Mła pozazdrościła Koniku Polskiemu czyli Agniesze, która była jakieś parę lat temu u Mistycznego Baranka na party. Mła zawsze chciała go odwiedzić i jak padło na Belgię, podczas na chybcika skrzykniętej wakacyjnej wyprawy, to mła umieściła Mistycznego na liście zwiedzalniczej w rubryczce zobaczyć bezwzględnie. Wiecie, naprawdę bezwzględnie, Mamelon wie co znaczy taka kategoryzacja u mła - należy się przygotować na to że jakby co to się człek o kulach doczłapie. Dżizaas jedynie podejrzewa mła o ośli upór w kwestii zobaczenia tego co mła chce zobaczyć, a Jądrzej jest błogo nieświadomy. Półświadoma ekipa odwiedziny u Mistycznego zaakceptowała, choć Mistyczny się ceni. No ale co się ma nie cenić skoro jedyny w swoim rodzaju. Mła obiecywała im rozkosze dla oczu i rzeczywiście zrobili wow, choć to nie pierwszy ołtarz flamandzki wysokiej klasy jaki widzieli. Mistyczny Baranek mieszka w Sint-Baafskathedraal czyli katedrze świętego Bawona. Święty Bawon jest lokalnym świętym, urodził się w regionie Hesbaye, gdzieś niedaleko Liège, jako Allowin, w hrabiowskiej rodzinie van Haspengouw. Wg. legenda miał być synem Pepina z Landen. Jak Allowin zamienił się w Bawona? W dzieciństwie zdrobniale nazywano go Bawo lub Bawon, nie pytajcie dlaczego. Nie wiem czy to ksywka, nie podejrzewam zdrobienia imienia, choć w języku flamandzkim i to może być. W młodości Bawon, jak wielu innych świętych, prowadził tzw. hulaszcze życie. Jednakże hulaszcze życie nie wykluczało ożenku, zatem Bawon wstąpił był w święty związek małżeński z którego urodziła mu się córka o imieniu Agletrudis. Po przedwczesnej śmierci żony i pod wpływem niezwykle pobożnej córki oraz po wysłuchaniu szczególnie przekonującego kazania wygłoszonego przez mnicha Amandusa, Bawon nawrócił się był. Tak na bardzo poważnie, sprzedał wszystkie swoje posiadłości, pieniądze przeznaczył na budowany przez Amandusa klasztor w Gandawie. Przeniósł się do tego klasztoru, został mnichem benedyktyńskim i razem z Amandusem głosił słowo Boże.
W klasztorze jednakże Bawonowi było zbyt światowo i cóś skupić się nie mógł. Wystąpił do Amandusa o pozwolenie na spędzenie reszty życia jako pustelnik. Po uzyskaniu zgody polazł do pobliskiego lasu i zamieszkał w wydrążonym pniu drzewa. Po pewnym czasie pozwolił sobie na rozpustę i zbudował lepiankę. Żywił się jak przystało na średniowiecznego świętego korzonkami i wodą. Insza wersja nawrócenia Bawona jest taka bardziej mistyczna. Ponoć Bawona oskarżono kiedyś o podprowadzenie rzadkiego białego sokoła, co w owych czasach było karane śmiercią na szubienicy bowiem sokół był dla posiadacza odpowiednikiem prywatnego odrzutowca albo garażu wypełnionego limitowanymi modelami ferrari. Kiedy wyrok już miał być wykonany, nadleciał zagubiony biały sokół i usiadł na szubienicy pokazując że Bawob to niewiniątko. Bawon uznał to za znak boży i mu się świętość zalęgła. Zmarł Bawon śmiercią naturalną 1 października roku 653 lub 654. Pochowany został w klasztorze w Gandawie, wtedy ten klasztor nazywano Portus Ganda, dziś nazywa się Sint-Baafsabdij, klasztorem świętego Bawona . W czasie jego pogrzebu miał zdarzyć się cud, opętana przez demona kobieta dotknęła ciała Bawona i bies odstąpił. Cóś nie bardzo wiadomo kiedy Bawon został świętym, czasy były takie że papirkami się nie przejmowano specjalnie, jak lud czcił, biskup klepnął i wystąpił do kolegów i szefa to uznawano że znaczy się już święty. Przypuszcza się że świętość spłynęła na Bawona gdzieś pomiędzy rokiem 680 a 1010. Bawon jest bowiem nie tylko świętym Kościoła Katolickiego ale też świętym Kościoła Prawosławnego. W Kościele Katolickim wspomnienie liturgiczne obchodzone jest 1 października. Jego atrybutami są miecz, mała waga i sokół. Święty Bawon miał uczynić jeszcze jeden cud nad cudy. W 1268 roku miasto Haarlem było oblężone przez wrogów, mieszkańców wsparł ukazując na niebie święty Bawon z mieczem w prawej i sokołem w lewej ręce. Wystraszyło to oblegających miasto, którzy natychmiast uciekli, a mieszkańcy Haarlem obrali sobie Bawona na patrona. Święty patronuje też diecezji gandawskiej no i rzecz jasna sokolnikom.
Mistyczny Baranek wraz z adorującymi zamieszkuje katedrę gandawską, taką typową europejską gotycką katedrę, której budowę skończono dopiero w XIX wieku a w XX zabrano się za solidną konserwację wszystkiego tego co wzniesiono najdawniej. Mła od razu zaznaczy że nie jest to zdaniem mła najpiękniejsza z katedr i w samej Gandawie są od niej ciekawsze budowle sakralne. No dobra, o gustach się nie dyskutuje, być może są tacy którym katedra tak przypadnie do serca że ochom i achom nie będzie końca. Mła jednakże sądzi że gdyby nie obecność Baranka z ferajną w katedrze, to w innych gandawskich kościołach byłoby więcej zwiedzających niż w tym średnio urodziwym budynku. Pierwszym kościołem wzniesionym w tym miejscu był nieznany nam bliżej nawet z wykopków budynek. Nieznany bowiem był budowlą o drewnianej konstrukcji a takowe są cóś mniej trwałe niż kamienne czy ceglane. Był to kościół parafialny pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela, wiemy to bowiem w roku 942 Transmar vel Transmarus, biskup Tournai i Noyon, przybył aby dokonać w Gandawie konsekracji Sint-Janskerk. Znaczy zapiski są. Kolejną budowlą był romański kościół na planie krzyża powstały w połowie XII wieku, pod tym samym wezwaniem, z którego zachowała się krypta a w niej freski. Ten romański budynek stopniowo był zastępowany przez konstrukcje wznoszoną w innych stylach architektonicznych. Tak po prawdzie to budowa kościoła przebiegała w trzech fazach. Na początku XIV wieku został po raz pierwszy "odnowiony" lub tak bardziej po prawdzie podmieniony chór. Tu możemy mówić o gotyku północnofrancuskim skrzyżowanym z gotykiem Skaldy. Nawa chóru czyli ambit z wieńcem kaplic pochodzą z początku XV wieku. W drugiej fazie budowy, która przypadła na lata 1462-1538, zbudowano 89-metrową wieżę zachodnią w stylu gotyku brabanckiego, z cegły silikatowej tzw. kamionki Dilbeek .
Wieża katedry św. Bawona jest jedną z trzech wielkich wież w Gandawie,
obok kościoła św. Mikołaja i dzwonnicy. Kiedy człek się ustawi w takim miejscu przy kładce tramwajowej to ma widok na wszystkie trzy, ponoć to jedyne miejsce w Gandawie z którego można naraz wszystkie trzy wieżyczki oblookać. Sama wieża składa się z
czterech pięter i jest zwieńczona czterema sterczynami znacznych
rozmiarów ale sprawiła na mła zdziwne wrażenie niedokończonej. Mła wyczytala później że pierwotnie wieża zwieńczona była niewielką iglicą, która
jednak spłonęła w 1602 roku od uderzenia pioruna i jakoś nigdy jej nie zrekonstruowano. Na wieży wisi siedem dzwonów, z których najcięższym jest dzwon o imieniu
Bavo, ważący 5500 kg, dostarczony przez Florenta Delcourta. W 1533 roku rozpoczęto trzeci etap przebudowo - rozbudowy czyli wznoszenie korpusu nawy głównej, transeptu i ośmiu kaplic bocznych.
To że wieża, której budowę rozpoczęto w szóstej dekadzie XV wieku jest wzniesiona w stylu gotyku brabanckiego jest jasne jak słoneczko ale to że późniejsze części katedry wzniesione są w tym samym stylu świadczy albo o odporności na nowe prądy albo o zrozumieniu potrzeby zachowaia stylu budynku. Mła tak sobie myśliwa że troszki i to i to. Nie do końca jest bowiem tak że konstrukcyjnie ten budynek to gotyk czysty, o nie. To raczej wrażenie obcowania z gotykiem, he, he, he. Jakby było mało to widoczna jest nie tylko różnica w stylach budowania, widać
także wyraźny kontrast pomiędzy niebieskim granitem z Tournai, użytym
przy budowie chóru na początku XIV wieku, a piaskowcem i cegłą, których użyto do budowy naw. Późniejsze dobudówki to już w ogóle wykonano w stylu renesansowym, barokowym i
klasycystycznym czy co tam było modne. Wyszedł z tego patchwork czyli paczworek. Niby tak samo jest w inszych gotyckich z założenia katedrach ale w tym wypadku całość wyszła mniej harmonijna.
A jak to się stało że Jan Chrzciciel zamienił się w świętego Bawona? Tu trza nam pogrzebać nieco w historii Flandrii. Głęboko. Historia miasta zaczyna się od opactwa benedyktynów, które było prężnym ośrodkiem gospodarczym. Po atakach Wikingów w IX wieku duch przedsiębiorczości wypełzł był z klasztoru i nieco dalej na zachód wzdłuż Skaldy powstała osada handlowa Portus Gandavum. Najstarsze średniowieczna wersja Gandawy było obszarem około 6 hektarów zamkniętych w obrębie muru, który graniczył z rzeką. Z czasem na Skaldzie powstał mały port, blisko kościoła świętego Jana. W tym okresie, pod koniec IX wieku, na miejscu obecnego zamku Gravensteen, Boudewijn II de Kale ufundował stare castrum. Był kościół, był zamek, no i było miasto pełną gębą, na tyle dobrze stojące pod względem gospodarczym że rozbudowało się aż nad brzegi rzeki Leie. Od roku 1000 do około roku 1550 Gandawa była największym miastem w Niderlandach i jednym z największych miast w Europie, na pewno tej północno - zachodniej jej części, zaraz po Paryżu i Londynie. Gandawa była większa niż Kolonia, która była największym miastem Świętego Cesarstwa Rzymskiego w średniowieczu. W XII i XIII wieku centrum zostało otoczone pasem
obronnym nie tylko naturalnych dróg wodnych ale też wykopanych kanałów pomiędzy rzekami Skaldą,
Ottogracht, Leie, Houtlei i Ketelvest. W XIII wieku miasto liczyło od pięćdziesięciu do
sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców. Kraków w XIV miał w porywach paręnaście tysięcy zamieszkujących. To się nazywa przepaść demograficzna.
Gandawa była centrum, miejscem tworzenia bogactwa, a o władzę nad nimi
walczono wyjątkowo zajadle. Dla Gandawy czas próby przyszedł po śmierci
Marii Burgundzkiej, kiedy władztwo nad Flandrią przypadło jej wnukowi,
cesarzowi Karolowi V Habsburgowi. Tak, tak, temu urodzonemu w
Gandawie Flamandowi, bo za Niemca się nie uważał, który powiedział o
rodzinnym mieście "Je mettrais Paris dans mon Gant/d" ( "Włożyłbym
Paryż w moją rękawiczkę/Gandawę" - to gra słówek - gant to rękawiczka a
Gand to po francusku Gandawa, można to tłumaczyć też "Umieściłbym
Paryż w Gandawie ). Co prawda twierdził też że "Paryż
nie jest miastem ale całym światem", ale nie wiadomo czy nie należało się bać uświatowienia Gandawy. No w ustach faceta, który miał kasę, wpływy i armię, oraz połowę Europy wszystko brzmi cóś groźnie i nawet jakby sprawczo. Karol V miał swoją wizję dotyczącą Gandawy, problem polegał tylko na tym że jego wizja kłóciła się z wizją mieszkańców miasta. Może to dlatego że Karol postanowił zostać Hiszpanem a mieszkańcy Gandawy ani myśleli upodabniać się do ludzi z Kastylii czy Aragonii ( nie wiadomo dlaczego bo mieszkańcy hiszpańskich prowincji też okazywali Karolowi V przywiązanie wzniecając bunty, może to były bunty za mało buntownicze czy cóś ).
Gandawa była miastem starym, ludzie w niej mieszkający byli potwierdzeniem porzekadła "Miejskie powietrze czyni wolnym". Budowali własne fortuny na handlu i nie czuli się zależni od feudałów żyjących z posiadania ziemi i pracy osadzonych na niej chłopów. Gandawa właściwie od zawsze była zbuntowanym miastem. Jej mieszkańcy walczyli z monarchami przez setki lat, aby zachować swoje przywileje i wolności. Karol był władcą imperialnym, bezkarnym jak Komisja Europejska i podobnie jak ona związany z mieszkańcami ziem, które wchodziły w skład domeny. Niby trza było dbać o wszystkich ale tak się jakoś złożyło że jedni płacili podatki, innym się dostawało, jeszcze inni mieli nieustającą rozrywkę zapewnioną bo to wojenka albo inne prześladowania religijne - tak się jakoś porobiło że w sumie wszyscy byli na Karola w różnym stopniu wkurzeni. Karol z tego wszystkiego dobrego słanego w jego kierunku poczuł że zarzundzanie to marność nad marnościami i osadził sam siebie w klasztorze.
Zanim jednak geny mamusi, Juany la Loca, się mocno w cesarzu odezwały i Karl zwany Charles, zwany Carlos doznał rozstroju nerwowego w klasztorze w Estramadurze, zdążył powojować z rodzinnym miastem. Hym... jako gandawianin czy też gandawczyk z urodzenia powinien wiedzieć na co się pisze, od roku 1128 licząc bunt przeciw niemu był czternastym poważnym buntem w Gandawie. Poważny to taki który trafia do podręczników historii a nie jest jedynie wzmianką w przypisach w książce dotyczącej czegóś innego, bardzo poważnego. My w XIX wieku mieliśmy dwa powstania i myślimy o sobie jako o narodzie buntowników. Taa... Jak na porządny bunt przystało, bunt Gandawy nastąpił w wyniku odbierania swobód, czytaj piniąchów. No wicie rozumicie, jak zawsze gadka o wolności ale naprawdę to mało co tak ludzi wścieka jak bezczelne yumanie kasy i udawanie że to na szczytne cele. A Karol potrzebował kasy na kolejną wojenkę. Karol wydał edykt pogardliwie zwany Ghent Calfvel, w którym wyraźnie ograniczał miastu prawa samorządowe, zamierzał skończyć z wyborami, w związku z czym miejscy się zbulwersowali bo świetnie wiedzieli że tu nie chodzi o nic innego tylko o zainstalowanie swoich ludzi coby zajęli się dojeniem miejskiej kasy do skrzyneczki z napisem Karol. Żebyż to była skrzyneczka, o Gandawie piszemy - Karol liczył że to będzie skrzynisko. Wygląda sytuejszyn cóś znajomo? Ten światek skacze z technologii w technologię ale ludzie ciągle takie same. Chciwe.
28 sierpnia 1537 roku dokument Ghent Calfvel zostaje publicznie rozdarty i ponoć rzucony w tłum rozwścieczonych mieszkańców, którzy podarli go na strzępki, które następnie pożarli aby nic nie zostało z tego pisania. Taki numer stanowił bezpośrednie naruszenie suwerenności Karola V jako Zwierzchności Niemal Że Boskiej i przyczynił się do cesarskiej interwencji w Gandawie w 1540 roku, która tak po prawdzie była wisienką na torcie, bo w mieście cesarz interweniował od dawna. Pisząc o cesarskiej interwencji nie mam na myśli zmarszczenia brwi, pogrożenia palcem i wydobycia z gardła "No, no, no
!", tylko najsmapierw lokalną rozpierduszkę a później cztery kompanie niemieckie, czyli parę tysięcy uzbrojonego luda celujące z armat w zabudowę miasta i ścięcie przywódców powstania w liczbie dwudziestu pięciu, umieszczenie ich głów na pikach i rozpięcie ciał na kołach, wystawienie tego wszystkiego na widok publiczny, wydojenie z miasta kasy tak że ciężko mu się było ze dwa stulecia podnieść i urządzenie procesji patrycjatu gandawskiego, który w pohańbieniu, czyli boso i w czarnych opończach, miał przejść przez miasto a procesję zamykać mieli najbardziej zaangażowani w bunt w liczbie pięćdziesięciu, w samych koszulach i z wisielczymi pętlami na szyjach. Miasto zapamiętało, choć inaczej niż to sobie zaplanował Karol V. Do dziś stroppendragers czyli bycie nosicielem pętli to powód do dumy dla Gentenaars, co roku podczas Gentse Feesten ludzie z Gandawy noszą na szyjach czarno - białe ( w kolorach herbu miasta - białego lwa na czarnym tle ) pętle, jako znak sprzeciwu wobec tyranii. Jeżeli Karol liczył że sytuacja się uspokoi to się przeliczył, wojna osiemdziesięcioletnia, Republika Kalwińska i wreszcie pokój gandawski zakończył pomysły Habsburgów na zabawy militarne na dużą skalę w Niderlandach i Flandrii. Ostatecznie Habsburgów pozbyto się podczas rewolucji brabanckiej w 1789 roku.
No dobra, miało być o zmianie patrona katedry. Jedną z kar dla mieszkańców miasta miała być przymusowa rozbiórka części pamiętającego czasy Merowingów opactwa św. Bawona i zbudowanie w tym miejscu hiszpańskiej fortecy, tzn. obsadzonej przez hiszpańskie wojska Karola V. Z dzwonnicy zniknął symbol niepodległości miasta Klokke Roeland a z opactwa duchowni, zmusiło to kanoników ( oni bowiem od czasu Ludwika Pobożnego zamieszkiwali opactwo ) do przeniesienia w inne miejsce kapituły i tak znaleźli się w Sint-Janskerk . Kościół stał się kolegiatą i odtąd był znany jako Sint-Baafskerk. Wraz z reorganizacją biskupią Holandii w 1559 roku utworzono diecezję Gandawy a kościół świętego Bawona został podniesiony do rangi katedry.
Jeszcze kilka lat temu kościół świętego Jana był nadal kościołem parafialnym parafii świętego Jana, a także katedry św. Bawona, głównego kościoła diecezji Gandawy. Jednak kilka lat temu parafie Sint-Michiels, Sint-Niklaas i Sint-Baafs zostały połączone i od tego czasu Sint -Michielskerk służy jako kościół parafialny dla trzech dawnych parafii. Znak czasu, liczba wiernych się kurczy. Katedra św. Bawona funkcjonuje teraz tylko jako katedra. No i jako mekka dla turystów, bo prawie każda i każden kto Gandawę najeżdża czuje się w obowiązku Baranka nawiedzić, a co bardziej wrażliwi na artystyczne podniety to adorować. W związku z tym że Baranek robi za tzw. danie główne mało kto sobie głowę zawraca co tam jeszcze w katedrze wisi. Głupio bardzo bo w katedrze są inne całkiem niezłe obrazy. Najbardziej znanym z nich jest "Nawrócenie świętego Bawona", powstałe w latach 1623-1624 pędzla Petera Paula Rubensa. Jest na co popatrzeć.
To ten pierwszy mały obrazek po prawej, z kobitą odwróconą do widza tyłem, w zieleni na tym tyle. Dla mła ta obwieszona dziećmi madka to najlepsza cześć obrazu, Bawon jakoś przy madce blednie. Szczerze pisząc to on blednie też i przy świętych kobitach stojących z boczku - Gertrudzie z Nijvel i Bedze z Andenne, utożsamianych z siostrami Allowina vel Bawona. Dla mła ciekawe i zarazem zabawne było że Rubens podkreślił że historia z nawróceniem Bawona zdarzyła się w średniowieczu ubierając obie kobiece postacie w coś co wydawało mu się flamandzkim XV - wiecznym odzieniem pań ze sfer wyższych a co tak naprawdę jest swobodną wariacją mistrza na temat burgundzkiej mody. Jedynie henin na głowie modelki ma cóś z realu czasów van Eycków czy Memlinga. W każdym razie ten obraz, którego szkic olejny można podziwiać w zbiorach National Galery w Londynie, wart jest zobaczenia. tak zresztą jak i czarno - biała kaplica z koronkowymi rzeźbieniami. Rubens wisi sobie luzikiem, z dawnej oprawy zachował się tylko fragment rzeźbionego fryzu alabastrowego z ołtarza , wykonanego w latach 1615 - 1626 przez braci Jana i Robrechta de Nole. W tym ołtarzu był pierwotnie zainstalowany obraz Rubensa. Niestety ołtarz z alabastrowej koronki rozebrano w 1702 roku, sprzedano a następnie w zmienionym układzie zainstalowano w Sint Gummaruskerk w Lier. W 1887 roku został ponownie rozebrany i częściowo sprzedany; większość rzeźbionych elementów jest nadal zachowana w Lier i tam można oglądać byłą "ramę" obrazu Rubensa. Oprócz tego obrazu w Sint Baafskathedraal można zobaczyć tzw. Tryptyk Kalwaria z XV wieku, przypisywany Justusowi van Gent , oraz Tryptyk
Viglius autorstwa Fransa Pourbusa Starszego, datowany na rok 1571. Spod ręki tego malarza wyszło też czternaście paneli
przedstawiających historię św. Andrzeja, datowane są na rok 1572). Są też prace Gaspara de Crayera.
Do najciekawszych elementów wnętrza katedry należy również barokowy ołtarz
główny ( powstały w latach 1702-1782) z białego, czarnego i czerwonego marmuru
płomienistego, groby biskupów Gandawy, w tym Antoniusa
Triesta, zrobiony z białego i czarnego marmuru ( powstał w latach 1652-1654 ), główne dzieło
Hieronima Duquesnoya Młodszego. Oprócz ołtarzowych obrazów nawę chóru zdobi kolekcja portretów biskupów i
członków honorowych kapituły świętego Bawona.W zbiorach diecezjalnych
znajdują się różne elementy sreber i naczyń liturgicznych. Relikwie św. Machariusza zamknięte są w relikwiarzu autorstwa de la Vigne, nieco mniej znany wśród amatorów, hym... metaloplastyki, jest relikwiarz Jana
Chrzciciela. W zbiorach znajdują się też prace złotników takich jak: Lesteens, Van Campe,
Bourdon , Van Cauwenbergh, Vermandele, Lenoir. Kolekcja szat
liturgicznych, tkanin i koronek zawiera arcydzieła tekstylne powstałe od XV do XX wieku.
Najsłynniejsza jest szata, dalmatyka, z opactwa świętego Bawona, która należała
do Lievena Hugenois. Zdobią ją piękne renesansowe hafty przedstawiające sceny biblijne, takie jak Maryja odwiedzająca swoją kuzynkę Elżbietę czy Zwiastowanie. Czerwona szata ze scenami z
Ołtarza Gandawskiego autorstwa Arte Grossé to także jedno z arcydzieł
haftu. W krypcie wystawiony jest wybór z kolekcji szat noszonych
przez gandawskich biskupów. Pozostałe zbiory katedralne przechowywane są w zakrystii biskupiej,
przylegającej do kaplic chóralnych.
Oczywiście w katedrze są i stosowne organy, takie z XVIII - wiecznym prospektem organowym, barokowym frontem i wogle. Ten
rzeźbiony front organowy to prawdopodobnie dzieło snycerza
z Gandawy, przypuszczalnie Boudewijna van Dickele. Instrument składa się z dwóch
niezależnych części.
Na starych organach w transepcie zachowały się jeszcze charakterystyczne
rejestry z pierwotnej konstrukcji ( z lat 1653-1656 ) autorstwa Pierre'a Destré i
Louisa Bisa z Lille wykonanej na zlecenie biskupa Antoniusa Triesta . Organy były odnawiane w 1767 roku przez Lambertusa
Benoit Van Peteghem z Gandawy.
Nowe organy zostały przedłużone wzdłuż empor nad chórami, tak że
otaczają chór po prawej i lewej stronie piramidami piszczałek
organowych. Johannes Klais zbudował je na Wystawę Światową w Brukseli w
1935 roku, gdzie został nagrodzony przez międzynarodowe jury. Organy zakupiono na zlecenie biskupa Coppieters i chwała mu za to.
Instrument posiada 90 rejestrów, co sprawia, że są to największe organy w całym
Beneluksie. Zaszczytny tytuł organisty Sint Baafskathedraal przez długie lata nosil Edward De Geest, od 2020 roku tytuł ten należy do Nicolasa De Troyer . W 1928 roku założono Schola Cantorum katedry św. Bawona, w obecnym składzie jako chór mieszany dla
dorosłych. Schola jest prowadzona przez Filipa Martensa, cotygodniowa
próba odbywa się w Sint-Lievenscollege w środę wieczorem. W katedrze chór występuje z okazji świąt, nie tylko religijnych. Na mła największe wrażenie zrobiła rokokowa ambona powstała w latach 1741-1745. Zrobiono ją z z dębiny, obficie miejscami złoconej,
białego i czarnego marmuru. To jedna z tych fantastycznych odjechanych ambon, które wprowadzają tyle niepokoju do wnętrz gotyckich kościołów Flandrii. Jej autorem jest Laurent Delvaux , kutą żelazną kratę wykonał niejaki J. Arens.
Latem 2005 roku
rozpoczęto zakrojoną na szeroką skalę renowację katedry, zaplanowaną w ośmiu fazach, przeprowadzaną w czasie co najmniej 15 lat. Wszystko to miało kosztować co najmniej 25 mln euro i to co najmniej szybko uległo inflacji. Kampania restauracyjna miała na
celu przede wszystkim zachowanie katedry, której zróżnicowanie materiałów budowlanych użytych do jej wzniesienia specjalnie nie służy.
Wiosną 2013 roku rozpoczęto bardzo potrzebne prace konserwatorskie na
wieży katedry. Bardzo, bardzo potrzebne. Oczywiście była jazda, bo odgradzanie katedry coby w spokoju ją remontować zdaniem miejskich nie wchodziło w grę. Pod koniec lutego 2013 roku, aby zapewnić bezpieczeństwo
konserwatorom, wyłączono oświetlenie budynku i usunięto wszystkie kable
elektryczne, co przyjęto niechętnie, patrz turyści i kasa, no ale wyjścia nie było. Tak kombinowano z tą konserwacją żeby zawsze wypadała poza
szczytem sezonu turystycznego. Nie ma się co dziwić, ołtarz van Eycków znajdujący się
in situ, że tak to określę, przyciąga więcej turystów niż przyciągałby ich w muzeum. Jedno dzieło uchodzące za
opus magnum XV - wiecznego flandryjskiego malarstwa jest turystycznie łatwiej strawne. Mła była w Museum Voor Schone Kunsten w Gandawie, stała przed "Naigrywaniem" Hieronimusa Boscha i tłumy jej nie przeszkadzały. Mła podejrzewa że o rzeźbach Rodina, świetnej kolekcji XVII - wiecznej sztuki czy pracach surrealistów znajdujących się w zbiorach tego muzeum turysta raczej nie wie. O Baranku jest głośno, Baranka w mieście się widzi, Baranek wabi jak gadżet. No pokupny jest i robi za celebrytę. Dlatego do Baranka to trza po schodkach albo windą do nieba wjechać, Baranek w katedrze wywyższony i osobny. No i oczywiście płatny bo Baranka trza utrzymać, skoro i Baranek utrzymuje całkiem spore grono. Mła miała wrażenie że wchodząc do Baranka wstępuje z wizytką do żyjącej jeszcze wówczas brytyjskiej monarchini.