Miasto moje czerwonoceglaste, inaczej jednak niż te miasta dawnych Prus, bliżej mu do śląskich klimatów. To na Śląsku, tak jak w Łodzi, powstawały fabryczne osiedla. Znaczy na Śląsku bardziej kopalniane niż fabryczne ale wiecie o co kaman. Z cegły wznoszono fabryki, z cegły wznoszono familoki, fabrykanckie pałace i kamienice zasługiwały na tynki. Na fundamenty z prawdziwego zdarzenia zasługiwały nieliczne budynki. W mieście Odzi wznoszono niemal wszystko na patataj, wicie rozumicie, miało być szybko, tanio a jak się da to efektownie. Hym... miasto moje ceglastoczerwone to prawdziwa królowa budowlanej tandety, konstrukcyjnie i estetycznie to odpowiednik glonojada z tipsami i tlenionymi kudłami. Na szczęście miasta starzeją się inaczej niż ludzie, czas dodaje im uroku a jego patyna nadaje szlachetny wygląd największym architektonicznym koszmarom. Podobno nawet brukselski Pałac Sprawiedliwości potrafi w niektórych wzbudzić zachwyt. W mieście Odzi patyna czasu bywa jednak niekiedy tak ciężka i szczelnie pokrywająca że bardzo trudno zobaczyć co się pod nią kryje. Najczęściej wzrok napotyka ruinę. No cóż, tak się jakoś zawsze działo że kasa z naszego miasteczka była potrzebna innym. Najsampierw budowaliśmy Petersburg, potem II Rzeczpospolitą, potem odbudowywaliśmy stolicę. Jak miasto Ódź zapadło na bidę to Petersburg nie wspomógł, Rzeczpospolita udawała że nie widzi a stolica miała wylane, w związku z czym postanowiliśmy żerować na Unii. Nawet nieźle nam idzie, znaczy kombinujemy tak żeby za rękę nie złapali a jak się cóś przykrego zdarzy to będziemy wrzeszczeć że my zaniedbani i z tego zaniedbania nam się zdarzyło.
No bo fakt, jesteśmy ciężko zaniedbani. Posiadamy od cholery starych fabryk, które są zabytkami, niespecjalnie dużo kasy i tyle o ile pomysłów co z tym wszystkim starym robić. Kombinujemy, raz wychodzi lepiej, raz gorzej ale powolutku sobie te nasze starocie restaurujemy i zamieniamy w coś inszego. Mła wam dziś pokaże taką właśnie zamianę. Miejsce ma przyjemną historię, bowiem było olbrzymią gorzelnią. Duch w nim czyli spirytus był produkowany. Był to trzeci pod względem wielkości kompleks fabryczny w Łodzi, zaraz
po olbrzymich zakładach Karola Scheiblera oraz potężnej fabryce Izraela Poznańskiego, dziś przerobionej na kompleks handlowo - rozrywkowy Manufaktura. Historia alkoholowego biznesu rozpoczęła się dość późno, w 1896 roku rosyjskie
Ministerstwo Skarbu kupiło od łódzkiego magistratu i prywatnego
właściciela odpowiedni teren. W ciągu czterech lat wybudowano tam kompleks fabryczny, prawdziwie po łódzku - duuużo czerwonej cegły. Fabrykę zaprojektował w modnym wówczas w mieście Odzi
neogotyckim stylu, Franciszek Chełmiński. Hym... styl gotycki kojarzy się z uduchowieniem, w sam raz pasował do wyrobu spirytusu. Na terenie zakładu znajdowały się: budynek filtracji i zmiękczania,
budynek laboratorium i morsowni, budynek przepompowni spirytusu, magazyn
ze zbiornikami spirytusu oraz magazyn spirytusu i denaturatu. Prawdziwa fabryka uduchowienia. Jakby było mało tej radości alkohol nie byl jedyną używką, którą w tym zakładzie produkowano.
Po
wybuchu pierwszej wojny światowej fabryka spirytualiów została oddana magistratowi, który do produkcji wódki dołączył przerób tytoniu. Żeby nie było że tylko nieobyczajność radzie miejskie w głowach, w
części budynków postanowiono urządzić społecznie przydatne instytucję: szkołę, przytułek dla żebraków i prosektorium. Jak widzicie łódzcy uczniowie uczyli się życia solidnie, magistrat zadbał o odpowiednie sąsiedztwo. W
1920 roku przekazano kompleks fabryczny Skarbowi Państwa naszej Rzeczypospolitej. Skarb Państwa uznał że dosyć tego dobrego i w roku 1927
przeniósł na ulicę Kopernika produkcję tytoniu. Fabryka została przemianowana na Państwową Wytwórnię Wódek nr 14, podlegała centrali, znaczy Dyrekcji Monopolu
Spirytusowego w Warszawie. W trakcie II wojny światowej alkoholu produkowano bardzo mało ale za to składowano w fabrycznych budynkach tzw. sorty dla Wehrmachtu. W czasach PRL wznowiono
produkcję alkoholu oraz octu. Od 1963 obok spirytusu i denaturatu wyrabiano wódki czyste i gatunkowe, w latach 70 XX wieku produkowano 22 produkty "klasy światowej". W 2007
roku zakład Polmosu postawiono w stan likwidacji, takie czasy nastali że gorzelnie w Polsce szlag zaczął trafiać.
Z budynkami zakładowymi nie bardzo wiadomo było co robić, bowiem cały zespół fabryczny został wpisany do rejestru zabytków. Wicie rozumicie, groza dla dewelopera. W 2013 roku właścicielem kompleksu została firma Virako,
która rok później ogłosiła że wybuduje centrum usługowe o nazwie Monopolis.
Oczywiście za powstaniem Monopolis stał sukces Manufaktury, uznano że drugie takie centrum przyda się miastu. No i tak budynek filtracji i zmiękczania, budynek laboratorium i morsowni, budynek przepompowni spirytusu, magazyn ze zbiornikami spirytusu oraz magazyn spirytusu i denaturatu zamieniły się w muzeum produkcji wódki, knajpki, restauracje i kawiarnie, przedszkole i plac zabaw, świetlicę środowiskową dla dzieci z kinem i miejscem na zajęcia dydaktyczne, prywatny teatr, galerię miejską i siłownię z basenem. Jakby dla dodania splendoru od strony alei Piłsudskiego dodano dwa wieżowce a w jednym z nich rozsiadła się część naszego MSZu, a konkretnie to ta, która tak się wsławiła wydawaniem wiz. Dodajcie do tego jeszcze parkingi, postoje rowerowe i sporo ławek. Rewitalizowany kompleks został zdobywcą prestiżowej nagrody w międzynarodowym konkursie MIPIM Awards 2020, takiego architektonicznego Oskara, w kategorii najlepszy obiekt wielofunkcyjny.
W Monopolis mła najbardziej fascynuje przedpołudniowa i wczesnopopołudniowa pustka i klimacik jak z obrazów Chirico. Monopolis ożywa wieczorem, jakoś nie widziałam tam nigdy tych przedszkolaków. Za to widziałam nie schowane na zimę donice z palmami. W lutym te rośliny wyglądały bardzo, ale to bardzo smętnie. Szczerze pisząc myślałam że już po nich. A teraz proszę jaki siurprajz, wypuściły liście i wygląda na to że mają się całkiem nieźle. Duch miejsca chyba nie zniknął, mła ma takie wrażenie jakby cóś nietrzeźwa była kiedy sobie uświadamia że w mieście Odzi palmy przetrwały zimę! Od razu się nadymam prowincjonalną dumą, wiecie - w Wawce mieli tylko sztucznidło. Mla widzi że okolica dostosowuje się do Monopolis, budynek naprzeciwko to taka hybryda typowa dla miasta Odzi, dużo nowego z wbudowanym starym.