Pobędziemy jeszcze troszki w klimacie Gdańska z czasów jego największej świetności, znaczy w czasach zwanych złotym wiekiem. Oczywiście za tą złocistością czasu stały złote łany zboża, w XVI i XVII wieku z jednego ziarna w kłosie uzyskiwano aż cztery i to z tego dobrobyt wziął i urósł w Rzeczypospolitej i w mieście Gdańsk, które samo sobie postanowiło zostać Rzeczypospolitą. Mła tu nic nie przesadza, gdańszczan którzy cóś w mieście znaczyli na przełomie XVI i XVII wieku fascynowała Republika Wenecka, mieli wielką ochotę zrobić sobie cóś takiego jak Serenissima. Tylko królowie polscy pilnowali coby się Gdańsk zbytnio nie usamodzielnił. Jednakże gdańszczanie w średniowieczu odbyli szkolenie w zakresie korupcji prowadzone przez Zakon. Wielokrotne szkolenie, zapewniło im odpowiednie kompetencje. gdańszczanie korumpowali naszych władców bardzo dzielnie a oburzona wolnością miasta szlachta mogła sobie poszczekać na karawanę i tyle. Wolności miejskich nie uszczknęła. Żadne inne miasto królestwa a następnie Rzeczypospolitej Obojga Narodów nie miało takiej samodzielności jak Gdańsk, lub też tylko jej pozorów, bo przeca wraz z upadkiem naszego państwa, upadła też samodzielność Gdańska. Wiele przyczyn się na ten obopólny upadek złożyło, występowały one zarówno po stronie źle zarządzanego kraju jak i wcale nie tak dobrze zarządzanego miasta a także z tzw. powodów niezależnych, o ile cóś w tym świecie naczyń połączonych istnieje cóś co jest rzeczywiście niezależne. Co prawda upadek gospodarczy Gdańska przebiegał znacznie wolniej niż upadek gospodarczy Rzeczypospolitej ( błogosławione szkutnictwo, które pozwoliło przeżyć miastu koniec złotych łanów ) ale oba byty zmierzały w kierunku całkowitej zależności od innych hym... tego... podmiotów. Jednakże w XVI wieku tylko nieliczni zdawali sobie sprawę że jednym z atrybutów Fortuny jest koło - rota Fortunae.
Cóż, łatwiej dostrzec róg obfitości, Polska za panowania ostatnich
Jagiellonów to spichlerz Europy. Dopiero mozolne osuszanie gruntów w
Niderlandach zmieni tę sytuację w połowie wieku XVII. rzeczpospolita
zamieniała się w jeden wielki folwark a Gdańsk się na tym tuczył,
czerpiąc inspirację już nie z miast hanzeatyckich a z ośrodków w
hiszpańskich Niderlandach, które mocno kombinowały jak tu nie być dalej
hiszpańskimi. Utworzenie Zjednoczonych Prowincji po zrzuceniu jarzma
Habsburgów bardzo przemawiało do republikańsko nastawionych gdańszczan.
Co prawda Polska też była od roku 1569 Res Publica Utriusque Nationis
ale była to republika szlachecka a nie mieszczańska. Nic więc zatem
dziwnego że w mieście tak żądnym samorządności prawie wszystko co
niderlandzkie cieszyło się estymą. Prawie, bowiem jak już wspominałam w
jednym z wcześniejszych postów luterańscy mieszkańcy miasta po
wywalczeniu dla się wolności wyznania robili co mogli żeby wyznawcy
innych odłamów protestantyzmu za bardzo z niej nie mogli korzystać.
Ciężki był los gdańskich menonitów.
Jednakże architektura rodem z Niderlandów nie wzbudzała kontrowersji, budowano chętnie w najmodniejszym stylu który dziś nazywamy manieryzmem niderlandzkim. Potupiemy po Gdańsku po miejscach związanych z działalnością Antoniego van Obberghena, fortyfikatora który został do Gdańska
zaimportowany z Antwerpii via
Helsingør. Antoni van Obberghen był nie byle kim, od 1592 miejski
budowniczy do spraw obronnych w Gdańsku, a
od 1594 pierwszy budowniczy miasta, byle kto nie mógł pozwolić sobie na
usługi. Dla Gdańska zaprojektował: Bastion św. Gertrudy, Wielki
Arsenał oraz prawdopodobnie Ratusz Staromiejski. Budynkiem pd którego wycieczkę zaczniemy jest bodaj najwyższa w Głównym Mieście kamienica stojąca przy ulicy Mariackiej, dawnej Mariengasse, pod numerem 26, tuż obok Bramy Mariackiej, z boczną fasadą od strony Długiego Pobrzeża. Prawdopodobnie sześciokondygnacyjny budynek pełnił funkcję kamienicy mieszkalnej i składu, w
którym poszczególne pomieszczenia były wynajmowane zagranicznym kupcom. Prawdopodobnie bo tak do końca nie wiadomo co się w tm budynku działo w wieku XVII i XVIII. Za to dobrze wiadomo kiedy kamienice wzniesiono, było to w w latach 1597 - 99, a inwestorem był niejaki Hansa Köpe, kupiec. Na miejscu gotyckiej kamienicy z XV wieku, wzniesiono 30 metrowy budynek. Ceglana kamienica z elewacjami od ulicy Mariackiej i Długiego Pobrzeża znacznie przewyższa budynki znajdujące się obok niej. Fasada od ulicy Mariackiej jest czteroosiowa, ma przylegającą do Bramy
Mariackiej wieżyczką klatki schodowej ( 36-metrową - wysokość łącznie z iglicą), zwieńczoną
hełmem z latarniami. Elewacja od strony Długiego Pobrzeża jest niesymetryczna, wieloosiowa,
z kilkukondygnacyjnym wykuszem, pierwotnie na kamiennych
konsolach, zwieńczonym zdwojonym szczytem. Szczyty kamienicy posiadają dekoracje które przywodzą mła na myśl ozdóbstwa na budynkach Antwerpii - to ornamenty z przecinających się prostych i okrągłych taśm. Dach jest bardzo interesujący, o nieznacznie wygiętych połaciach, z
kilkoma lukarnami od strony Długiego Pobrzeża ( ponoć pierwotnie miał bardzo interesującą
konstrukcją więźby dachowej ). Kryty jest blachą, jego forma jest bardzo elegancka, faluje, powtarzając linie szczytów fasad frontowej i tylnej. Naprawdę jest na czym zawiesić oko, mimo tego że złoceń ni ma, czy tam innych medalionów i popiersi.
Do roku 1637 pozostawała w syna kupca Köpe, Petera, później była
własnością rodziny Königów, a w latach 1771-1839 Efraima Sonntaga. W drugiej ćwierci XIX wieku właścicielami domu byli kolejno Johann Maerter i kupiec
Lemke, (w tym czasie mieściły się tutaj też mieszkania i pracownie korporacji szewskiej ). W 1846 roku kamienicę zakupiło Towarzystwo Przyrodnicze w Gdańsku, które
urządziło w jej wnętrzach sale posiedzeń, pracownie naukowe, małe muzeum ( w 1869 roku urządzono ekspozycję przyrodniczo-archeologiczną )
oraz bibliotekę z 20-tysięcznym księgozbiorem Towarzystwa ( przekazanym w okresie II Wolnego Miasta Gdańska Technische Hochschule Danzig ). W roku 1869 wieży otwarto
obserwatorium astronomiczne a manierystyczny hełm zamieniono dwa lata wcześniej w związku ze związkiem w okrutną obrotową
kopułę, pasującą do tego budynku jak pięść do nosa. Od lat pięćdziesiątych XIX wieku nazwano tę piękną kamienicę Domem Przyrodników. Nazwa przetrwała w przeciwieństwie do kamienicy, która w marcu 1945 roku tak oberwała że została z niej właściwie frontowa fasada wraz z wieżą i sklepieniami nad piwnicami. Reszta spłonęła, runął szczyt południowy, wykusz ściany wschodniej.
Odbudowano tak po socjalistycznemu,
w latach 1956-61 wg. projektu Kazimierza Macura kamienicy przywrócono
formę zbliżoną
do pierwotnej, zaś
układu przestrzennego nie odtworzono. W środku są ciekawości, w
mieszczącej się w piwnicy tzw. sali kolumnowej mamy elementy, które być
może pochodzą z rozebranego krzyżackiego zamku. Jak to drzewiej
twierdzono do odbudowy Dworu Artusa użyto resztek zamku rozebranego w
roku 1454, to niby dlaczego ich nie ma być w jednej z bogatszych
kamienic. Prawdopodobnie filary pochodzące z zamku były tutaj użyte
przy budowie budynku gotyckiego, poprzedzającego
manierystyczną kamienicę zaprojektowaną przez Antoniego van Obberghena.
Od roku 1962 w kamienicy mieści się Muzeum Archeologiczne.
Jeżeli któś chciałby taki manieryzm bardziej na bogato to mła zaleca udanie się w stronę arsenału zwanego też Wielką Zbrojownią lub z niemiecka Das Große Zeughaus. Położony między Targiem Węglowym a ulica Piwną budynek inspirowany był Halami Mięsnymi wybudowanymi w mieście Haarlem. Wielka Zbrojownia została wzniesiona w latach 1602 - 1605. Jak już wspominkowałam projektował ją Antoni van Obberghen, choć sporo przypisuje się Hansowi Vredemanowi de Vries. Budowę prowadził Hans Strakowski, wystrój rzeźbiarski był dziełem Willema van der Meera Młodszego i Abrahama van den Blocka. Za stolarkę odpowiadał Simon Herle, elementy kowalskie wykonał Adam Reissing. Budynek był niderlandzki po całości, bowiem został wzniesiony z drobnej, czerwonej, holenderskiej cegły. Zdobienia wykonano z piaskowca czyteż gotlandzkiego wapienia po czym wyzłocono co się dało. Konstrukcyjnie wygląda to tak jakby budynek składał się z czterech oddzielnych kamieniczek. Dekoracje oczywiście wymowne, coby każden widział z jakiego typu budowlą mamy do czynienia. Stąd jest od zarąbania gdańskich lewków podtrzymujących kartusze z herbem Gdańska. No wicie rozumicie, gdański lew to ten wzniesiony na dwóch łapach wgapiający się z czułością w herb miasta. Już po tych herbach nawet nieuczony mógł się zorientować że budynek bez wątpienia jest budynkiem publicznym. Co do funkcji budynku to program ikonograficzny robił za informatora. Mamy na fasadzie od strony ulicy Piwnej przedstawienie Minerwy, jednej z bogiń tworzącej tzw. Trójcę Kapitolińską. Minerwa była rzymskim odpowiednikiem greckiej Ateny, bogini mądrości i wojny ( dla mła do tej pory jest nieprzenikniona tajemnica dlaczego mądrość i wojna to tak się obok siebie zalęgły ). Jakby kto niekumaty mitologicznie to podpowiedź umieszczono - postacie wojowników: trzech pikinierów, halabardzisty i wachmistrza pokazują że budynek cóś ma z wojskowością wspólnego. Od strony Targu Węglowego, na tej nieco skromniejszej fasadzie, za info robią muszkieterowie, no i nieco zdziwna figura z leżącą u jej stóp ściętą głową.
Ponoć przedstawia Kozaka, który ściął na rynku we Lwowie głowę swego
dowódcy, Jana Podkowy, samozwańczego hospodara mołdawskiego, nieuznanego
przez Stefana Batorego. Jakby kto jeszcze nie kumał co to za budynek
to na szczytach mamy przedstawienie wybuchających granatów. Trzeba by
być ślepym żeby nie zauważyć. A teraz powiedzmy sobie jasno - większość
turystów nie zauważa i Wielka Zbrojownia robi za którąś tam z kolei
kamieniczkę, taką bardziej okazałą, bo to i medaliony i sfinksy wąsate i
rzygacze i wieżyczki z hełmami co cud. Taa... drzewiej w arsenale
znajdowała się nie tylko broń, której w razie czego można było użyć.
Było to swoiste muzeum gdzie gromadzono nie tylko muszkiety, zbroje,
uprzęże, ale również obrazy i posągi mające jakieś militarne konotacje.
Ponadto była to cóś osobliwa ekspozycja była cóś mobilna, np. zbroje
zaprezentowano na ruchomych manekinach, które usadzono na kukłach
udających rumaki. No sam smak, he, he, he. Do schyłku XVIII wieku arsenał robił za
arsenał, później nadal był związany z wojskowością bo do końca I wojny
światowej znajdował się pod zarządem wojska ( za I Wolnego Miasta
Gdańska funkcjonował tu francuski szpital ), w czasie I Wojny światowej
przechowywano tu dawną broń własną i zdobyczną. W okresie II Wolnego
Miasta Gdańska parter budynku zamieniono na pasaż handlowy,
Zeughaus-Passage z "lepszymi towarami", pomieszczenia na piętrach
pełniły funkcję składów. Arsenał miał pecha większego niż insze miejskie
dawne budynki publiczne, został spalony w 1945, wnętrze budynku
zostało zburzone i wypalone ( pozostały jedynie mury obwodowe ),
zniszczeniu uległy również hełmy wież i częściowo szczyty. Odbudowano
go w latach 1947-1965, najpierw wnętrza i dach, później zrekonstruowano
hełmy wież i kamieniarkę szczytów. W latach 2000-2005 odnowiono obie
fasady, przywracając polichromie, złocenia i dekoracyjne rzygacze od
strony ul. Piwnej. W maju 1954 roku budynek stał się własnością
gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych ale przez wiele lat przyziemie
pełniło funkcję handlową. To nie jedyny arsenał w mieście, w trakcie
budowy południowego ciągu fortyfikacji Gdańska ( co miało miejsce w
latach 1643-1645 ) powstała Mała Zbrojownia, używana jako magazyn
ciężkich dział i moździerzy dla pobliskich bastionów. Autorem projektu
tego arsenału był architekt Jerzy Strakowski. Dla Gdańska posiadanie
budynków zbrojowni stało się niezbędne, pod koniec XVI wieku praktyka
wojenna uległa zmianie wskutek wzrastającej roli artylerii. No nie było
zmiłuj. Gdański arsenał uchodził za jeden z większych i ładniejszych w
północnej Europie. I dziś warto na niego rzucić okiem bo to odtworzenie
całkiem, całkiem.
O ile Dom Przyrodników czy arsenał są przez odwiedzających Gdańsk widziane i czasem nawet zapamiętywane, bo i duże i w przypadku arsenału mocno zdobione o tyle manierystyczne zabytki Starego Miasta właściwie w powszechnej świadomości nie istnieją. No dobra, Stare Miasto to był ten uboższy Gdańsk ale to nie znaczy że w złotym wieku nic w tej części miasta nie było budowane. Np. Ratusz Starego Miasta czyli Altstädtisches Rathaus, wzniesiony w latach 1587-1589 ( prace wykończeniowe zakończono w 1595 roku ) na miejscu niemal rozsypującego się gotyckiego budynku. Projekt zrobił oczywiście van Obberghen, zaś za twórcę kamiennego portalu wejścia głównego uważa się Willema van der Meera. Jest znacznie skromniej niż w przypadku budynków miastowych wzniesionych w Nowym Mieście, co nie znaczy że mniej elegancko. Elewacja może i prosta ale piwnice dwukondygnacyjne i zarówno hełm wieży głównej jak i czterech wieżyczek są z tych dobrze zaprojektowanych. Tak po prawdzie to ratusz powstał głównie jako okład na kompleksy rajców Starego Miasta. Swego czasu rajcował w tym właśnie budynku gdańszczanin, wobec którego w kompleksy mogli popaść prawie wszyscy mieszkańcy Nowego Miasta - Johann Hewelcke. Mało komu mówi dziś cóś nazwisko Speymann czy Feber, za to Jan Heweliusz, browarnik ze Starego miasta to całkiem insza inszość. Dziś w przewodnikach podkreśla się związek astronoma z budynkiem ratusza staromiejskiego, niby tak skromnie a znaczenie historyczne jest. W końcu piwnicach ratusza składował wyprodukowane przez siebie piwo. Ech, żeby jeszcze na strychu miał obserwatorium to rajcy ze Starego Miasta wydutkaliby na strychu tych zarozumiałych bogaczy z Nowego Miasta.
W latach 1806 - 1807 i 1813 - 1910 budynek był w posiadaniu pruskich i
niemieckich władz sądowych, następnie od 1910 roku ponownie znalazł w
rękach władz miejskich. W XIX wieku miały miejsce liczne przebudowy,
zmianie uległ układ wnętrz oraz rozmieszczenie otworów okiennych i
drzwiowych. Otynkowano ceglane elewacje, po czym w 1881 roku elewacje
ponownie otrzymały lico z cegły. Niestety, starą, zniszczoną cegłę
zastąpiono nową, maszynową. Niby lepiej ale niekoniecznie lepiej.
Wnętrza miały więcej szczęścia a to dlatego że stały się ostatnią
przystanią dla zabytków Gdańska. W latach 1911-1914 przebudowano w
stylu neorenesansowym wnętrza, wykorzystano wiele detali z kamienic
patrycjuszowskich, jak np. renesansową trójarkadową ścianę kamienną ( z około 1560 roku ) z
wielkiej sieni Domu Schumannów ( Koncertów ) z ulicy Długiej 45 ),
kompletnego wnętrza z roku 1642 z plafonem ( Sybille pędzla Adolfa Boya ), kominkiem, posadzką i
boazeriami oraz innymi detalami z domów przy Podwalu Staromiejskim 69/70
i ulicy Długiej 39 i 45. Piękny, renesansowy portal kamienny ( z XVI wieku ) w sieni
ratusza pochodzi z domu przy ulicy Długiej 28, zaś wspaniałe kręcone
schody z Sieni Gdańskiej. Pojawił się tam też zespół obrazów alegorycznych z kręgu Hermana Hana ( z pocz. XVII wieku ). Po remoncie gmach miał służyć jako miejski
Pałac Ślubów, jednakże wybuchła I Wojna Światowa i było po ptokach. Po
1915 roku był siedzibą urzędów miejskich ( m.in. policji budowlanej i
biur wydziału budownictwa ), a później Senatu II Wolnego Miasta Gdańska i
konserwatora zabytków. W okresie II wojny światowej wzmocniono sklepienia piwnic, aby można je
było wykorzystywać jako schron. W 1945 roku budynek okazał się być tym
szczęśliwym, który naprawdę nieznacznie ucierpiał podczas sowieckiego
palenia Gdańska. Dopiero w latach 90 XX wieku przeprowadzono remont
kapitalny dachu ( więźba dachowa pochodzi z XVI wieku ), renowację okien
oraz rozpoczęto solidne badania a także całościowe prace
konserwatorskie we wnętrzu. W latach 2002 - 2003 wykonano konserwację Wielkiej Sali. Taa... nie do
uwierzenia ale zabytek prawdziwy, niesztukowany to na Starym Mieście a
nie w tym Głównym, przyjmującym większość turystów spragnionych widoku
zabytkowego miasta.
Przy ulicy Katarzynek, tyż na Starym Mieście, stoją manierystyczne kamieniczki zwane Domem Kaznodziejów lub Sant Katharin Pfarrhauser. Tak po prawdzie to jest jedna kamienica w której zastosowano ten sam myk co w Wielkiej Zbrojowni, jeden budynek wyglądający jak trzy, w końcu kamienica została zbudowana w latach 1599 - 1602 według projektu Antoniego van Obberghena. Nazwano ją domem Kaznodziejów gdyż pełniła funkcję mieszkań duchowieństwa z sąsiadującego kościoła św. Katarzyny. Z wojennej w dobrym stanie zawieruchy ocalała fasada kamienicy i przedproża z kutą balustradą. Zachował się też wyryty na tynku napis "Die Avf den Herrn Harren Kriegen Neve Kraft dass Sie Avffahren mit
Flvegeln wie Adler" czyli niemiecka wersja starotestamentowego cytatu z Izajasza, w rymowanym tłumaczeniu
polskim wyglądająca tak - "Kto ufa Bogu, tak mocno się czuje, że niby orzeł, w
powietrze wzlatuje". Dziś widoczny jest tylko niewyraźny zarys złoconych
niegdyś liter. Od 1967 budynek był już zabytkiem, który z zamurowanymi oknami czekał na prace renowacyjne przeprowadzone dopiero w 1970 roku. W budynku mieściła się Wojewódzka Przychodnia Endokrynologiczna, która funkcjonowała do 2005 roku. Później były gryplany i nieobjęcia. Teraz w planach jest Caritas i dom opieki. Po lewej stronie Domu Kaznodziejów była niegdyś szkoła parafialna czynna do 1945 roku ( obecnie na jej miejscu stoi budynek mieszkalny ). W roju 1628 roku uczęszczało do niej 150 uczniów prowadzonych przez 5 nauczycieli. Cała ulica Podmłyńska należała do kościoła - pod numerem 1 mieszkali dzwonnicy, kamieniczki nr 2 - 4 zniszczone w 1945 roku wynajmowano, budynki nr 5 i 6 zajmowali księża - stąd nazwy Mała i Wielka Księżówka, pod numerem 10 była plebania - obecnie klasztor ojców karmelitów - częściowo odbudowana po zniszczeniach wojennych. Fasada frontowa jest oznaczona datą 1609, boczna, która nie odzyskała dotąd pełnej szerokości, pochodzi z roku 1647. Przy ulicy ( w stronę Domu Kaznodziejów ) zachował się stary mur, wraz z malowniczą bramką. Na tej ulicy to już nie domy Obberghena ale też takie późnomanierystyczne i wczesnobarokowe. No i to by było na tyle na dziś.