czwartek, 31 grudnia 2020

Wpis Sylwestrowy

Mła zrobiła  przerwę w przebieżce po giardino i napisze Wam cóś na Sylwka. Średnio miłego  bo i rok był taki niemiły ( za mła trzy  grudniowe  pogrzeby: Danieli,  Ciotki Basi i jej depresji, no i słoneczku jej dzieciństwa się nie udało,  jak się okazało przeziębienie zwykłe mogło je wykończyć a co dopiero grypa czy covid ). Mła stara  się bardzo mieć  dobry nastrój ale  proste to nie jest. Na szczęście na polytycznych zawsze można liczyć. Nasze się starajo jak mogo ale  chyba już mało mogo  bo ludziska zaczęli  ich olewać  ciepłym  moczem a one polytyczne nie chcąc żeby ów fakt olewczy ujrzał  światek, wycofują się z tego czym  właśnie ludziskom groziły albo usiłujo puszczać oczko. Przy okazji kradno na potęgę ( ponoć ostatnio bank podpiendrolili ) bo im się wydawa  że to nie oni będo oddawać. Nie tylko u nas takie zabawności, zdaje  się  że w Hiszpanii jest podobnie. Dla mła jednak zdecydowane  pierwsze miejsce na podium, ze sporą przewagą nad innymi, majo brytyjskie polytyczne.

Normalnie to mła by się zarykiwała ale w czarnych  chwilach się tylko uśmiechnęła ( z politowaniem ) - facet z mopem na głowie  zaćwierkał o mutacji ( o której wiedziano od września ) po czym brytyjska opinia publiczna  dostała w prezencie a little Brexit. 48 godzin i podpisano to czego się nie dało podpisać przez cztery lata. I jedyne czego teraz pragnie facet z mopem na głowie to to żeby cooledzy od brexitu  powiedzieli  że jest cool - że Brytole są samodzielni, samorządni i w ogóle  Imperium. Co prawda są tam w tej  umowie z UE jakieś pierdoły skutkujące brakiem  terytorialnej integralności UK, koniecznością  przestrzegania unijnych przepisów dotyczących towarów eksportowanych na rynki  UE, koniecznością płacenia kasy za to że  się z UE  handluje i najgorsza dupanda czyli osłabieniem City ale kto by się tam tym przejmował jak  dostanie paszport w kolorze blue. Ten numer z zamknięciem francuskiej  granicy i zbieg okoliczności czyli podpisanie umowy były niemal  tak śmieszne  jak rzund  włoski i Makrela razem wzięci. Dupek zza Oceanu miał już swoje pięć minut i powoli się o nim zapomina ( i dobrze, choćby ze względu na estetykę ).  Mła zatem czuje się troszki rozweselona i  podniesiona  nieco na duchu przez polytycznych, przynajmniej raz na cóś się przydali.


Ogrodowo to ten rok nie był najciekawszy, niby było nieco więcej czasu na prace ogrodowe  ale atmosfera jakoś nie sprzyjała. Bareizmy przeszkadzały w szkółkowaniu, wiele ogrodujących  siedziało w domu wystraszonych wirusem  który  mógł na nich czyhać nawet na leśnych ścieżkach ( dlatego rzund w  mundrości swojej pozamykał lasy ). Mła niby cóś tam w  ogródku robiła  ale efektów specjalnie nie widać.  Dla mła był to rok pożegnania z bukszpanami, azjatyckie ścierwo się rzuciło  a specjalistyczny  w Odzi był zamknięty. Na temat sprowadzanych bakterii przesyłanych pocztą czy kurierem mła słyszała różne  opinie, zdaje się że  bakterie żeby działać  potrzebują pitolenia się z nimi jak ze szczepionką wiadomej firmy. Nie zawsze  się w glebie aktywizują, nie są wcale  tak proste w  obsłudze  jak mikoryzy.  Skutek jest jaki jest - bukszpanowe wykopki. Jesienią zwaliło się drzewo na Suchą -  Żwirową dla dopełnienia bukszpanowego koszmaru. Za to prace ogrodowe trwały jeszcze w grudniu, tuż przed świętami mła sadziła cebulki kupione po zeta  za paczkę w Leroyu. Gryplanów  ogrodowych na przyszły rok nie robię, będzie co ma być. Mam tylko nadzieję że pogoda  będzie sprzyjała ogrodowaniu, gdyby miała być taka  jak w tym roku to nie byłoby tak źle.

Jeśli chodzi  o kocich członków rodziny to sezon mieszany - Szpagetka przestała używać  tylnej łapki ze względu na deformacje stawów po wypadku i operacji i objawił się nam  Pasiak, któren zdecydował się z nami zamieszkać. Hym... nadal jesteśmy atrakcyjni ( choć po prawdzie to nie my a Mrutek jest taki seksowny brunet co na niego nawet kocury lecą ). Na szczęście poza nieszczęsną przykurczoną łapką Szpagetki wszystko z nią w porządku ( nie licząc zgryźliwości charakteru ale chrome damy  tak majo ), ząbki wyczyszczone, ropni  niet, apetyt w normie ( nawet ekscesy są w jej wykonaniu typu rzuty ciałem o lodówkę ) i regularne udeptywania i ślinienia mła. Sztaflik zrobiła się po przyjściu Pasiaka bardziej przytulaśna ( bardzo częste  sesje ocierań ), znaczy twardo dąży do  dopieszczeń  a Okularia  jeszcze bardziej żyrta   ( robi  głupie oczka kiedy mówię jej o odchudzaniu ).   Mruti postanowił być niszczycielski jak prawdziwe  kocury i muszę przed nim chronić  firanki ale poza tym sama słodycz.
 
Pasiak wychodzi w praniu ale ogólnie to jest przytulasem i chrapolem, rodzina  go zaakceptowała choć nadal obnosi  się z klejnotami ( Pasiak znaczy, nie rodzina ). U Mamelona w tym roku odeszła  Zuzia, dla mła  to tyż smutek bo Zuzia pamiętała wszystkie koty i Azunię, hym... odeszła  epoka.  Z dobrych ludzkich rzeczy  to Tatusia  nie udało się wykończyć mimo tego że jeden medyczny utytułowany się wziął i przyłożył. Z profesórami tak bywa, czasem prof  nie bywa profi. Mła udało się wyjechać na wakacje i zrobiła w jeden tydzień to co miała zrobić  we dwa, znaczy zwiedzała  wyczynowo. Ani  nie zgrubła  ani nie schudła, ale kręgosłup dał jej w tym roku popalić ( mła usiłuje  kwiczyć reguralnie, cinżko jej idzie bo zapomina ). Magdzioł ma swoje kłopoty, Cio Mary narzeka na stawy a Wujek  Jo na nic  nie narzeka  co zdaniem  Cio Mary jest niepokojące. Ciotka Elka i Małgoś - Sąsiadka w jako takiej  formie, choć  Małgoś  cóś w lekkich pretensjach że wszyscy majo covida a ona nie ( jej dzieci przechorowały i Małgoś brak  choróbska u się  uznała za syndrom wykluczenia - powiedziałam co o tym myślę i  mamy trzeci dzień zalewajkę, znaczy obraza jest ).



Co mła ma w gryplanach nieogrodowych - jak już mła pisała w poście wigilijnym w  planach Toskania,  mła ma kupione bilety do  Bolonii na wrzesień. Ponieważ  Andaluzja w przyszłym roku odpada ( mła uparła się ją zwiedzać bardzo wczesną  wiosenną porą ) to mła się naprawdę wielodniowo dopieściła Toskanią, którą zawsze chciała zobaczyć w jesiennej  szacie. Chałupę ma zamówioną zarówno w okolicy San Gimignano jak i we Florencji i zamierza pobujać  się nieco  po krainie Chianti ( znaczy wieczory z butelką, może niekoniecznie chianti, w Toskanii jest mnóstwo świetnych winnic w okolicach Montepulciano, Montalcino, Carmignano  - oprócz oczu trza  dopieścić  wątrobę ). Mła chciałaby zobaczyć Pizę i Sienę i tak jej jakoś wypadło że mieszkanie baza w San Gimignano jest najlepszą opcją kiedy chce się poruszać  samochodem  po głównych miastach Toskanii jak też uroczych miasteczkach ( no dobra, mła się przyzna - w San Gimignano jest bardzo znana lodziarnia, wiecie że mła może nie chlać  wina ale lodów nie jest w stanie sobie odmówić ). Ogrodowo to mła chce zobaczyć w Toskanii dwa miejsca - ogrody w okolicach Lukki i Giardino Boboli we  Florencji. Tak szczerze pisząc  żaden z tych ogrodów nie umywa się do tych z Tivoli i okolic  Viterbo, więc mła nie jest pewna czy insze plany zwiedzalnicze nie wykopią ogrodów z kalendarza wakacyjnego. To wszystko dopiero we wrześniu ale mła zamówiła teraz bo to jest  kwestia ceny za te przyjemności. Na polskie wakacje  należycie spędzone mła za bardzo nie stać, na zagramaniczne to tylko wówczas kiedy planuje z dużym wyprzedzeniem. Mła ma nadzieje że polytyczne nieczego nie wymyślą bo nie ma ochoty jechać  z Pippi do Duppi szlakiem Tuwima i Słonimskiego. Wszytko to mła już pisała wcześniej ale teraz powtórzyła  bo się delektuje.



 
No i to właściwie wszystko.  Dzisiaj zamiast fot polytyków które by pasiły do pierwszej części  wpisu, macie moje stado. One są prawie tak  bezczelne jak polytyczne ale znacznie ładniejsze. Potem jest ogródek zimowy, we fragmentach.  Złote bomby i chujinka  to u Mamelona, która tak jak  mła, z całej świątecznej imprezy najbardziej lubi ubieranie dżefka i robienie dekorów.  A ten mały na ostatnich fotkach to nowy synek Dżizaasa o którego została stoczona wojna z tzw. właścicielami, którzy mało go nie wykończyli.  Obecnie w formie dobrej, Dżizaas twierdzi że aż  za, stąd upalenie części wąsów które się przydarzyło podczas kontroli piekarnika z ramienia Stowarzyszenia  Źwierząt Domowych ( Tytus i Jeffik - Wasyl już wiedzą że do piekarnika się zagląda w inszym  czasie i tyż się da cóś ukraść ). W muzyczniku macie tzw. gorące rytmy. Wszystkiego dobrego Wam życzę w tym Nowym Roku. Żeby żywina nie chorowała i Wy tyż, żeby nikt na Was nie zarabiał rujnując Wam  cóś więcej niż tylko plany wakacyjne, żebyśmy po prostu odetchnęli choć na moment od głupoty i chciwości polytycznych wszelkich opcji. No, żebyśmy się wszyscy  trzymali i odliczyli w w przyszłego Sylwestra.

12 komentarzy:

  1. Właśnie przed momentem zamilkła trzecia kanonada fajerwerków i petard. Pojedyncze strzelają cały czas. Mgła miłościwie i tak gęstnieje, troszkę tłumi świństwo, ale zaczynam mieć myśli bardzo krwiożercze, a życzenia dla strzelających krążą mi po głowie w bardzo niemiłych wersjach. Wiesz, ogólnikowe życzenie "Wesołych Świąt" zawsze można zmienić dla wyjątkowych niemiluchów w "Wesoły świąd" symulując lekki bełkot. Więc wymyślam i tak do rana będzie, bo czuję się jak na wojnie, a ta nie sprzyja dobrostanowi.

    Odrywając się od powyższego Zdrowia Ci życzę ogólnie panującego u Cię i u twoich bliskich. Oraz wszystkiego dobrego bez bełkotu i cudzysłowia żadnego. Przytomnie też zrobiłam u siebie wpis, zdążając przed strzelaniną, zdaje się, że ciut przytomniejszy od niniejszego. Znów się zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła ma ochotę fajerwerkującym cóś takiego w stajlu "Uchujnego Syfestra" albo "Wszystkiego Wybuchowego w Nowym Kroku" zapodać. Mła nie jest w Sylwestra najmilszą wersją siebie. Towarzystwo moje pod kordło, tylko Mrutek warczy ostrzegająco na parapecie. Broni chałupy przed fajerwerkami! Mój bohater. :-) I mła Tobie wszystkiego naj, zdrowia dla Cię i dla Lisiny, wygląda na to że reszta Twojego towarzycha sobie radzi i bez życzeń zdrówka od cioteczki z Odzi.

      Usuń
  2. A wiesz, że moja CHUPACABRA też się nie boi? Nie dorósł do obrony chałupy (dzielny bohater Mrutek), ale obserwuje bardzo pilnie światełka na niebie. Chwilami z ogonem napuszonym do grubości tułowia, ale twardo nie odpuszcza. Przed jedenastą mu ukrócę to ogladactwo, bo zrobi się za bardzo intensywnie. Za życzenia serdecznie dziękuję Cioteczko z Łodzi, zawsze dobre się przydają. Zwłaszcza teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś znieśliśmy, choć Okularia wykopała ze strachu z bazy Szpagetkę i sama się w niej schowała. Szpageton była tak oburzona że zrobiła awanturę w stylu włoskim ( wszystkie koty się dopiero wtedy schowały, nawet Mrutek wlazł pod kordłę ), mła musiała zaplutą ze złości wściekłą Szpagetkę skarmiać wołowiną i utulać pół nocy ( bo co jej się powieka podniosła to burczała w stronę bazy ). Kiedy tylko Okularia rano wylazła z bazy to Szpagetka zajęła pozycję i mła nawet jedzenie i kuwetę musi donosić ( ryczy z bazy jak czegóś chce ). Okularia śpi kurtularnie ma najwyższym mebelku w domu i stara się Szpagetce nie wchodzić w oczy. No bo okazała się zdradziecką małpą i podłą wygryzaczką. ;-)

      Usuń
  3. Trzymcie się zdrowo w przyszłym roku. Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziemy się trzymać i o się dbać. W związku z tym chrapaliśmy dziś w dzień aż miło.

      Usuń
  4. Trzymajmy się, nie dajmy się - dobrego roku , dziewczyny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że się nie damy, damy się nie dają. :-D

      Usuń
  5. Wszystkiego naj! Piękne kotki niech będą i zdrowe!❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięks ! Mła przekazała życzenia wiadomo komu. Wiadomo kto niestety nawet nie raczyły unieść powiek. Równe chrapanko odchodzi. Taki śpięcy dzień. ;-)

      Usuń
  6. Wszystkiego Dobrego i Zdrowego w 2021 :)

    OdpowiedzUsuń