Alcatraz wygląda okrutnie "po całości" i znośnie fragmentami ( niewielkimi ), które są "podpielone" i obsadzone cieniolubami. Podpielenie jest zresztą niedokładne bo przeprowadzane z doskoku, w związku z tym na zdjęciach widzicie ogród żyjący po swojemu, z siewkami nie zawsze pożądanych przeze mnie roślin. Na szczęście jest też całkiem sporo siewek roślin pożądanych i dobrze bo nie jest rzeczą prostą i tanią obsadzić dość duży ogród jakim jest Alcatraz. No i przy tym sianiu się miodunek, brunner czy fiołków zawsze może trafić się roślina tak urodna że godna będzie nazwy odmiany. Na niektóre siewki więc chucham i dmucham, licząc na to że w przyszłości wyprodukują coś interesującego a kto wie czy i nie powalającego. Oczywiście mogą trafiać się i brzydale, taki samosiew to zawsze loteria ( he, he, he, zawsze ciągnęło mnie do zielonych stolików, teraz uprawiam hazardowo zielone ogrody ). Niestety nic nie sieje się tak jak rośliny za którymi nie przepadam, nerw mam gdy widzę nowe, czarujące kępy nawłoci czy wesolutko zielone sadzoneczki podagrycznika. Złe się wtedy we mnie budzi, Roundup zalewa mi mózg i czuję że jeszcze chwila i wylezie ze mnie Chemiczny Ali. Oddycham wolniej, zamykam ślepia i cedzę do siebie "To tylko roślina - nie jest to oprawca zwierząt czy ludzi, nie polityk, nie urzędnik o ilorazie inteligencji niższym niż ma przeciętny obywatel, tylko zwyczajna roślina!". Po jakiejś minucie ochota na bycie glancystą ( wicie rozumicie - ogródki na glanc ) mi przechodzi i wracam do pięknie nieuporządkowanego realu wolna od chęci masowego mordu roślin i przy okazji jeszcze paru innych stworzeń obrywających rykoszetem.
Przyglądam się nieco uważniej moim paprociom, w tym roku wiele z nich zaczyna wyglądać po paprociowemu. Frondy są wreszcie takie jak być powinny, u niektórych gatunków i odmian dochodzenie "do siebie właściwej" ( używam formy żeńskiej boć to paproć ) trwało parę lat. No cóż, urok hodowli tkankowej - rośliny tak uprawiane są dostępne dla rzeszy ogrodników ale ilość odbija się na jakości, roślina z in vitro potrzebuje więcej czasu żeby dojrzale wyglądać. Rzecz jasna wśród paproci są gatunki które Alcatraz hołubi i takie z którymi złośliwie odmawia współpracy. Ku mojemu wielkiemu żalowi paprocią której Alcatraz nie lubi jest "Okanumka" czyli wietlica uszkowata Athyrium otophorum var. okanum. Mam podejrzenia że gleba mojego ogrodu jest dla niej zbyt ciężka. Sadzę ją w różnych miejscach w nadziei że wreszcie trafię i będzie wielkie och! Jak na razie nie trafiłam i jest wielkie łeee ale jestem ogrodnikiem upartym i zaprawionym w zielonych bojach, łatwo się nie poddam. Wymyśliłam sobie przegnanie trawska z byłego Ciepłego Monstrum i tam w klimatach iglaczo - brzozowych zainstalowanie wybrednej "Okanumki" . Hym, nie wiem kiedy dam radę wykonać umyślone nasadzenie, mam od cholery innej ogrodowej roboty o mniej przyjemnych codziennych obowiązkach ledwie wspominając ( brrr... aż się otrząsam na zestawienie słów ogród i obowiązek ). Szczęśliwie istnieją paprociowe samograje, taka nagroda paprotnego pocieszenia rosnąca bezproblemowo nawet na niespecjalnie ciekawym stanowisku. Wietlica 'Ocean Fury' ( na zdjątku powyżej ) robi u mnie za pocieszycielkę strapionych, twarda z niej sztuka.
No a jak tam z kfiotami w tym zacienionym Alcatrazie? Nijak, ogród cienisty wielkie kwitnienie przeżywa wiosną, przed rozwojem liści drzew. Taka jego fizjologia, że tak rzecz ujmę. Nie znaczy że nic nie kwitnie ale to raczej w miejscach półcienistych. W nieco głębszym cieniu rozwijają się teraz kwiaty świecznicy sercolistnej ( kiedyś to się zwało Cimicifuga cordifolia teraz pewnie jest Actaea cordifolia albo jakoś tak podobnie ) a za magnolką na byłym Landrynie kwitną jarzmianki Astrantia major ( na zdjątku powyżej chamski gatunek, lubię go najbardziej bo ma jasne kwiaty ). Po przeciwnej stronie ogrodu nadal pojawiają się kwiaty powojników bylinowych Clematis integrifolia i kwiaty rutewek ( chmury kwiatków rutewki 'Elin' bujają tak wysoko że głowa żadnego faceta nie ma szans znaleźć się na takim poziomie - koniecznie w tym roku muszę rozsadzić tę rutewkę, marzy mi się ona na Landrynie ). Niedługo pojawią się kwiaty tojadu lisiego i śliczne małe kwiaty anemonopsisów. No i dzięki Wielkiemu Ogrodowemu za dzwonki, pociechę serca!
Ot i tyle o zacienionym Alcatrazie. A teraz z czystym sumieniem, wolna od obowiązków ( z wyjątkiem jednego - nieustannego zabawiania kotów ) udaję się do ogrodu.
Tworzę sobie rabaty w tym roku, szczególnie mój wzrok sięga ku miejscom cienistym, więc ten post jest dla mnie bardzo cenny. Mam taką paproć jak na pierwszym zdjęciu taka ala ośmiorniczka. Uwielbiam ją ale nie bardzo mam dla mniej miejsce takie widokowe. Tu gdzie rośnie ciągle mi klapie nie wiem od nadmiaru wody? Wcześniej rosła mi przy kranie z wodą i po prostu rosła w oczach i była cudna. Może ta gleba ilasta jest dla niej do bani?
OdpowiedzUsuńTa paproć z dwóch pierwszych zdjątek to języcznik. Języczniki lubią wodę ale nie znoszą zbyt zwięzłej ziemi ( zimą mokra i ciężka ziemia nie służy ich korzonkom ). Najlepiej dla nich jak gleba jest dość lekka ( za to może być nawet kamienista, to paproć zdobywca czyli roślina inicjująca zaroślinnianie )i ma odczyn zasadowy ( tak, tak, wapienko ). W ogrodach języczniki nie zawsze się udają, trzeba dobrze im podpasować stanowisko. Jednak ja już się zalęgną i parę lat posiedzą w gruncie to jest radość dla oczu.:-)
OdpowiedzUsuńMówimy o tej na drugim planie?
UsuńBardzo je lubię ale nie mam dla nich miejsca, tam gdzie mokro to znów slonecznie. Tam gdzie półcień to gorzej z samonawadnianiem się :/
Ta na drugim planie to jest to samo tylko inna forma vel odmiana - języcznik nie jedno ma imię.;-)
UsuńJeden ma za dużo cienia, inny za dużo słońca, a zawsze jest nie tak. Ja z tych drugich, a cień stworzyłam i tworzę dalej, bo mało mi go.
OdpowiedzUsuńI tak to w ogrodach bywa.
Pozdrowienia.
Sorrky za przydługi czas odpowiedzi, łobowązki się pojawiły po raz kolejny. U mnie to jest tak - irysy i koty potrzebują słońca, ja jestem z tych cieniolubnych.;-)
UsuńMam w ogrodzie (mały ogród miejski 600 mkw) jedno duże drzewo - orzecha włoskiego (wiem, że to śmieć i wampir), który ma na tyle wytrzymałe gałęzie, że nie złamie się pod wpływem wspinającej się dwójki dzieci. Dlatego jeszcze jest w naszym ogrodzie (a chętnie bym go w cholerę wycięła). Ale mój mąż przycina go każdej zimy od góry, bo puszczony samopas zasłoniłby mi świat i słońce. Dlatego cień jest u mnie raczej reglamentowany. Mam swoją ziemię na północnym zboczu, więc trochę cienia rzuca płot sąsiadki Joasi, trochę bzy, jaśmin, krzewy azalii, niewydarzona czereśnia będąca aktualnie podpórką pod powojniki Błękitny Anioł i Tuczka (Chmurka) i jest ok. Tyle cienia, a resztę stanowi słońce - boskie i dobroczynne i nigdy mi go nie za wiele. Gdy przychodzi upalne, słoneczne lato - żyję pełną parą. Dzięki temu słońcu mam piękne róże i lawendy, na słońce wystawiam oliwki, laury i oleandry, cudowne wspomnienie wakacyjnych wypraw na Południe. I dzięki słońcu ten zapach ziół - tymianku i oregano, rozmarynu i hyzopu. Chwilo trwaj, jak długo możesz. W sobotę lecę do Grecji ładować akumulatory. Jeżdżę na piękno krajobrazu, jak jeden z wehikułów Tytusa, Romka i A`tomka. Pozdrawiam wszystkich cieniolubów i słońcokochasiów.
OdpowiedzUsuńZnaczy jaszczurczysz się w słońcu, moje koty też kochajo takie klimaty. Ja za to tak bardziej cieniście, stąd drzewosadźctwo. Już Cię przed załadunkiem akumulatorów nie złapałam ( sorrky, sorrky, sorrky ) ale wiedz że jaszczurczenia udanego życzyłam. :-)
Usuń