środa, 19 lipca 2017
Zielono mi i cieniście
Powolutku zbieram się do przesadzania i dzielenia roślin w Alcatrazie. Muszę zrobić porządek z kokoryczkami, miodunkami i brunnerami. Po czerwcowo - lipcowym kwitnieniu muszę się też zabrać za dzielenie rutewek ( koniecznie rozsadzić 'Elin' która buja na wysokości ponad dwóch metrów i której kępy chcę wykorzystać w różnych częściach Alcatrazu ). Nie ma zmiłuj, po raz enty muszę popracować z funkiami - sporo odmian wymaga nowych stanowisk, na których będą mogły zaprezentować się z jak najlepszej strony. Szpadel w dłoń i przesadzać póki leją ciepłe deszcze. Mobilizować się choć tzw. warunki atmosferyczne nie są optymalne dla Jej Tłustości ( siebie mam na myśli ). Do przesadzenia natychmiastowego kwalifikują się 'Sum Of Substance' ( chyba padnę wraz ze szpadelkiem ), 'Hippodrome' której niemal nie widać spod krzaka kaliny japońskiej, niby mała ale zażyta 'Love Pat', 'Gulf Stream' która rośnie wstecz i 'Spartacus' który dzielnie pokazuje tylko dwa kły z którymi zawitał do Alcatrazu. Do dzielenia natomiat kwalifikuje się wspomniana 'Sum Of Substance' i przesadzona w zeszłym roku 'Lady Isobell Barnett' ( wiem, powinnam solidniej dziabnąć ją już w zeszłym sezonie ale tak sobie wyglądała więc nie chciałam do przesadzania dodawać następnego stresu pod tytułem dzielenie - no to teraz mam! ).
Oczywiście samymi hostami cienistego ogrodu obsadzić się nie da ( to znaczy da się ale to już nie będzie ogród tylko plantacja ) więc po raz kolejny w tym roku sprowadziłam do Alcatrazu trochę paproci. Nawet na języcznik 'Angustifolia' się skusiłam ( w liczbie sztuk dwie bo jeden egzemplarz już u mnie rośnie i ma się całkiem całkiem - języczniki nie różnią się tak bardzo od bylin, najlepiej wyglądają w grupie ). Oprócz tego trafił nam się z Mamelonem prezent od Sławencjusza, który nie wiedzieć czemu postanowił kupić nam solidnego paprociuma do podziałki. Sławencjuszowy Dryopteris atrata to tzw. sadzoneczka słuszna, pół rabaty się nią obskoczy, he, he. Paproć jest fajna, taka z lekko błyszczącymi liśćmi. Azjatka rzecz jasna ale z tych bardziej wytrzymałych. Dorasta do 70 - 80 cm wysokości, posadzę gdzieś w okolicach czerwonozawijek ( zamierzam wysadzić hosty spod Podskubanej i na ich miejsce posadzić nerecznice - sosna i hosty nie przypadły sobie do gustu ). Przywiozłam z Szewczykowa też paprocie "ogrodowe", 'Ocean Fury' jest z tych bezproblemowych, zaliczam ją do tzw. wypełniaczy awaryjnych czyli takich hardcorowych paproci które sadzę tam gdzie paproć by się przydała ale większość paprociumów nie chce rosnąć ( inną taką twardzielką jest 'Lady In Red', niby powinna rosnąć w wilgotnej glebie, w głębokim cieniu a w Alcatrazie daje radę wszędzie ).
Przy okazji wizyty w Szewczykowie naszłam nową dla mnie roślinę na półcieniste stanowiska - Leucospectrum japonicum 'Golden Angel'. Złocistość liści mnie skusiła, cóś co nie jest funkią a złoci się w cieniu półcieniu zawsze pożądane. Trochę muszę o chwaściku poczytać ale wstępnie mi się wydaje że cóś z jasnotą ma wspólnego.Ciekawe jak będzie z mrozoodpornością ( no tak, kto nie testuje ten nadal będzie nieświadomy - znaczy trzeba zaryzykować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię cienistości, szczególnie, gdy żar z nieba się leje. Dziś plewiąc (Jezu, jak zarosło) dogrzebałam się do siewek ciemiernika białego, który je wyprodukował w niewielkiej ilości i tulił jak kwoczka pod skrzydełkami. Odłączyłam młodzież od rodzica i podarowałam im osobne lokum. Może im się spodoba. Ten dzisiejszy żar z nieba to przywlokłam z Grecji, bo u nas w kraju według relacji mojego męża - lało i wiało. W Atenach w zeszłym tygodniu było 42 st. C w cieniu i we środę zamkli Akropol do piątej po południu, żeby nie mieć problemów, bo co robić, jakby komuś się zeszło śmiertelnie pomiędzy Propylejami i Erechtejonem, albo, co jeszcze gorsze, na Areopagu. Lubię upał,uwielbiam, ale w Atenach to już była przesada. Przy zmianie warty czułam, że zaraz zemdleję i udałam się w cień gąszcza jakiegoś krzaczora, który zmiłował się nad mą nędzną osobą. W Grecji byłam po raz pierwszy i mam taką podstawową refleksję: mieszkam w pięknym, zachwycającym nawet kraju, o dobrym klimacie, zróżnicowanej, bogatej florze, wśród ludzi, którzy zwykle nie parkują na trzeciego, w poprzek i na rondzie, oraz nie rzucają papierów i innych śmieci gdzie się da. W moim ogrodzie ucałowałam pień orzecha, który daje mi tyle cienia, że nie muszę nosić kapelusza, aby mi się mózg nie zagotował.
OdpowiedzUsuńBoskie południe nie zawsze jest takie boskie, znaczy wschodnia część basenu Morza Śródziemnego jest po mojemu bardziej "ciężko" gorąca. W Hiszpanii czy Portugalii o tej porze roku tyż tragedia ale bliskość Atlantyku swoje robi. Greckie wyspy pikne i fajne wiosną ale letnio poro pełne zgroza jak dla mnie ( i nie tylko dla mnie - Mamelon otrząsa się do dziś na wspomnienie uroczej przecież Rodos ). Grecji kontynentalnej w lipcu wolę sobie nie wyobrażać. Polska piękny kraj ale cóś ostatnio słowa Marszałka mnie się często przypominajo - "tylko ludzie k...y". Ja cień hołubię, lato bez cienia drzewek jest dla mnie nie do przyjęcia ( stąd między innymi alergia na szyszkizm ). :-)
UsuńKokorycze, miodunki, brunnery, rutewki...matko święta, ile jeszcze muszę dosadzić, żeby mój cień był bardziej urozmaicony, ciekawszy. Cień już mam, zrobiłam go sobie sadząc na szczerym polu drzewa, teraz pracuje nad strefą "podpniową". A, jeszcze parzydło mi się marzy.
OdpowiedzUsuńUpały Chorwacji mnie dobijały, wolę moją wiochę no i mój cień.
Mnie upały dobijajo wszędzie, w Polszcze tyż.:-( Co do nasadzeń cieniolubnych to polecam Twej uwadze taką świetną a cóś mało znaną bylinę jak ciemiężyca. W Polszcze w dziczy występują trzy gatunki - zielona, biała i czarna. Trujące są ale warte miejsca w ogrodzie. Tadam, tadam - nie wymarzają i raz zapuszczone i zaaklimatyzowane rosną w jednym miejscu przez wiele lat. Duże i widowiskowe, sama na nie w większej ilości zapoluje.;-)
UsuńI żeby jeszcze tych host nie żarły ślimaki - tego Tobie i sobie życzę...
OdpowiedzUsuńAmen! ;-)
OdpowiedzUsuńCiemiężyca trująca jest, ale ślimaki durne bestie nie umieją czytać i wsuwają ją, że aż miło (tzn.im miło, bo mnie kolejna cholera bierze). Sadzić jednak warto, bo pikna niezwykle. Sadzić, sypać niebieskie i podziwiać. Ja też durna liczę na to, że nornice czytać umieją i potrują się zanim zeżrą co fajniejsze hosty.
OdpowiedzUsuńNa ciemiężyce to ja zaczynam solidnie Faficzku chorować, mam takie miejsce gdzie bym ją łanem puściła ( przy okazji puszczając siebie z torbami, he, he ). Ślimory w tym przekropnym lipcu upierdliwe niezwykle, jeże rozbestwione żądają kociego żarcia! Ech, zawsze cóś... :-)
Usuń