającymi scenę z dwóch lóż. Całość jest zrobiona  na bogato, znaczy różnokolorowe marmury, złocenia, malowanki itd.

Natomiast sama  grupa rzeźbiarska to wow! Jak na Berniniego nie jest to rozmiar z tych największych ale Teresa robi wrażenie. Święta leżąca na chmurze, w udrapowaniach materii  płaszcza , obłoczności  anielskiej szaty pokazuje  tylko bosą stopę, dłoń i twarz. No i to wystarczy, przedrodinowski, genialny rzeźbiony portret kobiecości. Dla mła anioł jest tylko dodatkiem, sama dochtórka Kościoła  by wystarczyła. W ołtarzu znajdującym się naprzeciwko  ołtarza z grupą  Berniniego mła ślepia przyciągnęło ciało męczenniczki zakonserwowane jak to dawniej  było w w modzie ( kości lub mumię powlekano woskiem, takiego manekina robiono a co poniektórzy wierzyli w brak rozkładu świętych zwłok ).  W zakrystii znajduje się kolekcja sztandarów wojskowych zdobytych podczas bitwy o Ceutę w 1415 roku oraz bitwy pod Wiedniem w 1683 roku,  której obejrzenie  Dżizaas i mła wyprosiły sobie u przewodnika.  Przewodnik był bardzo miły, szczególnie  kiedy  dowiedział się  że my z Cebulandii. On sam  jest Turkiem  oprowadzającym po kościele sławiącym chrześcijańskie zwycięstwa.   Sztandary wiedeńskie zostały dokładnie oblookane, he, he, he. Nie śmiałyśmy powiedzieć że na Wawelu to my nie takie osmańsnkie cuda mamy.



Po zwiedzeniu kościoła Santa Maria della Vittoria  polazłyśmy zwiedzać Bazylikę Santa Maria Maggiore którą pokazywałam Wam w osobny  wpisie, a później polazłyśmy szukać świątyni pod wezwaniem  św. Piotra w Okowach. Bazylika di San Pietro in Vincoli a Colle Oppio znajduje się w rione Monti, na Eskwilinie, na pagórku zwanym Oppio. Bazylika jest też kościołem tytularnym rektoralnym parafii Santi Silvestro e Martino ai Monti, opiekę nad bazyliką sprawuje zakon Kanoników Regularnych Laterańskich. Świątynia ma rangę bazyliki mniejszej,  jest też kościołem stacyjnym z pierwszego poniedziałku Wielkiego Postu. Kościół jest stareńki,  został zbudowany w latach 439 - 442 na zlecenie Licynii Eudoksji, żony cesarza Walentyniana III ( drzewiej  kościół był określany jako Titulus Eudoxiae lub Eudoxiana ). Nie był jednak pierwszym budynkiem sakralnym który stał w tym miejscu, wcześniej stał  tam  kościół pod wezwaniem  Apostołów. Jak  wieść gminna niesie Eudoksja przekazała  papieżowi Leonowi I łańcuchy, w które miał być zakuty św. Piotr podczas swojego uwięzienia w Jerozolimie, łańcuchy te są do dnia dzisiejszego przechowywane w tym kościele ( to te złocistości na trzeciej  fotce poniżej ). Eudoksja otrzymała  je  od swojej niesamowitej teściowej,  Aelii Atenais Eudokii, która z kolei dostała je  od Juwenalisa, biskupa Jerozolimy.  Legenda mówi  że  kiedy Leon I przyłożył  je do łańcuchów z miejsca ostatniego uwięzienia św. Piotra czyli Więzienia Mamertyńskiego w Rzymie, oba łańcuchy w cudowny sposób się połączyły. Z najstarszych  zabytków to jest jeszcze w bazylice mozaika przedstawiająca  św. Sebastiana z roku 680, którą wykonano jako dar dziękczynny za zakończenie szerzenia się dżumy ( to ta bizantyjska mozaika na  fotce powyżej).

Kościół był kilkukrotnie odnawiany i ponownie dekorowany ( konkretnie to za pontyfikatów: Hadriana I, Leona III, Stefana IV, Grzegorza IV). 30 września 1061 w bazylice odbyła się elekcja papieska, podczas której wybrano papieżem Aleksandra II a nazajutrz dokonano w niej koronacji nowego biskupa Rzymu. Podczas awiniońskiej niewoli papieży bazylika popadła w ruinę a dzieła  odbudowy i przywracania świetności  podjęto się po jej objęciu przez kardynała Mikołaja z Kluzy czyli Nicolo da Cusa ( to relief przy jego płycie nagrobnej przypisywany Andrei Bregno znajduje się na fotce nr 14 ).  Prace były kontynuowane  przez papieży Sykstusa IV i Juliusza II ( obecny portyk został wzniesiony w 1475 roku wg. projektu Baccio Pontellego, autorstwo projektu krużganków klasztoru przylegającego d o bazyliki   przypisuje się   Giuliano da Sangallo, górna kondygnacja fasady została dodana w 1578 roku na polecenie kardynała Antoine'a de Granvelle, aby ukryć starą fasadę ). W 1513 w kościele zostało umieszczone mauzoleum papieża Juliusza II, z monumentalną statuą Mojżesza wykonaną przez Michała Anioła ( to dlatego  mła  się uparła  aby zwiedzić to miejsce  ). W XVII wieku bazylika przeszła renowację, kierowaną przez Francesco Fontanę, podczas której otrzymała nową  formę sklepienia i nowe dekoracje ( malowidło na sklepienie  "Cudowne połączenie się łańcuchów  św Piotra i uleczenie św. Balbiny" - biedaczka wole  miała -  wykonał Giovanni Battista Parodi w 1706 roku ) Kolejna renowacja miała miejsce w latach 1875-1877 - wówczas pojawił się baldachim nad ołtarzem  głównym autorstwa Virginio Vespignaniego, w niszy tego ołtarza umieszczono relikwiarz z 1856 roku z łańcuchem św. Piotra. Konfesja pod ołtarzem jest dziełem Vespignaniego, zawiera ołtarz ze "Scenami z życia św. Piotra" wykonanymi przez Caradosso w 1477 roku. Wcześniej łańcuch św. Piotra był przechowywany w zakrystii i pokazywany tylko z okazji ważnych świąt. Ostatnią renowację świątyni przeprowadzono w połowie  XX wieku. Podczas prac prowadzonych w latach 1956-1960 po zdjęciu posadzki, natrafiono na kilka warstw budowlanych – wcześniejszy kościół Apostołów, domus z IV wieku oraz obiekt z czasów Nerona - najprawdopodobniej fragment Domus Aurea.

Bazylika ma trzy nawy, transept i półkolistą apsydę, ma tylko dwie kaplice boczne flankujące apsydę, posiadające swoje własne apsydy. Trzy nawy dzielone przez 20 antycznych kolumn z marmuru greckiego, prawdopodobnie pochodzących ze znajdującego się dawniej w pobliżu Portyku Livii. Obszerna apsyda bazyliki pochodzi z kościoła z V wieku, zdobią ją freski z 1577 roku autorstwa Jacopo Coppi: "Uwolnienie św. Piotra z więzienia", "Biskup Juwenalis dający okowy cesarzowej Eudoksji i Eudoksja dająca okowy papieżowi" - wszystko na temat, że tak rzecz ujmę. Inne prace malarskie w bazylice to dwa płótna  z przedstawieniami św. Augustyna i św. Małgorzaty pędzla  Guercino ( choć św. Augustyn przypisywany jest też Pier Francesco Mola ), "Chrystus z Krzyża zdjęty" autorstwa Pomarancio, "Przebłagalna procesja w intencji uwolnienia od zarazy z roku 1476" fresk namalowany przez Antoniazzo Romano oraz fresk z zakrystii  przedstawiający "Wyzwolenie Świętego Piotra" pędzla Domenichino z1604 roku ( to ponoć kopia ). W zakrystii znajduje się również marmurowy XV wieczny ołatrz z reliefowym przedstawieniem Madonny z Dzieciątkiem. Domenichino  zaprojektował też grobowiec kardynała Girolamo Agucchi.  Ołtarz na pierwszej kaplicy po lewej stronie ozdobiony  przez Cristoforo Roncalli . W bazylice po lewej stronie wejścia pochowano florenckiego malarz i rzeźbiarza, Antonio Pollaiuolo (  to ten który dodał postacie Romulusa i Remusa do rzeźby Wilczycy Kapitolińskiej ) autorstwa Luigi Capponiego z 1498 roku.  Grobowiec  kardynała Cinzio Aldobrandiniego został wzniesiony w latach 1705-07 przez księcia Giovanniego Battistę Pamphili Aldobrandiniego według projektu jego architekta Carlo Francesco Bizzaccheriego. Nie do przeoczenia dzięki   rzeźbom  puttów i uskrzydlonego szkieletu  autorstwa Pierra Le Grosa Młodszego ( fotka nr 17 ) .  Niejedyne to pochówki w tym świętym miejscu, w lewej nawie znajduje się grób Mariano Petro Vecchiarello ( fotka nr 15 ). W roku  1876 archeolodzy odkryli grobowce tych, których kiedyś tam uważano  za siedmiu męczenników Machabeuszy, przedstawionych w Drugiej Księdze  Machabejskiej. Hym... tego... to byłby prawdziwy cud gdyby żydowscy męczennicy, którzy ofiarowali swoje życie w Jerozolimie mieli swoje grobowce  w Rzymie. Kwestia tradycji i zawierzeń raczej a nie archeologicznych dociekań. Jednakże wspomnienie męczenników Machabejskich przypada  na dzień 1 sierpnia, tego samego dnia, w którym nastąpił cud zespolenia dwóch łańcuchów. "Machabeusze" spoczywają pod ołtarzem głównym.

W prawym transepcie  znajduje  się to dla oblookania czego mła tu przylazła. Mojżesz wyrzeźbiony  w 1515 roku przez samego Michała Anioła.  Choć pierwotnie miał być częścią olbrzymiego masywnego 47-posągowego, wolnostojącego grobowca papieża Juliusza II , stał się centralnym punktem znacznie skromniejszego papieskiego  grobowca  w tym kościele rodziny della Rovere . Szczątki Juliusza II, który zmarł 21 lutego 1513 roku pochowano tu ponad 100 lat po jego śmierci, w chwili kiedy był zszedł mauzoleum nie było jeszcze ukończone. Żeby zbudować ten pomnik Michał Anioł spędził 8 miesięcy w kamieniołomie w Carrarze, osobiście wybierając idealne bloki marmuru. Po powrocie, krótko po rozpoczęciu pracy została mu przydzielona insza praca a projekt mauzoleum wstrzymano. Kiedy Juliusz II zmarł Michał Anioł powrócił do pracy nad jego grobowcem lecz ze względu na brak czasu wykonał pomnik dużo mniejszy ( ten pierwszy projekt zająłby niemal całą lewą ścianę bazyliki ). Mojżesz jest przedstawiony z rogami, znaczy w "blasku Pana", ze względu na pomyłkę jaką popełnił swego czasu św. Hieronim ze Strydonu. Podobieństwo hebrajskich słów oznaczających "promienie światła" i "rogi" sprawiło że  pokićkało się św. Hieronimu. Ten rodzaj rogatej symboliki ikonograficznej w przedstawieniach Mojżesza był powszechny we wczesnej sztuce sakralnej, a artyście zdecydowanie łatwiej wyrzeźbić rogi niż promienie światła. Insze figury grobowca rzeźbili uczniowie Michała Anioła, tzn. tak twierdzono do niedawna. Powyżej Mojżesza znajduje się leżąca rzeźba papieża Juliusza II, której autorstwo do niedawna przypisywano Tommaso Boscoli. Po ostatniej renowacji w roku 2000, historycy sztuki i konserwatorzy zgodnie przyznają że najprawdopodobniej mamy jednak do czynienia z pracą samego Michała Anioła. Po bokach Mojżesza umieszczono dwa posągi personifikujące Leę i Rachelę.Po bokach pomnika papieskiego stoją posągi Sybilli wykonane przez Rafaela da Montelupo. Ponad pomnikiem Juliusza II stoi "Madonna z Dzieciątkiem" dłuta Scherano da Settignano, która niejako czuwa nad całością.


Z bazyliki udałyśmy się w okolice Koloseum bo mła na samą myśl o zejściu tzw. Schodami Borgiów jeżył się włos na  głowie. Nie żeby mła  wierzyła w  te legendy o Lukrecji zrzucającej kochanków z balkonu na  schody , Lukrecja w czasie  kiedy Borgiowie króciutko byli w posiadaniu pałacu nad schodami, kiedy budowano słynny "balkon z zapadnią" , który tak naprawdę zadnej zapadni nigdy nie miał, przebywała w Ferrarze i była przykładną żoną Alfonso d’Este . Schódki z tych po  których mało ciekawie się schodzi osobom z lękiem wysokości, poręcze są ale wicie rozumicie jak to z poręczami jest, czasem żadna poręcz na straszny schódek nie pomoże. Na szczęście się wypogodziło i kółeczko które Dżizaas i mła zrobiły nie powodowało przemoczenia. Postanowiłyśmy podreptać w okolice Piazza Navona coby  dojść do kościoła San Luigi dei francesi. Troszki nam to zajęło bo afogato po drodze, bo rynki starorzymskie, bo polazłyśmy do Fontana di Trevi. Jednakże najwięcej czasu zajęło nam zlokalizowanie kościoła św. Ludwika Króla Francji  ( tak naprawdę  to pod wezwaniem Marii oraz patronów Francji: św. Dionizego oraz św. Ludwika, króla z dynastii Kapetyngów ) bo  jest prześwietnie oznakowany ( jeżeli któś myśli że w mieście  kościołów łatwo jest znaleźć ten właściwy to informuje  że w Rzymie to proste nie jest ).  Kościółek jest oznakowany tak żeby ludzie z niego wychodzący wiedzieli  gdzie byli – tabliczka informacyjna świetnie widoczna  dla wychodzących z kruchty.  No gorzej jak kręcisz się kole schodów przy wejściu.


Trudny do znalezienia dla nas kościółek znajduje się w VIII  rione Rzymu, Sant’Eustachio, tuż przy Piazza Navona, na rogu  ulic Via della Scrofa i Via del Salvatore i podobno  mało komu sprawia kłopot znalezienie tego budynku. Cóż,  my są niezgułowate. Kościół San Luigi dei francesi jest kościołem tytularnym prezbiterialnym i rektoralnym parafii św. Augustyna na Polu Marsowym. Jest też kościołem narodowym Francji. Co to znaczy? Francuzi zamieszkali w Rzymie mieli niegdyś  dla sprawowania obrządku własną  małą kaplicę w pobliżu Sant'Andrea della Valle, pod koniec XV wieku wspólnota francuska otrzymała część  posiadłości opactwa Farfa w Rzymie, żeby zbudować nowy, przestronny kościół mogący pomieścić większą ilość  jej członków.  Wcześniej ten teren  należał do zakonników którzy po zniszczeniu przez Saracenów opactwa w Farfie  w 898 roku w  większości uciekli do Rzymu.  Opat Ratfredus  odbudował opactwo a pod koniec X wieku  opactwo  opływało  w bogactwa, mierzone  także ilością posiadanych gruntów w Rzymie. Bulla cesarza Ottona III z 998 roku potwierdziła przywileje dla mnichów, w ramach których powierzono im opiekę nad trzema świątyniami w Rzymie: Santa Maria, San Benedetto i oratorium Najświętszego Zbawiciela. Kościół Santa Maria znajdował się  na miejscu term Nerona i Agryppy. Wspólnota francuska ponoć szukała tzw. dojść i znalazła możnego protektora w rodzie de' Medici  ( wicie rozumicie, wielka polityka za tym stała ). W 1480 roku majątki zakonne  przejęli de' Medici, a kościół Santa Maria  stał się kościołem San Luigi dei francesi. W roku 1518 kardynał Giulio di Giuliano de' Medici czyli późniejszy papież Klemens VII, zlecił Jeanowi de Chenevière wybudowanie kościoła dla Francuzów zamieszkałych w Rzymie. Budowę przerwała wojna, w roku 1527  nastąpiła rzeź  Rzymu, Sacco di Roma, po którym miasto się  niemal wyludniło ( z 55 tysięcy mieszkańców zrobiło się   tylko 10 tysięcy ). Nie było kasy coby budować, dopiero wsparcie Katarzyny de' Medici, królowej Francji, umożliwiło skończenie budowy. Kościół budowany był  w latach 1518-1589 w stylu późnego renesansu, manieryzmu a także  wczesnego baroku według projektów Giacomo della Porta; jego budowniczym był Domenico Fontana. Obiekt konsekrowany został w dniu 8 października 1589 roku.
 
Parokrotnie  zmieniano wnętrze kościoła, jeszcze w XVI wieku przeprowadzono prace według  projektu Carlitos Tetaz'a  a w latach 1749 -  1764 wnętrza odnowiono według projektu francuskiego architekta Antoine'a Dérizeta. Dziś z "ramienia Francji"  Fundacja Pieux Etablissements de la France à Rome et à Lorette jest obecnym opiekunem kościoła (sprawuje też  pieczę nad innymi czterema kościołami francuskimi w Rzymie i kościołem w Loreto ). Utarło się  że przy wizytach królów Francji czy też prezydetów tego kraju, wizyta w  San Luigi dei  francesi  jest obowiązkowa ( chyba tylko dwóch ateistów nie "zaliczyło" tej świątyni podczas oficjalnych podróży  do Rzymu ). Budynek  jest trzynawową bazyliką ( chodzi  o typ  budynku a nie znaczenie sakralne )  z kaplicami bocznymi, bez transeptu ( czyli nawy poprzecznej ), z wydzielonym prezbiterium zamkniętym półkoliście.  Korpus nawowy składa się z pięciu przęseł. Wnętrze nawy głównej nakryte jest sklepieniem kolebkowym z lunetami, przy czym robi się architektonicznie ciekawie bo  sklepienie trzech wschodnich przęseł przechodzi w płaski strop zdobiony plafonem, zaś przęsło pomiędzy prezbiterium i korpusem nawowym nakryte jest niską kopułą. Do nakrytych tzw. sklepieniem klasztornym naw bocznych przylegają kaplice wzniesione na planie prostokątnym, nakryte sklepieniem kolebkowym. Całkiem sporo światła wewnątrz choć nie zawsze dociera ono do kaplic. Do nawy południowej przylegają kaplice św. Sebastiana, św. Mikołaja, św. Ludwika, Trzech Króli i św. Mateusza ,  do nawy północnej przylegaja kaplice św. Dionizego, św. Cecylii, św. Joanny de Valois, Chlodwiga I i Ukrzyżowania Chrystusa. Już po  kaplicznych świętych  widać że chwała Francji była programem dla ikonografii. Freski przedstawiające żywoty świętych patronów Francji - świętych Ludwika ( na plafonie stropu nawy głównej ), Dionizego oraz Chlodwiga, są dziełem Charles'a-Josepha Natoire'a.  Oprócz tego na fasadzie kościoła stanowiącej mieszankę wczesnego baroku rzymskiego z bardziej klasycznym ( mniej kontrastów więcej umiaru ) podejściem  charakterystycznym dla architektury francuskiej z przełomu wieków XVI i XVII,  umieszczono figury Karola Wielkiego, Ludwika IX Świętego, św. Klotyldy i św. Joanny de Valois.
 



Oczywiście na chwale Francji  się nie kończy, w kościele jest mnóstwo dzieł z lepszej średniej i górnej półki. Domenichino jest autorem fresków ilustrujących żywot świętej Cecylii, oprócz tego mamy prace  Cavalier D'Arpino, Muziano (  "Święty Mikołaj"   ) Giovanniego Baglione ( "Pokłon Trzech Króli"  ), Siciolante da Sermoneta ( cały cykl obrazów "Żywot Chlodwiga I" - niech żyje Francja! ), Jacopino del Conte, Tibaldiego i Antoine Derizet, Francesco Bassano il Giovanni ( "Wniebowzięcie Marii w ołtarzu głównym" ). Jednakże wszystko blednie przy tym co zdobi  kaplicę ufundowaną przez kardynała Mattea Contarellego, poświęconej jego patronowi, świętemu Mateuszowi. W  piątej kaplicy prawej nawy, zwanej też Cappella Contarelli mamy po prostu do czynienia z arcydziełami. Są to trzy obrazy pędzla Caravaggia  wykonane w latach 1599-1600: Powołanie świętego Mateusza, Święty Mateusz i anioł oraz Męczeństwo św. Mateusza. Zacznijmy od początku - Kaplicę zakupioną w 1565 roku przez kardynała Mathieu Cointrela ( on z włoska jest nazywany  Matteo Contarelli, był kardynałem francuskim  ), któremu się zmarło, odziedziczył Virgilio Crescenzi, który postanowił powierzyć dekorację malarską dedykowaną patronowi poprzednika malarzowi  Cavalierowi d'Arpino. Caravaggio współpracował z tym artystą  podczas swojego pierwszego pobytu w Rzymie. Tak się jakoś to wszystko pokręciło że zlecenie na cykl malarski dotarło do Giuseppe Cesariego ( podobno za sprawą kardynała Del Monte, który miał tzw. inną wizję tematu ) Od Cesariego który ponoć się "nie wyrobił" bo zleceń miał za dużo czy cóś, projekt przeszedł w ręce Caravaggia, który musiał zakończyć obrazy przeznaczone do kaplicy przed Rokiem Świętym 1600.  Na mła największe wrażenie zrobiło "Powołanie św, Mateusza"(  to ten drugi obraz poniżej ) , obraz gładko malowany, nie mający w sobie nic z dzieł impresjonistów, a wręcz wibrujący  światłem i kolorem. Jeżeli w Rzymie macie mało czasu albo mało kasy na wejściówki do muzeów to wybierzcie się do san Luigi dei  Francesi  żeby zobaczyć  jedno z najlepszych płócien Caravaggia za darmoszkę. Teraz mła napisze cóś wbrew dobrze pojętym interesom miejsc zadeptywanych przez turystów i tych co się  zamartwiają śladami węglowymi - odbiór dzieł sztuki przez  internet to jest ersatz! Skala, oświetlenie, współgranie z otoczeniem w przypadku dzieł w obiektach sakralnych - jak to upchnąć w ekran smartfona? Sorry, widziałam obrazy Caravaggia na niezliczonych reprodukcjach, pięć lat wpychano we mła wiedzę  z zakresu historii sztuki i dopiero w Rzymie zorientowałam się z jakiego rodzaju malarstwem mam naprawdę do czynienia. Po oblookaniu obrazów w pomieszczeniach do których  były przeznaczone. Nie tylko architektury  i rzeźby   nie da się odczuć przez monitor, z malarstwem jest tak samo.  Tym którzy twierdzą że Damę z Gronostajem obejrzą w necie i będzie tak samo  jak w realu polecam jedzenie przez net, pomidorówka  w necie pięknie wygląda. Na smaczną  wygląda. Dlatego chwała  muzeom które wypożyczają dzieła,   tak żeby jak największa liczba osób chcących zobaczyć "żywcem" dzieło sztuki  mogła to uczynić bez robienia dalekich wycieczek .

 

Kiedy Dżizaas i mła wylazły z kościoła San Luigi dei  francesi zorientowały się że cóś późnawo a one od rana  na nogach ( kościoły trza zacząć zwiedzać wcześnie  bo otwarte są ledwie parę godzin przed południem i parę godzin po ). I co z tego że one  w tzw. międzyczasie podżerały i podchlewały - głodne są. Dosłownie za parę minut miała  być godzina szósta o której zamykają większość kościołów dla zwiedzających, więc tylko wdepnęły do kościoła który obie  dobrze znały, do San't Agnese in Agone. Mła już kiedyś o nim  pisała przy okazji rzymskiego postu turystycznego, stary kościół w domniemanym miejscu męczeńskiej śmierci św. Agnieszki, na dzisiejszym  Piazza Navona. dziś  mła  Wam pokaże kopułę od wewnątrz. Kopuła wspiera się na bębnie przeprutym ośmioma wielkimi oknami. Każde z okien zwieńczone jest tympanonem z dwoma aniołami,które oprócz kopuły ( he, he, he )  trzymają koronę i palmę. Dekorację kopuły zlecił Ciro Ferriemu w 1670 roku papież Innocenty X. Artysta otrzymał zadanie przedstawienia  "Prezentacji Świętej Agnieszki w chwale niebios". Ciro Ferri nie zdążył ukończyć swego dzieła, zmarło się mu  w 1689 roku, a fresk ukończył jego uczeń Sebastiano Corbellini. Ponoć komponując swoje dzieło Ferri oparł na cyklu ośmiu obrazów Nicolasa Dorigny'ego. No i mamy św. Agnieszkę   ukazaną wśród aniołów, świętych, męczenników oraz postaci ze Starego i Nowego Testamentu, no całej tej niebiańskiej judeo - chrześcijańskiej żywiny.  Pod podwójnym gzymsem kopuły, wykonanym z pozłacanego ( grubo ) stiuku, odgraniczającym ją od latarni widoczny jest rząd aniołów, podtrzymujących girlandy z palm. Latarnia została zaprojektowana przez Francesco Borrominiego, a zbudował w 1657 roku Carlo Rainaldi. W grudniu 1666 na skutek interwencji Berniniego,  Giovanni Battista Gaulli, zwany Baciccio otrzymał od rodziny Pamphili zlecenie dekoracji pendentywów kopuły. Zrealizowano je w latach 1668–1671. Artysta namalował cztery cnoty kardynalne: roztropność ( tyż pięknie z włoska zwaną prudenza ), sprawiedliwość ( giustizia ),umiarkowanie ( temperanza ) i męstwo ( fortezza - wyraz wygląda jakoś tak znajomo, he, he, he). Kopuła wyraźnie odlatuje  w kierunku  Ducha Świętego pod  postacią gołębicy. Dla niej samej  ( kopuły, nie gołębicy ) warto odwiedzić  ten kościół. 


Ta kościółkowa wycieczka ( w sam raz do czytania  na jutrzejszą ostatnią adwentową niedzierlę, he, he, he  ) to w sumie było zwiedzanie porządne  czterech rzymskich kościołów ( trza pamiętać o Bazylice Santa Maria Maggiore, która została opisana w inszym poście ), ledwie czterech a mła  miała wrażenie że dzień cały w muzealnych wnętrzach wysokiej klasy spędziła. Mła sobie  myśli że to był pewnego rodzaju wyczyn i nie jest pewna czy insi, mniej zakręceni na punkcie historii i sztuki czuliby  przyjemność przy takowym zwiedzaniu.  Mniej zakręconym  to mła by poleciła wybranie sobie jednego kościółka na dzień do zwiedzania, coby zmysłów nie przeciążyć. No i tworzy  się przy okazji pretekst żeby do Rzymu ponownie pojechać "bo nie zobaczyłam, bo nie zobaczyłem".

13 komentarzy:

  1. Zawrót głowy. Spokojnie poczytam jutro, partiami, coby się nie kićkało. Na razie wyhaczyłam smoka ( oczywiste! ) Cud urody marmury. Doświetlenia kopułowe. Fota powtórzona? Nie wiem, jutro dopatrzę. Jedno pewne, wyczynowe to Twoje odpoczywanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła odpoczywa przy takim hardcorze zwiedzalniczym, jak to Mamelon twierdzi o mła że "się pławi w padaniu na ryj". No ale Mamelonu się nie ma co dziwić, mła zawsze się uda choć jednego pęcherza pod stopą albo wybitego palucha Mamelonu załatwić. Mamelon mimo to masochistycznie z mła jeździ. Smoczek jest francowaty, znaczy aligancki, mła wiedziała że go wyhaczysz. ;-)

      Usuń
    2. Wg uczonych TEN smok jest salamandrą. Emblematem królów Francji.
      Uprzejmię przepraszam, że się wymądrzam z rana w niedzielę na cudzym blogu, ale nie trzeba było tylu fajnych zdjęć wrzucać.

      Kostucha pękająca ze śmiechu rozbawiła i mnie.

      Usuń
    3. Może miała być salamandra, ale wyszedł smok. Mnie, widzącej na żywca niejedna salamandrę ( prześliczne aksamitne cieplutkie stworzonko) nijak się z nim nie kojarzy ten smok. W zoologię mityczną tu się wchodzi, gdzie słowo "salamandra" oznacza stwora smokopodobnego.

      Usuń
    4. Fakt, to jest salamander francowaty , ma nawet koronę nad łebkiem, ale on jest absolutnie smoczy. Zresztą nie mógł być inny w tym mieście smoków. Mła gad rzymski wydaje się bardziej elegancki niż te salamandry z zamków Francji. Ujęcie tematu niby wszystkie cechy herbowego przedstawienia Franciszkowej salamandry zachowuje ale jest jakoś tak milej opracowane. Proporcje, materiał w którym ją wykonano. Zdaniem mła gadzina jest nie tylko bardziej smocza ale i ładniejsza niż te francuskie ( one rzeczywiście bardziej przypominają salamandry ). Wymundrzać się można a nawet powinno i nie jest ważne czy z rana czy z wieczora, dlatego nadmienię że salamandra nie jest godłem wszystkich królów francuskich. Franciszek I Valois postanowił że salamandra będzie jego osobistym znakiem heraldycznym, ona się pojawia później jako nawiązanie do Frania pod którego podpinał się zarówno jego jedyny doszły do lat dojrzałych syn jak i wnukowie. Kostuszka jest spora, rozmiar sprawia że mła na ten przykład ten uśmieszek cóś się nie podobał ( duża znaczy niebezpieczna ).

      Usuń
  2. Przygniotło mnie.
    Za dużo, za gęsto.
    Ja bym już tak nie potrafiła zwiedzać. Skoro nawet przeczytać i obejrzeć zdjęcia mi ciężko za jednym razem.
    Odniosę się znowu, jak przeczytam ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to nie był jeden ciąg. Tak by się nie dało. W przerwach było poznawanie Rzymu od kuchni. Mła w tym roku wyjątkowo mocno napięła program imprezki bo to co miało być rozłożone na dwie imprezki mła skomasowała w jednej. Dzięki temu ma co wspominać w zamknięciu które jako żywo przypomina jej czasy komuny ( paszport w urzędzie zamiast w domu nie pozwalał się ruszyć z Cebulandii, dla mła zawsze to było udupienie ).

      Usuń
  3. Ale dzieciątko Wacuś cudne i bez zrozumienia. Proszę spojrzeć proszę Agniechy. Takie kosmiczne🤣. Jak mogli je odbierać wierni bez współczesnych bajań o kosmitach? Ale dawniej to pewnie ono nie było tak jaśnie zielono oświecone. Jutro też wrócę do posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciątko Wacuś to jest prycho, Czesi mają zabawniejsze przedstawienia świętych. Moim ulubionym jest kobita z brodą, Wilgefortis z praskiej Lorety.

      Usuń
  4. Smaczne, nie powiem. Wilgefortis popularniejsza, międzynarodowa ona. Takie popularne teraz tropienie Janów Nepomucenów (fajne, fakt), ale o ileż zabawniejsze byłoby tropienie dzieciątek Wacusiów lub dziewic Wilgefortis 😄😀😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Św. Antoni i św. Franciszek mła się podobią. Chłopaki takie bezpretensjonalne i jakoś mile zazwyczaj przedstawiani.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. No, na mła zrobiło kościółkowy Rzym bardzo duże wrażenie.

      Usuń