W ostatnim gdańskim wpisie było o bawialni Głównego Miasta i przyległościach, dziś trochę będzie o budynkach w których przyjmowano gości. Nie mam tu na myśli zajazdów dla kupców czy tam inszych stancji dla takich sobie zwyczajnych podróżnych. Będzie o reprezentacyjnych siedzibach w których goszczono władców. Przejdziemy się gdańską Drogą Królewską, szlakiem którym najczęściej chodzą turyści. Parę ważnych miejsc na tym szlaku już poznaliście, czas na bramy. Zaczniemy jednak od ... środka czyli gdańskiej siedziby królów Polski. Niby było tak że polskim królom przysługiwała własna, niezależna kwatera, jednak gdańszczanie przez długi czas uchylali się od obowiązku budowy królewskiej rezydencji. Monarchom przyznano ostatecznie budynek Bramy Zielonej, jednak ze względu na uciążliwości portowego otoczenia królowie na tę lokalizację się wypięli. Cztery kamienice, mieszczące się w zachodnim krańcu południowej pierzei Długiego Targu, naprzeciwko Dworu Artusa i Fontanny Neptuna, od czasu wizyty króla Zygmunta III
Wazy gościły w swoich murach polskich królów. Dostosowano je do królewskich potrzeb tworząc w nich wewnętrzne połączenia, w sumie można było traktować je jak jeden budynek. Od koronowanych osób w nich pomieszkujących nazwano je Królewskimi Kamienicami. Kiedyś w nich nawet doszło do królewskiego porodu, w kamienicy stojącej na parceli oznaczonej dziś numerem 2,
królowa Marysieńka Sobieska wydała na świat potomka, królewicza Aleksandra. Podobno na górnej kondygnacji, wysoko coby zgiełk królewskich uszu nie drażnił. Tylko że zgiełku nie było. Z okazji rozwiązania Marysieńki zarządzono w Gdańsku ciszę. Naprawdę się postarano - żadnego bicia dzwonów, ruchu kołowego na Długim Targu a jak już musiał przejechać jakiś zaprzęg, to koniom na kopyta zakładano opatuchy z materiału coby nie stukały. Zatrzymano nawet ratuszowy zegar , bo wskazówki ponoć skrzypiały i przeszkadzały brzemiennej królowej. Marysieńka to miała wymagania. W kamienicy na parceli nr 1 zazwyczaj "stacjonował" fraucymer królowych, w kamienicy posadowionej na parceli nr 3 mieściła się królewska jadalnia i sala sądowa. Królewscy dworzanie a także medycy króla zajmowali kamienicę na parceli z numerem 4. Sień kamienicy nr 2 była na czas pobytu królów zamieniana w salę tronową.
Dziś oglądając kamienice królewskie oglądamy wariacje na temat, bo mła napisze szczerze - to nie jest zabytek. Ba, to nie jest nawet dobra rekonstrukcja. To jest makieta Kamienic Królewskich. Pozdrowienia z Sowietów które się dostały "niemieckiemu" miastu to jedno ale drugie to sposób w jaki podjęto konserwację tego co się jeszcze dało konserwować. To jest zresztą temat rzeka, mła podejmie go "inną razą". Kamienice Królewskie odtworzono tak że nie przypominają za bardzo siebie z czasów świetności. Zacznijmy od kamienicy numer 1, której fasada została odtworzona w klasycystycznej formie nadanej
jej około 1800 roku. Sąsiednią fasadę za to odtworzono, zresztą
niezbyt ściśle, na podstawie ryciny Jana
Karola Schultza, w kształcie odmiennym nieco od znanego z dawnych fotografii. Różnice występują zwłaszcza w zwieńczeniu szczytu. Ta
fasada przedstawia formy typowe w początku XVII wieku, kiedy wznoszono pierwotną
elewację. Jedyną autentyczną częścią jest ta w bezporządkowym portalu.
Elewacja kolejnej fasady jest najokazalsza w całym zespole, fasada zrekonstruowanej kamienicy numer 3 powstała około roku 1680. Właścicielem parceli był wówczas Paweł de Gratta
- królewski poczmistrz i twórca drukarni
mającej prawo wydawać wiadomości pocztowe - rodzaj pierwotnej gazety. Autorstwo elewacji przypisuje się często Andrzejowi Schliterowi młodszemu. W końcu wieku XVIII dano elewacji nowy, klasycystyczny szczyt w formie
zwieńczonego wazami trójkątnego przyczółka, którego tympanon opatrzono oculusem ujętym girlandami.
Powojenna rekonstrukcja przywróciła
dawny kształt elewacji tylko częściowo, zdeformowano
wysokie przyziemie, które podzielono na
dwie kondygnacje, przy okazji dodając w licu fasady
poziome pasy nagiego muru, zupełnie niezwiązane z resztą wystroju i zakłócające wyważone proporcje całości. Cóś podobnego zrobiono z elewacją budynku nr 4, gdzie zamiast
wysokich okien dawnej sieni zastosowano okna w dwóch kondygnacjach. Tu jeszcze w ramach bonusu okna nowego piętra ukształtowano tak jakoś mało proporcjonalnie. Na domiar złego fasadę
ozdobiono potężnymi ceramicznymi popiersiami w medalionach, które pasują jak pięść do nosa. Ani forma, ani
rozmiary nie te. Więcej szczęścia niż same kamienice miały ich przedproża, w których
zachowało się wiele autentycznych fragmentów. Najciekawszym jest oryginalna
płyta przedprogowa z 1577 roku zachowana,
jako jedyna z tego typu płyt w Gdańsku, przed
domem numer 2. Sorry jeżeli rozwiałam komuś złudzenia na temat zabytkowości zabytku.
W Gdańsku to jest tak że budowle monumentalne: kościoły, ratusze czy tam budynki inszej użyteczności publicznej, zachowały wiele zabytkowej substancji, kamieniczkom poszło cóś gorzej. Niestety bramom wodnym, czyli zamykającym ulice od strony Motławy, na ogół tyż. Brama Zielona Głównego Miasta, Grünes Tor, czy też z kaszubska Zelonô Bróma również została mocno uszkodzona, jednakże nią mła się zajmie i opisze ze względu na jej znaczenie. Zielona Brama zanim została tak nazwana była Bramą Kogi. Jest prawdopodobnie najstarszą z bram wodnych Gdańska, wiadomo że istniała już w 1357 roku. Stała sobie tak nieruszana do połowy XVI wieku, jednakże wobec zmiany sposobu prowadzenia wojen wiele
średniowiecznych założeń obronnych stało
się bezużytecznymi i tej obronnej bramy to także dotyczyło. Na najważniejszej ulicy Głównego Miasta jaką był i jest Długi Targ nie trzeba było fortyfikacji tylko czegoś imponującego i modnego, np. budowli reprezentacyjnej, takiej w pełni odpowiadającej ambicjom gdańszczan.
W październiku 1563 roku rozpoczęto rozbiórkę Bramy Kogi oraz, noszącego taką samą nazwę, mostu na Motławie. Jeszcze tego samego roku ruszyła budowa nowego mostu, do której użyto kamienia o zielonym odcieniu. Stąd ponoć wzięła się jego
nazwa, Zielony Most, niejako przeniesiona później na bramę, którą zaczęto wznosić z początkiem 1564 roku. Nie wiadomo kto zaprojektował budynek Bramy Zielonej, wielu podejrzewało, twórcę między innymi Domu
Anielskiego, saskiego budowniczego Hansa Kramera. Stanęło jednak na tym że to nie on, choć Wikipedia dalej mu tę budowlę przypisuje. Bardzo wyraźne
piętno architektury niderlandzkiej mógł
na projekcie budowli odcisnąć, pochodzący
z Amsterdamu, mistrz Regnier, który był kierownikiem budowy, ale
jego można uznać za twórcę bramy jedynie
hipotetycznie. No wtrącał te trzy grosze jako kierownik budowy i pewnie projekt korygował po swojemu.
Zielona Brama jest amsterdamska jak sam Regnier, nie tylko
forma ale nawet materiał użyty przy budowie, drobna cegła z Amsterdamu, są
pochodzenia niderlandzkiego ( cegła została sprowadzona jako balast w ładowniach statków ). Ten budynek spoko mógłby stać nad amsterdamskimi kanałami i gdyby nie swojski orzełek koronowany to nikt by go z naszym budowaniem nie powiązał. Budowla została ukończona w 1568 roku.
Cóś niejasna jest funkcja, jaką pierwotnie zamierzano nadać temu miejscu, ale już w 1570 roku,
pod presją wysłanników Zygmunta Augusta, postanowiono oddać ją jako rezydencję
polskim monarchom przybywającym do
Gdańska. Po co i na co to królom Polski było tego nie wie nikt ( no chyba żeby gdańszczanom pokazać miejsce w szeregu, nic inszego mła do głowy nie przychodzi ), bo pomieszkiwała tam jedynie Maria Ludwika Gonzaga, która zatrzymała się tu jedynie przejazdem jako przyszła małżonka królewska. Całe 9 dni pomieszkiwała w 1646 roku. Taa... To że monarchowie nie korzystali wcale nie oznacza że budynek stał pusty, co to to nie. W przyziemiu urządzono
jeszcze w roku 1567, wagę miejską, istniejącą w tym
miejscu przez trzy dalsze stulecia. Formę nadaną przez budowniczych
w XVI wieku Zielona Brama zachowała bez wielkich zmian do roku 1831, kiedy to niektórzy wpadli na głupi pomysł zlikwidowania dachu wraz ze wszystkimi szczytami, coby zastąpić je najmodniejszą klasycystyczną attyką
zwieńczoną figurami na postumentach. Tak to dotrwało do lat
osiemdziesiątych XIX wieku, w roku 1883 przebito dodatkowy, czwarty przelot nadając mu
formę znaną z trzech pierwotnych arkad bramy i ozdobiono go herbem Hohenzollernów, bowiem urzędnicy cesarscy poczuli że muszą przykleić cóś pruskiego obok jagiellońskich orłów. W roku 1886 postanowiono przywrócić
budowli jej dawny wygląd
W XVII i XVIII wieku w murach Zielonej Bramy
urządzano biesiady, mieszczańskie uroczystości typu festyny czy loterie, a nawet wystawiano tam sztuki teatralne. W latach 1746 do 1829 Zielona Brama była siedzibą Towarzystwa Przyrodniczego, przechowywano w budynku bogate zbiory tej instytucji. Tradycję tę podjęło ulokowane tu
w 1880 roku Muzeum Przyrodnicze, które istniało aż do II Wojny Światowej. Tak naprawdę muzeum nosiło przydługą nazwę Zachodniopruskie Muzeum Prowincjonalne. Po wojnie zaś odbudowany obiekt był siedzibą Pracowni Konserwacji Zabytków, tyż jakby muzealnie. Dzisiaj brama mieści oddział wystawienniczy Muzeum Narodowego w Gdańsku i Gdańską Galerię Fotografii. Przez jakiś czas było tu też biuro ex prezydenta Lecha Wałęsy. Brama Zielona jest końcowym etapem Drogi Królewskiej, tego ciągu komunikacyjnego zaczynającego się Bramą Wyżynną, biegnącego poprzez Bramę Złotą, czyli dawną Bramę Długouliczną, ulice Długą i Długi Targ. Przedłużeniem tego ciągu była droga na Elbląg i Królewiec, poprzez Zielony Most, Bramę Stągiewną, Długie Ogrody i Bramę Żuławską. Dla historii Gdańska Zielona Brama jest ważna, to pierwszy przykład manieryzmu niderlandzkiego w architekturze miasta.
Złota Brama w Gdańsku vel Brama Długouliczna czy też Brama ulicy Długiej, z niemiecka Langgasser Tor a z kaszubska Złotô Bróma powstała na miejscu starej, jeszcze na gotyckiej bramy z XIV wieku. Nówka sztuka została wzniesiona raczej nie w celach obronnych, choć trzeba uczciwie przyznać że jeszcze w drugiej połowie XVIII wieku miała po stronie zachodniej
żelazne wrota, kraty w oknach i brony ograniczające dostęp do Głównego
Miasta, lecz dla zaspokojenia ambicji gdańszczan. W czasach jej przebudowy rolę obronną przejęła już Brama Wyżynna i średniowieczny, lecz z lekka przebudowany zespół Katowni i Wieży Więziennej. Skoro nie trzeba było się wysilać w kwestiach fortyfikacji to można bylo poszaleć ze zdobnictwem. Jakimś cudem jednak udało się absolutnie nie odlecieć w rejony manieryzmu rodem z krainy wiatraków i powstała chyba najbardziej związana z klasyką, znaczy z antykiem, publiczna budowla starego Gdańska. Nowa brama wzniesiona została w roku 1612 wg. projektu architekta Abrahama van den Blocke, syna sławnego Wilhelma, który pół wieku wcześniej zaprojektował Bramę Wyżynną. W budowie Bramy Złotej swój udział miał także Jan Strakowski. Mimo tego że historycy sztuki twierdzą że architektura jest utrzymana w stylu manieryzmu niderlandzkiego, to mła twierdzi że jest to manieryzm zmanierowany rzymskimi naleciałościami. Owszem jest eleganckie wydłużenie proporcji, typowe dla manieryzmu wyrafinowanie, złocenie murów - te klimaty. Jednocześnie jednak elewacje bramy pełne są tzw. szlachetnej prostoty. Do bramy przylega od strony północnej późnogotycki Dwór Bractwa św. Jerzego. W roku 1648 na zwieńczeniu bramy ustawiono rzeźby Piotra Ringennga.
Posągi widoczne od frontu uosabiały: Pokój, Wolność, Bogactwo i Sławę, do których
dążyć miał Gdańsk i jego obywatele. W tym pomocne być powinny: Roztropność, Pobożność, Sprawiedliwość i Zgoda,
których przedstawienia stanęły po przeciwnej stronie budowli, zwróconej ku miastu.
Obie elewacje ozdobiono kartuszami z herbem Gdańska, umieszczonymi
nad portalami środkowego przelotu oraz
widoczną powyżej taką nieco zdziwną dekoracją, typową dla stylu - manierystyczną
formą przypominającą ulistnioną szyszkę. Dodano do tego pękające
jabłka granatu, które mogą
stanowić symbol obfitości jak i
przypomnienie że Gdańsk to morska potęga, sprowadzanie egzotów i wyprawy do ziem nieznanych to dla życia miejskiego Gdańska przeca norma. Od 1803 do 1872 roku Złota Brama mieściła
Szkołę Sztuk Pięknych, kierowaną między
innymi przez wielbiciela gdańskich zabytków Jana Karola Schultza.
W kilka lat po wyprowadzeniu się uczelni
zdjęto wieńczące budowlę posągi, które nie
zachowały się do naszych czasów. Gdy uzupełniano wystrój
zniszczonej częściowo bramy, posłużono się wzorami
rzeźb w postaci ceramicznych kopii z 1878 roku. Cała konstrukcja w 1957 roku została odbudowana i oddana do użytku Stowarzyszeniu Architektów Polskich, w latach 1995-1998 obiekt poddano remontowi, odtworzono złocenia i przywrócono figury na szczycie. Jednakże mła ma wrażenie że architekci cóś jakby się nie przykładali. Od kiedy mła pamięta coś się zawsze ze Złotą Bramą działo. Tym razem mła zobaczyła siatki zabezpieczające i orusztowany przelot. Taa... Stąd zdjęcia z Wikipedii. Ochoty na zdjęcia złoconych niemieckich i łacińskich sentencji u mła nie było, ten remont cóś mła nie nastrajał. We fryzie na ścianie frontowej umieszczono cytat z Psalmu 122: Es müsse Friede sein inwendig in deinen Mauern und Glück in deinen Palästen ( "Niech zażywają pokoju
ci, którzy ciebie miłują. Niech pokój będzie w twoich murach, a
bezpieczeństwo w twych pałacach!" ). Oczywiście pisownia szlachetna, bez umlautów i wogle.
Łaciński napis na bramie od strony ulicy Długiej głosi:
Concordia res
publicæ parvae crescunt - discordia magnae concidunt ( "Zgodą małe
republiki rosną - niezgodą wielkie upadają'"). Warto zauważyć błąd
ortograficzny w słowie "
discordia", umieszczonego na bramie w formie "
discordiae", tak jak go kiedyś wykonano.
Brama Wyżynna, zwana dawniej Bramą Wysoką, Hohes Tor, czy z kaszubska Wësokô Bróma rozpoczyna Drogę Królewską w Gdańsku. W 1571 roku po długich i gruntownych
przygotowaniach powierzono wspomnianemu już w tym wpisie Hansowi Kramerowi, Saksończykowi pracującemu niegdyś przy budowie drezdeńskiego zamku, a od 1565 r. zatrudnionemu przez Radę Miejską,
budowę umocnień wzdłuż zachodnich
krańców miasta. Były to nowoczesne, czyli zgodne z ówczesną sztuką budowania fortyfikacji, założenia bastionowe. Prace trwały pięć lat, wybudowano między innymi nową bramę
umieszczoną w tzw. kurtynie wałów na wysokości ulicy Długiej. Oczywiście brama wjazdowa do miasta musiała wyglądać a nie tylko stanowić punkt obrony jakby co. W roku 1588 Wilhelm van den Block oblicował ceglaną budowlę okładziną kamienną, a całość ozdobił bogatą dekoracją rzeźbiarską. Forma bramy, zachowana w zasadzie do czasów współczesnych nawiązywała do wzorników Hansa Vredemana de Vries, a także do bram miejskich Antwerpii ( Sint-Jorispoort - Brama świętego Jerzego z 1543 - 45, Kipdorppoort z 1550 ), które opierały się z kolei na wzorach włoskich. Zapatrzenie na flandryjskie budowanie nie powinno dziwić, wszak mistrz Wilhelm był Flamandem z pochodzenia, gdańszczaninem z wyboru. Dekoracje rzeźbiarskie bramy są z tych bajkowo imponujących - herby w bogatych kartuszach i dwóch podtrzymywaczy. Pośrodku dwaj
aniołowie prezentują herb Rzeczpospolitej,
w którym orzeł nosi na piersi herb Ciołek -
rodowy herb króla Stanisława Augusta Poniatowskiego dodany,
rzecz jasna, za jego panowania. Po
bokach umieszczono herb Prus Królewskich
trzymany przez dwa jednorożce i herb
Gdańska ujęty łapami lwów. Cudność. Na zwieńczeniu lew ryczący. No jest na czym oko zawiesić.
Są też stosowne napisy - "
Sapientissime fiunt quae pro Republica fiunt" - "Najmądrzej dzieje
się wszystko, co się dzieje dla Rzeczypospolitej", "
Iustitia et Pietas duo sunt Regnorum omnium FundamentaI" - "Sprawiedliwość i pobożność to dwie podstawy wszystkich królestw", lub
też jeśli przeczytamy tylko dolną linię - "
Rum omnium Fundamenta" - "Rum
podstawą wszystkiego", co jest przykładem dowcipu gdańskiego, he, he, he,
"
Civitatib. (us ) haec optanda bona maxime Pax Libertas et Concordia"
- "Dobra najbardziej dla państw pożądane to pokój, wolność, zgoda".
W roku 1807 przez nią wkroczył do Gdańska Napoleon
Bonaparte wraz z trzydziestosześciotysięczną armią. W tym czasie
istniały jeszcze porośnięte trawą wały i fosa, panorama Gdańska
widzianego z zachodu wyglądała inaczej. Do 1895 znajdowała się w otoczeniu naturalnym, ze tak rzecz ujmę, w ciągu szesnastowiecznych fortyfikacji, pomiędzy
Bastionem św. Elżbiety i Bastionem Karowym, stanowiła główną bramę
wjazdową do miasta. W 1861 fasada została poddana pracom restauracyjnym. W 1878 postanowiono
zwiększyć przepustowość przejazdu, w związku z czym wyburzono bramę
wewnętrzną zbudowaną przez Kramera, po obu stronach bramy van den
Blocke’a
wybito w wałach dodatkowe przejazdy. Na tym się nie skończyło bowiem
nastał czas "uwalniania miast europejskich z okowów murów". No i
niestety zaczęto uwalniać. W przypadku bramy wyglądała ta rewolucja urbanistyczno - architektoniczna tak że most zwodzony nad fosą
zastąpiono stałą groblą ( przed bramą drzewiej znajdował się most
zwodzony a potem to trzy kładki: środkowa szeroka i dwie boczne, węższe
). W 1884 oblicowano całość bramy rustyką, która
wcześniej zdobiła tylko elewację zachodnią i dodano fryz z herbem
Cesarstwa Niemieckiego na wschodniej elewacji - urzędnicy czuwali, he, he, he. W 1895 wały zostały
całkowicie zniesione, a fosa
zasypana. W 1903 do Bramu Wyżynnej przeniesiono odwach i
w związku z tym zamknięto przejazdy. Po demilitaryzacji Gdańska w 1920 pomieszczenia po odwachu zajęło biuro podróży Norddeutscher Lloyd. W 1945 uszkodzony został głównie wystrój rzeźbiarski bramy, co jest niemal cudem. Naprawy i konserwacje prowadzono przez następne dwadzieścia lat. Dopiero w 1966 zrekonstruowano brakującą figurę lwa w zwieńczeniu. Jakby nawiązując do przedwojennej tradycji pomieszczenia bramne użytkowało Polskie Biuro Podróży "Orbis". W 1952 ponownie otwarto przejazd, pozostawiając zamknięte przejścia boczne. W 2002 brama została przejęta przez Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, a 22 maja 2012 otwarto w niej Pomorskie Centrum Informacji Turystycznej.
Dobra, tak mniej więcej turystycznie przelecieliście Gdańsk z czasów największej potęgi miasta, znaczy Królewską Drogą drepcząc wirtualnie całkiem inaczej niż reszta bo od Ratusza Głównego Miasta , Dworu Artusa, domów Ław, poprzez trzy bramy i Katownię i Wieżę Więzienną. Teraz wypadałoby żeby mła się zajęła kamieniczkami ulicy Długiej i Długiego Targu a może nawet z okazji kamienicznej wylazła na insze ulice Głównego Miasta. Tylko że to proste nie będzie z tej przyczyny że stare miasto to wcale nie jest stare miasto i że zanim do dawnej historii przejdziemy to trza się przebić przez historię nowszą, bez której pewnych spraw zrozumieć nie sposób. Mła zatem musi wymyślić jak tu zgrabnie ująć i powiązać historię miasta i jego zabytków, które nie do końca są zabytkami. Taa... Naprawdę proste nie będzie więc mła najpierw poględzi Wam jeszcze o takich tam różnych gdańskich sprawkach z czasów dawnej świetności. A tak w ogóle mła się uśmiała jak norka czytając że Gdańsk to kaszëbskô stolëca. Taa... może tysiąc lat temu, tylko że wzmianki o Kaszubach to z XIII wieku są a książęta tytułowali się dux Slauorum et Cassubie. Pomorskie miasto, polskie miasto, niemieckie, teraz Kaszubi się poczuli że kaszubskie. Gdańsk nie był i nadal nie jest kaszubskim miastem, jak już to jest miastem pomorskim, choć po prawdzie to jest Gdańskiem przynależnym do siebie. Taka jest jego historia że jest każdego po troszku i nikogo absolutnie do końca. Ani prakaszubski, ani prapolski, ani praniemiecki. Pragdański jest. Czy to się komuś podoba czy nie językiem Gdańska był język polski a potem przez dłuuugi czas język niemiecki. Dokumentów miejskich po kaszubsku nie pisano. A kaszëbskô stolëca to leży na zachód od Gdańska.